- Tak. - powiedziała Yǒnggǎn, a dla mnie były to najpiękniejsze i najważniejsze słowo, jakie usłyszałem. Teraz całe moje życie obróci się o sto osięmdziesiąt stopni, ale czy to coś złego? Nie. W końcu wszystko zmienia się na lepsze, więc dlaczego miałbym żałować zmiany? Nie żałowałem, by nie rzec, że pragnąłem tego całą swoją osobą. Los skierował mnie na zupełnie inną drogę w chwili gdy po raz pierwszy spotkałem Yǒnggǎn. Kim bym był gdyby nie ona? Samotnikiem i zabójcą, któremu obojętne jest życie innych. Teraz jestem betą watahy, zaufanym doradcą alfy i partnerem najcudowniejszej wadery na świecie. Czy mógłbym chcieć czegoś więcej? Z pewnością gwiazdy szykują dla mnie jakieś przeznaczenie, ale nie narzekam jeśli jest to spędzenie reszty życia u boku Yǒnggǎn. Wadera wypuściła mnie z objęć i spojrzała mi w oczy.
- To ... idziemy na spacer? - zapytała z promiennym uśmiechem, który odwzajemniłem.
- Jasne. - powiedziałem z lekkim żalem przerywając tą chwilę. Jednak nic się nie skończyło, to wciąż trwa i będzie trwać. Magia tej chwili w której wyznaliśmy sobie miłość, pozostanie z nami na zawsze. Wstałem w tej samej chwili co delta ... a przepraszam, wadera beta. - A więc chodźmy. - powiedziałem, a Yǒnggǎn skinęła głową. Ruszyliśmy razem przed siebie, idąc po skrzącym się w bladym słońcu śniegu. Szedłem blisko wadery, tak, że prawie stykaliśmy się bokami, co całkiem mi odpowiadało. Rześkie powietrze zapowiadało w miarę ładny dzień, choć nie pozbawiony surowego uroku zimy. W każdym razie nie zbierało się na żadną odwilż w najbliższych tygodniach. Przymknąłem dwukolorowe oczy. Teraz mogłem poczuć co znaczy być naprawdę szczęśliwym.
<Yǒnggǎn? Przepraszam jeśli moje opo jest ... nie takie jak być powinno, ale jestem osobą która na miłości się zupełnie nie zna, nie czyta ani nie ogląda romansów, więc tego ... nie mam z czego czerpać xD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz