piątek, 22 stycznia 2016

Od Anubisa CD Teriyaki

Skrzydlata wadera wkurzyła mnie. Nawet becie w końcu puszczają nerwy. A w szczególności mnie. Wygrzebałem się z zaspy i otrzepałem ze śniegu, który pokrył moją czarną sierść. Wadera i jej towarzysz, unosili się w powietrzu, machając skrzydłami. Czułem ich spojrzenia na sobie i nie było to przyjemne uczucie. Obserwują mnie. Zacisnąłem szczęki ze złością, wiedząc, że nie mogę zupełnie dać się ponieść emocjom, gdyż skończy to się najpewniej źle. No i postanowiłem, że nie będę czarnym charakterem, że spróbuję nie brudzić się więcej cudzą krwią. Wziąłem dwa głębokie wdechy, dla uspokojenia i by odświeżyć umysł. Trzeba podejść do sprawy na zimno i rozważyć słowa obcej dwójki, nim podejmie się konkretne kroki. Tak. Obróciłem się do nich i spojrzałem do góry. Wrażenie, że wilczyca i kot, nie traktują mnie poważnie, zepchnąłem daleko w głąb siebie. Intuicja, intuicją, ale tym razem potrzebny mi jest rozum. Wiem, że nie jestem strategiem, ale to nie powód by zupełnie mnie skreślać. Nie jestem maszynką do mielenia mięsa, tylko myślącym wilkiem, wolną istotą, która postępuje tak jak chce i która sama kreuje swoją przyszłość. Jak więc można traktować mnie niczym nudnego szczeniaka? W sumie, niech będzie. Zaskoczenie to dobra broń, a niedocenienie przeciwnika zazwyczaj kończy się tragicznie. Zmrużyłem dwukolorowe ślepia, wbijając je w oczy wadery.
- Czyli nie chcesz współpracować? Niech będzie. Nie myśl jednak, że moja wataha potraktuje to ulgowo. - powiedziałem tonem, wypranym z emocji, tych złych jak i dobrych. Tak jakbym stwierdzał fakt.
- Przecież to ty się na nas rzuciłeś! - fuknęła nieznajoma, która nie raczyła się nawet przedstawić. Na jej słowa z moje pyska wyrwało się prychnięcie.
- Tak od razu rzuciłeś. Skoczyłeś brzmi lepiej, nie uważasz? - powiedziałem. Moje słowa tylko czasami bywają szablonowe. Przeważnie gadam jak kompletny samotnik, bądź psychopata. Jak obróci się ta sytuacja? To się okaże. Wadera na moje słowa odpowiedziała milczeniem. Delikatny uśmieszek wypełzł na mój pysk. - Może i nie mam skrzydeł, ale to nie znaczy, że jestem gorszy. - powiedziałem. - Gdybym chciał mógł bym cię zabić, ale nie mam w tym żadnego celu. - zrobiłem krótką pauzę. - Tak więc może porozmawiamy jak cywilizowane wilki, bez żadnych sztuczek? No chyba, że bardziej odpowiada ci prawo pięści i kłów. Jak tak to nie ma sprawy. Nie bez powodu jestem betą. - powiedziałem, a moje spojrzenie stało się zimne jak lód, choć kolor oczu pozostał ten sam. Potrafiłem przestawić się na coś co mogłem określić jako "tryb zabójcy". Wyprany z emocji o lodowatym spojrzeniu, przeszywającym innych na wylot. Życie w samotności i ucieczka przed innymi wilkami nauczyły mnie tego i owego. Szkoła życia jest najlepszą i najbardziej surową nauczycielką. Jeśli zawiedziesz - zginiesz. Nim dołączyłem do watahy, nie byłem milutkim i pokojowym basiorem, który odpuścił by tej obcej. Prędzej bym ją zabił. Teraz jednak zmieniło się parę rzeczy, a ja nie czuję już tego samego zewu krwi co kiedyś. Pewne cechy przychodzą z czasem i nic na to nie poradzimy. Wadera i jej koteczek w milczeniu rozważyli moje słowa. Gdyby w końcu zaczęli myśleć, dotarło by do nich, że nie wiedzą o mnie nic. Jestem niewiadomą, a walka ze mną była by ryzykowna. Nie mogą ocenić na jak wiele są w stanie sobie pozwolić. Gdy do tego dojdą da mi to przewagę. Oczywiście działa to w obie strony, tak więc walka była by ryzykiem. Jeśli oboje chcemy uniknąć konfliktu musimy zacząć ze sobą rozmawiać, a nie próbować sprowokować. To złe działanie ze złymi skutkami. Machnąłem ogonem, bardziej dla rozruszania mięśni niż w geście przyjaźni. Wadera chyba w końcu podjęła decyzję, gdyż zniżyła lot i wylądowała w znacznej odległości ode mnie. Jej kotek, za to przyglądał mi się z czymś co mogłem określić jako wyzwanie. Odpowiedziałem mu pobłażliwym spojrzeniem.
- A więc? Naprawdę mogę robić teraz coś zupełnie innego, na przykład iść do mojej wygodnej, ciepłej i przytulnej jaskini, więc możemy to przyśpieszyć? - prychnąłem. - Ja zadaję pytania wy odpowiadacie, proste? Proste. A potem ładnie się rozejdziemy w swoje strony. - powiedziałem, mając już dość. Wadera była denerwująca, a z takimi osobami chcę przebywać jak najkrócej. Szczególnie, ze dzisiejsza noc była naprawdę zimna. Wiatr zmierzwił mi futro, zabierając ze sobą porcją ciepła.
- A więc zadaj pytanie. - burknęła wadera, wyraźnie powstrzymując się od dodania czegoś jeszcze. Przewróciłem oczami.
- Jak się nazywasz? I czemu napastujesz mnie w środku nocy? - zapytałem, kryjąc błysk w oczach.
- Po co ci moje imię? - ech ... są wilki z którymi naprawdę wolał bym się nie spotkać. Westchnąłem.
- No dobrze od dziś będziesz Bezimienna. - powiedziałem. - No dobrze Bezi, odpowiesz na drugą część mojego pytania? - dokończyłem. Wadera zmarszczyła pysk, powstrzymując grymas.
- Nie mów na mnie "Bezi". - prychnęła.
- Nie przedstawiłaś się, Bezi, a więc sam wymyśliłem ci imię. - wzruszyłem ramionami. - A teraz odpowiedz, jeśli łaska. - dodałem, wbijając czarne pazury w biały śnieg.
- Jak już mówiłam, chcę świętego spokoju i tylko przelatywałam. - powiedziała, poddając się w kwestii swojego nowego imienia. Kiwnąłem głową. Nie będę tego ciągnął dłużej niż potrzeba.
- A więc trafiłaś tu przypadkiem? - zapytałem, wpatrując się z uwagą w waderę. Ta skinęła głową.
- Tak. - odpowiedziała krótko, lekko mrużąc oczy. Czyżby była zmęczona? Zamrugałem, zdając sobie sprawę z pory dnia, a właściwie nocy. No tak, skoro była tu przypadkiem, to raczej nie ma gdzie odpocząć. Choć jak na mój gust można wybrać lepsze miejsce niż obcy cmentarz.
- Jesteś zmęczona? - zapytałem prosto z mostu. Jak komuś chce się bawić w wykwintne słówka, to niech przyjdzie kiedy indziej. Wolę zachować umiar i nadal od czasu do czasu zapytać o coś wprost. Brzmi to szczerzej i lepiej. Moje spojrzenie, ani na moment nie opuszczało wadery, a kątem oka obserwowałem jej kiciusia.

<Teriyaki? Tak się właśnie zdobywa ksywki xd>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz