czwartek, 31 marca 2016

Od Feathera CD Haze'a

- Dołączyć? - powtórzyłem - Musimy iść do alfy. Ale ona prawie na pewno się zgodzi. Chodź, pokaże ci drogę.
Haze wydawał się być spokojniejszy słysząc to. Pokazałem ruchem ręki, by poszedł ze mną. Bardzo dobrze znałem tereny, bo zdążyłem się po nich trochę przejść. Weszliśmy w spokojny las. Było dosyć spokojnie, od kiedy zwierzęta zniknęły z naszych terenów. Od czasu do czasu mogłem zobaczyć tylko jakąś sarnę lub wiewiórkę. Niedawno z braku zajęć stworzyłem pułapkę na ptaki i przyczepiłem ją do drzewa. Jak dotąd nic dużego się w nią nie złapało.
Szliśmy już dziesięć minut. Z dziesięciu minut zrobiła się godzina.
- Mówiłeś, że wiesz, gdzie to jest? - powiedział Haze.
- Już prawie jesteśmy
Jednak teren którym szliśmy stawał się błotnisty, drzewa rosły coraz częściej, powodując więcej cienia, że tylko małe promienie światła przebijały się przez liście. Co jest? Byłem pewien, że to dobra droga. Ale to były chyba....
- Mroczne Bagna... - szepnąłem.
- Słucham? - odparł basior.
- Mroczne Bagna, zakazany teren - powiedziałem głośniej, odwracając się do tyłu - Haze, musimy natychmiast wrócić bo......
Urwałem. Coś co zobaczyłem przed sobą było co najmniej straszne. Haze również się odwrócił. Reakcja była ta sama.

<Haze? Z weną już trochę lepiej>

Od Selene CD Haze'a

- Nic mi nie jest....- westchnęłam pocierając oczy. Okropnie kręciło mi się w głowie - Przepraszam że na Ciebie spadłam i ...
- Nie przejmuj się - powiedział wilk. Miał czarne futro z takimi jakby szarymi gwiazdami, jakie widać czasem na niebie. Mógłby się wtopić w tło nocnego nieba, gdyby chciał. Wilk nie miał źrenic, co mnie trochę przeraziło i zainteresowało. Na lewej części żeber miał taki jakby czerwony tatuaż przedstawiający ognistą planetę z dwoma grubymi pierścieniami.
- Ehm..., mam coś na twarzy? - spytał basior widząc jak się w niego bez słowa wpatruję.
- Co.....? Nie, nic....
Spuściłam łeb zakłopotana. Nie mogłam się wysłowić. Zawsze tak jest gdy rozmawiam z basiorami. Postanowiłam jakoś zmienić temat.
- J-jak masz na imię? - zapytałam. Basior nie zdążył odpowiedzieć bo niedaleko nas zdało się słyszeć czyiś krzyk. Odwróciłam machinalnie łeb w kierunek z którego słyszeliśmy krzyk.
<Haze?>

Od Rary CD Greoms

- Jak już zapewne wiesz, zające to roślinożercy. Żerują przeważnie w nocy, a dnie przesypiają w swoich legowiskach. Przywiązują się do terenu, na którym się urodziły. Słuch to jeden z najbardziej wyostrzonych zmysłów zająca, swoje uszy potrafi on obracać o 190 stopni. Co do wzroku, jest on dość słaby i wrażliwy przede wszystkim na ruch. Przejdźmy teraz do wiedzy z bardziej z zakresu polowania. Zając ma kilku wrogów naturalnych, ale gdy biegnie, dogonić go jesteśmy w stanie tylko my, wilki, oraz rysie. Kolejnym atutem szaraków jest umiejętność skręcania w pełnym pędzie, czyli około 70 kilometrów na godzinę, pod kątem prostym, czego nie potrafi żadne inne zwierzę. Zna bardzo dobrze swoje terytorium i wie, gdzie są najlepsze kryjówki. Ścigany nie zawaha się pływać. Potrafi również dla zmylenia tropów wrócić po własnych śladach. Śpiącego zająca niemal nie sposób zaskoczyć, gdyż doskonały słuch ostrzega go na długo przed zbliżeniem się do niego drapieżnika. Ogólnie najlepiej polować na młode osobniki, gdyż ich jedyną obroną jest wtopienie się w tło. O ile się nie mylę, pytałaś, dlaczego zając jest taki szybki i nie mogłaś go dogonić. Cóż… Ten problem ma trochę inne źródło. Mogę wiedzieć, w jakim jesteś wieku?
- Mam dwa miesiące – odparła Greoms.
- Cóż, czyli przechodzimy od zajęcy do wilków. Normalnie szczeniaki w twoim wieku nie muszą jeszcze polować, są karmione przez rodziców. Same zaczynają łowy w wieku około pół roku. Nie przejmuj się, że ci się nie udało złapać zająca. Po pierwsze każdemu się to zdarza, po drugie musisz jeszcze trochę podrosnąć.
Na chwilę zapadła cisza, podczas której przeanalizowałam wszystko, co mała dowiedziała się dzisiaj ode mnie . Myślę, że jak na pierwszą lekcję nie było tak źle, choć obawiam się, że mogła nie zrozumieć kilku pojęć. Kiedy uczyłam szczeniaki Pustelników, te były starsze, w wieku, w którym zaczynały uczyć się polować. Kilka kropel spadło mi na nos. Spojrzałam w górę. Niebo zakryły stalowoszare chmury. Uśmiechnęłam się pod nosem. Lubię deszcz, miałam jednak nadzieję, że nie przerodzi się w burzę. Nagle do głowy wpadło mi jedno, a tak dokładniej dwa pytania, które chwilę później zadałam Greoms.
- Czy… mogę wiedzieć, dlaczego dołączyłaś do Watahy Krwawego Szafiru? Co z twoimi rodzicami?
<Greoms?>

środa, 30 marca 2016

Od Haze'a CD Selene

Prawie podskoczyłem kiedy poczułem jak coś na mnie spadło. Spojrzałem się na to coś - co uważałem za gałąź - na mnie leżał równie zaskoczony wilk jak ja. Wilczyca wyrwała mnie z przyjemnej drzemki pod drzewem. Nie ruszałem się, prócz karku który cały czas obserwował wszystko starannie. Spojrzałem się w górę i zlustrowałem drzewo. Nie sądzę, żeby wilczyca uczyła się latać czy coś w tym rodzaju, a tym bardziej na drzewie. Zauważyłem naruszoną gałąź, przesunąłem wzrok jeszcze kawałek do góry i zauważyłem gniazdo.
-Następnym razem uważaj na takie gałęzie - pomagam jej wstać - nic ci nie jest?

<Selene?>

Od Haze'a CD Feathera

Dokładnie rozmyślałem nad tym co mu odpowiedzieć. Położyłem się bokiem na przyjemnie ciepłej dla mnie trawę i wpatrywałem się w punkt za wilkiem.
-Haze...? - przerwał w końcu moje rozmyślania
Zmusiłem się do spojrzenia mu w oczy, a on mi posłał pytające spojrzenie przekrzywiając lekko głowę. Lekko się speszyłem i pochyliłem głowę w dół.
-Może mógłbym do niej no wiesz...? - język mi się plątał - d-dołączyć - w końcu dopowiedziałem

<U mnie też weny brak... Feather...?>

Od Poisona CD Heroiki

Pobiegłem razem z resztą grupy w kierunku Mirago i Grace. Teraz liczyła się dla nas tylko ucieczka. Starałem się biec szybko jednak z powodu licznych ran na całym ciele mogłem się jedynie włóczyć gdzieś z tyłu.
Wbiegliśmy nieznanym korytarzem, którego rozświetlały liczne pochodnie. Poczułem ponownie okropny ból w głowie. Zacisnąłem tylko zęby i starałem się dalej biec. Na moje szczęście większość towarzyszy zażądała postoju.
Stanęliśmy w małym pomieszczeniu, w którym leżały rozkładające się ciała wilków i nie wiadomo czego jeszcze. Odwróciłem łeb z obrzydzeniem. Niektóre zwłoki śmierdziały zgnilizną, byly tak stare że nie dało się już rozpoznać gdzie jest łapa, ogon, pysk czy uszy. Inne leżały bez duszy od całkiem niedawna. Większość z tych ciał były zmasakrowane, całe zlepione krwią i kwasem, z rozciętym brzuchem i klasycznie - z jelitami wyflaczonymi na zewnątrz. Wokół leżały urwane kończyny, a dwa ciała wilków zostały nawet ze sobą zszyte łapami. W sumie dałem radę naliczyć dwadzieścia i pół ciała. Kilka zwłok miało wyryte na ciele jakieś inicjały, a nad ciałami widniało napisane krwią ofiar jakieś zdanie napisane w nieznanym mi języku. Wywnioskowałem, że to może być sposób na postraszenie wilków przechodzących tędy.
- Nikt tędy nie chodzi - wyjaśniła Grace - Prawie nikt. Dlatego urządziliśmy sobie tutaj kryjówkę.
- Niezły sposób - westchnąłem. Nie mogłem pojąć jak Grace i pozostałe psy mogą wytrzymywać w takim miejscu.
Pół godziny później całe stado zgromadziło się wokół Grace. Suczka wskazała ruchem łapy na mnie i Heroikę, chcąc, byśmy również podeszli. Gdy się zjawiliśmy, Mirago wyszedł na środek. Spojrzał na zegarek na łapie (ciekawę skąd taki ma) i zabrał głos.
- Zatrzymałem się tu na pół doby - westchnął - Prawie nikt tu nie chodzi, ale musimy zachować czujność. Dwie osoby będą pełnić wartę. Podczas gdy inni będą odpoczywać i spać. Warta będzie zmieniana co dwie - trzy godziny. Na początku wartę wezme ja i Grace, potem Violet i Jasper, Bingo i Elan a na końcu Poison i Heroika.
Kilka osób mruknęło coś pod nosem i wszyscy usiedliśmy w kącie pod ścianą.
- Idziemy zwiedzić resztę jaskini? - spytała nagle brązowa wadera.
- Nie wrócę do tych martwych trupów. Muszę się wyspać - powiedziałem i położyłem się na jednej z kilku leżących poduszek.

Kilka godzin później... .
Obudzili mnie Elan i Heroika.
- Wasza kolej - szepnął Elan i usiadł przy śpiących psach, po czym dodał - Wiecie co macie robić?
- Zwiadowcy się pytasz? - odparła Heroika - Wiemy przecież co robić.
- Miłej warty - powiedział Elan i odpłynął w swój sen.
Co miał na myśli mówiąc "miłej warty"? Nie sądziłem, że warta może być miła.
Wtedy przypomniałem sobie coś co chciałem zrobić. Powolnym krokiem skierowałem się do wyjścia.
- Gdzie idziesz? - zapytała Heroika - Przecież nie mieliśmy się oddalać.
- Niedługo będę z powrotem - szepnąłem i pobiegłem korytarzem który prowadził do pewnego miejsca i miał kilka odgałęzień. Gdy dotarłem do tego pewnego miejsca, zobaczyłem ognisko, kilka wilków i dużą białą wilczycę. Obok stała klatka w której trwała walka trzech wilków. Białą wilczycę poznałem od razu. To była Wolf Lady, która więziła nas przez pół dnia. Było mi wiadome że chciała z grupą wilków zniszczyć naszą watahę. Czy nie warto byłoby podsłuchać o czym rozmawiają?
Na szczęście wilki zebrane przy ognisku nie usłyszały mnie. Wszystkie zajęte były głośną dyskusją z Wolf Lady. Stałem ukryty bezpiecznie za ścianą.
- Psst - usłyszałem za sobą. Znieruchomiałem, odwracając ostrożnie głowę. Na szczęście to była tylko Heroika.
- Miałaś zostać - syknąłem - A co z Mirago i pozostałymi?
- Mają moją psychobarierę.
Chciałem coś powiedzieć, ale usłyszeliśmy czyjeś słowa dochodzące z ogniska.
- Oddział niedługo gotowy - powiedział jeden z wilków siedzących przy ognisku - Co Ty na to, pani?
Wolf Lady zarechotała słysząc te słowa.
Spojrzałem pytająco na brązową waderę.

Heroika? To się rozpisałam xd

Od Torso

Ile można biec przed siebie miałem wrażenie ze zaraz upadnę i po prostu będę dyszał i walczył o oddech, pewnie najlepiej byłoby zatrzymać się odpocząć i ruszyć dalej. I pewnie bym tak postąpił tylko na ogonie siedziała mi sfora myśliwskich psów a za nimi na koniach trzech myśliwych z łukami.
Dobrze że chyba troszkę wypili bo ich strzały mnie nie dosięgały i nie były celne ale psom aż ślina z pyska ciekła darły się jeden przez drugiego
Wpadłem w kolczaste chaszcze przedarłem się przez nie oczywiście się pokaleczyłem kilka psów się przedarło ale nie było szans aby konie się przedarły chcąc nie chcąc musieli zawrócić. Skoczyłem i czekało mnie niemiłe lądowanie w bagnie. Ugrzązłem w nim niemal po szyję. Psy gdy to zobaczyły zawróciły bynajmniej miałem spokój na chwilę. Nie na długo coś się poruszało w powietrzu czuć było smród i zgniliznę . Na brzegu było kilka potworów jedno było pewne nie wejdą tutaj ale nie iem jak długo wytrzymam w tej brei. Lepsze było siedzenie w tym bagnie niż zostać zabitym przez potwory. Straciłem poczucie czasu albo po prostu było tak niemiło że dłużyło się strasznie. Było mi coraz zimniej gdyż nawet nie drgnąłem. Potwory znudziły się mną i odeszły nagle zobaczyłem wilka.
-Emm .. coś ty za jeden ? może wyjdziesz bo w sumie to nie jest przyjemne miejsce
-No spokojnie .. właśnie to robię-zacząłem się wygrzebywać z bagna
-Wiesz że to niebezpieczne miejsce .. masz farta że cię te bagno nie wciągnęło nie wiem czemu bo wystarczy ze łapa się omsknie i wpadasz a Cie nie ma ..
-Może nasz wilków z kosmosu to nie dotyczy
Otrzepałem się ale fakt cuchnąłem i to bardzo nie zdziwiłem się że wadera zatknęła przy mnie nos
-Aham .. Wiesz lepiej choć w bezpieczniejsze miejsce i koniecznie umyj się b capisz ..
-Tyle ja wiem a tak ogólnie to gdzie ja jestem ?
-Oświecę Cię Mroczne bagna no można powiedzieć teren Watahy Krwawego Szafiru .. jestem członkinią tej watahy może Cię to zainteresuje
-W sumie to nawet bardzo .. ja jestem Torso .. pokarzesz mi którędy do jakiegoś zbiornika wodnego bo serio aż sam nos zatykam
-Jasne
-A ty jak Ci na imię

<Ktoś? może Bloodspill, Rara, Kasai, Savey, Teriyaki, Heroica>

Od Kaharamisa CD River

- Nie wyglądasz mi na krasnoludka - zagadnąłem. - Krasnoludki są na pewno weselsze i bardziej kolorowe.
- Stul dziób, nie bardzo mam zamiar słuchać twoich żartów - prychnęła i zaczęła iść w inną stronę. Nie ma to jak schrzanić na starcie...
Spojrzałem na nią z ukosa. Musiało ją coś gnębić... Ale co? Zacząłem iść za nią i zastanawiać się, co jej może być.
- Przepraszam, jeśli cię uraziłem - powiedziałem. - Mam nadzieję, że to nic wielkiego...
- Nic wielkiego. Nie nadzwyczaj - mruknęła nawet nie spojrzawszy w moim kierunku.
- W sumie... Jak ci na imię? Należysz do Watahy Krwawego Szafiru?
- A co jeśli nie należę? Uznasz mnie za wroga? Błagam.
- Na pewno nie za wroga, a raczej za prawdopodobnie przyszłego członka - starałem się zabrzmieć w miarę pozytywnie i optymistycznie. - Jestem Kaharamis, ale mów mi jak chcesz, nawet Kaśka mi pasuje - uśmiechnąłem się lekko.
- Z pewnością.
Te krótkie odpowiedzi wyraźnie dawały po niej znać, że chce mnie jak najszybciej spławić. Ale nie chciałem tego tak kończyć... Nie na samym początku rozmowy, ledwo się przedstawiłem! Poczekam aż naprawdę będzie miała mnie dość, póki co spróbuję ją do siebie przekonać...
- Chyba nie lubisz mojego towarzystwa, co? - uniosłem brew z kwaśnym uśmiechem, który mówił: "Pewnie i tak nieprzychylnie na mnie spojrzysz".
- Już wesoły kolorowy krasnoludek byłby lepszy.
Przynajmniej szczera...
- Może powiesz mi... Czy coś nie tak? - spytałem.
Nawet nie odpowiedziała. No cóż... Chyba jestem na przegranej linii. Ale... Poddawać się?

<River?>

Od Kaharamisa CD Teriyaki

Wynurzyłem się, odkaszlnąłem, ale zaraz zacząłem się śmiać. Nie spodziewałem się tego szczerze po niej, ale nie chciałem dać tak łatwo za wygraną.
- Niezła sztuczka! - rzuciłem. - Poczekaj aż ją przebiję!
Ona jednak złączyła się z powrotem w jedną postać i spojrzała na mnie dumnie, po czym otrzepała się z wody. Ja za to zmieniłem swoją wielkość na na tyle sporą, by móc spokojnie pomieścić ją w pysku w całości. Ostatnie co widziałem po niej to oczy wielkie z zaskoczenia... Wziąłem ją delikatnie w pysk i nim zdołała się wydostać, wyplułem ją z powrotem do wody.
- Masz tu zostać! - zaśmiałem się i skurczyłem do wielkości kota, wskakując jej na grzbiet. - No i co mi teraz zrobisz?
Wilczyca bez słowa zrobiła beczkę w wodzie i zanurzyła mnie z powrotem. Przybrałem swoją oryginalną wielkość i zaczęliśmy się chlapać roześmiani aż do znudzenia, po czym wyszliśmy na brzeg by się otrzepać i wysuszyć. Położyliśmy się na piasku na ciepłym słońcu i obserwowaliśmy morze. Fale nie były spore, wiatr nie był silny, było naprawdę przyjemnie, chociaż mokre futro mocno schładzało ciało... Tknęło mnie coś nagle.
- Teri... Właściwie, czemu uniknęłaś tak tematu o sobie? - nie wiedziałem, czy to właściwe pytanie, ale postanowiłem spróbować... Naprawdę ją zaczynam lubić! Dlatego fajnie by było się lepiej poznać...

<Teri?>

Od Oriona

Następny dzień od znalezienia medalionu nikt się po niego nie zgłosił, więc sobie go wziąłem,ale nie nosiłem go.Po prostu zatrzymałem
Na następny długi spacer wzięło mnie dwie godziny po poprzednim.
Pogoda akurat się dobrze zapowiadała, więc czemu nie, żeby się przejść.
Zauważyłem wtedy najwyższe drzewo,chyba największe we watasze.Było tak duże że, nie sposób było się na nie wspiąć, jednak wywodziłem się z tych wilków których nie mają problemu ze wspinaczką po drzewach. Wskoczyłem na jedno z wytrzymałych gałęzi.Z tej wysokości cała wataha była na wyciągnięcie ręki,wspaniałe widoki zalanej promieniami słońca watahy były wspaniałe.Ani jednej chmurki,zero wiatru i pełne słońce.Odpowiednie warunki aby uciąć sobie drzemkę.Nagle poczułem silne drganie drzewa,spojrzałem w dół.Właśnie jakiś byk stał i walił głową w korę drzewa, dla pewności wskoczyłem na gałąź sąsiedniego drzewa,jednak gałąź nie wytrzymała i poleciałem w dół wraz z nią.Byk ruszył w moją stronę.Zerwałem się i dałem dyla. Po drodze spotkałem wilka, nie chciałem narażać go na spotkanie z bykiem złapałem go za grzbiet.Wilk zdziwiony pobiegł ze mną
-Chodź ze mną, jeśli ci życie miłe-zawołałem
Wskoczyliśmy do jakiejś opuszczonej lisiej nory i tam przeczekaliśmy aż to wstrętne bydle odejdzie.
-Czym go tak wnerwiłeś?-spytał wilk, okazał się być waderą
-Nie wiem,bzika dostał

<Jakaś wadera?>

wtorek, 29 marca 2016

Od Greoms CD Rary

Kiedy znalazłam się przy alfie, jak udało mi się domyślić, ta poprosiła fioletową wadere by zaprowadziła mnie do Rary - nauczycielki zoologii. Przy okazji dowiedziałam się że nazywa się Sophie.
Kiedy tam trafiłam, wpatrzyłam się w wilczyce i rozglądałam po jaskini. Była całkiem przytulna.
Posłusznie wykonałam wszystkie jej polecenia, o które mnie prosiła.
Obie usiadłyśmy na poduszkach i zaczełyśmy pierwszą lekcje.
- Cóż… Zoologia to nauka o zwierzętach. Z praktycznego punktu widzenia pozwoli ci poznać możliwości naszych zdobyczy, to jest jeleni, zajęcy i tak dalej. Wiedzę będziesz mogła wykorzystać podczas polowania. Nie zamierzam narzucać ci pierwszego tematu, o jakich zwierzątkach chciałabyś posłuchać? - wyjaśniła i zapytała, lekko się do mnie uśmiechając. Wydawała się miła.
Chwilowo się zamyślałam nad jej pytaniem, zerkając przy tym oczami w prawy górny róg.
- No... - zaczęłam. - ostatnio próbowałam upolować zająca, ale on zauważył mnie zanim zdążyłam na niego skoczyć. Do tego był taki szybki... a przecież nie był wcale aż tak bardzo większy ode mnie, dlaczego? - zapytałam. Naprawdę mnie to dziwiło. Czyżbym była taka wolna jak na mój wiek, że on w porównaniu do mnie był taki zwinny?
Zaciekawiona zaczęłam wysłuchiwać odpowierdzi wilczycy.

Rara? Trochę krótkie, ale jest :3

Od Heroiki CD Poisona

Po kilku minutach starcia na leżąco zielony basior odskoczył. Wstałam i przyglądnęłam mu się uważnie, nie mogąc jednak dostrzec powodu jego nagłej reakcji. Zawarczałam i rzuciłam się na niego. Basior przesunął się na bok, a ja wylądowałam na czterech łapach i odwróciłam się. Pochyliłam nieco głowę tak, że oczy miałam na wysokości grzbietu. Zaczęliśmy krążyć wokół siebie.
- No co, boisz się? – powiedziałam z szyderczym uśmiechem na pysku. Zielony wilk nie odpowiedział. Nudziła mi się już ta monotonna bezczynność. Zaatakowałam niespodzianie i udało mi się drasnąć basiora w łopatkę. Ten warknął ostrzegawczo, jednak nie zrobił nic poza tym. Przekręciłam lekko głowę, zdziwiona jego zachowaniem. Dlaczego mi nie odda? Dlaczego nie zaatakuje? W sumie, to jego sprawa, tym lepiej dla mnie. Ponownie skoczyłam w stronę przeciwnika i zatopiłam zęby w jego łapie. Basior próbował mnie zrzucić, a gdy to nie poskutkowało, ugryzł mnie kilka razy. Odpuściłam na ułamek sekundy, lecz niemal natychmiast ponowiłam atak, przewracając zielonego wilka na grzbiet. Stanęłam nad nim, gotowa do zadania śmiercionośnego ugryzienia, gdy nagle opluł mnie czymś żrącym, co wypaliło mi fragment futra. Kiedy usiłowałam zminimalizować straty zadawane przez kwas, basior zdążył wstać i przemieścić się na przeciwległy koniec klatki. Rozjuszona spojrzałam na niego z nienawiścią i podeszłam kilka kroków bliżej. Otoczyła mnie psychobariera, tym razem niewidoczna dla oka przeciwnika. Zaatakowałam niemal w furii, przewracając basiora i gryząc go, chcąc zadać jak najwięcej ran, w dodatku sama będąc odporna na zranienia. W końcu zielony wilk, cały krwawiąc, odczołgał się kilka metrów. Zbliżyłam się, zamierzając go dobić, jednak usłyszałam głos pani. Odwróciłam się i wysłuchałam, co chciała przekazać.
- Nie zabijaj go. Podleczymy go i znowu będziecie mogli trenować. Świetnie się spisałaś.
Skłoniłam głowę i opuściłam klatkę. Zielonemu basiorowi podano jakąś miksturę i zapadł w sen. Ja tymczasem wraz z drugą waderą poszłyśmy za Wolf Lady. Pani usiadła na poduszce w kącie groty, a my stanęłyśmy przed nią.
- Obie walczyłyście dzielnie i heroicznie. Dlatego też zostaniecie moimi żołnierzami. Czas wybrać wasze imiona. Ty pierwsza – zwróciła się do drugiej wadery. Ta po chwili namysłu wybrała imię Nike. W ten sposób została imienniczką greckiej bogini zwycięstwa. Mi natomiast po głowie wciąż krążyło słowo „heroicznie”. Coś mi przypominało. Nagle usłyszałam w mojej głowie głos: „Opamiętaj się, Hero”. Gdzieś w pamięci zamajaczyło mi jedno imię…
- Athena – wyszeptałam.
- Co? Chcesz się nazywać Athena?
- To w końcu grecka bogini wojny. Wojny w słusznej sprawie – podniosłam wzrok, przypominając sobie wszystko. – I nie, nie chcę mieć tak na imię. Nazywam się Heroica.
Z całej siły uderzyłam barkiem w nos Wolf Lady, jednocześnie wkradając się do umysłów Violet, Bingo i Jaspera. „Pamiętajcie kim jesteście”. Gdy wilki dochodziły do siebie, ludzie ogarniali sytuację, a biała wadera tamowała krwotok z nosa, podbiegłam do panelu sterowania i opuściłam na ziemię klatkę z półprzytomnym Poisonem. Na szczęście część ran już mu się zagoiła. Całą świadomość odzyskał dopiero wtedy, gdy jego więzienie wylądowało na twardym podłoży jaskini.
- Pomoc nadeszła – powiedziałam, uśmiechając się i otwierając drzwi klatki. – Nie mamy wiele czasu.
Siedzący przy ognisku mężczyźni zaczęli krzyczeć, biegać i w ogóle. Wypuściłam z areny Jaspera i Elana oraz z klatki Bingo. Właśnie wszyscy mieliśmy uciec jednym z tuneli, gdy drogę zagrodziła nam Wolf Lady. Obnażyła kły i już miała się na nas rzucić, gdy przewróciła się na ziemię, nieprzytomna. Jak się okazało dostała potężnym kamieniem w łeb. Z sąsiedniego korytarza machali do nas Grace i Mirago. Nie zastanawiając się dłużej pognaliśmy w ich stronę. Nareszcie wolni.
<Poison?>

Od Selene Do Haze'a

Wyszłam z małej nory, tymczasowego schronienia, by poszukać czegoś do jedzenia. Udało mi się znaleźć bardzo dużą zieloną łąkę, byłam prawie pewna, że coś tam znajdę, ale z powodu deszczu zwierzęta najprawdopodobniej schowały się do nor. Postanowiłam pójść nieco głębiej w las, mając nadzieję że znajdę coś co dałoby się zjeść. Niestety jedyną rzeczą, jaką znalazłam, była jakaś kilkutygodniowa padlina i jakieś jagody. Fuj.
Minęło kilka dni a ja ciągle nie potrafiłam znaleźć niczego do jedzenia. Po długim czasie zastanowienia zmusiłam się do wejścia na wysokie drzewo. Nie jestem zbyt dobra w takich rzeczach, więc poświęciłam też trochę czasu na znalezienie solidnego drzewa. Po wejściu na wyższe gałęzie mój wzrok padł na małe gniazdo z jajkami usadowione kilka metrów wyżej. Ale nie udało mi się tam wejść, ponieważ stanęłam na zbyt śliskiej gałęzi i spadłam pod drzewo. Dopiero po chwili zauważyłam, że przypadkiem wylądowałam na jakimś wilku.

<Haze?>

Selene


Imię: Selene
Pseudonim: Na chwilę obecną nie posiada
Płeć: Wadera
Wiek: 3 lata
Charakter: Cicha wadera, nie lubi tłumów. Zawsze taka była, zawsze trzymała się z boku. Dużo czasu wadera spędza samotnie. Ciężko zdobyć u niej zaufanie, gdyż Selene rzadko spędza czas z innymi. Jeśli chodzi o walkę to jest stanowcza i skuteczna. Mimo swojej nieśmiałości to czasami tak 'przypadkiem' może kogoś zabić, kiedy się zdenerwuję. Lubi księżyc, a mimo to nie jest Wilkiem Księżyca. To tyle.
Hierarchia: Omega
Stanowisko: Wojownik, stara się o stanowisko Mordercy
Rasa: Wilk zapomnienia
Moce:
- potrafi wymazać komuś całą pamięć na kilka godzin (ale rzadko tego używa ponieważ to niezbyt bezpieczne)
- potrafi sprawić by przeciwnik na chwilę zastygł w miejscu, niestety zużywa przy tym dużo swojej energii
Jaskinia: http://s3.flog.pl/media/foto/4590142_jaskinia-mamutowa.jpg
Medalion: https://encrypted-tbn0.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcTzhzHHDJoqGgZpJ1qoUwKl0UU6MB5ebnTggDkyeW74pUSlZV17
Zainteresowania: walka z wilkami, rozmyślanie, polowania, samotne nocne spacery, ciche wycie do księżyca
Historia: Selene w dzieciństwie wymazała pamięć swojej siostrze i została wygnana z watahy. Błądziła po świecie, coraz lepiej opanowując swoje umiejętności. Pewnego dnia trafiła tu.
Rodzina: siostra, rodzice
Partner: -
Potomstwo: Nie ma i raczej nie chce mieć
Pieniądze: 200 WZ
Ekwipunek: Brak
Właściciel: Ratinka
Inne zdjęcia: -
Towarzysz: -

Od Caldo CD Anubisa/Rary/Picallo

Pytanie młodego Alfy trochę mnie zaskoczyło, nie spodziewałem się takiego pomysłu. Wywalenie mnie z terenu, szczegółowe przesłuchanie, walka - owszem. Ale wspólna eskapada? W życiu.
Anubis niemal nie spuszczał ze mnie wzroku i, mimo hierarchii, widać było, że to on przewodzi pozostałej dwójce. Byłem pewien, że odwiedzie Picalla od złożonej mi propozycji, jednak nie zrobił tego. Poza tym coś mi w nim nie pasowało. Basior nie mówił całej prawdy. Vento pachniał innym wilkiem, a z tej odległości mogłem stwierdzić, którym konkretnie. Oznaczało to, że Anubis widział już ciało młodzika i coś przy nim majstrował, jednak na razie nie drążyłem tematu. Z doświadczenia wiem, że czasem lepiej udawać głupiego.
- Pójdę z wami - powiedziałem zdecydowanie unosząc wzrok na trójkę wilków. Rozluźniłem się trochę, do tej pory stałem na ugiętych łapach, gotowy do skoku.
Anubis starał się ukryć swoje niezadowolenie, a Rara uśmiechała się przyjaźnie, więc krótko odpowiedziałem jej tym samym. Była całkiem, całkiem, musiałem to przyznać.
- Wczoraj widziałem kilka sztuk saren i z cztery jelenie na zachodzie, tuż przy granicach waszych terenów. Teraz nie chodzą już stadami, więc ciężko stwierdzić, czy wszystkie kopytne tam poszły - powiedziałem im. - A niedźwiedziami to tu cuchnie wyraźnie, wcześniej nie mieliście tego problemu?
- Nie, nigdy nie zapuszczały się tak głęboko w nasze tereny. - Picallo pokręcił głową.
- Musiały się przypałętać z tamtych gór - wskazałem głową na szczyty w oddali. Nie ma co, ich wataha miała ogromne tereny. - Sen zimowy, gawry i te sprawy.
- Zdradliwe góry, mówisz... - mruknęła Rara, patrząc w ich kierunku.
- Wataha Krwawego Szafiru, Zdradliwe Góry... - powtórzyłem. - Bez jaj, kto wymyśla te pompatyczne nazwy? - prychnąłem z lekkim rozbawieniem.

<A.? R.? P.?>

Od River

Wiosenny wiatr delikatnie owiewał mój pysk. Zmierzałam przez nieznaną mi ziemię. Stąpałam ostrożnie używając moich zmysłów aby wykryć wcześniej jakieś niebezpieczeństwo. Wczoraj dołączyłam do pewnej watahy. Nadal zastanawiam się dlaczego to zrobiłam. Wspomnienia z przed półtora roku były wciąż żywe w mojej głowie. Szybko odgoniłam myśli i ruszyłam dalej. Po jakimś czasie weszłam na niewielką polankę usianą milionami kwiatów. Wzięłam głęboki wdech wciągając ich woń. Wciąż była dla mnie okropna. Nie znosiłam wiosny. Przypominała mi ona o niej. A gdy już o niej myślałam to moja przeszłość wciąż dawała się we znaki. Na chwilę straciłam czujność. Gdy już ją odzyskałam ujrzałam basiora wychodzącego z lasu.
- Kim jesteś? - zapytał mnie bacznie mnie obserwując. Najwidoczniej był to członek watahy na której byłam terenie i której byłam członkinią.
- Krasnoludkiem - odparłam z ironią w głosie.

<Basiorze?>

Od Feather'a CD Haze'a

Czarny basior spuścił nieco głowę. Wyglądał na zakłopotanego.
- Jesteśmy aktualnie.. - zacząłem - W pobliżu Jeziora Wschodu. Jesteś moze głodny?
Basior pokręcił głową.
- Jak coś to jestem Feather - dodałem i usiadłem na przyjemnie miękkiej i zieloneg trawie.
- Haze - powiedział basior - Mówiłeś, że jest tu wataha....?
- Owszem, mówiłem..,
Wiedziałem, że ta odpowiedź nie zadowoli Galaktycznego Haze'a. Czekałem więc aż coś powie.

<Haze?> brak weny

Od Teriyaki CD Kaharamisa

Zamurowało mnie, gdy usłyszałam to co powiedział.
- Nie powinno cię to interesować. - Odparłam chłodno, przyśpieszając. Wpadł mi do głowy pomysł, by zmienić temat.
- Chodź.
- Gdzie? - Zapytał basior, ale nie odpowiedziałam. Ruszyłam szybko do przodu, kierując się w znane mi już miejsce. Po chwili biegu, wpadłam na plażę. Zaraz później wpadł zdyszany Kaharamis. Wskoczyłam na skałę i zaczęłam oddychać morskim powietrzem. Nawet nie zauważyłam, gdy na skałę wdrapał się czerwony basior. Po chwili wylądowałam w wodzie. Klnąc pod nosem, wynużyłam się kilka metrów dalej. Kaharamis stał na skale i patrzył tam, gdzie powinnam się wynurzyć. Stworzyłam swoje klony. Jeden wychodził z lasu, a drugi stanął na skale za basiorem.
- Teri? - Zawołał, wciąż patrząc w wodę.
- Co? - Powiedziałam, a klony to powtórzyły.
- Y... Czy mi się troi w oczach? - Zapytał, patrząc to na mnie, to na moje klony. Wzleciałam w powietrze i wtrąciłam go do wody. Klony się rozmyły, a ja pokładałam się ze śmiechu na piasku.
< Kaharamis? >

Od Teriyaki CD Greoms

Drgnęłam, gdu usłyszałam szelest w krzakach. Podświadomie wyczułam że to nie demon. Po chwili z zarośli wyszła kremowa waderka.
- Co ty tu robisz?! - Warknęłam, stojąc przed nią i osłaniając przed demonami.
- Em... Zgubiłam się... - Powiedziała cicho
- Nie powinno cię tu być. Nie zamierzam mieć kolejnego wilka na sumieniu. - Warknęłam, wgryzając się w demona. - Idź z tąd. Już! - Fuknęłam w jej stronę. Mała skuliła się i wycofała w krzaki, ale z doświadczenia wiedziałam, że nie odbiegła, tylko tam siedzi. Wydałam myślowe polecenie Diabolu i złapałam małą za skórę na karku. Odbiegłam z nią na bezpieczną odległość.
- Co ci szczeliło do głowy?! - Wrzasnęłam na nią, ale zaraz tego pożałowałam. Mała najwyraźniej się mnie bała - Przepraszam... - Zaczęłam - Nie chciałam na ciebie nakrzyczeć... Po prostu się zdenerwowałam... A właściwie... Co tu robisz? Jesteś chyba za mała by być sama?
< Greoms? >

Od Anubisa CD Rary/Caldo/Picallo

Ukryty w krzakach przez chwilę przyglądałem się nieznajomemu basiorowi, który najwidoczniej był wilkiem ognia. Pech chciał, że musiał akurat pojawić się na polanie na której chcieliśmy przeprowadzić śledztwo. Podniosłem się na łapy i wyszedłem z krzaków, nie spuszczając wzroku z przybysza. Czułem jak Rara i Picallo podążają za mną. Zatrzymałem się kilka metrów przed nieznajomym.
- Wszystko w porządku? - usłyszałem głos Rary. Obcy przestał płonąć i spojrzał na nas czerwonymi ślepiami, które mimo swego koloru nie wyglądały jakoś bardzo groźnie. Mimo to pozostawałem czujny. Jako najstarszy czułem się odpowiedzialny za dwójkę moich towarzyszy. Mogłem się też bardziej przyjrzeć nieznajomemu. Miał brązowo - beżowe futro, które wyglądało na dość gęste. Do tego miał ciemniejsze znaczenia i kikut ogona, który musiał kiedyś stracić.
- Nie. - odpowiedział, a właściwie bardziej mruknął. Potrząsnąłem głową. Pierwsze co powinniśmy zrobić to nie pytać o to jak się czuje tylko kim jest i co tu robi. Nic nie wskazywało na to by Rara chciała kontynuować rozmowę, a Pic milczał śledząc obcego spojrzeniem niebieskich oczu. Miałem ochotę westchnąć, ale powstrzymałem się od tego. Zrobiłem kilka kroków w kierunku nieznajomego, po czym przystanąłem.
- Kim jesteś i co robisz na terenach Watahy Krwawego Szafiru? - zapytałem. Wilk nie odpowiedział, podążyłem za jego spojrzeniem i mój wzrok padł na ciało wilka. - To był ktoś z twojej rodziny? - zapytałem miękko.
- Był moim przyjacielem ... I ktoś go musiał zabić. - w jego głosie zabrzmiało lekkie powarkiwanie. Szybkim ruchem pokazał miejsce gdzie go ugryzłem. Trzepnąłem ogonem z lekkiego zdenerwowania. Całe szczęście, że basior nie miał pojęcia, iż właśnie rozmawia z mordercą swojego przyjaciela. Choć właściwie nie ja go zabiłem. Raczej znalazłem i zjadłem. Rara i Picallo spojrzeli na siebie po czym podeszli bliżej.
- Przykro nam. - odezwał się Pic, a wzrok obcego przesunął się po jego osobie. - Jestem Picallo, syn alfy. - przedstawił się.
- Jestem Caldo. - powiedział basior.
- Ja jestem Anubis, beta. - przedstawiłem się.
- A ja Rara. - wadera uśmiechnęła się do nieznajomego. Mój wzrok nie opuszczał ciała zmarłego. W końcu lekko westchnąłem.
- Spójrz. - mruknąłem, a Caldo błyskawicznie spojrzał na ciało. - To co go ugryzło nie było przyczyną jego śmierci. - powiedziałem.
- Skąd możesz wiedzieć? - zapytał basior.
- Ja widziałam jak zabijał go niedźwiedź. - odezwała się Rara. - Myślę, że jest ich więcej. Po za tym są odpowiedzialne za zniknięcie zwierzyny z naszych terenów. Wszystko spłoszyły, a niedługo mogą zacząć zabijać naszych członków. - wyjaśniła.
- Ale niedźwiedź ... - zaczął wilk.
- Zabił go. - dokończyłem po czym przeciągnąłem się. Ta rozmowa obrała niebezpieczne tory, więc musiałem ją lekko naprowadzić. A to co pomyśli sobie przybysz nie obchodziło mnie zbyt mocno.
- Chcesz z nami szukać tego co go zabiło i się zemścić? - wypalił Picallo, a ja spojrzałem na niego z niedowierzaniem. Serio chce wplątać do naszej misji tego obcego basiora? Jednakże nie odezwałem się ani słowem. Jest młodym alfą, więc jak takie jest jego życzenie, to nie mogę mu się sprzeciwić. Gdyby był szczeniakiem to może, ale nie dorosłemu basiorowi! Zacisnąłem szczęki, czekając na decyzję Caldo. W duchu chciałem by po prostu powiedział "nie" i sobie poszedł precz. Oczywiście nie miałem na co liczyć. To był jego przyjaciel, a kto nie chciał by zemsty?

<Caldo? Rara? Picallo?>

poniedziałek, 28 marca 2016

Od Rary CD Anubisa

Obudziłam się tego dnia wcześnie rano, a może też w nocy, na długo przed wschodem słońca. Przypomniało mi się od razu wczorajsze spotkanie z Sashą. Czyżby chciała przeciągnąć mnie na swoją stronę, bo spiskuje przeciwko Anubisowi? A właśnie, miałam razem z nim i Picallo odnaleźć powód zniknięcia zwierzyny. Przeciągnęłam się, ziewając. Zjadłam trochę suszonego mięsa i suszonych owoców oraz napiłam się świeżej, chłodnej wody z najbliższego potoku. Do wschodu słońca zostało jeszcze prawie pół godziny, toteż powoli ruszyłam w stronę jaskini Moon. Po drodze uważnie obserwowałam okolicę. Dwadzieścia parę minut później pojawiłam się na umówionym miejscu, gdzie czekał już Anubis. Ledwie zdążyłam się przywitać, a nadszedł Picallo.
- To jak? Od czego zaczynamy? – zapytałam.
- Proponuję od miejsca, w którym spotkałaś niedźwiedzia – odparł Anubis.
- A więc w drogę – powiedział młody Alfa i zagłębiliśmy się w las. Cały czas rozglądałam się uważnie, choć niezauważalnie, pozostali zapewne robili to samo. Zastanawiałam się, czy moja hipoteza jest prawdziwa, czy faktycznie w puszczy grasuje więcej olbrzymich niedźwiedzi. Nim zdążyłam rozważyć wszystkie za i przeciw, w nos uderzył mnie zapach dymu.
- Też to czujecie? – zapytał Anubis. Razem z Picallo pokiwaliśmy twierdząco głowami. Przyśpieszyliśmy kroku, kierując się zapachem. Minęło kilka minut, zanim dotarliśmy na polanę, na której wczoraj niedźwiedź zabił tego wilka. Ukryliśmy się w krzakach i rozeznaliśmy w sytuacji. Kilka metrów od ciała martwego basiora stał inny osobnik naszego gatunku. Trawa wokół niego i on sam płonęły. Powstrzymałam się od krzyku. Anubis wyszedł z krzaków, za nim ruszyliśmy ja i Picallo.
- Wszystko w porządku? – zapytałam, a nieznajomy basior i trawa przestali płonąć. Postanowiłam zostawić dalszą część rozmowy komuś innemu.

<Anubis? Caldo? Picallo?>

River


Imię: River
Pseudonim: Riv
Płeć: wadera
Wiek: 3
Charakter: River jest raczej cichą wadera. Często odpowiada kąśliwie lub z sarkazmem. Jest tajemnicza, nie lubi mówić o sobie, posiada wiele sekretów, o których nikt nie wie i się nie dowie. Czuć od niej dziwną aurę która zniechęca inne wilki do przebywania z nią. Mało kto wytrzymał z charakterem wilczycy dłużej niż 30 minut.
Hierarchia: Omega
Stanowisko: Zwiadowca
Rasa: Wilk cienia
Moce:
1. Potrafi stać się cieniem, a także wnikać w cienie innych i podrużować w ten sposób
Potrafi przywołać oraz zapanować nad demonami
Potrafi przywołać ducha jednak od ducha zależy czy przybędzie
Widzi w nocy prawie jak w dzień
Jaskinia: http://i.imgur.com/xoniJ8H.jpg
Medalion: https://cdn-img-2.wanelo.com/p/e7b/8c1/910/5b5bed8ba364caed3514f0d/x354-q80.jpg
Zainteresowania: łowy, tropienie, rozmyślanie
Historia: River urodziła się na wiosnę, podobnie jak jej siostra Rain. Bliźniaczki były od siebie różne River białą wilczycą światła, a Rain czarną panią cienia. Ich charaktery zdawały się być różne. Były jak Jin i Jang. Były dla siebie najlepszymi przyjaciółkami i choć w wieku młodzieńczym się trochę od siebie oddaliły wciąż łączyła je niesamowita więź. Zdawało się to już trwać wiecznie ale nic takie nie jest. Pewnego dnia na watahę napadły demony. Niszcząc wszytko. Wilki zaczęły uciekać jednak była to ślepa nadzieja. Wiedziały co je czeka. W pewnym momencie siostry straciły przytomność. Gdy otworzyły oczy bestie z usmego kręgu piekła mordowały ich bliskich. Rain zaproponowała połączenie, które przypłaciła życiem. Była za słaba by pomóc komukolwiek ale gdyby bliźniaczki się połączyły były by w stanie zrobić wiele. River zgodziła się nie znając konsekwencji. Jej sierść stała się czarna, podobnie jak oczy. Niedoświadczona wilczyca światła nie mogła w pełni zapanować nad mocami ciemności nawet z pomocą siostry. Zabiła wszystkich i demony (które wróciły do piekła), i swoją rodzinę. Dusza jej siostry opuściła jej ciało. River została sama z nowymi mocami. Czuła się jakby, ktoś w jej życiu wcisnął reset. Nie wiadomo czy zmiana na ciemność zmieniła jej charakter czy czyn jakiego dokonała i szok przez nią doznany to uczynili. Błąkała się długo szkoląc swoje umiejętności, aż pewnego dnia trafiła na teren pewnej watahy.
Rodzina: nie żyje
Partner: brak
Potomstwo:brak
Pieniądze: 200 WZ 
Ekwipunek: Brak
Właściciel: ♠lilian 123♠

Od Haze'a CD Feather'a

-Nie... - zamyśliłem się - nie o to mi chodziło - wysłowiłem się w końcu
Przyglądałem mu się badawczo przekrzywiając głowę. Nie wyglądał na mieszkańca innej planety. Coś mi mówi, że pochodzi tylko z tąd... No w sensie z Ziemi.
-Jestem z innej galaktyki - westchnąłem i dodałem - Nadal nie wiem gdzie jestem...
Spuściłem wzrok w dół patrząc na swoje łapy. 

<Feather? Pisze na czuja, bo nie mogę wejść na profil twojego wilka ;_;>

Od Rary Do Greoms

Tego ranka kończyłam robić trzecią poduszkę po siedzenia wypchaną ptasim pierzem. Skoro zostałam nauczycielką zoologii, to powinnam być przygotowana na wypadek, gdyby w watasze pojawiły się jakieś szczenięta. Ostrożnie odsunęłam przedmiot na bok i poszłam dodać kilka składników do mojego wywaru. Znalazły się tam między innymi suszone owoce i płatki dzikiej róży oraz miód, by nadać całości słodkawy smak. Gdy wrzucałam do misy liście mięty przyleciał Dziobek. Usiadł na niedużej gałązce i zaczął ćwierkać o dzisiejszym polowaniu (złowił muchę). Pokręciłam głową z uśmiechem. Szkoda, że Dziub-Dziub nie potrafi mówić w naszym języku, przynajmniej mogłabym go do kogoś wysłać i nie musiałabym ciągle słuchać jego gadania. Usiadłam na jednej z poduszek i zaczęłam przeglądać notatki na temat leśnej fauny sporządzone podczas pobytu u Pustelników. Tak się zaczytałam, że gdy stwierdziłam, iż to koniec, było już południe. Czyli czas na posiłek. Z wywaru powstała po kilku minutach całkiem dobra słodka zupa. Czasami zastanawiam się, czy nie spożywam zbyt dużo cukrów – bardzo często do roślinnego jedzenia dodaję miód. Jednak zwykle kończy się na tym, że „przede wszystkim poluję” i koniec tematu na pewien czas. Ledwie zdążyłam zjeść i wyjąć narysowaną na pergaminie budowę ptaka, usłyszałam kroki. Zaciekawiona zwinęłam rysunek i wyjrzałam poza platformę. W zasięgu mojego wzroku pojawiły się dwie wadery – jedna normalnych rozmiarów, fioletowa z niewielką ilością żółtego, drugą z nich był szczeniak o śnieżnobiałym futrze. Obie zatrzymały się tuż pod „moim” drzewem. Zsunęłam się po pniu i stanęłam przed nimi.
- Rara? – upewniła się fioletowa. – Jestem Sophie, córka Moon. Mama mówiła, że jesteś nauczycielką zoologii, czyż nie?
- Tak, to ja – odpowiedziałam.
- No więc to twoja pierwsza uczennica, Greoms. Niedawno dołączyła do watahy. Ja was żegnam, Picallo coś ode mnie chciał – powiedziała Sophie i zniknęła pośród drzew. Zostałam sama z małą waderką. Wyglądała jeszcze na bardzo młodą, ale gdyby coś się stało, wiedza się jej przyda. Spojrzałam w górę i dopiero teraz dotarło do mnie, że jeszcze nie wymyśliłam sposobu, jak szczeniaki mogłyby dostać się na platformę. Lekcje teorii zamierzałam prowadzić właśnie tam. W następnej chwili jednak wpadłam na pomysł i poszukałam wzrokiem jakiegoś dużego kawałka kory. Nie wiem jak to się stało, ale akurat jeden leżał dziesięć metrów od nas w trawie. Przyciągnęłam go i poprosiłam Greoms, by na nim stanęła. Mała wadera niepewnie wykonała moją prośbę. W następnym momencie kora uniosła się w górą podniesiona przez rosnące rośliny. Cały czas szeptałam pod nosem, dopóki moja uczennica nie stanęła na platformie. Wdrapałam się szybko po pniu i już po chwili stanęłam obok niej.
- Usiądź na poduszce – poleciłam i sama z chęcią wykonałam to samo. – Cóż… Zoologia to nauka o zwierzętach. Z praktycznego punktu widzenia pozwoli ci poznać możliwości naszych zdobyczy, to jest jeleni, zajęcy i tak dalej. Wiedzę będziesz mogła wykorzystać podczas polowania. Nie zamierzam narzucać ci pierwszego tematu, o jakich zwierzątkach chciałabyś posłuchać?
<Greoms?>

Torso


Imię: Torso
Pseudonim: Boss
Płeć: Basior 
Wiek: 6 lat 
Charakter: Torso no cóż jest wilkiem który rożni się od przedstawicieli swojej rasy i to bardzo. Ma bardzo silne poczucie sprawiedliwości. Nie zabija swoich przeciwników wie że Wojna i nienawiść pochłania zbyt wiele ofiar a to są jego bracia. Jest miłosierny największemu wrogowi daje drugą szansę a jeśli on nie potrafi jej wykorzystać to już nieodwracalnie staje się bezbronnym wilkiem zdanym na laskę innych i ginie z własnej woli. Ma serce prawdziwego wojownika ale nie dlatego że zabija,dlatego że daruje życie a słowo i obietnica jakie komuś da zostaną dotrzymane za wszelką cenę. Nie ucieka nigdy z podkulonym ogonem nawet porażkę przykuje z dumą. Jest szanowany gdyż nigdy nie odmawia pomocy innym. Podejmuje mądre decyzje,jest konsekwentny. Ma silne i naiwne poczucie moralne. Jest bardzo wytrwały i odporny na sugestie większości gdyż kieruje się swoimi zasadami nawet jeśli tłum krzyczał by "zabij go " Torso postąpi wedle swojego serca. Ma w sobie to "coś" co sprawia że inni chcą mu towarzyszyć jednak
"Jeśli zabijasz dlatego że nie potrafisz wybaczyć to wojna nigdy się nie skończy" "Nie boję się śmierci,Nie mogę znieść gdy ktoś poświęca się dla mnie" Jeśli nie szanujesz jego zasad nie licz,że będzie szanował Ciebie. Nic nie robi na siłę nikogo nie zmusza,jest cierpliwy i opanowany. Wie że stał się iskierką nadziei w sercach wielu i nie chce zawieść swoich przyjaciół. 
Hierarchia: Omega 
Stanowisko: Wojownik 
Rasa: Księżycowy Wilk 
Moce:
-Dla niego przestrzeń kosmiczna to jedna wielka molekuła dająca mu niesamowitą siłę i energię a ponieważ wszechświat jest nieskończony a gwizd jest miliardy ma ogromny zapas energii życiowej
-Czy te wszystkie gwiazdozbiory to nie jego wyczyn ? 
-A nie uważacie że oddychanie w kosmosie jak i poruszanie się jak na ziemi jest tylko dla niego .. 
-Za pomocą księżycowego pyłu jego zaklęcia i czary są niemal tam mocne jak u wrodzonych magów 
-Spadające gwiazdy i spełnianie życzeń niczym dobra wróżka albo dżin z magicznej lampy .. sprawia że chwilę są wyjątkowe
-A jak meteoryt spadnie kiedy sobie tego zażyczy i rozwali polowe ziemi kiedy planety zaczną się rozpadać .. 
Jaskinia: x
Medalion: x
Zainteresowania:
-Jeśli sztuki walki to zainteresowanie 
-Czasem śpiewa .. 
-No tak kocha gwiazdy 
Historia: Torso skąd tak doskonały twór znalazł się na ziemi ? No cóż coś się zaburzyło w jego wymiarze i sprawiło że przybył na ziemię. Szczyrze nie wiedział jak tutaj się aklimatyzować uczył się podczas wyprawy wszystko było takie inne i obce. Kilka lat podróży sprawiło ze nauczył się wilczych nawyków nauczył się bycia ziemskim wilkiem. I dotarł tutaj do Watahy Krwawego Szafiru. Nie wie sam czemu, ale postanowił zabawić tutaj dłużej.
Rodzina:-
Partner: -
Potomstwo:-
Pieniądze: 200 WZ 
Ekwipunek: Brak
Właściciel: Syßir 
Inne zdjęcia: -
Towarzysz: -

Od Caldo

Od kilku miesięcy miałem towarzystwo. Vento był wilkiem powietrza, młodszym ode mnie. Twierdził, że jest dorosły, jednak wiedziałem, że tak naprawdę brakuje mu co najmniej pół roku do dwóch lat. Nic nie mówiłem na ten temat, w końcu sam nie próżnowałem w tym wieku. Basior dołączył do mnie, gdy przecinałem teren jego watahy. Zauważył mnie, ale zamiast powiadomić Alfę zaczął zadawać mi pytania. Najwyraźniej moja osoba mu zaintrygowała, bo, nie mówiąc nic nikomu, postanowił opuścić swoje tereny i do mnie dołączyć. Nie oponowałem.
Uważał mnie chyba za coś w rodzaju swojego guru, chciał mi zaimponować, słuchał z uwagą każdego mojego słowa. Zdecydowanie był łatwowierny, mogłem mu wcisnąć niemal wszystko. Bywał irytujący i upierdliwy, jeszcze częściej wpadałem z nim w kłopoty, niż normalnie. Miał w sobie mnóstwo radości życia, potrafił mi odpyskować, często gdzieś odbiegał tym swoim nienormalnym tempem, a potem wracał z różnymi historiami. Lubiłem go, chyba po raz pierwszy, od czasu wczesnego dzieciństwa, miałem tak bliskiego przyjaciela.
Poprzedniego dnia rozdzieliliśmy się, Vento chciał iść przodem, a ja nie zatrzymałem go. I tak nie dotrzymałbym mu kroku. Długo nie wracał, a gdy wyczułem, że znajduję się na terenie jakiejś watahy, zacząłem się niepokoić. Ostrożnie przemierzałem tereny, węszyłem, jednak nie udało mi się go odszukać. Tej nocy spałem niewiele.
Dziś o świcie znalazłem jego ciało. Przegryzione gardło i ani kropli krwi. W pierwszej chwili kompletnie mnie zamurowało. Co mogło mu się stać? Dlaczego, nie licząc krwi, ciało jest nieruszone? Mają tu jakąś cholerną chupacabrę, czy jak? Okrążyłem jego ciało węsząc tu i tam. Niedźwiedź i wilk. Kto zawinił? Zapach innego wilka był wyraźniejszy, jednak równie dobrze ten mógł tylko sprawdzać zwłoki. Niedźwiedź raczej nie wypiłby samej krwi więc co się stało?
- Nie zasługiwałeś na to, głupku - powiedziałem cicho do martwego towarzysza. - Dobrze wiem, że byłeś tylko smarkaczem.
Gorycz mieszała się z furią. Widziałem, że wokół mnie płonie trawa, jednak miałem to gdzieś. Na moim grzbiecie również żarzył się ogień. Nie myślałem o tym, że inne wilki wyczują dym, że mogą mnie przez to znaleźć, że mogę skończyć jak on. Potrzebowałem się wyżyć, jakoś rozładować, wypalić.

<Ktoś? Grupa zwiadowcza pod wezwaniem może? ;p Chętnie pomogę szukać zwierzyny, w końcu Cal się włóczył po okolicy >

Jak chcesz Grupę Zwiadowczą (ta nazwa jest taka piękna) to trza poczekać aż Rara mi odpisze i wyruszymy - to w tedy cię spotkamy xd Żeby to miało ręce i nogi, a nie dziwaczne przeskoki w czasie :>  Ok? Chyba, że chcesz by ktoś inny napisał (np. Sasa, ona z chęcią pospiskuje przeciwko Asełowi). 

Caldo


Imię: Caldo
Pseudonim: Cal
Płeć: Basior
Wiek: 3 lata
Charakter: Niespokojny albo za spokojny, trochę niezrównoważony. Nie mówi wiele lub mówi z rozmachem i prędkością dźwięku. Uwielbia towarzystwo płci żeńskiej i tu wykazuje niezmierną ochotę do rozmów, żartów, czy pokazówek. Odważny, wręcz brawurowy, przez co nieraz wpada w tarapaty. Niestety (albo stety) cierpi na dziwną dolegliwość mówienia prawdy…a właściwie wszystkiego co myśli, nawet tylko przez chwilę (dlatego też często obrywa, zwłaszcza od urażonych dam).
Hierarchia: Ω
Stanowisko: Strażnik granic, jednak chętnie pomaga wojownikom. 
Rasa: Wilk Ognia
Moce: Caldo jeszcze kiepsko panuje nad swoimi mocami i wciąż dowiaduje się na co go stać. Jego umiejętności mocno wiążą się z emocjami, dlatego zdarza mu się coś przypadkiem podpalić. Na szczęście umie to później zgasić. 
Potrafi tworzyć różne kształty z dymu i ognia, co nie jest zbyt przydatne, ale lubi się tym popisywać. 
Jaskinia: http://zelazko-jura.pl/web/wp-content/uploads/2014/02/06-DSC_0706.jpg
Medalion: Medalionu brak. W lewym uchu ma niewielki kolczyk.
Zainteresowania: Lubi dużo spać, jednak nie znaczy to, że jest leniwy. Jako takich zainteresowań nie ma, lubi nowości i wyzwania. 
Historia: Caldo zdecydowanie nie był grzecznym nastolatkiem. Często opuszczał teren swojej rodzinnej watahy, włóczył się gdzie popadnie, wdawał w bijatyki, wracał ledwo żywy. Podczas jednej z takich „wycieczek" stracił większą część ogona. Mimo wszystko rodzice bardzo go kochali, nawet gdy przez niego stracili pozycję bet w watasze. 
Gdy Cal skończył dwa lata para alfa w końcu zmusiła go do opuszczenia ich ziem. Wilk przez trochę ponad rok koczował w poszukiwaniu nowej watahy. W tym czasie trochę dojrzał i nauczył się o siebie dbać.
Rodzina: Jego matka (Chiaro) i ojciec (Scuro) długi czas mieli pozycję bet. Rozważni i spokojni. Ma starszą siostrę, Magrę, z którą nigdy nie miał dobrego kontaktu. Wadera miała mu za złe lekkomyślne zachowanie. 
Partner: Stały? Na razie brak. 
Potomstwo: Najpewniej jakieś ma, jednak żadnych nie poznał i niespieszno mu do roli ojca.
Pieniądze: 200 WZ
Ekwipunek: Brak
Właściciel: Arya Svit’kona - howrse
Inne zdjęcia: -
Towarzysz: -

Od Anubisa CD Rary

Spojrzałem w kierunku drzewa, a moje spojrzenie zatrzymało się na niewysokiej waderze, która przyglądała mi się z nieodgadnionym wyrazem pyska. Skrzywiłem się lekko.
- Ten "wilk" to Picallo, syn alfy. - odpowiedziałem, a basior stojący obok mnie spojrzał z zaciekawieniem na waderę. Zanim jednak zdążył coś powiedzieć, znów zabrałem głos.
- Moon podjęła decyzję o utworzeniu oddziału zwiadowczego, który będzie miał za zadanie znaleźć powód zniknięcia zwierzyny i rozwiązania go z użyciem wszystkich sposobów.  - powiedziałem, patrząc na nią uważnie. Pic nerwowo przestąpił z łapy na łapę, chyba lekko niezadowolony z faktu iż nie dopuściłem go do głosu. Mimo to miał na tyle rozumu by zachować milczenie i grzecznie poczekać na swoją kolej.
- Aha. - mruknęła beżowa wadera. - Kto został do niego wyznaczony? - w jej głosie zabrzmiała ciekawość.
- Ja, Picallo i ty. - powiedziałem, a na moim pysku pojawił się lekki uśmieszek.
- Ja? Ale, przecież ... - mruknęła zdziwiona po czym potrząsnęła głową.
- Bądź gotowa jutro przed wschodem słońca. Czekaj przed jaskinią Moon. - powiedziałem odchodząc odprowadzany wzrokiem wilczycy. Z mojego pyska nie schodził uśmiech.
- Anubis? - ciszę przerwał głos młodego alfy. Spojrzałem na niego. - No bo wiesz, mama kazała użyć nam wszystkich środków, a więc ty ... i twoja zdolność ... - Picallo wyraźnie plątał się we własnych słowach co wywołało u mnie rozbawienie. Zaśmiałem się cicho, przerywając jego wywód.
- Wiem co chcesz powiedzieć. Ona wie. - rzuciłem patrząc się gdzieś przed siebie z rozbawionym wzrokiem. Basior przez chwilę milczał po czym uśmiechnął się szeroko.
- To dobrze! - w jego głosie dało się wyczuć podekscytowanie. No cóż ... nie często ma się okazję wyrwać poza rutynę, szczególnie gdy jest się alfą, nawet młodą. - To do jutra! - rzucił odbiegając w swoją stronę. Skinąłem mu głową na pożegnanie i energicznym krokiem ruszyłem przed siebie. Nie, nie do mojej jaskini. Musiałem zobaczyć się z moją partnerką. Z Yon.

~Jutro~ 

Siedziałem obok jaskini alfy. Na miejscu nie było jeszcze nikogo, ale nie było to niczym, dziwnym. Do wyznaczonego czasu pozostało jeszcze kilka minut. Przeciągnąłem się i oblizałem pysk. Łowcom udało się wczoraj złapać kilka wątłych ptaków, jednak takie śniadanie musiało mi wystarczyć. Przynajmniej do czasu znalezienia jakiegoś głupiego przeciwnika. Na moim pysku pojawił się uśmiech.

<Rara? Picallo?>

niedziela, 27 marca 2016

Od Oriona

Dzień dziś był brzydki, nie lubiłem takiej pogody.Czarne chmury przysłoniły po woli słońce. Usiadłem po woli, zacząłem dziwnie łapą tupać w ziemię, tak delikatnie,tak jak się to obchodzi z kobietą.Spojrzałem w mały tunelik zostawiony przez moją łapę, ujrzałem mały fragment odkopanego łańcuszka, odkopałem go całego i wydobyłem pobrudzony od ziemi medalion


Przyjrzałem się dokładnie,temu przedmiotowi i postanowiłem poszukać właściciela.

<Ktoś?>

Od Kaharamisa CD Teriyaki

Zacząłem iść powoli za waderą rozglądając się po okolicy. W końcu jednak przytruchtałem by dorównać jej kroku.
- Może mnie zaprowadzisz do swojego stada? - spytałem. - Prędzej się zgubię niż napotkam innego wilka.
- Cóż... chyba nie mam wyjścia - odparła. - Chodź za mną w takim razie.
- Dzięki! - uśmiechnąłem się szeroko i ruszyłem energicznym krokiem. - Właściwie to mi się jeszcze nie przedstawiłaś.
- Jestem Teriyaki, możesz mówić mi Teri jak chcesz.
- W porządku, Teri.
Szliśmy kawałek w ciszy, lecz w pewnym momencie mnie coś zaintrygowało.
- Skąd masz te skrzydła? Sam bym sobie takie wytrzasnął!
- Eee... urodziłam się z nimi? - Teri spojrzała na mnie jak na idiotę. Trochę niezręcznie...
- Ile ja bym dał żeby móc latać... - rozmarzyłem się. - W ogóle, do twarzy ci w piórach.
- Taaa.... Dzięki - dalej była nieco zdziwiona, ale przynajmniej się uśmiechnęła.
Znowu zapadła niezręczna cisza. Chyba nie potrafię gadać z waderami... Dotarliśmy jednak po pewnym czasie do lasu, gdzie kolory i atmosfera były już nieco żywsze. Wciągnąłem nosem powietrze i wypuściłem je pyskiem zadowolony.
- Przynajmniej nie czuć trupem - rzuciłem.
Wilczyca nie odpowiedziała, tylko szła dalej z lekkim tajemniczym uśmiechem. Jej futro i pierze pięknie lśniło w delikatnych promieniach słońca... Zaraz, co ja miałem? A, no tak... Dotarliśmy wreszcie do wielkiej jaskini, gdzie spotkaliśmy Alphę watahy. Wypełnienie formularza nie zajęło mi długo, właściwie poszło jak z płatka, a po formalnościach przeszło do spaceru. No dobra, przyjemnie się chodzi, słonko świeci, ptaszki ćwierkają, ale rozmowa klei się kiepsko... Co robić?
- Teri... W sumie, powiesz mi coś o sobie? - zagadnąłem wreszcie.

>>Teriyaki? A całkiem spoko, w sumie aktualnie jestem w trzech watahach, aczkolwiek szkoda, że już po Krwawym Diamencie :c<<

Od Rary CD Sashy

Po tym całym dniu miałam ochotę na chwilę relaksu. Wybrałam się więc na łąkę rozciągającą się niedaleko „mojego” drzewa, by wyciszyć się i obejrzeć zachód słońca. Kiedy dotarłam na miejsce ognista kula wisiała jeszcze całkiem wysoko nad horyzontem, więc położyłam się w zielonej, soczystej trawie i zaczęłam tarzać. Często w ten sposób bawiłam się ze szczeniakami Pustelników. Nagle usłyszałam ciche kroki, ale ich właściciel wydawał się nieduży i miałam nadzieję, niegroźny. Chwilę później stanęła obok mnie niewiele większa ode mnie wadera o kremowym futrze i puszystym ogonie.
- Cześć. Nie wiedziałam, że ktoś tu jest – powiedziała.
- Przyszłam trochę odpocząć. Miałam ciężki dzień, ale chyba nie chcesz o tym słuchać – odparłam, wstając i zamierzając przemieścić się bardziej na południowy zachód.
- Nie, opowiedz, z chęcią posłucham – zatrzymała mnie wadera. Zgodziłam się
- No, a więc tak. Ten jak on miał, no Anubis mnie chciał.... – nieświadomie wyciszyłam głos.
- Mów, ja też miałam nieprzyjemną sytuację z tym całym Anubisem.
- On mnie chciał zabić. Tyle – powiedziałam . - A tobie co zrobił?
- To samo. A tak poza tym to jestem Sasha, przepraszam, że się nie przedstawiłam wcześniej.
- Ja jestem Rara – przedstawiłam się, nie mogąc uwierzyć, jakie głupoty gadałam. – W sumie, najgorsze w tym dniu było spotkanie z Teriyaki. Nazwała mnie szczeniakiem, a wcześniej miałam jeszcze niezbyt ciekawą rozmowę z Anubisem. W sumie to nie złoszczę się na niego.
- Jak to? On mógł cię zabić.
- Jak widzisz tego nie zrobił. My jako stado powinniśmy mu pomóc, nie odrzucać. Poza tym, wspominał mi o spotkaniu z tobą. Próbowałaś zaatakować go kawałkiem drzewa. Sposób nieskuteczny, aczkolwiek kreatywny.
- Jak ci się nie podoba, możesz sobie stąd iść – warknęła Sasha.
- Nie zamierzam, poza tym nie musisz reagować tak ostro, bo zdzielę cię kijem o właściwościach błyskawicy. Już jeden misiek oberwał dzisiaj w ten sposób – ostrzegłam. Cóż, może nie jestem tak groźna i duża jak Anubis, ale ze zdenerwowaną mną lepiej nie zaczynać. Do kremowej wadery jednak moje słowa chyba nie doszły.
- Serio, myślisz, że się boję?
- Wolałabym zakończyć tę rozmowę pokojowo – odparłam, ignorując jej wcześniejsze pytanie. – A ty?

<Sasha?>

Od Teriyaki CD Kaharamisa

Patrzyłam zaciekawiona na czerwonego basiora.
- Kim jesteś? - zapytałam, okrążając go truchtem
- Jestem Kaharamis... Możesz mi powiedzieć gdzie jestem?
- Na terenach Watahy Krwawego Szafiru - odparłam krótko.
- A co tu się stało? - Zapytał, pokazując kierunek.
- Wiem tyle samo co ty - odparłam ponuro. Nie interesuje mnie historia watahy, albo jej członków. - Zakładam, że będziesz kolejnym nowym wilkiem w w watasze. - Zmieniłam temat
- Jeśli mnie przyjmą, to tak...
- Na sto procent... Hm... To do zobaczenia - mruknęłam i oddaliłam się. Nagle ziemia podemną się zapadła. Usłyszałam śmiech basiora na górze.
- Naprawdę, bardzo śmieszne - powiedziałam ironicznie, ale uśmiechnęłam się pod nosem.
< Kaharamis? Draga! Jak tam po zamknięciu watahy? >

Od Anubisa CD Teriyaki

Przez chwilę miałem ochotę po prostu rzucić się do przodu i zacisnąć szczeki na jej kudłatej szyi. Powstrzymałem się ostatkiem sił, a może było to lekkie zaskoczenie, spowodowane wiadomością, że czyta mi w myślach? W każdym razie własnie znienawidziłem wszystkie wilki posiadające zdolności telepatyczne pozwalające na szwendanie się w czyimś umyśle. Na moim pysku pojawił się grymas, który wyglądał jak parodia uśmiechu bądź obnażenia kłów.
- Jak się na ciebie rzucę, to nic mnie nie zatrzyma. - prychnąłem w jej stronę. Dlaczego się z nią patyczkuję? Może dlatego, że nie chcę jej tak naprawdę zabić? Co innego groźby i warczenie, a co innego prawdziwa rzeź. Za dużo trupów padło pod moimi łapami, ta wadera nie powinna umierać w tak bezcelowy sposób. No i do tego te demony ... Urywki tego co mi zdradziła, dały mi do myślenia, pobudzając moją ciekawość.
- Wiesz dlaczego cię ścigają? - zapytałem poważnym głosem, przenosząc na nią badawcze spojrzenie. Wadera prychnęła.
- Mówiłam, że chcą zabić ...
- Nie, nie to! - przerwałem jej. - Dlaczego podążają za tobą i zabijają twoich bliskich? - zapytałem. Wadera wzruszyła ramionami, nie kwapiąc się do odpowiedzi. Westchnąłem. Skoro nie chce powiedzieć to nie.
- Muszę szukać Diabolo! - warknęła, jednak ja przytrzymałem ją za skrzydło.
- Pomogę ci. - powiedziałem sam nie wierząc w to co mówię. Jednakże przypomniały mi się chwile, gdy byłem przepędzany z miejsca na miejsce, a za plecami słyszałem szepty nazywające mnie demonem. Skrzydlata wilczyca z pewnością nie miała łatwego życia, ani domu do którego mogła by wrócić. No a skoro nasza wataha zbiera nawet takie pomioty jak ja to czemu nie?
- Ty?! - prychnęła.
- Tak. - powiedziałem twardo. - Ja.

<Teri?>

Orion



Imię: Orion
Pseudonim: Ori
Płeć: basior
Wiek:3,5
Charakter:Orion jako dziecko był nieśmiały i strachliwy,bezbronny i niewinny.Jednak życie nauczyło go, że trzeba być twardym i twardo nastawionym do natury.Zawsze pomoże każdemu.Umie się poświęcić dla przyjaciół i bez dyskusji powierzyłby im jego życie. Cichy i skryty w sobie basior lubi utrzymywać kontakty z płcią przeciwną (wadery), zawsze stanie w ich obronie,Orion ma jedną wadę, gada co mu ślina na język przyniesie i nie bardzo myśli to co mówi.Nie pogardzi nocnym spacerem z waderą,albo nawet wspólną kąpielą.
Hierarchia: Omega
Stanowisko: Łowca
Rasa:Ogień
Moce:
"Wzrokiem ognia" Moc ta polega na tym, że Orion wybiera sobie swoją ofiarę, po czym wypala jego ciało od środka, precyzyjnie wypalając jego narządy wewnętrzne.

Ogniste szpony-Orionowi wydłużają się szpony i zaczynają płonąć.W wykonywaniu tej mocy, Orion staje na dwóch tylnych łapach.

Ognista pięść-Orion kumuluje wokół łap wielkie kule ognia co powoduje większe obrażenia przy walce w ręcz

Ognista siła: Orion przechodzi transformację, jego mięśnie nie co są wzmocnione, oczy zaczynają płonąć, a kły są wydłużone. To daje Orionowi przewagę nad przeciwnikiem o różnych wielkościach grupowych.

:Ogień z piekieł" Orion tupie łapami,a pod przeciwnikiem wytwarza się kanion otwierający "bramę piekieł" Przeciwnik wpada do dziury i płonie żywcem,jednak nie umiera.

Ognista furia:Orion podczas furii jego oczy stają się krwisto czerwone, wtedy traci kontrolę nad ogniem i może spowodować zniszczenia na wielką skalę, jednak ogień może nie tylko być zagrożeniem dla jego przeciwnika ale też dla samego siebie
Jaskinia: x
Medalion: x
Zainteresowaniadefault smiley :dobre jedzenie, gry(np chowanego) alkohol i wycie do księżyca(gdy jest samotny)
Historia: To jest obowiązkowe? Nie .-.
Rodzina:Gdzieś tam?
Partner: ----
Potomstwo:chciałby
Pieniądze: 200 WZ
Ekwipunek: Brak
Właściciel:marcinekj995
Inne zdjęcia:
x, x, x, x, x, x, x, x, x, x
Towarzysz: nope

Od Kaharamisa

Przybyłem tu, bo wyczułem znajomy zapach... Zapach wilczego futra i krwi. Jedna z niewielu rzeczy, jakie pamiętam.
Podążałem mroczną łąką, od której bił aż nieprzyjemny odór Śmierci. Nie wiedziałem dlaczego... Wiedziałem jedynie, że musiała tutaj odbyć się jakaś sroga bitwa. Szedłem powoli nasłuchując otoczenie... Słyszałem głównie szemranie pośród traw, jakby coś nagle zrywało się spłoszone do ucieczki przed moją osobą. Raz zauważyłem szarego lisa, który próbował zgryzać resztki mięsa z czyichś kości... Nieprzyjemny widok, choć właściwie normalny. Jako że miałem specyficzny humor, postanowiłem owego lisa nastraszyć dla żartów. Zaczaiłem się wśród traw i podkradłem się najbliżej jak mogłem, po czym wyskoczyłem nagle z donośnym szczeknięciem. Lis momentalnie zniknął mi z pola widzenia, jaki mały dureń! Zaśmiałem się na widok jego przerażenia, po czym spojrzałem pod łapy... Mina mi zrzedła gdy okazało się, że kości, które objadał, były wilcze. Przełknąłem ślinę, zamknąłem oczy i po minucie ciszy zawyłem do nieba. Po uszanowaniu ciała, odszedłem w przeciwnym kierunku.
Długo podróżowałem, zanim dotarłem w to miejsce, więc wreszcie postanowiłem odpocząć pod jakimś drzewem. Rozejrzałem się tylko, czy nikogo ani niczego nie ma w pobliżu, po czym uciąłem sobie drzemkę.
Spało mi się błogo do momentu, kiedy coś mi zaczęło przeszkadzać... Czułem jak coś mnie szczypie z każdej strony, i to mocno! Poderwałem się na równe łapy i spłoszyłem grupę sępów, które chyba mnie wzięły za padlinę.
- Won mi stąd, durne ptaszyska! - warczałem.
Jednego delikwenta użarłem w skrzydło, innego kopnąłem w dziób, aż wreszcie utworzyłem ognistą ścieżkę i nawet łuku nie zatoczyłem, a już wszystkie sępy odleciały. Stanąłem z powrotem na twardym gruncie i zacząłem oglądać rany po dziobnięciach na swoim ciele...
- Niezła moc - odezwał się ktoś.
Poderwałem gwałtownie łeb i zauważyłem kogoś niemal trzy metry ode mnie.
- Dzięki...? - odparłem niepewnie.

<Ktoś odpowie? :3>

Od Rary CD Anubisa

- Muszę przyznać, że udało ci się mnie zdenerwować – zaczęłam, kiedy Anubis skończył swoją opowieść. – Ale wierzę we wszystko co powiedziałeś. I… to nie twoja wina, że… Sam wiesz, o co mi chodzi.
Zapadła chwila milczenia, podczas której przypomniało mi się, że chyba się jeszcze nie przedstawiłam. Jakoś tak nie było okazji… Cóż, należałoby nadrobić w końcu zaległości.
- Tak przy okazji, jestem Rara. A skoro brakuje pożywienia, jak wcześniej mówiłeś, to może razem poszukamy zwierzyny? Albo tego, co ją płoszy…
- W sumie, czemu nie?
Ruszyliśmy więc w głąb lasu. Po kilku minutach usłyszałam z boku szelest i nagle coś zwaliło mnie z nóg. Podniosłam się szybko i ujrzałam skrzydlatą waderę. Przez chwilę próbowałam się uspokoić, ale niezbyt mi to wyszło. Zamiast tego warknęłam:
- Mogłabyś uważać? Rozumiem, że jesteś głodna czy coś, ale lepiej pójdź do okulisty!
- Trochę szacunku, młoda! – odparła niezbyt miłym, jak można się tego było spodziewać, tonem.
- Nie jestem szczeniakiem! Faktycznie, kup sobie okulary! – krzyknęłam, skacząc w jej stronę. Miałam dzisiaj zły dzień i ochotę udusić tą skrzydlatą. Wadera zamierzała się bronić i chciała odepchnąć mnie skrzydłem, jednak wykonałam unik i zwaliłam ją z nóg. Wilczyca leżała na grzbiecie, a ja stałam nad nią, jak uprzednio Anubis nade mną. Zanim coś zdążyłam jej zrobić, basiorowi udało się odciągnąć mnie na bezpieczną odległość.
- Co ci się dzieje? – zapytał, a potem zauważył, że się wycofuję. – Gdzie idziesz?
- Po melisę i chwilę spokoju!
Odbiegłam stamtąd ile sił w łapach. Kierowałam się prosto do mojego ulubionego drzewa, olbrzymiego dębu, na którym urządziłam sobie sama nie wiem co na drewnianej platformie. Wdrapałam się na jedną z wyższych gałęzi i zaczęłam myśleć. Ten dzień nie należał do najlepszych ani nawet do dobrych. Brakuje mi czegoś cały czas, a w dodatku moja cierpliwość się skończyła. Miałam wtedy wielką ochotę wrócić do Pustelników. Obok mnie na gałęzi przysiadł Dziub-Dziub. Uśmiechnęłam się pod nosem, kiedy ćwierknął przyjaźnie.
- Cóż, przynajmniej mam ciebie – powiedziałam, zsuwając się z gałęzi na platformę. – Chodź, dostaniesz trochę słonecznika, a ja zrobię sobie krem.
Zabrałam się za przygotowanie posiłku. W misce utarłam melisę, zioła, trawę, miód i jakąś inną jadalną zieleninkę, mojemu kochanemu towarzyszowi sypnęłam trochę jego przysmaku. Właśnie zabrałam się do jedzenia, gdy usłyszałam odgłos kroków i cichą rozmowę. Wychyliłam się ostrożnie i ujrzałam Anubisa z jakimś wilkiem. Czarny basior niestety spojrzał w górę i zobaczył mnie.
- Co tu robisz i kim jest ten wilk? – zapytałam niezbyt grzecznym tonem zanim zdążył coś powiedzieć.

<Anubis? Wilku?>

Od Teriyaki CD Anubisa

- Zaraz, zaraz, wspomniałeś coś o demonach? - Ocknęłam się nagle.
- No tak... - Odparł basior
- Diabolo! - Krzyknęłam, uświadomiając sobie coś - Wyczułam wcześniej że spotkał demony... - I poruszyłam nerwowo skrzydłami, wzlatując w powietrze.
- Zaraz a co z lasem?! - Zawołał za mną Anubis. Poczułam na sobie jego wściekłe spojrzenie.
- Diabolo czy las? Hm... Oto jest pytanie- zachichotałam na tyle głośno, by mógł to usłyszeć basior na dole. Wciąż czułam jego spojrzenie. Westchnęłam i wylądowałam tuż obok niego.
- To co robimy? - Zapytał
- My? Co wielki dowódca Anubis nie umie sobie poradzić sam? - Powiedziałam uszczypliwie. Miał odróch jakby zamierzał się na mnie rzucić ale zdążył się opamiętać.
- No dobra, dobra, najpierw las potem kot, rozumiem - warknęłam. Zdawałam sobie sprawe że go wkurzam. No cóż. On nie zamierza wyjść na szczeniaka, a ja nie chce wyjść na milutką waderkę. Zaczęłam wywoływać mgłę która lekko przygasiła ogień. Biegłam od drzewa do drzewa pilnując aby żadna iskra nie przedostała się na sąsiednie rośliny. Nie wiedziałam co robić. Nagle rozległ się grzmot, ciężkie krople deszczu spadły na zwęglone drzewa. Ogień syczał. Spojrzałam wymownie w górę, klnąc pod nosem. Burza w zimie? No dobra, byle ugasiła pożar. Pożar w zimie? Dopiero teraz wydało się to dziwne. Podeszłam do basiora, patrzącego na przygasający ogień.
- Ogień jest prawie ugaszony, a jeśli teraz łaska, wybiorę się ma poszukiwanie demonów i Diabola.
- Co masz związanego z demonami? - Mruknął oschle Anubis, łapiąc mnie za skrzydło.
- Puszczaj - huknełam na niego ale ten udawał że nie słyszy
- Nie było tu demonów, póki się nie pojawiłaś. Kim jesteś i dlaczego pojawiają się tam gdzie ty?!
Westchnęłam, szukając sposobu by znowu odwrócić kota ogonem.
- No słucham - warknął, bardziej ciągnąc mnie do ziemi. Syknęłam.
- Co cie to obchodzi? Nic ci to nie da. - powiedziałam próbując się wyrwać-K***a, jak mnie zaraz nie puścisz to nie ręcze za siebie, tym bardziej jeśli Diabolo coś się stanie - klnęłam. Jednak Anubis tylko powiedział:
- Będziemy powtarzać historię z imieniem, czy powiesz teraz po dobroci?
- Weś się lepiej puknij w łep- warknęłam, zmieniając się w wilka bez skrzydeł. Jeśli mojemu kotu coś się stanie przez tego idiote, to osobiście go zabije. - Co ci tak na tym zależy? Odejdę z tych terenów, to i one znikną.
- Ha! Wiedziałem że masz coś z nimi wspólnego - powiedział triumfująco.
- Nie odpuścisz, co? - Fuknęłam, widząc jego spojrzenie i minę, dodałam: - No jasne. Szczerze mówiąc mam już dość tej zabawy w zgadywanki. A co do demonów, to im chodzi tylko o mnie. Twojej rodzinie nie powinno się nic stać. Ale kto tam zna demony. Nic nie obiecuję.
- Czego od ciebie chcą?- powtórzył pytanie.
- Nic, chcą tylko całą moją rodzinę wyciąć w pień i już im to się prawie udało, więc łaskawie nie oddawaj im przysługi, rzucając się na mnie - Mruknęłam wymijająco.
- Czy ty właśnie...
- Czytam ci w myślach? No wiesz, jakoś muszę sprawdzić czy mnie nie zabijesz, no nie? Ale spoko, już wychodze z twojego umysłu, nie chcę przeżyć tego doświadczenia co moja siostra. - Zaśmiałam się, czekając na jego reakcję.

< Anubis? >

Od Sashy Do Rary

Przechadzałam się zieloną łąką, gdy nagle zauważyłam jakiegoś wilka tarzającego się w źdźbłach trawy. Ostrożnie podeszłam. Była to jedna z wilczyc naszej watahy. Widziałam ją kilka razy, ale nigdy nie rozmawiałyśmy.
- Cześć. Nie wiedziałam, że ktoś tu jest. - powiedziałam.
- Przyszłam trochę odpocząć. Miałam ciężki dzień, ale chyba nie chcesz o tym słuchać.-powiedziała i chciała już odejść.
-Nie, opowiedz, z chęcią posłucham-zatrzymałam ją. Wadera zgodziła się i usiadła koło mnie.
-No a więc tak. Ten jak on miał, no Anubis mnie chciał....-tu jej głos się wyciszył i zadrżał.
-Mów, ja też miałam nieprzyjemną sytuację z tym całym Anubisem.
-On mnie chciał zabić. Tyle.-powiedziała. Nie wierzyłam w to co usłyszałam. Nasz wielki As chciał już zabić 2 wilki. Coś tu mi nie grało. To nie mógł być zwykły przypadek, że na siebie wpadłyśmy. Może takich wilków jest więcej? Może nie tylko my zostałyśmy "poszkodowane"?
-A tobie co zrobił?-spytała rozpraszając moją burzę myśli.
-To samo. A tak poza tym to jestem Sasha, przepraszam, że się nie przedstawiłam wcześniej-powiedziałam trochę speszona.
-Ja jestem Rara.-powiedziała. Obie nie mogłyśmy uwierzyć, że obie miałyśmy zostać obiadkiem dla bety.

<<Rara?>>

Od Poisona CD Heroiki

Pochyliłem się nad pokonaną przed chwilą wilczycą. Oddychała resztkami sił. Serce biło jej bardzo szybko.
- Wystarczy! - warknęła biała wilczyca.
Westchnąłem siadając pod ścianą. Kilka minut odpoczynku, po czym z klatki został wypuszczony następny przeciwnik. Wstałem i zawyłem przeciągle. Kolejnym przeciwnikiem była również wilczyca. Ta była jednak ładniejsza i lepiej zbudowana od poprzedniej. Miała brązowe futro z białymi wzorami. Coś mi przypominały te wzory, ale nie mogłem sobie przypomnieć co. W sumie nie zdawałem sobie wtedy sprawy również z tego, że siedzę w małym pomieszczeniu 100 metrów pod ziemią.
Wyskoczyłem w kierunku wadery atakując ją ogniem. Ona jednak stworzyła taką jakby błękitną tarczę.
Gdy moje pociski uderzyły w tarczę, powstał wybuch, który odrzucił mnie do tyłu.
Powstał bardzo oczojebny dym. Nic nie widziałem. Nagle z dymu wyskoczyła brązowa wadera. Udało mi się w ostatniej chwili odskoczyć i wycofać się na korzystniejszą dla mnie pozycję. Ciągle trzymałem bezpieczny dystans, dopóki dym nie opadł. To pozwoliło mi na szybki kontratak. Skoczyłem na waderę i obaj upadliśmy na ziemię. Walczyliśmy na podłodze przez dłuższy czas. Nagle odskoczyłem. Ja...znałem tę waderę. Przypominała mi kogoś ważnego. Nie mogłem sobie tylko przypomnieć imienia...
Wadera warknęła i ponownie zaatakowała.

<Heroika? Zostawiam dalszą część walki w Twoich łapach ;)>

Od Greoms CD Teriyaki

Wpatrzyłam się w wilczyce, w którą właśnie uderzyłam. Byłam przeszczęśliwa że nie było to nic innego, takiego jak chodźby niedźwiedź, z którym walczył mój ojciec jeszcze przed śmiercią. Po walce wyglądał na wyczerpanego, z jego boku leciała czerwona woda... a później wszystko działo się tak szybko, kiedy poszłam za pięknym motylem, którego udało mi się złapać i wróciłam... oni już... się nie ruszali. Wszędzie była czerwona woda i nie umiałam tego pojąć. Spali i nie mogłam ich obudzić.
Wracając do rzeczywistości... Pomimo to i tak byłam wystraszona, nie znałam tej wilczycy, nie wiedziałam czego mogłabym się spodziewać, ani czego mogłabym oczekiwać.
- Nic ci nie jest? - zapytała po chwili podnosząc mnie z ziemi. Byłam na tyle mała że poradziła sobie z tym bez najmniejszego kłopotu. Otrzepała moje futro trochę z ziemi i zniżyła się do moich rozmiarów.
- Co tu robisz? - zapytała, ale jej nie odpowiedziałam. Sama nie wiem dlaczego. Dlatego że bałam się przyznać do tego iż moja cała rodzina nie żyje i nawet nie wiem dlaczego? Może to to, a może nie... Czasami sama siebie nie potrafiłam zrozumieć, wszystko było takie... wielkie. Tak, to chyba odpowiednie określenie.
Po kolejnych nieudanych próbach wyciągnięcia ode mnie jakiejkolwiek informacji już miała odejść.
Tak naprawdę nie chciałam zostać sama i jak na zawołanie mój brzuch zaczął głośno burczeć. Skuliłam się leciutko, próbując to trochę stłumić.
- Jesteś głodna... Poczekaj tutaj - zaśmiała się i po niedługiej chwili przyniosła mi jelenia.
Rzuciłam się na niego jakbym nie jadła od tygodni, byłam tak bardzo głodna że większość innych rzeczy przestała się liczyć w tej chwili. Nie zauważyłam nawet że wilczyca cały czas na mnie patrzy.
Jedzenie szybko ubyło, oczywiście nie wszystko, ale ja się najadłam.
- To może teraz powiesz mi chociaż jak masz na imię? - zwróciła się do mnie. Przetarłam pysk bokiem jasnej łapy i uniosłam duże oczy prosto na wadere.
- Greoms. - odpowiedziałam krótko, już troszeczkę bardziej pewnie, ale nadal kuląc trochę uszy.
- Hej, nie musisz się mnie bać... - zaczęła, ale po chwili usłyszałam również inny głos.
- Teri! Demony w okolicy!
- Znowu? One chyba nigdy nie dadzą spokoju... Sorry mała, ale obowiązki wzywają. - ponownie na mnie szybko zerknęła i zaraz pobiegła w swoją stronę.
Wstałam zaciekawiona tym co się dzieje, patrząc jak wilczyca szybko znika z mojego horyzontu widzenia. Ciekawość wzięła za mnie górę i szybko zdecydowałam się by pobiec za nieznajomą. Była bardzo szybka, ale kawałek dałam radę iść za jej zapachem. Później woń słabła i mieszała się z innymi zapachami, dlatego ją zgubiłam. Nie byłam dobrym węszycielem, nawet nie wiem czy ,,dobrym'' to dobre określenie, ale wszystkiego się da nauczyć, prawda?
Tak więc znalazłam się w środku lasu, gdzie było słychać różne odgłosy. Nie wiedziałam w którą stronę pójść, dlatego zamknęłam oczy i zakręciłam się w kółko, wyciągając jedną łapę przed siebie, kiedy już stanęłam w miejscu. Wybrałam ten losowy kierunek i nim poszłam, rozglądając się nieco.

< Teriyaki? >

sobota, 26 marca 2016

Od Teriyaki CD Greoms

Patrzyłam na małą waderkę. Zamurowało mnie, gdy nagle wyskoczyła i zderzyła się ze mną.
- Nic ci nie jest? - zapytałam, pomagając jej wstać. Miałam lekkie wrażenie że się mnie boi. Zmniejszyłam się do jej rozmiarów.
- Co tu robisz? - Próbowałam uparcie zagaić rozmowę. Nadal milczała. Westchnęłam i wróciłam do swojej prawdziwej postaci. Jeszcze kilka razy próbowałam ją zagadać, jednak bez skutku. Gdy już miałam odejść, rozległo się głośne burczenie.
- Jesteś głodna... Poczekaj tutaj - zaśmiałam się. Sprawnie złapałam jelenia i zaciągnęłam go do małej. Patrzyłam jak je, uśmiechając się.
- To może teraz powiesz mi chociaż jak masz na imię? - zapytałam, gdy się najadła.
- Greoms - powiedziała niepewnie.
- Hej, nie musisz się mnie bać... - zaczęłam, ale przerwał mi szurgot w zaroślach.
- Teri! - wywrzeszczał Diabolo, gdy tylko mnie znalazł - Demony w okolicy!
- Znowu? One chyba nigdy nie dadzą spokoju... - Przypomniałam sobie o kremowej waderce - Sorry mała, ale obowiązki wzywają - Mruknęłam do niej i odbiegłam. nie najlepszy początek.
< Greoms? Klasyka. Ja zaczynam pisać a wena mnie opuszcza ;3 >

Od Feathera CD Haze'a

Prawie zderzyłem  się z jakimś czarnym wilkiem. Wilk odskoczył gdy tylko mnie zobaczył.
- Um... Przepraszam - powiedział cicho. Wziąłem cichy wdech.
- Spoko, nic mi nie jest - odparłem z lekkim uśmiechem. Nieznany wilk też zdobył się na mały uśmieszek. Zauważyłem szare plamy na całym jego ciele.
- Czy...powiesz mi gdzie jestem? - zapytał wilk.
- Na terenach Watahy Krwawego Szafiru - odpowiedziałem krótko.
Wilk chyba jednak nie do końca zrozumiał o czym mówię.

<Haze?>

Od Greoms

Ciężko jest odnaleźć się w świecie, w którym nie ma dla ciebie miejsca. Powinnam zginąć z moją rodziną, ale przeżyłam. Dlaczego? To pytanie zostawię bez odpowiedzi.
Byłam jeszcze za mała by to wszystko pojąć. Ledwie nauczyłam się chodzić i mówić, a tu już zostaję sama na tym świecie. Nawet nie zdołałam przygotować się do pierwszego polowania, dlatego kiedy zaczaiłam się na zająca siedzącego w trawie, coś nie bardzo mi wyszło złapanie go.
- Ha! Nie widzisz mnie, co? - zaczęłam się skradać, cicho szepcząc do siebie. Byłam pewna że to nic trudnego, zresztą... Dlaczego miałoby mi się nie udać?
Podkradłam się tak blisko, że zanim się spostrzegłam moja zdobycz mnie ujrzała i zaczęła kicać w przeciwnym kierunku. Ruszyłam za nim jak najszybszym tempem umiałam, ale co przy takiej gonitwie da to że tylko przy wcześniej żyjącym rodzeństwie byłam najszybsza?
Udało mi się tylko zerknąć jak ten szybko znika mi z oczu, a ja za nim wpadam w gęstą i wysoką trawę.
Usiadłam zrezygnowania wśród gąszczy i westchnęłam ze smutkiem. Po chwili odezwał się mój brzuch, który oznajmiał jak bardzo byłam wygłodzona.
- Mamo... - pisnęłam przymykając oczy, jakby to coś miało pomóc. Chciałam w tej chwili tylko tego, by znaleźć się przy mojej rodzinie i nie czuć głodu ani samotności.
Chciałam tego tak bardzo, że chwilowo naszło mnie uczucie jakby zaraz moje życzenie miało się spełnić. Zamknęłam oczy mocno zaciskając powieki i po chwili je gwałtownie otworzyłam z uśmiechem na pysku. Szybko znowu posmutniałam, widząc że nigdzie się nie przeniosłam. Westchnęłam ponownie ze zrezygnowaniem, już zbierało mi się na łzy, kiedy gdzieś blisko mnie usłyszałam szelest i aż podskoczyłam z przerażenia. Zaczęłam się cofać, a kiedy wydawało mi się że już namierzyłam miejsce położenia głośnej istoty, zaczęłam pędzić w przeciwnym kierunku. Zanim moja głowa spojrzała gdzie w ogóle łapy mnie niosą, uderzyłam w coś wielkiego i miękkiego, znowu upadając.
Potrząsnęłam jasną mordką i wpatrzyłam się w wilka, który stał przede mną i przyglądał mi się ze zdziwnieniem. Otworzyłam lekko usta, unosząc pysk mocno w górę, aby móc przyjrzeć się twarzy posiadacza miękkiego futra.

<Ktosiek? default smiley :d>

Od Haze'a

Widziałam Ziemię z góry, dosyć ciekawa planeta, jest dużo wody, lądu jest mniej. Nawet stąd widzę jednak zniszczenia spowodowane przez coś... Widać brudne powietrze, wszystko jak gdyby poszarzałe i te dziury w warstwie ozonowej... Przedziwne. Teleportowałem się na jakieś z miejsc na tej planecie. Wstałem i ujrzałem przed sobą łąkę, była bardzo wyniszczona. Szybko wyczułem intensywny zapach wilczej krwi i się skrzywiłem. Ciekawe co tutaj musiało się stać... Rozejrzałem się dookoła, nic ciekawego, pełno zniszczeń, wszędzie szaro i buro... Kiedy spojrzałem w górę dostrzegłem, że tu powietrze jest dosyć brudne, ale nie tak jak na niektórych planetach... To chyba dobrze, że mogę wytrzymywać w różnych atmosferach. Stąpałem powoli po suchej ziemi nie zważając na patyczki które wbijały mi się w łapy niczym ciernie. Za plecami usłyszałem jakiś szelest, odwróciłem się sprawnie, to tylko kondor przysiadł na pniu spruchniałego drzewa, żeby mi się przypatrzyć. Spojrzałem z zwykłą obojętnością i kontynuowałem swoją wędrówkę. Pogrążyłem się w myślach kiedy wkroczyłem na bardziej przyjemny teren, a woń krwi powoli nikła. W końcu wpadłem na kogoś, od razu odskoczyłem.
-Um... Przepraszam - powiedziałem cicho.

<Ktoś chciałby dokończyć?>

Od Anubisa CD Rary

Dlaczego ta wadera nie może zrobić tego co jej każę? Przecież widzi we mnie zagrożenie, nic nas nie łączy, więc dlaczego nie polezie prosto do alfy? Jej zachowanie było w moim mniemaniu nielogiczne (a mówi to osoba, która logiką posługuje się wyłącznie w skrajnych przypadkach). W głębi ducha wiedziałem, że nie chcę by Moon się o tym dowiedziała i mnie wyrzuciła, jednak wilczyca miała do tego pełne prawo, którego starałem się przestrzegać ... choć skoro nie chce to dlaczego ją do tego zmuszam? Czy tak nie było by lepiej dla mnie? Potrząsnąłem głową. Nie mogę wymagać na innych posłuszeństwa poprzez strach. Tak nie zachowuje się beta, tak nie powinien zachowywać się zastępca alfy. To nie takim Anubisem chcę być! Westchnąłem głośno, zwracając na nią chłodne spojrzenie dwukolorowych oczu. To jest nienormalne, nie jesteśmy nawet przyjaciółmi, więc dlaczego?
- Ja ... opowiem ci wszystko. - powiedziałem odwracając wzrok. W końcu czemu by nie? Nie chciałem zostać wyrzucony, albo skazany na śmierć. Nie chciałem patrzeć jak Moon wydaje rozkaz moim przyjaciołom, znajomym, rodzinie by mnie wygnali albo zabili. Nie, to nie może skończyć się w ten sposób. Myślami ujrzałem oczy Yon pełne smutku, zawiedzione spojrzenie Moon i karcący wzrok przodków, którzy polegli na wojnie. Spojrzałem na waderę. Ona też jest częścią mojej watahy, jest jak rodzina. Powinna wiedzieć.
- Opowiesz? - mruknęła lekko nieufnie, mierząc mnie spojrzeniem. Usiadłem na ziemi.
- Skoro nie potrafisz dojść na zebranie, to równie dobrze możesz posłuchać mojej opowieści. - prychnąłem sarkastycznie, lecz zaraz na powrót spoważniałem. Zanim wadera zdążyła się odgryźć zacząłem opowieść. Z mojego pyska płynęły słowa o tym co zdarzyło się w watasze w której się urodziłem o tym jak tutaj dotarłem i jak poznałem Yon, później powiedziałem o Sashy i groźbie Moon. Wadera słuchała z uwagą. Nie potrafiłem zgadnąć co myśli o tym wszystkim. Czy mi uwierzyła? Zamilkłem kończąc. Nie przywykłem do tak szczerych wyznań i to w stronę obcej osoby.

<Rara?>

Kaharamis


Imię: Kaharamis
Pseudonim: Kaśka, Ramen, Harem... Jak kto chce
Płeć: basior
Wiek: 2 lata
Charakter: Z lekka szurnięty, ale pozytywny typ. Nigdy nie jest z nim nudno, ponieważ zawsze wpadnie na coś głupiego i szalonego, co z kolei później okazuje się bardzo dobrą zabawą. Lojalny i waleczny, zawsze dobry w tym co robi. Zdarza mu się jednak być nieuważnym, przez co wpada często w pułapki lub inne tarapaty, z których mimo wszystko łatwo się wydostaje.
Hierarchia: Basior Omega
Stanowisko: Strażnik granic
Rasa: wilk chaosu
Moce: Fatamorgana (wywołuje u przeciwnika halucynacje, które wyolbrzymiają jego aktualne potrzeby lub nasilają ból ran, które wcześniej mu zadano), ognista ścieżka (wilk potrafi biec po utworzonej przez siebie ścieżce z ognia na dowolnych wysokościach), hipnoza (potrafi na kilka minut zapanować nad umysłem przeciwnika), zmiana wielkości ciała.
Jaskinia: http://www.slovenia.info/pictures/TB_attractions/1/2006/velika_jama_86549.jpg?v=2
Medalion: Brak
Zainteresowania: Magia ognia, przygody i swawole, uwielbia sztukę abstrakcyjną i surrealistyczną.
Historia: Kiedy się obudziłem po raz pierwszy powiedziano mi, że wymazano mi pamięć... Ponoć doświadczyłem czegoś, czego nigdy nie powinienem był doświadczyć. Nadal nie wiem co to było, ale wykopano mnie prędko z tamtego miejsca. Jedyne co wiem, to był to teren mojej byłej watahy, w której podobno stało się coś okropnego, o czym nie mam prawa wiedzieć... Pamiętam jedynie jak używać swoich mocy i jak trafiłem tutaj po dosyć długiej podróży. Może kiedyś dowiem się więcej o swojej przeszłości...
Rodzina: nie pamiętam, ale pewnie mam jakąś rodzinę.
Partner: Brak
Potomstwo: Brak... chyba
Pieniądze: 200 WZ
Ekwipunek: Brak
Właściciel: Dragonixa12
Inne zdjęcia: Brak
Towarzysz: Brak

Haze


Imię: Haze
Pseudonim: ''H''
Płeć: basior
Wiek: 4 lata
Charakter: H jest nieśmiałym wilkiem, zazwyczaj nie rozmawia zbyt dużo (ale to też zależy). Basior kocha myśleć i lubi przebywać w samotności, towarzystwo mu nie przeszkadza, ale za tłumami nie przepada. Miewa różne dziwne i szalone pomysły. Jest dosyć odważny i lubi pakować łapy tam gdzie nie powinien, przez co często ma róźne problemy. Nie za bardzo lubi kiedy mu się rozkazuje, lubi się buntować. Woli planować wszystko sam, czasami ignoruje polecenia, żeby zrealizować plany. Czasami tworzy róźne przedmioty, co nie zawsze kończy się sukcesem. Jest aspołeczny i trudno go w sobie rozkochać. Zamyka się w sobie przed całym światem (prócz ewentualnie Arii) i ma tam swój własny mały świat. Jest niezwykle inteligenty, większość czasu poświęca na myślenie, przez co H czasami ignoruje swoich rozmówców. Jest takim podróźnikiem, nie lubi rutyny, woli błądzić po róźnych krainach. To co kocha najbardziej to kosmos, wpatrywały się w niego godzinami... Jest dosyć ponurym wilkiem, raczej się nie śmieje, ewentualnie uśmiechnie. Czasami ma także tendencje to planowania spisków, czyni go to także dosyć niebezpiecznym oraz nieprzewidywalnym. Potrafi również bardzo szybko zmieniać zdania.
Hierarchia: omega
Stanowisko: zwiadowca, choć chce zapracować na stanowisko stratega
Rasa: Mieszaniec wilka chaosu z wilkiem psychicznym
Moce: 
> telepatia oraz przejmowanie władzy nad czyimś umysłem
> teleportacja
> umiejętność oddychania w każdej atmosferze
> wcielanie się w inną postać (zmiana na taki sam wygląd, głos itd.)
> potrafi wcielić się w demona 
Jaskinia: http://www.jackfusco.com/Prints/Night-Sky/i-WThsGcq/1/M/Leo%20Carrillo%20Beach%20Sea%20Cave%20Milky%20Way-M.jpg 
Medalion: Nie posiada
Zainteresowania: Nauka, nauka i jeszcze raz nauka. Oprócz niej jest podróźnikiem chodzącym własnymi ścieżkami.
Historia: H trafił na ziemie podrużując między galaktykami, postanowił się tam zatrzymać, choć na część czasu. Ta planeta wydaje mu się wyjątkowa ze względu na życie, co nie zawsze jest częste.
Rodzina: Jedyną rodziną jest jego towarzyszka Aria...
Partner: Nie posiada
Potomstwo: nie posiada go
Pieniądze: 200 WZ 
Ekwipunek: Brak
Właściciel: Wióra2 - howrse
Towarzysz: Aria, czyli kobieta o jasnej karnacji oraz włosach z czapką królika, komunikują się zazwyczaj telepatycznie.