Skinąłem głową i ruszyłem za waderą.
- Wiesz że nie musisz mi pomagać? - zacząłem. Yǒnggǎn wzruszyła tylko ramionami. Przez resztę drogi się nie odzywała. Doszliśmy do jaskini, którą już widziałem. To jaskinia Moon, alfy watahy.
Yǒnggǎn pewnie przekroczyła próg jaskini. Alfa siedziała zamyślona.
- Witaj Moon - mruknęła na powitanie. Powiedziała to tak jakby się znały od lat.
- Witajcie. Co was sprowadza? - powiedziała Moon, zdobywając się na lekki uśmiech.
- Przyjmowałaś może ostatnio nowe wilki?
Moon skinęła głową.
- Nie było tam jakiejś szamanki?
- Hmmm... właściwie to nie. Coś się stało?
- Właściwie to... - nie dokończyłem ponieważ Yǒnggǎn nagle stanęła mi na stopę.
- Po prostu jesteśmy ciekawi - powiedziała i pociągnęła mnie w kierunku wyjścia.
- Miłego dnia - szepnąłem jeszcze do alfy.
Potem spojrzałem pytająco na Yon.
- Moon jest smutna z powodu poległych wilków - wyjaśniła - Dlatego lepiej jej o tym nie mówić.
- Ale dlaczego?
<Yǒnggǎn?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz