- Zaraz, zaraz. Pamiętam, że ścieżka kończyła się, a zamiast niej szliśmy po jakimś pomoście. W takim razie musimy go odszukać - powiedziałam po chwili namysłu. Logicznie rzecz biorąc, nie jesteśmy w najgorszej sytuacji. Nic za nami nie łazi, nic... Wtedy do naszych uszu ponownie dotarły jęki.
- Musimy się stąd wydostać - stwierdził Poison. Ruszył w lewo śmiałym krokiem, ja za nim z lekkimi wyrzutami sumienia. W końcu to ja nas tu przyprowadziłam, nie on. Szliśmy jeszcze kolka minut, aż nagle usłyszałam głos towarzysza:
- Stój. Bagna - wyjaśnił krótko, po czym cofnął się kilka kroków w tył. Chcąc zrobić mu miejsce, przesunęłam się w bok. Moje łapy momentalnie zapadły się w grząskie podłoże. Usiłowałam wyciągnąć je ze śmierdzącego błota, lecz na próżno. Pewnie marnie bym skończyła, gdyby nie interwencja Poisona. Po chwili staliśmy na lądzie, zielony basior dyszał trochę. Cóż, po tym, co tu zaszło, myślę, że tym bardziej oboje chcieliśmy albo stąd uciec, albo znaleźć ten pomost. Jednak mokradła znacznie utrudniały to zadanie. Poison znów chciał iść pierwszy, jednak go uprzedziłam. Jak ktoś znowu miał wpaść do bagna przez nieuwagę, niech to znowu będę ja. To ja nas tu wciągnęłam. I to ja muszę nas stąd wyciągnąć. Odetchnęłam głęboko, przymknęłam oczy. Zdane na instynkt łapy nagle bez trudu zaczęły odnajdywać stabilne miejsca. Otwarłam powieki, spoglądając przed siebie. Ognik. Wiedziałam już, gdzie należy się kierować. Zostawiliśmy je, pamiętam, poszliśmy inną drogą. A one cały czas wskazywały bezpieczną ścieżkę przez bagna. Po chwili pod łapami poczułam nie wilgotną ziemię, a drewno.
- Poison - zwróciłam się do basiora. - Właśnie odkryliśmy Sekretną Ścieżkę przez bagna. Przez Mroczne Bagna.
<Poison?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz