niedziela, 10 stycznia 2016

Od Heroiki CD Anubisa

Zmierzyłam wzrokiem Anubisa. Czarny z niewielką ilością bieli, o jednej tęczówce niebieskiej, drugiej zaś żółtej. Cóż, jestem w tej watasze już dość długo i pomyśleć, że zamieniłam z nim ledwie kilka słów. I co ja teraz mam mówić? W końcu wypowiedziałam pierwsze lepsze słowa, które przyszły mi na myśl. I coś mi się zdaje, że nie było to najmądrzejsze, na co mogłam się zdobyć. Brawo, Heroica, świetny, genialny i błyskotliwy pomysł.
- Gratuluję awansu.
- Dziękuję – odparł. Otworzył pysk, jakby chcąc coś powiedzieć, ale wtedy dostrzegliśmy biegnącą ku nam Sashę. Anubis natychmiast zniknął, a ja zaczęłam uciekać. Poczekałam, aż zniknę płowo-złotej waderze z oczu i wdrapałam się na najbliższe drzewo. To był dobry plan. Sasha przebiegła pod drzewem, nawet nie spoglądając w górę. Ja natomiast nie miałam zamiaru siedzieć na konarze. Zeskoczyłam z rośliny i pobiegłam w przeciwną stronę. Wróciłam nad Wodospad Zagubionych prędzej niż zamierzałam. Wokoło nie było nikogo. Ciszę zakłócał jedynie szum opadającej wody i zduszony przez ścieżkę odgłos moich łap. Po nieco wilgotnych, nierównych kamieniach ruszyłam w górę, zapominając zupełnie o grze w berka. Dotarłam tak na jezioro o przejrzystej, błyszczącej tafli, nad którą się pochyliłam. Jak opowiedziała mi wcześniej Sasha, to miejsce miało ukazywać drogę powrotną lub mapę watahy, lecz… nie było tak w moim przypadku. Zamiast tego ujrzałam najpierw Tokyę, następnie Athenę, a na końcu własne odbicie. Biała wilczyca z futrem pokrytym brązowymi wzorami, z blizną pod okiem, pozostałością po Bitwie z Basiorem Cienia. Nic szczególnego. Potrząsnęłam lekko głową i podniosłam wzrok, szukając wzrokiem Sashy, Anubisa, czy tej brązowej wadery, Yǒnggǎn, nikogo jednak nie dostrzegłam. To mi się nie podobało. Zawróciłam i kamienistą ścieżką dotarłam do jej początku, kiedy usłyszałam krzyk: „Yǒnggǎn go ma!”. Super, czyli prawdopodobnie teraz ja stanę się celem. No dobra, chyba że po drodze napatoczy się Anubis lub Sasha, albo coś przerwie naszą zabawę. Rozejrzałam się szybko i po chwili namysłu wbiegłam na nieduże, kilkumetrowe wzniesienie, skąd miałam doskonały widok na najbliższą okolicę. Jednak mimo wszystkich zalet miejsca, w którym się znajdowałam, przeoczyłam zupełnie Yǒn, która podkradła się do mnie od tyłu. Stałam, lustrując wzrokiem las, kiedy nagle poczułam lekkie pacnięcie w grzbiet i śmiech wadery. Odwróciłam się w chwili, kiedy brązowa wilczyca informowała pozostałych o tym, że teraz ja gonię. No dobra. Pobiegłam śladem Yǒn, która jednak szybko zniknęła mi z oczu w przyprószonym śniegiem lesie. Uznając, że nie ma sensu dalej ją gonić, wróciłam w miejsce, w którym się spotkałyśmy. Ponownie weszłam na śliską kamienną ścieżkę, sama nie wiem dlaczego. Dotarłam w dokładnie to samo miejsce, w którym wcześniej widziałam swoje odbicie i takie tam. Ponownie spojrzałam w wodę, dostrzegłam różnokolorowe kamyczki leżące na dnie jeziorka. Nagle poczułam za sobą czyjąś obecność. Odwróciłam się, myśląc że to Anubis, Yǒn lub Sasha, jednak się myliłam.
- Aaaaaaaa…!

<Anubis, Sasha, Yǒnggǎn?>

2 komentarze:

  1. Chyba mam skojarzenia xd - Poison

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja nie ... O.O Chyba ...
      "Co się dzieje z tą dzisiejszą młodzieżą? Same skojarzenia!" xd

      Usuń