wtorek, 26 stycznia 2016

Od Micky'ego

Kolejny dzień samotności mijał mi niezwykle spokojnie. Z samego ranka wygramoliłem się z mojego prowizorycznego szałasu i poszedłem się napić. Woda była zamarznięta, więc musiałem rozbić lód. Zacząłem skakać po strumyku, aż lód pękł i moim oczom ukazała się woda. Łapczywie napiłem się. Postanowiłem ruszyć w dalszą podróż, by znaleźć jakąś watahę. Miałem dosyć przebywania samemu i chciałem w końcu spotkać inne wilki. Wziąłem rozbieg i wzbiłem się w powietrze. Leciałem jakieś 10 metrów nad ziemią. Po około godzinie lotu strasznie zgłodniałem. Postanowiłem wypatrzyć zdobycz z powietrza i zaatakować. Po kilku minutach wypatrzyłem dorodnego jelenia. Zleciałem na ziemię. Ukryłem się w krzakach i czekałem na odpowiedni moment, by zaatakować zwierzę. W pewnej chwili usłyszałem kroki, które dobiegały z zachodu. Nie przejąłem się tym zbytnio. Kiedy jeleń podszedł wystarczająco blisko, rzuciłem się na niego. Goniłem zdobycz ile sił w łapach. W pewnej chwili tuż przed zwierzęciem pojawił się inny wilk. Spanikowana zdobycz stanęła na tylnych kończynach. Niewiele myśląc wskoczyłem jej na plecy. Obcy wilk przegryzł krtań ssaka. Zeskoczyłem na ziemię. Jeleń runął martwy na trawę. Spojrzałem na nieznajomego. Dopiero teraz zauważyłem, iż jest to wadera.
- Cześć... Jestem Micky...- powiedziałem.
- Savey.- uśmiechnęła się wadera wskazując na martwe zwierzę.- Masz zamiar to jeść?
- Inaczej bym tego nie gonił.- zaśmiałem się.
Zatopiłem kły w udzie zdobyczy. Wilczyca zabrała się za brzuch. Kiedy się najedliśmy Savey zapytała się:
- Chyba nie jesteś z Watahy Krwawego Szafiru?
Czyli, że na tych terenach jest wataha! Może uda mi się dołączyć?
- Nie, nie jestem.- powiedziałem.

Savey?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz