Jakiś Gruby basior złapał Savey za kark. Skoczyłem w ich kierunku ale jakaś grupka nieznanych basiorów rzuciła się na mnie. Udało mi się roztopić jednego z nich ale wtedy inny podłożył mi pod nos coś śmierdzącego.
- Co do... - wydusiłem mdlejąc.
Obudziłem się bodajże po kilku godzinach. Miejsce w którym leżałem nie przypominało niczego co znałem z watahy. Zapach WKS zniknął. Leżałem w dużej klatce. Obok mnie siedziała Savey i kilka innych wychudzonych wilków. W sumie widząc znajomą waderę poczułem się lepiej. Wyjrzałem przez kraty.
Znajdowaliśmy się w jakiś ruinach porośniętych mchem. Obok dużego ołtarza siedziało kilka wilków. Miałem co do nich złe przeczucia.
Wtem nagle obok mnie pojawił się, jakby wyrósł z ziemi, jeden z tych złych wilków. Odskoczyłem z wrzaskiem. Ale on nawet na mnie nie spojrzał. Podszedł do jakiejś chudej wadery. Razem z nią teleportował się poza klatkę. Wadera zaczęła krzyczeć i się wyrywać. Została przywiązana do ołtarza. Wtedy jakiś czarny wilk poderżnął jej gardło. Savey rzuciła mi przerażone spojrzenie.
Dotknąłem krat próbując je jakoś roztopić. I prawie mi się udało.
- Zobaczą nas! - przerwała mi Savey. Puściłem tę uwagę mimo uszu i zacząłem przeciskać się przez kraty. O nie, za gruby jestem. Trzeba było schudnąć już dawno temu. Ale mimo wszystko udało mi się przecisnąć na drugą stronę. I wtedy poczułem dziwny chłód i ból. Ponownie zemdlałem.
<Sav?> Pomocy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz