niedziela, 26 lipca 2015

Od Luny CD Tohma

Wiedziałam,że jest na mnie zły.
-Przepraszam jeśli Cię wystraszyłam.-Odpowiedziałam troszke kaszląc bo sahłysnełam się wodą.
-To nie tak,że mnie wystraszyłaś poprostu się żdziwiłem, że wyskoczyłaś zza krzaków. A tak przy okazji co tam robiłaś?-Zapytał.
-Przechodziłam obok i Cię zobaczyłam.Chciałm podejść ale....-Niewiedziałam co powiedzieć.
-Ale..?
-Niewiedziałabym co Ci powiedzieć.
-Może "Cześć"-Widziałam, że się ze mnie nabija.
-Cześć.-Odpowiedziałam. Wilk zaczął się śmiać. Niemogłam się powstszymać miał zaraźliwy śmiech i też zaczełam się śmiać.
-Jestem Tohma.-Powiedział.
-Yyyy....Miło mi Luna.-odpowiedziałam.
-Wiem, znam twoje imie bo przy ostatnim spotkaniu mi się przedstawiłaś ale ja zapomniałem się przedstawić tobie.
-No tak, zapomniałam.
-To....Pa.-Powiedział izaczą się oddalać.
-Tohma......- Krzyknęłam za nim.Odkręcił się i staną przedemną.
-Coś nie tak?-Zapytał.
-Nie już nic.-Odpowiedziałam.

<Tohma?>
Ps. Sorki ze tak długo nie wstawiłam opka... zagubiło się w mojej poczcie xd

Yǒnggǎn

Yǒnggǎn od dnia 3.08 przez około 10 dni będzie nieobecna .
Powód: Jadę na obóz.

Od Tohma CD Sophie

- W sumie, to sam nie wiem - Wzruszyłem ramionami
- Hmmm no dobrze, to może pójdziemy tam? - Wskazała pyskiem na ścieżkę prowadzącą do lasu
- No... okej - Powiedziałem lekko zmieszany
- No to dalej - Uśmiechnęła się i ruszyła
Ja zaś szedłem zaraz za nią bacznie obserwując wszystko wokół. Miałem dziwne przeczucie, że zaraz się coś złego stanie. No ale co ja tam wiem? Z tym namyśleń wyciągnęła mnie Sophi
- Hej co taki niemrawy?
- Yhh, co?
- Jesteś zbyt cicho - Uśmiechnęła się
Również się uśmiechnąłem. Nagle wadera zatrzymała się a ja nie zważając na to wpadłem na nią. Lekko zarumieniłem się tak samo jak i ona. Dlatego też szybko z niej zlazłem po czym spytałem
- Co jest?

<Sophie?>

Od Desny CD Elektro :


-Od zniknięcia elektro minęły już 2 dni. Nie wiem co ja sobie myślałam... Nie minął nawet rok naszej znajomości a on już ucieka !! Pewnie znalazł sobie jakąś waderę na boku i teraz biegają sobię po łąkach pełnych kwiatów śmiejąc się ze mnie !!! ;-; - mówiąc to gestykulowałam , w mierę możliwości wilka oczywiście.
- mówił ci już ktoś , że zachowójesz się jak paranoiczka ?- Moon parsknęła śmiechem.
- nie.... a nawet jeśli to tego nie pamiętam !!! - wściekłam się.
- spokojnie , nie chciałam ci dokuczać. Wiem że bardzo go lubisz i wgl . Ale zastanów się , to nie w jego stylu , żeby odstawiać takie numery... bardziej spodziewałabym się czegoś w stylu ucieczki z innymi samcami w celu takiego męskiego zgromadzenia i i na przykład pręzętowania swoich umiejętności w walce i wgl , no wiesz taki samczy weekend ^^
- przecież by mi powiedział !!! A nie powiedział ... to znaczy , powiedział że idzie do swoich prtzyjaciół . No wiesz , tych animatroników.
- w takim razie czy to nie oczywiste , że jest właśnie tam ? - Moon popatrzyła na mnie z politowaniem.
- nie sądze... zwykle odwiedziny nie trwaja tak długo.
- Czemu więc nie pujdziesz tam i nie sprawdzisz ?
Zaczęłam grzebać łapą w piachu.
- on nie lubi jak tam przychodze , bo się boi , że coś mi się stanie - mówiąc to zarumieniłam sie lekko i spuściłam łeb.
- jak uuuroczoooo ....
Dałam jej kuksańsa łapą w bark i spojrzałam stanowczo.
- nie zmienia to jednak faktu , że się naprawdę martwię !
- to leć tam wilczyco ! - Moon wybuchnęła przyjacielskim śmiechem .
- żebyś wiedziała że pujdę!!! - pokazałam jej język i uśmiechnełam się przyjacielsko na porzegnanie.
- powodzenia!!!
Tak właśnie zrobię! Pójdę do tej całej restauracjii nie warzne co ! Mam nadzieję , że te animatroniki będą nastawione przyjażnie.
Połorzyłam uszy po sobie i na chwilę zwolniłam. Po chwili jednak pomachałam łebkiem na boki i biegiem ruszyłam przed siebie .
< Elektro ? sorki że tak długo!!! + Czy Desna będzie bezpieczna podczas heroicznej próby "ratowania cię " ??? >

czwartek, 23 lipca 2015

Nieobecność

Wyjeżdżam nad morze w sobotę, nie będzie mnie około 15 dni i tradycyjnie nie będę miała dostępu do internetu :( Na opko Yon postaram się dopisać jak najszybciej, może mi się uda przed wyjazdem, a może nie ... Nie bój się bo kiedyś na pewno odpiszę :')

~ Anubis 

Od Yǒnggǎn CD Anubisa

Pędziliśmy jak najszybciej daliśmy radę. Nareszcie wiedzieliśmy gdzie jest terytorium watahy. Wiatr rozwiewał mi futro. Uśmiechałam się. Byłam bardzo szczęśliwa. Czułam siłę biegnąc do swojej watahy. Tęskniłam za tamtym miejscem. Dalej musieliśmy powiedzieć o wszystkim alfie. O moim wrogu, walce, tym, że może nas zaatakować jego armia. Ja jednak nie przejmowałam się tym w tamtej chwili. Byłam zbyt szczęśliwa. Nawet nie myślałam o tym, że od nieustannego pędzenia bolą mnie łapy. Chciałam już być w watasze.
Wreszcie zapachy domu... Uspokoiłam się powoli rozpoznając to miejsce. Nie zatrzymywaliśmy się. Biegliśmy w milczeniu. Dopiero po chwili usiedliśmy pod jednym z drzew.
- Nareszcie... – szepnęłam do siebie.
- Odpocznijmy i idźmy do Moon. – powiedział Anubis.
Skinęłam głową, dysząc dalej po podróży. Moje rany po walce z wrogiem już nawet nie bolały. Zastanawiałam się, jak daleko jesteśmy od alfy.

< Anubis? Już to pisałam, ale przepraszam, że tak długo... Teraz będe pisać częściej. ;) >

poniedziałek, 20 lipca 2015

Od Sophie CD Tohma

- Sophie , oprowadź naszego przyjaciela. - Uśmiechnęła się Moon.
- Dobrze , Chodź Tohma.
Wilk przytaknął tylko i ruszył za mną.
- To... w którą stronę chcesz teraz iść ?
Wilk chwile się zastanawiał po czym odpowiedział:
-...

<Tohma? znowu brak weny ;-; > 

Moon

Już wróciłam ;3

sobota, 11 lipca 2015

Nieobecność

Drogie wilczki mnie nie będzie przez ~ ok. tygodnia więc opka, formularze proszę wysyłać do mojej zastępczyni .   ;3

~Moon

sobota, 4 lipca 2015

Od Anubisa CD Yǒnggǎn

Obudziła mnie Yǒnggǎn, szturchając mnie łapą i mówiąc moje imię. Przeciągnąłem się i stwierdziłem ze leże w błocie. Wypełzłem czym prędzej spod krzaka, prosto w ciepłe objęcia dnia. Musieliśmy dotrzeć z powrotem do watahy.
- Hm... Idźmy w stronę, z której przybiegliśmy. – powiedziałem, ale wszystko w okół wyglądał tak samo obco. Deszcz zmył nasz trop i szczerze nie miałem pojęcia którędy do domu.
- Anubis... –  zaczęła Yǒn, ale ja też to zauważyłem. Nikły ruch liści przed nami nie wróżył nic dobrego ... Po za tym poczułem że burczy mi w brzuchu i robię się głodny. Super, jakby nasza sytuacja nie była wystarczająco beznadziejna ... Westchnąłem i zacząłem węszyć w powietrzu. Wilgotne powietrze niosło ze sobą woń saren, a nie wilka. Ucieszyła mnie ta wiadomość.
- To tylko sarny, możemy zapolować. - powiedziałem oblizując się po pysku. Przez chwilę moje oczy błysnęły czerwonym blaskiem.
- Dobra. - powiedziała wadera. Zaczęliśmy skradać się w kierunku stada, które było naprawdę blisko. Aż dziwne że sarny zdecydowały się podejść tak blisko kryjówki dwóch wilków. Może deszcz zamaskował nasz zapach? A może to pożar je wypłoszył? Przeszliśmy przez  krzaki i zobaczyliśmy stadko saren, pasących się wśród drzew. Nie marnowałem czasu na zasadzki i podchody. Wystrzeliłem przed siebie i już po chwili zaciskałem szczęki na karku ofiary. Reszta stada rozbiegła się na wszystkie strony, ale Yǒnggǎn udało się upolować jedną. Teraz wadera jadła ze smakiem mięso sarny, a ja wypijałem krew mojej ofiary. Potem spróbowałem przełknąć kilka kęsów mięsa, ale nie byłem w stanie. Nigdy tego nie robiłem i jak widać nigdy nie zrobię. Sarna pozbawiona krwi leżała na ziemi. Jakieś drapieżniki na pewno ją zjedzą. Poczekałem aż Yǒnggǎn skończy posiłek, po czym ruszyliśmy z powrotem.
- Wiesz jak dotrzeć do watahy? - zapytałem waderę. Niestety Yǒn pokręciła przecząco głową. Westchnąłem i w tedy do głowy wpadł mi pewien pomysł.
- Czekaj tu, muszę coś sprawdzić. - po czym wskoczyłem w najbliższy cień, mając nadzieję że wadera nie pomyśli iż zostawiam ją na pastwę losu. Kiedy znalazłem się w cieniu, potrafiłem wyczuć wszystkie cienie na całym świecie jako "drzwi" przez które mogłem przejść. Zacząłem szukać tych leżących na terenie watahy. W końcu na nie natrafiłem i mogłem już ocenić kierunek którym musieliśmy podążać. Jaki głupi byłem że nie wpadłem na to wcześniej! Wróciłem do Yǒnggǎn, która odetchnęła z ulgą.
- Ej, przecież bym cię tu samej nie zostawił. - powiedziałem z uśmiechem.
- Co taki szczęśliwy? Wiesz już którędy iść? - zapytała wadera.
- A i owszem. - uśmiechnąłem się. - Tędy. - zniknąłem w krzakach, wiedząc że Yǒnggǎn podąża tuż za mną. Nie będzie to krótka droga, ale miałem pewność że jest właściwa.


<Yǒnggǎn?>

Od Yǒnggǎn CD Anubisa

Burza... Oznacza to także pioruny. To zwykle dodawało mi siły, moja moc stawała się silniejsza... Jednak tym razem byłam wyczerpana i ranna. Z wielką chęcią zostałabym pod tym krzakiem, aż to wszystko się skończy, aż wszyscy będą bezpieczni. Ale nie mogłam. Musimy być czujni i powiedzieć alfie o ostatnich zdarzeniach, spotkaniu mojego największego wroga. Anubis zasnął. Ja postanowiłam nie czekać na zakończenie burzy, tylko spać. Położyłam pysk na przednich łapach, po czym zamknęłam oczy. Kiedy usłyszałam kolejny grzmot aż podskoczyłam. Na szczęście nie obudziłam basiora, wolałam żeby spał, niż musiał przeczekiwać tę ulewę. Tym razem udało mi się zasnąć.

~ Później ~

Powoli otworzyłam oczy, pewna, że znajduję się w swojej jaskini. Po chwili jednak sobie przypomniałam. Było już rano, słońce pokazało się niedawno. Burza się skończyła. Wszystko było mokre. Zorientowałam się, że leżymy w błocie. Jęknęłam cicho. Mimo tego, że byłam brązowa, błoto było widać doskonale na moim futrze. Najwyraźniej tarzałam się podczas snu. Przypomniałam sobie, że musimy opowiedzieć o wszystkim Moon, lecz najpierw trzeba odnaleźć tereny watahy i ją.
- Anubis, Anubis! – mówiłam, trącając go łapą w bok.
Otworzył oczy, także orientując się, że leży właśnie w błocie. Wyszliśmy spod krzaków, rozglądając się. Musieliśmy szukać terenów watahy.
- Hm... Idźmy w stronę, z której przybiegliśmy. – powiedział.
Rozglądnęliśmy się. Wszystko wokół wyglądało tak samo...
- Anubis... – zaczęłam, ale on też to zauważył.


< Anubis? >