Adrenalina znacznie mi podskoczyła kiedy turlaliśmy się z górki nie wiadomo gdzie. Przecież w każdej chwili mogliśmy coś sobie zrobić, na polanie jest w końcu dużo kamieni, w które mogliśmy wpaść, ale na szczęście zatrzymaliśmy się bezpiecznie na trawie. Otworzyłam oczy jeszcze nieco wystraszona sytuacją i nagle ogarnęło mnie zmieszanie widząc na sobie obcego wilka, zresztą chyba nie tylko mnie...
Basior szybko wstał i pomógł mi uczynić to samo, z czego nie zrezygnowałam. Wzdrygnął się nagle, kiedy go dotknęłam, ale uznałam to za normalne.
Odchrząknęłam odwracając wzrok we wszystkie możliwe strony, tylko by nie spojrzeć samcowi w oczy. Otrzepałam jasne futro z ziemi.
- Przepraszam, Rebeca, nie chciałem. Wszystko w porządku? - zapytał spoglądając na mnie.
Znieruchomiałam na chwile w zdziwieniu, wachlując kilka razy rzęsami. Skąd on znał moje imię? Przecież widzę go pierwszy raz na oczy!
Spojrzałam w końcu w jego niebieskie tęczówki z lekkim zaciekawieniem.
- Skąd wiesz jak mam na imię? My się znamy? - zapytałam lustrując go wzrokiem. Wyglądał tak...inaczej, ale nie gorzej, oczywiście. Jego sierść miała wiele barw, co wzbudziło we mnie największy podziw. Nigdy nie widziałam kogoś z tak dużą ilością kolorów na sobie.
- Nie, chyba nie... ale jestem Shogain. - odparł w odpowiedzi na moje pytanie.
Nadal patrzyłam na niego ze zdziwieniem.
- No tak... Zdaje się że to dzięki mojej mocy, całkiem nieświadomie się tego dowiedziałem. - dodał wyjaśniając.
Rozluźniłam się nieco.
- Rozumiem... - odparłam przeciągle, niepewnym i cichym głosem. - Imponująca moc... - stwierdziłam dla poprawienia atmosfery.
<Shogain?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz