Szliśmy przed siebie w milczeniu, a dookoła nas panowała cisza, przerywana od czasu do czasu dźwiękiem jaki wydał jakiś ptak, przelatujący nad nami. Podobało mi się to. Taka zwyczajna sielanka, podczas której można się po prostu nacieszyć życiem. Żadnych walk z potworami, żadnych polowań, żadnych tajemnic i żadnej żądzy krwi. Uśmiechnąłem się do siebie. Od zawsze to właśnie walka była całym moim życiem, nie ukrywam, ale kochałem ją. To uczucie gdy twój wzrok przysłania czerwona mgła szału i zewu krwi. Dlaczego to się zmieniło? Dlaczego w tej chwili nie jestem tym samym Anubisem co kiedyś? Śnieg pod moimi łapami przyjemnie skrzypiał, oblepiając czarną sierść w białe łatki. Zmrużyłem oczy. Wciąż jestem tym samym wilkiem, tylko w końcu mój środek nie skrywa się pod tą grubą warstwą tajemnic i sekretów. Moje rozmyślania przerwał głos.
- Coś ty taki zamyślony? - spytała Yǒnggǎn, zerkając na mnie z rozbawieniem. - O czym myślisz? - dodała. Spojrzałem na nią. To właśnie ta wadera zdołała przebić się przez moje chłodne i samotnicze "ja", by wyciągnąć ze mnie tą drugą stronę - przyjazną i wesołą, zdolną poświęcić się dla drugiej osoby. Uśmiechnąłem się do niej.
- O czym myślę? Hmm ... O tobie. - mój uśmiech stał się jeszcze szerszy, kiedy na pysku Yǒn pojawiło się zdziwienie.
- N - Naprawdę? - zapytała, spuszczając wzrok. Może zabrzmiało to trochę nie tak jak chciałem? A może właśnie chciałem by to tak zabrzmiało? Mimo pozornych wątpliwości byłem pewien, że to drugie odczucie jest prawdą.
- Tak. - odpowiedziałem.
<Yǒnggǎn? Niby krótko, a jednak jest moc! :3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz