niedziela, 17 stycznia 2016

Od Anubisa CD Moon

Nie mogłem powstrzymać lekkiego śmiechu, który sam wyrwał mi się z pyska. Widok alfy, która wpada na drzewo bo myśli o niebieskich migdałach, naprawdę wydał mi się zabawny. Po za tym przez dłuższy czas jej nie widziałem, a więc ucieszyłem się, że z nią wszystko w porządku. Oczywiście prawie od razu powstrzymałem śmiech i jeszcze przez chwilę patrzyłem na Moon, która zdawała się niczego nie słyszeć, choć ruch jej uszu mówił co innego. Te obróciły się dokładnie w stronę dźwięku. Uśmiechnąłem się. Miło widzieć, że wszystko jest w porządku, a wataha funkcjonuje tak jak dawniej, a może nawet jeszcze lepiej. Tak. Jest coraz lepiej. Duch Desny ostatnio mnie nie nawiedzał w koszmarach, nikt nie skarżył się na poważne problemy, a myśliwi dali sobie z nami spokój. Kiedyś ta sielanka z pewnością się skończy, jednak trzeba z niej korzystać puki jest. Machnąłem ogonem. Leżałem na grubym konarze drzewa, o które uderzyła Moon, a liście chroniły mnie przed promieniami zimowego słońca, od których śnieg pokrywały złoto - srebrne iskierki. Czy powinienem zejść z drzewa? Tak, jak najbardziej. Przecież poza zwykłym powitaniem, musiałem opowiedzieć alfie co się działo podczas gdy była mniej dostępna niż zwykle. Wstałem, wbijając czarne pazury w korę i jednym skokiem odbiłem się od konaru. Wylądowałem tuż przed pyskiem Moon.
- Cześć. - powiedziałem z uśmiechem na pysku. Można powiedzieć, że miałem dziś lepszy humor niż zwykle.
- Hej! - odpowiedziała alfa, odwzajemniając uśmiech. Może i była alfą, która utrzymywała porządek w watasze, ale tak naprawdę kiedy nie musiała być oficjalna, była miłą i sympatyczną waderą. No i sprawiedliwą. Po za tym miałem u niej dług wdzięczności, za to, że nie wywaliła mnie z watahy na zbity pysk, po dość niemiłym spotkaniu z Sashą. Na szczęście były to tak stare czasy, że większość wilków o nich zapomniała. Zaczęliśmy iść przed siebie, ja przy prawym boku alfy.
- Wiesz Moon, dużo się pozmieniało w watasze na lepsze. - zacząłem. - Dołączyło dużo nowych porządnych wilków, ja zyskałem nowe stanowisko ... no i puki co wszystko funkcjonuje tak jak powinno. - dokończyłem, ciesząc się ledwie ciepłymi promieniami słońca, które padały na mój pysk.
- Tak, masz rację. - odpowiedziała wadera. - Jednak minie jeszcze trochę czasu nim te wydarzenia przejdą do dalekiej przeszłości. - powiedziała. Pokiwałem głową. Przeszliśmy jeszcze kilkanaście metrów, gdy nagle przed nami pokazał się dość niecodzienny widok. Zatrzymałem się jak wryty, gdy do mojego nosa dotarł ostry zapach, dobywający się z niewielkiego otworu w ziemi. Przełknąłem ślinę. To wcale nie był mały otwór w ziemi, lecz wielka dziura, lekko przykryta roślinami i śniegiem. Gdy tylko jakieś zwierze na nią wejdzie, ta się pod nim załamie i wpadnie do nory  ...Ra'zaca.
- Co to jest? Co tak cuchnie? - mruknęła Moon marszcząc nos i cofając się o krok w tył.
- Tunele Ra'zaca. - odpowiedziałem. - Wredne i bezlitosne stworzenie, a to jego pułapka. - powiedziałem, wskazując łapą na dziurę.
- Chyba rozumiem na czym polega. - powiedziała wadera, kiwając głową. To dobrze. Nie miałem ochoty na ponowne spotkanie z tym gadem.
- Chodźmy dalej. - powiedziałem, omijając pułapkę. Niestety moja tylna łapa nadepnęła na niestabilną konstrukcję i zapadła się. Poleciałem w tył, tylko cudem zatrzymując się pazurami o brzeg dziury. Zacisnąłem zęby, wyrzucając sobie swoją głupotę. Nie sądziłem, że ta pułapka jest aż tak duża.
- Cholera! - warknąłem, wisząc w powietrzu i utrzymując się tylko na przednich łapach.

<Moon?>

Radzę sobie jakoś, nie bój się :3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz