Nie byłem zachwycony perspektywą zabawy z Sashą. Mówiąc łagodnie, nie przepadaliśmy za sobą. Co kryło się za naszą niechęcią do siebie, którą to wadera tak łatwo potrafiła ukryć za słodkim uśmieszkiem? To nie tak, że powiedzieliśmy sobie kilka niemiłych słów. To nie tak, że gdy pierwszy raz ją ujrzałem po prostu nie przypadła mi do gustu. Za tymi oczami kryło się coś o wiele gorszego. Coś co gdyby ujrzało światło dzienne, zmieniło by sposób postrzegania mnie przez inne wilki. Ta mała, kremowa, wkurwiająca wilczyca potrafiła doprowadzić mnie do szału kilkoma słowami i absurdalnym zachowaniem. Mało brakowało, a rozszarpał bym ją swoimi kłami, napędzany wściekłością (i poniekąd zapachem krwi). Na szczęście przeszkodziła nam Moon, którą szanowałem i na którą nie podniósł bym łapy, nawet gdyby ona chciała mnie rozszarpać (miałem okazję się o tym przekonać, gdy ta rzeczywiście chciała mnie zabić, ale to stare dzieje). W każdym razie, myślę, że nie powinienem był zgadzać się na tą zabawę, ale cóż ... Yǒnggǎn i Heroika chciały się bawić (chyba), a ja nie mogłem odmówić. Po za tym, sam miałem ochotę na trochę zamienić się w beztroskiego szczeniaka. Naprawdę rzadko miałem ku temu okazję, zbyt ważne i wymagające stanowisko nie pozwalało mi na beztroskie hasanie po okolicznych łąkach, niczym przerośnięty szczeniak. Wzruszyłem więc ramionami w odpowiedzi na Sashy słowa. "No wyluzuj" łatwo jej mówić. Ty nie obawiasz się, że kogoś zabijesz. Podobno lubię ryzyko. A więc czas zaryzykować, nawet jeśli stawką przegranej jest jedno życie ... Miałem nadzieję, że do tego nie dojdzie. W końcu obiecałem coś alfie. Nie chciałem jednak do końca swojego życia unikać Sashy szerokim łukiem, ze strachu co może się stać. Nie mam zamiaru spędzić reszty życia w cieniu i przyglądać się wilkom, które swobodnie bawią się z innymi. O nie. Los dał mi szansę, a ja nie zamierzam jej zmarnować.
- No dobra ... gonie! - krzyknąłem, a na moim pysku pojawił się uśmiech, kiedy trzy wadery rzuciły sobie rozbawione spojrzenia i zaczęły biec przed siebie. Była to zabawa, a nie polowanie i tak właśnie do niej podszedłem. Nie wybierając konkretnego celu, zacząłem gonić wadery, które z początku uciekały w tym samym kierunku. Jednak Yǒnggǎn szybko zauważyła, że nie przykładam się do zabawy tak jak powinienem, zupełnie jakbym bawił się ze szczeniakami. W jej oczach pojawił się drapieżny błysk.
- Uwaga! Zmieniamy reguły gry! - krzyknęła, skupiając na sobie uwagę wszystkich, łącznie ze mną. - Ten kogo złapie goniący będzie musiał na koniec zabawy wykonać jedno wyzwanie, które wybierze dla niego ten co go złapał! - krzyknęła, a my kiwnęliśmy głowami. Brązowa wadera doskonale wiedziała jak mnie zmotywować do złapania, którejś z nich [jak się ma tyle lat co ja, to niektóre wyrażenia brzmię źle, ach te skojarzenia >.>]. Utkwiłem wzrok w "celach" przed sobą i przyśpieszyłem. Moje szczęki zacisnęły się, tak jak zwykle w tedy kiedy się skupiałem. Duch zwycięzcy odezwał się w mojej krwi.
- Rozdzielamy się! - krzyknęła Heroika. Czyżby obmyśliła jakąś strategię? Miałem nadzieję, że nie. Zawsze byłem słaby w tej dziedzinie, a nie chciałem dać się złapać w pułapkę, zastawioną przez wadery. Yǒnggǎn skręciła w prawo i zniknęła między gałęziami, krzewu, strząsając z nich śnieg. Heroika pobiegła w lewo, klucząc między drzewami. Sasha natomiast nadal biegła prosto, mimo zwinnej sylwetki, chyba nie za często miała okazję do solidnego treningu. Innymi słowy była najłatwiejszym celem. Wiem, że bezpieczniej było pobiec za Yǒn, ale myśl, że mógłbym zadać Sashy wyzwanie, była zbyt kusząca. Przez głowę przechodziły mi naprawdę ciekawe i szalone pomysły. Cynamonowo - kremowa wadera, jednym susem przeskoczyła leżący pień drzewa, który pokrywała gruba warstwa puchu. Zmrużyłem oczy, dostrzegając okazję. Zamiast przeskoczyć drzewo, skoczyłem na nie i odbiłem się od kory, pokrytej cienką warstwą lodu. Przez sekundę unosiłem się w powietrzu, by po chwili wylądować na waderze. Sasha upadła na ziemię. Przygnieciona moim ciężarem, lekko zapadła się w zaspę. Na moim pysku pojawił się grymas, nijak nie przypominający ciepłego i miłego uśmiechu.
- Berek. - warknąłem z satysfakcją. Sasha lekko warknęła, na co ja się zaśmiałem. - To teraz mnie złap! - mruknąłem jej do ucha, po czym zeskoczyłem z niej i wskoczyłem w najbliższy cień. Regulamin zabawy nic nie mówił o używaniu mocy, prawda? Prawda. Bezkarnie wyskoczyłem z cienia znajdującego się kilka metrów dalej.
- Sasha jest berkiem! - krzyknąłem, tak by każdy wilk mnie słyszał i wiedział przed kim uciekać. Przebiegłem jeszcze kilka metrów, gdy koło mnie pojawiła się Heroika.
- Hej. - mruknąłem do niej.
- Hej. - odpowiedziała. Zerknąłem na nią, zdając sobie sprawę, że jest dla mnie osobą prawie obcą, którą znam jedynie z wyglądu i imienia. Nie miałem jeszcze okazji by z nią porozmawiać, po za momentem w którym dowodziłem wilkami, podczas wojny. Choć trudno nazwać to rozmową.
<Heroika? Sasha? Yǒnggǎn?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz