Jak już wcześniej wspominałam, potrzebowałam chwili samotności. Po błądzeniu po terenach udało mi się trafić nad Wodospad Zagubionych, gdzie zaczęłam oczyszczać umysł przy szumie wody. Dane mi jednak było tak medytować jedynie półtorej godziny. Po tym czasie usłyszałam ciche warknięcie, którego przekaz był jasny - opuść natychmiast to miejsce. Zza skał wychynęła głowa psowatego stworzenia. Wkrótce ukazało się całe ciało, porośnięte krótką, matową sierścią. Zwierz był chudy, o budowie nieco jak u charta, lecz znacznie masywniejszy. Warknął ponownie, zbliżając się do mnie. Zaczęłam się wycofywać, nie spuszczając istoty z oczu. W pewnym moemencie odwróciłam się szybko i zaczęłam biec. Psowaty, niestety, pognał za mną i co najgorsze, szybko mnie pogonił. Pchnął mnie do mętnego bajorka i zwiał. Wynurzyłam głowę nad powierzchnię, plując wodą. Wylazłam na błotnisty brzeg, zapadając się niemal po brzuch. Otrzepałam się i ruszyłam na poszukiwiania jakiejś czystej rzeczki o kamienistym zejściu. Nie szukała zbyt długo, a nawet, jak się okazało, miałam towarzystwo - w wodzie leżał Orion.
- Cześć - przywitałam się, stając nad nim.
- Siemanko. Masz ochotę na kąpiel? - zapytał, otwierając jedno oko.
- Pewnie - odpowiedziałam, wchodząc do wody. - I tak miałam się umyć.
-Daj to ci umyję plecki - zachichotał basior. - I przy okazji powiesz co się stało że, jesteś tak ubrudzona jakby cię ktoś spod ziemi wykopał?
Kiwnęłam głową i opowiedziałam mu całą historię. W międzyczasie umyłam się, a Orion pomógł mi przy grzbiecie. Pochlapaliśmy się trochę, a potem położyliśmy przy brzegu.
- Orion... Rozumiem, jeśli nie będziesz chciał odpowiedzieć na to pytanie, a pragnęłabym poznać chociażby zarys... Ja jestem gotowa na podzielenie się tym z tobą... Czy opowiesz mi swoją historię?
<Orion?>
wtorek, 30 sierpnia 2016
Od Oriona CD. Rary
Hmmm..odkąd wadera poszła, już naszło mnie to uczucie, samotność.
-Ech, nie ma, co...idę do siebie, może tam znajdę coś dla siebie-burknąłem smętny i rzygu warty monolog, po czym powędrowałem do swojej nory.
Oczywiście pierwsze co zrobiłem to, zrzuciłem z półki wszystkie książki i poukładałem w kolejności alfabetycznej, wszystko trzy razy wymyłem, i rzucałem zmiętymi papierami do kosza tylko po to, by zabić nudę.
*****
Gdy nadeszło popołudnie, co prawda dość szybko to się stało, gdy tylko wyszedłem z jaskini, zdobyłem trochę ochoty na kąpiel...ale tak sam, to już nie to samo, no ale oki...
Wszedłem do wody, układając się wygodnie położyłem głowę delikatnie na kamieniu i moje oczy zmierzone ku górze zamknęły się. Rozkoszowałem się letnią kąpielą, do czasu kiedy...
-Cześć
Otworzyłem jedno oko. Ujrzałem uśmiechniętą Rarę
-Siemanko, masz ochotę na kąpiel?-spytałem
-Pewnie
Rara weszła do wody
-I tak miałam się umyć
Nie zauważyłem ale Rara była brudna w ziemi i błocie, wstałem
-Daj to ci umyję plecki-zachichotałem- I przy okazji powiesz co się stało że, jesteś tak ubrudzona jakby cię ktoś spod ziemi wykopał?
<Rara?>
-Ech, nie ma, co...idę do siebie, może tam znajdę coś dla siebie-burknąłem smętny i rzygu warty monolog, po czym powędrowałem do swojej nory.
Oczywiście pierwsze co zrobiłem to, zrzuciłem z półki wszystkie książki i poukładałem w kolejności alfabetycznej, wszystko trzy razy wymyłem, i rzucałem zmiętymi papierami do kosza tylko po to, by zabić nudę.
*****
Gdy nadeszło popołudnie, co prawda dość szybko to się stało, gdy tylko wyszedłem z jaskini, zdobyłem trochę ochoty na kąpiel...ale tak sam, to już nie to samo, no ale oki...
Wszedłem do wody, układając się wygodnie położyłem głowę delikatnie na kamieniu i moje oczy zmierzone ku górze zamknęły się. Rozkoszowałem się letnią kąpielą, do czasu kiedy...
-Cześć
Otworzyłem jedno oko. Ujrzałem uśmiechniętą Rarę
-Siemanko, masz ochotę na kąpiel?-spytałem
-Pewnie
Rara weszła do wody
-I tak miałam się umyć
Nie zauważyłem ale Rara była brudna w ziemi i błocie, wstałem
-Daj to ci umyję plecki-zachichotałem- I przy okazji powiesz co się stało że, jesteś tak ubrudzona jakby cię ktoś spod ziemi wykopał?
<Rara?>
Od Eshe cd. Vane
- Co robimy?
- Nie wiem.
- Dzieciaki, chcecie może iść na spacer? - niebieska wadera wtrąciła się do dyskusji
- Tak! - wrzasnąłem wesoło.
< Vane, Natka? >
- Nie wiem.
- Dzieciaki, chcecie może iść na spacer? - niebieska wadera wtrąciła się do dyskusji
- Tak! - wrzasnąłem wesoło.
< Vane, Natka? >
poniedziałek, 29 sierpnia 2016
Od Rary CD. Oriona
To miłe ze strony Oriona, że mnie uratował przed tym wilkiem i nałożył na mnie tą ochronną barierę, ale to ostatnie nie było potrzebne. W końcu jestem tym, kim jestem, walczyłam już z groźniejszymi i potężniejszymi przeciwnikami. Skoro się jednak tak troszczy... Pocałowałam go w policzek i wróciłam do mieszkania ojca. Po drodze minęłam Waterfalla, który skończył właśnie wartę i zmierzał na wypoczynek. Miałam nadzieje, że przez jedną noc Wilk Ognia i Wilk Kaskad dadzą sobie radę bez potyczek czy bójek. Mój stary znajomy jest co prawda spokojny, ale również wojowniczy, odważny i czasem lekkomyślny czy impulsywny. A Orion... na pewno nie był niegroźny.
W każdym razie nic szczególnego nie stało się u Pustelników tej nocy. Nie wybuchł pożar ani woda nie zalała okolicy. Czyli - wszystko w porządku. Zjedliśmy śniadanie wraz z większością mieszkańców okolicznych terenów, a potem wyczarowałam portal do watahy. Pożegnałam się z ojcem i Waterfallem, a potem wraz z Orionem wskoczyliśmy w portal. W kilka sekund znaleźliśmy się na Zielonej Łące, płosząc przy okazji stadko jeleni.
- I jak się podobało? - zapytałam.
- To cudowne miejsce. Szkoda jedynie, że ktoś cię zaatakował.
- Nie pierwszy i nie ostatni raz w życiu. Dzięki za tę barierę ochronną, ale obawiam się, że nie jest zbyt potrzebna.
- Już mówiłem, że chcę cię chronić. Jak to... przyjaciele. Może i jesteś niezła w walce, ale...
- Ale co? Orion, klan Pustelników to nie tylko moi znajomi i rodzina. Jestem jego częścią, a nawet nie wiesz, jak potężni możemy się stać. Za czasów świetności, gdy jeszcze nazwa Pustelnicy nie funkcjonowała, z tego klanu wywodzili się najznakomitsi uzdrowiciele, magowie i wojownicy. Nadal, mimo odosobnienia i życia według własnych reguł, są wśród nas wyżej wymienieni. Dysponujemy mocą, którą czerpiemy z darów samej Natury. Nie jesteśmy zwykłą zbieraniną psowatych i mam nadzieję, że to rozumiesz.
Orion mruknął coś niezrozumiale pod nosem, ale nie powiedział nic więcej. Przyspieszyłam więc i zniknęłam w lesie. Potrzebowałam chwili samotności. Jedyne miejsce, które przyszło mi wówczas na myśl zwało się Wodospad Zagubionych. Ruszyłam więc w jego stronę, zapominając niemal o czerwono-białym basiorze...
<Orion?>
W każdym razie nic szczególnego nie stało się u Pustelników tej nocy. Nie wybuchł pożar ani woda nie zalała okolicy. Czyli - wszystko w porządku. Zjedliśmy śniadanie wraz z większością mieszkańców okolicznych terenów, a potem wyczarowałam portal do watahy. Pożegnałam się z ojcem i Waterfallem, a potem wraz z Orionem wskoczyliśmy w portal. W kilka sekund znaleźliśmy się na Zielonej Łące, płosząc przy okazji stadko jeleni.
- I jak się podobało? - zapytałam.
- To cudowne miejsce. Szkoda jedynie, że ktoś cię zaatakował.
- Nie pierwszy i nie ostatni raz w życiu. Dzięki za tę barierę ochronną, ale obawiam się, że nie jest zbyt potrzebna.
- Już mówiłem, że chcę cię chronić. Jak to... przyjaciele. Może i jesteś niezła w walce, ale...
- Ale co? Orion, klan Pustelników to nie tylko moi znajomi i rodzina. Jestem jego częścią, a nawet nie wiesz, jak potężni możemy się stać. Za czasów świetności, gdy jeszcze nazwa Pustelnicy nie funkcjonowała, z tego klanu wywodzili się najznakomitsi uzdrowiciele, magowie i wojownicy. Nadal, mimo odosobnienia i życia według własnych reguł, są wśród nas wyżej wymienieni. Dysponujemy mocą, którą czerpiemy z darów samej Natury. Nie jesteśmy zwykłą zbieraniną psowatych i mam nadzieję, że to rozumiesz.
Orion mruknął coś niezrozumiale pod nosem, ale nie powiedział nic więcej. Przyspieszyłam więc i zniknęłam w lesie. Potrzebowałam chwili samotności. Jedyne miejsce, które przyszło mi wówczas na myśl zwało się Wodospad Zagubionych. Ruszyłam więc w jego stronę, zapominając niemal o czerwono-białym basiorze...
<Orion?>
niedziela, 28 sierpnia 2016
Od Oriona CD. Rary
Noc w innym wymiarze, był bardzo cudowny...ale byłby jeszcze cudowniejszy, gdyby była tu Rara... zdawało mi się, że nade mną krąży serce nadęte helem... i nagle, Przyszła Rara..chyba przed snem, chciała mi powiedzieć "dobranoc"
-Dobranoc-powiedziała tak jak przewidywałem
-Nawzajem- powiedziałem z wielkim uśmiechem
Rara podeszła bliżej
-No to, miałam ci powiedzieć o wszystkim-Rara usiadła obok mnie, wstałem
-Jutro, dziś idź spać, aby nazbierać siły i... uważaj!!!
Jakiś wilk nadbiegał do Rary, ta na mój alarm padła, na bok a ja z rozmachem trzasnąłem nadlatującego wilka moją łapą. Wilk zawirował w powietrzu i poleciał do przodu, oczywiście padłem do tyłu. Gdy wilk zbierał się, Pustelnicy już zbierali się, bo już usłyszeli dziwny dźwięk dobiegający z nory
-Raro, bądź za mną-warknąłem, a na napastnika wyszczerzyłem długie kły
wtedy moja postać przybrała inny wygląd
-ZOSTAW RARĘ W SPOKOJU!!- warknąłem pogrubionym nienaturalnym głosem i wyzionąłem ogromny płomień, który spalił mojego wroga, na drobny pył... ja nadal czułem tą złość, ale szybko mijała... i złość, zastąpił stoicki spokój, jednak aura furii mnie nie opuszczała
-Jesteś cała?-spytałem już, naturalnym głosem, Rara przytaknęła
Nie mogłem być pewien czy na pewno jej się nie stanie krzywda, potrząsnąłem grzywą i pojawiły się płomienne obłoki
Na Rarę spadła aura obronna, jednak ona tego nie czuła i nie widziała
-Co robisz?-spytała podchodząc do mnie
-Chronię cię, rzuciłem na ciebie aurę obronną
-Nie musisz, znaczy nie musiałeś-oznajmiła
Pustelnicy milczeli i patrzyli na nas
-Nie mogę mieć pewności, że ci nic się nie stanie, chronię cię, bo mi na tobie zależy, jesteś moją... przyjaciółką, co nie?
Rara przytaknęła, przytuliłem ją
-Idź spać, idź odzyskaj siły
Rara tylko popatrzyła na mnie miło, w jej oczach za lśniała szczerość i wdzięczność, cmoknęła mnie w policzek... miałem wrażenie że, zaraz się stopię, Rara wraz z Pustelnikami i swoim ojcem poszli do siebie, pomachałem jej na dobranoc po czym ułożyłem się wygodnie...zasnąłem, nie właśnie że, nie mogłem zasnąć, tylko myślałem o tym pocałunku
< Rara?> A no bywało lepiej xD
-Dobranoc-powiedziała tak jak przewidywałem
-Nawzajem- powiedziałem z wielkim uśmiechem
Rara podeszła bliżej
-No to, miałam ci powiedzieć o wszystkim-Rara usiadła obok mnie, wstałem
-Jutro, dziś idź spać, aby nazbierać siły i... uważaj!!!
Jakiś wilk nadbiegał do Rary, ta na mój alarm padła, na bok a ja z rozmachem trzasnąłem nadlatującego wilka moją łapą. Wilk zawirował w powietrzu i poleciał do przodu, oczywiście padłem do tyłu. Gdy wilk zbierał się, Pustelnicy już zbierali się, bo już usłyszeli dziwny dźwięk dobiegający z nory
-Raro, bądź za mną-warknąłem, a na napastnika wyszczerzyłem długie kły
wtedy moja postać przybrała inny wygląd
-ZOSTAW RARĘ W SPOKOJU!!- warknąłem pogrubionym nienaturalnym głosem i wyzionąłem ogromny płomień, który spalił mojego wroga, na drobny pył... ja nadal czułem tą złość, ale szybko mijała... i złość, zastąpił stoicki spokój, jednak aura furii mnie nie opuszczała
-Jesteś cała?-spytałem już, naturalnym głosem, Rara przytaknęła
Nie mogłem być pewien czy na pewno jej się nie stanie krzywda, potrząsnąłem grzywą i pojawiły się płomienne obłoki
Na Rarę spadła aura obronna, jednak ona tego nie czuła i nie widziała
-Co robisz?-spytała podchodząc do mnie
-Chronię cię, rzuciłem na ciebie aurę obronną
-Nie musisz, znaczy nie musiałeś-oznajmiła
Pustelnicy milczeli i patrzyli na nas
-Nie mogę mieć pewności, że ci nic się nie stanie, chronię cię, bo mi na tobie zależy, jesteś moją... przyjaciółką, co nie?
Rara przytaknęła, przytuliłem ją
-Idź spać, idź odzyskaj siły
Rara tylko popatrzyła na mnie miło, w jej oczach za lśniała szczerość i wdzięczność, cmoknęła mnie w policzek... miałem wrażenie że, zaraz się stopię, Rara wraz z Pustelnikami i swoim ojcem poszli do siebie, pomachałem jej na dobranoc po czym ułożyłem się wygodnie...zasnąłem, nie właśnie że, nie mogłem zasnąć, tylko myślałem o tym pocałunku
< Rara?> A no bywało lepiej xD
Od Rary CD. Oriona
Skoro nalegał - proszę bardzo, może i przedostać się przez portal. Co nie zmienia faktu, że wiele mu to nie da. Gdy tylko znaleźliśmy się po drugiej stronie, zeskoczyłam z grzbietu Oriona i w pełnym biegu zniknęłam między drzewami, gdzie panowały zaklęcia ochronne uniemożliwiające przypadkowym przechodniom odnalezienie terytoriów Pustelników. Droga nie zajęła mi wiele czasu, zaledwie kilka minut. Przy granicy czekał strażnik, który na mój widok odwrócił się, jednocześnie kiwając głową. Pobiegłam za nim. W biegu Dziub-Dziub zrzucił na mnie płaszcz, a ja w tym czasie przywołałam laskę. Wraz ze strażnikiem wbiegliśmy na polanę pełną walczących - odzianych w brązowe szaty psowatych oraz różnobarwne basiory w napierśnikach i hełmach. Wokół szalały cztery żywioły, światło i ciemność, kryształy i elektryka. Na wejście użyłam mojej ulubionej sztuczki - uderzyłam jednego z wrogów moją laską, która nabrała właściwości błyskawicy. Przekoziołkowałam pod jakimś skaczącym wilkiem i znalazłam się obok starego znajomego, Waterfalla. Odpierał właśnie atak, zalewając przeciwnika wodą.
- Wejście, jak zwykle, szczególne - mruknął na mój widok. Uśmiechnęłam się w odpowiedzi i wyszeptałam kolejne zaklęcie. Przeciwnik Waterfalla został oplątany jakimiś korzeniami. Zostawiliśmy go tak i rzuciliśmy się w wir walki. Wokół buchał ogień, rozstępywała się ziemia, tworzyły się miniaturowe tornada, woda zalewała wrogów. Tu i ówdzie z ziemi wyrastały najróżniejsze rośliny, a czasem w przeciwników trafiały pioruny. Zdarzało się, że kogoś oślepiło światło albo też jakiś Pustelnik znikał w ciemnościach. Czyli prościej - panował chaos.
Powoli wrogowie zaczęli się wycofywać, aż w końcu wszyscy Pustelnicy ustawili się wokół siebie w rzędzie i unieśli laski do góry. Z każdej strzelił słup żywiołu właściciela, które kilkanaście metrów nad ziemią utworzyły jedną elipsę. Pękła ona na dwoje i wyleciał z niej różnobarwny smok, który przegonił resztki przeciwników. Większość naszych zajęła się ogarnianiem polany, ja zaś ruszyłam ku miejscu, w którym wyskoczyliśmy z portalu. Tak, jak się spodziewałam, Orion krążył w pobliżu.
- Rara? - zaczął na mój widok. - Gdzie ty byłaś? Co to za przebranie?
- Zaraz ci wszystko wyjaśnię. Nie ma sensu trzymać tego dłużej w tajemnicy.
Nim czerwono-biały basior zdążył zadać jakieś pytanie, chwyciłam go za łapę i zaczęłam prowadzić na terytorium Pustelników. Na znajomą polanę dotarliśmy dość szybko, by zobaczyć jeszcze pozostałości szkód z bitwy. Orion zatrzymał się na granicy lasu i zaskoczony omiótł wzrokiem okolicę. Potem spojrzał na mnie.
- K-kim oni są? - zapytał.
- To Pustelnicy - odpowiedziałam. Basior zrobił ogłupiałą minę, a ja uśmiechnęłam się i wzniosłam oczy ku niebu. Chwilę później podszedł do nas Waterfall w towarzystwie mojego ojca. przytuliliśmy się, dzięki czemu mina mojego przyjaciela z watahy z ogłupiałej zmieniła się w bardziej ogłupiałą.
- To Orion, przyjaciel z WKS. Orionie, to mój ojciec, Ash, i mój znajomy Waterfall.
- Miło poznać - wykrztusił czerwono-biały basior nieco piskliwym głosem. Ja i towarzyszący mi Pustelnicy zaśmialiśmy się cicho.
- Zostaniecie dłużej? Wieczorem będzie ognisko.
- Chętnie - odpowiedziałam. - Do tego czasu zdążę oprowadzić Oriona.
***
Kilka godzin później, gdy słońce zbliżyło się znacznie do horyzontu, usiedliśmy wszyscy dookoła ogniska. Wpierw piekliśmy różne przysmaki, a po zjedzeniu ich kilka osób wyciągnęło instrumenty. Rozśpiewaliśmy się na kilku dziecięcych piosenkach, by potem wkroczyć w świat mniej znanych pieśni. Jeden ze starszych Pustelników poprosił, by zaśpiewać "Send in the silver gryphons", co zrobiliśmy z radością.
- Wejście, jak zwykle, szczególne - mruknął na mój widok. Uśmiechnęłam się w odpowiedzi i wyszeptałam kolejne zaklęcie. Przeciwnik Waterfalla został oplątany jakimiś korzeniami. Zostawiliśmy go tak i rzuciliśmy się w wir walki. Wokół buchał ogień, rozstępywała się ziemia, tworzyły się miniaturowe tornada, woda zalewała wrogów. Tu i ówdzie z ziemi wyrastały najróżniejsze rośliny, a czasem w przeciwników trafiały pioruny. Zdarzało się, że kogoś oślepiło światło albo też jakiś Pustelnik znikał w ciemnościach. Czyli prościej - panował chaos.
Powoli wrogowie zaczęli się wycofywać, aż w końcu wszyscy Pustelnicy ustawili się wokół siebie w rzędzie i unieśli laski do góry. Z każdej strzelił słup żywiołu właściciela, które kilkanaście metrów nad ziemią utworzyły jedną elipsę. Pękła ona na dwoje i wyleciał z niej różnobarwny smok, który przegonił resztki przeciwników. Większość naszych zajęła się ogarnianiem polany, ja zaś ruszyłam ku miejscu, w którym wyskoczyliśmy z portalu. Tak, jak się spodziewałam, Orion krążył w pobliżu.
- Rara? - zaczął na mój widok. - Gdzie ty byłaś? Co to za przebranie?
- Zaraz ci wszystko wyjaśnię. Nie ma sensu trzymać tego dłużej w tajemnicy.
Nim czerwono-biały basior zdążył zadać jakieś pytanie, chwyciłam go za łapę i zaczęłam prowadzić na terytorium Pustelników. Na znajomą polanę dotarliśmy dość szybko, by zobaczyć jeszcze pozostałości szkód z bitwy. Orion zatrzymał się na granicy lasu i zaskoczony omiótł wzrokiem okolicę. Potem spojrzał na mnie.
- K-kim oni są? - zapytał.
- To Pustelnicy - odpowiedziałam. Basior zrobił ogłupiałą minę, a ja uśmiechnęłam się i wzniosłam oczy ku niebu. Chwilę później podszedł do nas Waterfall w towarzystwie mojego ojca. przytuliliśmy się, dzięki czemu mina mojego przyjaciela z watahy z ogłupiałej zmieniła się w bardziej ogłupiałą.
- To Orion, przyjaciel z WKS. Orionie, to mój ojciec, Ash, i mój znajomy Waterfall.
- Miło poznać - wykrztusił czerwono-biały basior nieco piskliwym głosem. Ja i towarzyszący mi Pustelnicy zaśmialiśmy się cicho.
- Zostaniecie dłużej? Wieczorem będzie ognisko.
- Chętnie - odpowiedziałam. - Do tego czasu zdążę oprowadzić Oriona.
***
Kilka godzin później, gdy słońce zbliżyło się znacznie do horyzontu, usiedliśmy wszyscy dookoła ogniska. Wpierw piekliśmy różne przysmaki, a po zjedzeniu ich kilka osób wyciągnęło instrumenty. Rozśpiewaliśmy się na kilku dziecięcych piosenkach, by potem wkroczyć w świat mniej znanych pieśni. Jeden ze starszych Pustelników poprosił, by zaśpiewać "Send in the silver gryphons", co zrobiliśmy z radością.
To była jedna z ulubionych pieśni mojego ojca. Podobno zaśpiewał mi i mojemu rodzeństwu po narodzinach. Po niej Waterfall zagrał swoją własną kompozycję na flet prosty i kilka innych instrumentów. Cały wieczór, aż do północy, spędziliśmy w bardzo miłej atmosferze. Postanowiłam tu zostać do następnego dnia, więc siłą rzeczy Orion musiał spędzić noc wśród niemal nieznajomych. Waterfall zaofiarował mu nocleg w swojej norze, a ja wróciłam do mojej sypialni w domu ojca. Zasnęłam, myśląc o minionych wydarzeniach.
<Orion? Jak Ci minęła noc?>
Od Oriona CD. Rary
Gdy tylko Rara wzięła rybę w swój pyszczek, ja poszedłem za nią, więc poczekałem pod drzewem, Rara natomiast poszła zanieść zdobycz. Wykorzystałem to, że nikt nie patrzy, poszedłem opróżnić swój pełny pęcherz.
Gdy tylko wróciłem na miejsce gdzie miałem czekać, wtedy akurat wracała Rara. Postanowiła że, pójdziemy nad jakąś zieloną łąkę. Przechadzka była przyjemna, do czasu gdy coś warknęło "Raro, potrzebujemy twojej pomocy.Zaatakowali. I Pojawił się portal. Rara przywołała swojego towarzysza
-Hej gdzie ty pędzisz?-spytałem
-Ja muszę-rzekła mówiąc bardzo serio
-Idę z tobą-oznajmiłem
-Nie mieszaj się w to
-Samą cię nie puszczę-warknąłem i złapałem ją zębami za grzbiet. Wylądowała na moim-Mów! gdzie mam iść!
-W portal!-wydała Rara
Na polecenie Rary, gnałem ile sił w portal, odczułem jak siła portalu zaczęła mnie wsysać wraz z Rarą... później jakiś wir i łomotanie we wnętrznościach
<?> Rara?
Gdy tylko wróciłem na miejsce gdzie miałem czekać, wtedy akurat wracała Rara. Postanowiła że, pójdziemy nad jakąś zieloną łąkę. Przechadzka była przyjemna, do czasu gdy coś warknęło "Raro, potrzebujemy twojej pomocy.Zaatakowali. I Pojawił się portal. Rara przywołała swojego towarzysza
-Hej gdzie ty pędzisz?-spytałem
-Ja muszę-rzekła mówiąc bardzo serio
-Idę z tobą-oznajmiłem
-Nie mieszaj się w to
-Samą cię nie puszczę-warknąłem i złapałem ją zębami za grzbiet. Wylądowała na moim-Mów! gdzie mam iść!
-W portal!-wydała Rara
Na polecenie Rary, gnałem ile sił w portal, odczułem jak siła portalu zaczęła mnie wsysać wraz z Rarą... później jakiś wir i łomotanie we wnętrznościach
<?> Rara?
Od Rary CD. Oriona
Uniosłam brew w minie mówiącej "Czyżby?". Może i Oriona miał uczulenie na pokrzywę, ale przecież mówiłam, że ona tam jest. To było... dziwne.
- Mówiłam, że w potrawce jest pokrzywa. Na pewno masz na nią uczulenie?
Czerwono-biały basior zmieszał się nieco. Ha, czyli jednak mnie okłamywał. Pytanie tylko, dlaczego i co przede mną zatajał? Postanowiłam jednak nie drążyć na razie tematu i wrócić do tego przy innej okazji. Zamiast tego bez słowa chwyciłam martwą rybę i ruszyłam w kierunku mojego mieszkania. Orion potruchtał za mną.
Gdy dotarliśmy na miejsce, mój towarzysz poczekał pod drzewem, a ja w tym czasie wyszłam na platformę i położyłam zdobycz w części kuchennej. Po krótkiej naradzie, na ziemi oczywiście, ustaliliśmy, że przejdziemy się nad Wschodnie Jezioro. Miałam tylko nadzieję, że tym razem nie czeka na nas kolejna pułapka.
Bez problemów dotarliśmy na Zieloną Łąkę, skąd przeszliśmy nad rozległy zbiornik wodny. Zatrzymaliśmy się blisko brzegu. Wtedy na powierzchni utworzyła się fala, która popłynęła w naszą stronę i zamarła. I woda przemówiła.
Raro, potrzebujemy Twojej pomocy. Zaatakowali.
Pustelnicy mieli kłopoty - nie mogłam ich zostawić. Przeprosiłam szybko Oriona i pobiegłam w stronę granicy, gdzie zapewne czekał już portal. Wezwałam Dziub-Dziuba i poprosiłam go o przyniesienie mojego płaszcza. Gnając tak na złamanie karku, miałam nadzieję, że Orion się nie obrazi...
<Orion?>
- Mówiłam, że w potrawce jest pokrzywa. Na pewno masz na nią uczulenie?
Czerwono-biały basior zmieszał się nieco. Ha, czyli jednak mnie okłamywał. Pytanie tylko, dlaczego i co przede mną zatajał? Postanowiłam jednak nie drążyć na razie tematu i wrócić do tego przy innej okazji. Zamiast tego bez słowa chwyciłam martwą rybę i ruszyłam w kierunku mojego mieszkania. Orion potruchtał za mną.
Gdy dotarliśmy na miejsce, mój towarzysz poczekał pod drzewem, a ja w tym czasie wyszłam na platformę i położyłam zdobycz w części kuchennej. Po krótkiej naradzie, na ziemi oczywiście, ustaliliśmy, że przejdziemy się nad Wschodnie Jezioro. Miałam tylko nadzieję, że tym razem nie czeka na nas kolejna pułapka.
Bez problemów dotarliśmy na Zieloną Łąkę, skąd przeszliśmy nad rozległy zbiornik wodny. Zatrzymaliśmy się blisko brzegu. Wtedy na powierzchni utworzyła się fala, która popłynęła w naszą stronę i zamarła. I woda przemówiła.
Raro, potrzebujemy Twojej pomocy. Zaatakowali.
Pustelnicy mieli kłopoty - nie mogłam ich zostawić. Przeprosiłam szybko Oriona i pobiegłam w stronę granicy, gdzie zapewne czekał już portal. Wezwałam Dziub-Dziuba i poprosiłam go o przyniesienie mojego płaszcza. Gnając tak na złamanie karku, miałam nadzieję, że Orion się nie obrazi...
<Orion?>
sobota, 27 sierpnia 2016
Od Oriona CD. Rary
Gdy tak leżałem nagle Rara podeszła, wtedy w łapie ściskałem kulę błota, gdy zbliżyła się dostatecznie blisko kula blota rozpaprała się na jej przesłodkim pyszczku, Rara obczepała się i odskoczyła do tyłu
-osz ty, bachorze-burknęła rozśmieszona Rara, i wykorzystując jej dezorientację pchnąłem ją do wody i wraz z nią wpadłem. Woda była rewelacyjna na poranną kąpiel. Rara udawała wściekłą, a ja tylko nabrałem wodę w łapę i zacząłem wycierać brudny policzek samicy. Jej policzek był gładki i delikatny, jakbym dotykał bawełnę
-Wyjaśnisz mi to wczorajsze zachowanie?-spytała i udawany grymas złości zmył się z jej pyszczka
Aby usprawiedliwić się że nagle popłynąłem w dół aby uniknąć pytania, ugryzł mnie szczupak ale wtedy wmówiłem że, pomyliłem się i gdy znowu chciała zadać pytanie wtedy schowałem się pod wodą przed niby komarami które nękają mnie od rana
-Dość już tego, albo mi odpowiesz, albo zostawię cię samego-zagroziła-i naślę na ciebie rekiny
-No dobrze, miałem bardzo poważny skręt w żołądku bo jestem uczulony na przyprawy dodane do twojej zupy więc wolę surowe mięso-wyjaśniłem, oczywiście że nie powiem jej prawdy, bo jakby to brzmiało "Raro, uciekłem bo się zakochałem w tobie"? nie to wtedy nie dość że dostała by kolejnego ataku głupawki to jeszcze zerwałaby ze mną wszelki kontakt, myśląc że, ja jako basior zależy mi tylko aby zaciągnąć ją do łóżka... nie chcę aby tak o mnie myślała, nie jestem byle zboczeńcem który siłą zaciąga na łoże, nie... Rarę teraz traktuję nie tylko jak przyjaciółkę ale i jak waderę mojego serca, ale nie chcę żeby ona o tym wiedziała bo boję się jej reakcji, więc zachowam to tylko dla siebie
-I tak to się stało, a czego tam dodałaś?
-Pokrzywy...
-No właśnie, jestem uczulony na pokrzywę-wyjaśniłem
-To czemu zjadłeś?
-Bo myślałem że, to pietruszka-burknąłem dając pierwszą lepszą roślinę podobną do pokrzywy-lubię pietruszkę
<Rara?>
-osz ty, bachorze-burknęła rozśmieszona Rara, i wykorzystując jej dezorientację pchnąłem ją do wody i wraz z nią wpadłem. Woda była rewelacyjna na poranną kąpiel. Rara udawała wściekłą, a ja tylko nabrałem wodę w łapę i zacząłem wycierać brudny policzek samicy. Jej policzek był gładki i delikatny, jakbym dotykał bawełnę
-Wyjaśnisz mi to wczorajsze zachowanie?-spytała i udawany grymas złości zmył się z jej pyszczka
Aby usprawiedliwić się że nagle popłynąłem w dół aby uniknąć pytania, ugryzł mnie szczupak ale wtedy wmówiłem że, pomyliłem się i gdy znowu chciała zadać pytanie wtedy schowałem się pod wodą przed niby komarami które nękają mnie od rana
-Dość już tego, albo mi odpowiesz, albo zostawię cię samego-zagroziła-i naślę na ciebie rekiny
-No dobrze, miałem bardzo poważny skręt w żołądku bo jestem uczulony na przyprawy dodane do twojej zupy więc wolę surowe mięso-wyjaśniłem, oczywiście że nie powiem jej prawdy, bo jakby to brzmiało "Raro, uciekłem bo się zakochałem w tobie"? nie to wtedy nie dość że dostała by kolejnego ataku głupawki to jeszcze zerwałaby ze mną wszelki kontakt, myśląc że, ja jako basior zależy mi tylko aby zaciągnąć ją do łóżka... nie chcę aby tak o mnie myślała, nie jestem byle zboczeńcem który siłą zaciąga na łoże, nie... Rarę teraz traktuję nie tylko jak przyjaciółkę ale i jak waderę mojego serca, ale nie chcę żeby ona o tym wiedziała bo boję się jej reakcji, więc zachowam to tylko dla siebie
-I tak to się stało, a czego tam dodałaś?
-Pokrzywy...
-No właśnie, jestem uczulony na pokrzywę-wyjaśniłem
-To czemu zjadłeś?
-Bo myślałem że, to pietruszka-burknąłem dając pierwszą lepszą roślinę podobną do pokrzywy-lubię pietruszkę
<Rara?>
Od Oriona CD. Kayah
-Więc, masz tu mieszkanie bardzo piękne, niech ci się powodzi
Wadera uśmiechnęła się, gdy tylko usłyszała mój głos, rozejrzeliśmy się dokładnie po jaskini, była ona wilgotna, unosiły się małe pyły, ze stalaktytów skapywały krople wody
Wadera miała tu wszystko, kuchnię, toaletę i pokoik w którym ułożyła sobie piękne łóżeczko
-Chcesz się jeszcze gdzieś przejść?-spytałem ją
-Jeśli to dla ciebie nie problem-oznajmiła
-Skądże
-Tak więc, gdzie idziemy?-spytała z lekko merdającym ogonem
-A gdzie chcesz?
<Kayah?>
Wadera uśmiechnęła się, gdy tylko usłyszała mój głos, rozejrzeliśmy się dokładnie po jaskini, była ona wilgotna, unosiły się małe pyły, ze stalaktytów skapywały krople wody
Wadera miała tu wszystko, kuchnię, toaletę i pokoik w którym ułożyła sobie piękne łóżeczko
-Chcesz się jeszcze gdzieś przejść?-spytałem ją
-Jeśli to dla ciebie nie problem-oznajmiła
-Skądże
-Tak więc, gdzie idziemy?-spytała z lekko merdającym ogonem
-A gdzie chcesz?
<Kayah?>
Od Poisona CD. Heroiki
Jak my mamy znaleźć Wilka Wody? Nie wiem czy nasza wataha ma kogoś kto włada żywiołem wody. To jednak nie był nasz najgorszy problem. Byliśmy otoczeni przez płomienie. Heroica nałożyła na mnie i na siebie bariery, jednak to niewiele pomogło. Ja właściwie byłem trochę odporny na ogień, ale nie żeby do jasnej cholery stać w płomieniach cały czas.
Żeby nie zostawać zbyt długo w jednym miejscu, ruszyliśmy najbezpieczniej wyglądającą ścieżką. Niestety, już po chwili znaleźliśmy się w pułapce.
- Co teraz? - zapytała Heroica.
- Eh... - westchnąłem - Musimy się stąd jakoś wydostać. Tylko jak?
Ogień rozprzestrzeniał się. Zaczęliśmy wodzić wzrokiem w poszukiwaniu jakiejś luki pomiędzy palącymi się drzewami.
- Tędy! - Brązowa wadera skoczyła pomiędzy drzewa. Nie zastanawiając się długo, pobiegłem za nią, nie zwracając uwagi na ogień wokół nas. Poza tym lepiej byłoby się nie rozdzielać. Tuż za mną jedno z drzew się przewaliło, prawie podpalając mój kochany ogon.
Wybiegliśmy na niewielką polanę. Na szczęście jeszcze nie zaczęła się palić.
- Skąd wiedziałaś którędy najszybciej wyjść z lasu? - zapytałem towarzyszki, patrząc na płonący las.
- Nie wiem. Chyba kojażę to miejsce. To granice Naszego Lasu.
- Dzięki, gdyby nie ty...
- Nie ma za co. Ale nasz kłopot na tym się nie kończy - wadera wskazała łapą na Nasz Las, który coraz intensywniej płonął.
- Masz rację. Powinniśmy poszukać kogoś z watahy, który włada żywiołem wody. Szkoda, że nie mamy skrzydeł.
Pobiegliśmy polaną. Przeszukaliśmy całą okolicę, ale nie udało się nam odnaleźć żadnej żywej duszy. Gdzie są wszyscy? Pewnie są daleko stąd i nikt nie wie jeszcze i pożarze Naszego Lasu. No nic, prędzej czy później na kogoś wpadniemy.
Zaczęło się ściemniać, a nam nadal nie udało się znaleźć żadnego wilka. Postanowiliśmy się rozdzielić. Po jakimś czasie tak po prostu nagle złapałem jakiś trop. Wreszcie, po tylu godzinach! Przyspieszyłem bieg. Wilk był już całkiem blisko.
Wpadłem na owego wilka. Był to jeden ze sług Wolf Lady. Kurcze. Dlaczego nie wyczułem wcześniej niczego podejrzanego?... Wilk warknął i rzucił się na mnie. Na szczęście nie był zbyt szybki, więc jakoś mu uskoczyłem, a potem natychmiast podpaliłem. Wilk zdawał się być....odporny na ogień? Cały płonął i sprawiał wrażenie, jakby go to w ogóle nie obchodziło. Warknął i ponownie zaatakował. Tym razem był trochę szybszy. Szybko uderzył mnie w pysk. Splunąłem kwasem prosto w oczy wilka. To chyba poskutkowało.
Wilk gdzieś uciekł. Nie goniłem go. Miałem to gdzieś. Ogień bardzo szybko się rozprzestrzeniał. Musiałem jak najszybciej znaleźć Wilka Wody.
<Hero?>
Żeby nie zostawać zbyt długo w jednym miejscu, ruszyliśmy najbezpieczniej wyglądającą ścieżką. Niestety, już po chwili znaleźliśmy się w pułapce.
- Co teraz? - zapytała Heroica.
- Eh... - westchnąłem - Musimy się stąd jakoś wydostać. Tylko jak?
Ogień rozprzestrzeniał się. Zaczęliśmy wodzić wzrokiem w poszukiwaniu jakiejś luki pomiędzy palącymi się drzewami.
- Tędy! - Brązowa wadera skoczyła pomiędzy drzewa. Nie zastanawiając się długo, pobiegłem za nią, nie zwracając uwagi na ogień wokół nas. Poza tym lepiej byłoby się nie rozdzielać. Tuż za mną jedno z drzew się przewaliło, prawie podpalając mój kochany ogon.
Wybiegliśmy na niewielką polanę. Na szczęście jeszcze nie zaczęła się palić.
- Skąd wiedziałaś którędy najszybciej wyjść z lasu? - zapytałem towarzyszki, patrząc na płonący las.
- Nie wiem. Chyba kojażę to miejsce. To granice Naszego Lasu.
- Dzięki, gdyby nie ty...
- Nie ma za co. Ale nasz kłopot na tym się nie kończy - wadera wskazała łapą na Nasz Las, który coraz intensywniej płonął.
- Masz rację. Powinniśmy poszukać kogoś z watahy, który włada żywiołem wody. Szkoda, że nie mamy skrzydeł.
Pobiegliśmy polaną. Przeszukaliśmy całą okolicę, ale nie udało się nam odnaleźć żadnej żywej duszy. Gdzie są wszyscy? Pewnie są daleko stąd i nikt nie wie jeszcze i pożarze Naszego Lasu. No nic, prędzej czy później na kogoś wpadniemy.
Zaczęło się ściemniać, a nam nadal nie udało się znaleźć żadnego wilka. Postanowiliśmy się rozdzielić. Po jakimś czasie tak po prostu nagle złapałem jakiś trop. Wreszcie, po tylu godzinach! Przyspieszyłem bieg. Wilk był już całkiem blisko.
Wpadłem na owego wilka. Był to jeden ze sług Wolf Lady. Kurcze. Dlaczego nie wyczułem wcześniej niczego podejrzanego?... Wilk warknął i rzucił się na mnie. Na szczęście nie był zbyt szybki, więc jakoś mu uskoczyłem, a potem natychmiast podpaliłem. Wilk zdawał się być....odporny na ogień? Cały płonął i sprawiał wrażenie, jakby go to w ogóle nie obchodziło. Warknął i ponownie zaatakował. Tym razem był trochę szybszy. Szybko uderzył mnie w pysk. Splunąłem kwasem prosto w oczy wilka. To chyba poskutkowało.
Wilk gdzieś uciekł. Nie goniłem go. Miałem to gdzieś. Ogień bardzo szybko się rozprzestrzeniał. Musiałem jak najszybciej znaleźć Wilka Wody.
<Hero?>
Od Rary CD. Oriona
Stałam, gapiąc się na miejsce, w którym zniknął Orion. Dlaczego tak nagle odszedł? Zapewniał co prawda, że nic się nie stało, ale wciąż nie byłam przekonana, że wszystko z nim w porządku. Muzyka nadal leciała, brudne naczynia leżały na stole, a ja nadal się nie ruszałam. W końcu jednak spuściłam głowę i wzięłam się za sprzątanie.
Gdy skończyłam jakiś czas później, usiadłam na pufie, rozmyślając. Dawno nie brakowało mi tak towarzystwa... No, ale przecież mam jeszcze Dziub-Dziuba...
- Mózgu, ogarnij się - warknęłam sama do siebie.
***
Następnego dnia, po śniadaniu złożonym z tarty i resztek wczorajszej potrawki, wybrałam się na spacer. Moim celem było dotarcie nad rzekę, gdzie chciałam sobie złowić rybkę czy dwie. Zaczaiłam się na płaskim kamieniu, który zwisał nad wodą kilka metrów za wodospadem, gdzie było głębiej. Właśnie miałam zaatakować przepływającą rybę, gdy ktoś popchnął mnie i wpadłam do wody. Wynurzyłam się kawałek dalej, obejmując kamień i z pstrągiem w zębach. Od strony brzegu rozległ się czyiś śmiech. Podpłynęłam tam i wyszłam z rzeki. Otrzepałam się z wody prosto na tego "kogoś".
- Hej! - krzyknął oburzony Orion. Wyplułam rybę na ziemię.
- To za wepchnięcie do rzeki. A to - popchnęłam go - za wyśmiewanie się ze mnie.
Czerwono-biały basior wylądował na trawie, a ja zaśmiałam się tak jak on wcześniej - nie złośliwie, lecz wesoło.
<Orion?>
Gdy skończyłam jakiś czas później, usiadłam na pufie, rozmyślając. Dawno nie brakowało mi tak towarzystwa... No, ale przecież mam jeszcze Dziub-Dziuba...
- Mózgu, ogarnij się - warknęłam sama do siebie.
***
Następnego dnia, po śniadaniu złożonym z tarty i resztek wczorajszej potrawki, wybrałam się na spacer. Moim celem było dotarcie nad rzekę, gdzie chciałam sobie złowić rybkę czy dwie. Zaczaiłam się na płaskim kamieniu, który zwisał nad wodą kilka metrów za wodospadem, gdzie było głębiej. Właśnie miałam zaatakować przepływającą rybę, gdy ktoś popchnął mnie i wpadłam do wody. Wynurzyłam się kawałek dalej, obejmując kamień i z pstrągiem w zębach. Od strony brzegu rozległ się czyiś śmiech. Podpłynęłam tam i wyszłam z rzeki. Otrzepałam się z wody prosto na tego "kogoś".
- Hej! - krzyknął oburzony Orion. Wyplułam rybę na ziemię.
- To za wepchnięcie do rzeki. A to - popchnęłam go - za wyśmiewanie się ze mnie.
Czerwono-biały basior wylądował na trawie, a ja zaśmiałam się tak jak on wcześniej - nie złośliwie, lecz wesoło.
<Orion?>
piątek, 26 sierpnia 2016
Od Oriona CD. Rary
Ulżyło mi że, Rara nie gniewała się na mnie, i do tego zaprosiła mnie na obiadek... zupka była bardzo smaczna, w końcu królicze mięsko to nie byle co... gdy już zjedliśmy, Rara zapuściła jakąś muzyczkę, spytałem:
-Rara...em...
-Tak?-spytała patrząc na mnie z uśmiechem
-Zatańczysz ze mną?-zapytałem nieśmiało z miłym uśmiechem
Wadera uśmiechnęła się, ale i zdziwiła, pewnie dostałą kolejnej głupawki, ale szybko powstrzymała ją... odchrząknęła i powiedziała
-Pewnie, chodź
Wstałem, podszedłem do niej po woli. I zaczęliśmy tańczyć... w końcu mam kogoś kto jest przy mnie i w końcu nie czuję się sam... a Rara jest wspaniałą towarzyszką... ale gdy dostarczałem jej swój tlen poprzez dwuznaczny sposób... coś się we mnie złamało, albo dalej to siedzi we mnie tylko nie chcę wyleźć... nie Orion nie zakochuj mi się tu, wszystko tylko proszę nie zakochuj się, nie patrz jej w oczy, wtedy zakochasz się jeszcze bardziej... grrr
-Orion coś ci jest?-spytała Rara
-Nic
Nagle odszedłem od niej, oddalałem się zbliżając się do wyjścia
-Ja, Rara wybacz mi...
-Ale za co?-spytała
-ummm... Boże, mój łeb kur*a..-warknąłem i przyległem czołem do ściany starając się nie patrzeć na nią
-Boli cię głowa?-spytała po raz kolejny- Orion odpowiedz, ty... otrułeś się czymś?
-Nie, nic się nie stało... wybacz muszę iść
Zniknąłem jej z oczu, Orion koleś ogarnij się... obiecałeś że, się nie zakochasz, szlag by to...
<Rara?> Wybacz ale noca przychodzą mi do głowy romantyczne rzeczy xD
-Rara...em...
-Tak?-spytała patrząc na mnie z uśmiechem
-Zatańczysz ze mną?-zapytałem nieśmiało z miłym uśmiechem
Wadera uśmiechnęła się, ale i zdziwiła, pewnie dostałą kolejnej głupawki, ale szybko powstrzymała ją... odchrząknęła i powiedziała
-Pewnie, chodź
Wstałem, podszedłem do niej po woli. I zaczęliśmy tańczyć... w końcu mam kogoś kto jest przy mnie i w końcu nie czuję się sam... a Rara jest wspaniałą towarzyszką... ale gdy dostarczałem jej swój tlen poprzez dwuznaczny sposób... coś się we mnie złamało, albo dalej to siedzi we mnie tylko nie chcę wyleźć... nie Orion nie zakochuj mi się tu, wszystko tylko proszę nie zakochuj się, nie patrz jej w oczy, wtedy zakochasz się jeszcze bardziej... grrr
-Orion coś ci jest?-spytała Rara
-Nic
Nagle odszedłem od niej, oddalałem się zbliżając się do wyjścia
-Ja, Rara wybacz mi...
-Ale za co?-spytała
-ummm... Boże, mój łeb kur*a..-warknąłem i przyległem czołem do ściany starając się nie patrzeć na nią
-Boli cię głowa?-spytała po raz kolejny- Orion odpowiedz, ty... otrułeś się czymś?
-Nie, nic się nie stało... wybacz muszę iść
Zniknąłem jej z oczu, Orion koleś ogarnij się... obiecałeś że, się nie zakochasz, szlag by to...
<Rara?> Wybacz ale noca przychodzą mi do głowy romantyczne rzeczy xD
Od Rary CD. Oriona
Gdy w końcu wypłynęliśmy na powierzchnię, zaczerpnęłam łapczywie powietrza. Wiedziałam, że gdyby nie Orion, już bym nie żyła. Dlatego też, gdy zaczął się tłumaczyć, tylko uśmiechnęłam się delikatnie.
- Wiem i nie mam o to do ciebie żalu. Uratowałeś mi życie. A teraz odwdzięczę ci się, trzymając rekiny z dala, póki nie dotrzemy do wyspy.
Czerwono-biały basior uśmiechnął się i oboje zaczęliśmy płynąć w stronę lądu. Mieliśmy do przepłynięcia jakieś sto metrów. Rekiny otoczyły nas, ale w swój sposób przekazałam im, że jestem przyjaciółką i poprosiłam, by nas nie atakowały. Większość zgodziła się niezbyt chętnie, ale pięć zaproponowało podholowanie nas na wyspę. Podzieliłam się nowinami z Orionem. Pomysł płynięcia z rekinami niezbyt przypadł mu do gustu, ale koniec końców zgodził się. Po kilku minutach wywlekliśmy się z wody na plażę, zmęczeni nawet mimo podwozu. Oddychałam ciężko, leżąc na plecach na nagrzanym piasku.
- Co teraz robimy? - zapytał Orion po chwili, spoglądając na mnie.
- No... Nie wiem. W sumie zgłodniałam.
- Idziemy na polowanie?
- Nie... Zapraszam cię do mnie na obiad. Nie obraź się tylko, jeśli nie będę dysponować mięsem.
Basior zrobił zdziwioną minę, ale nic nie powiedział. Po jeszcze kilku minutach odpoczynku otrzepaliśmy się z piasku i ruszyliśmy przez most ku stałemu lądowi.
***
Jakiś czas później Orion siedział na pufie przed stolikiem i przyglądał się, jak mieszam "coś" w kociołku. Po dwóch minutach przełożyłam owo "coś" do dwóch misek i zaniosłam na stół.
- Co to jest? - zapytał mój gość, przyglądając się potrawie.
- Potrawka z króliczego mięsa, pokrzywy i kilku innych rodzajów zieleniny.
<Orion? Co Ty na to?>
- Wiem i nie mam o to do ciebie żalu. Uratowałeś mi życie. A teraz odwdzięczę ci się, trzymając rekiny z dala, póki nie dotrzemy do wyspy.
Czerwono-biały basior uśmiechnął się i oboje zaczęliśmy płynąć w stronę lądu. Mieliśmy do przepłynięcia jakieś sto metrów. Rekiny otoczyły nas, ale w swój sposób przekazałam im, że jestem przyjaciółką i poprosiłam, by nas nie atakowały. Większość zgodziła się niezbyt chętnie, ale pięć zaproponowało podholowanie nas na wyspę. Podzieliłam się nowinami z Orionem. Pomysł płynięcia z rekinami niezbyt przypadł mu do gustu, ale koniec końców zgodził się. Po kilku minutach wywlekliśmy się z wody na plażę, zmęczeni nawet mimo podwozu. Oddychałam ciężko, leżąc na plecach na nagrzanym piasku.
- Co teraz robimy? - zapytał Orion po chwili, spoglądając na mnie.
- No... Nie wiem. W sumie zgłodniałam.
- Idziemy na polowanie?
- Nie... Zapraszam cię do mnie na obiad. Nie obraź się tylko, jeśli nie będę dysponować mięsem.
Basior zrobił zdziwioną minę, ale nic nie powiedział. Po jeszcze kilku minutach odpoczynku otrzepaliśmy się z piasku i ruszyliśmy przez most ku stałemu lądowi.
***
Jakiś czas później Orion siedział na pufie przed stolikiem i przyglądał się, jak mieszam "coś" w kociołku. Po dwóch minutach przełożyłam owo "coś" do dwóch misek i zaniosłam na stół.
- Co to jest? - zapytał mój gość, przyglądając się potrawie.
- Potrawka z króliczego mięsa, pokrzywy i kilku innych rodzajów zieleniny.
<Orion? Co Ty na to?>
Od Oriona CD. Rary
Płynąłem nawet nie wiedziałem że, Rara ma kłopoty, wyłoniłem się na powierzchnię jakiejś groty, szlag.. znowu grota, a gdzie Rara
-Hej Rara...ojej, co z nią
Wpłynąłem pod wodę i swoim wzrokiem starałem się wychwycić moją towarzyszkę, i mam...szamotała się w uścisku jakiegoś czegoś... nie wiem co dokładnie to było, podpłynąłem do niej... Rara straciła cały tlen...o boże, może spróbuję ją uratować z uścisku, starałem się użyć mocy, ale ogień niestety nie jest wodoodporny, siłą starałem się uwolnić Rarę ale to nic nie dawało, była w stopniu utonięcia...co to, to nie, nie dam jej zginąć. Podpłynąłem do niej, i na raz dwa trzy, nasze pyszczki złączyły się, ale nie po to aby ją pocałować, tylko oddać jej połowę mojego tlenu, odżywała po woli, wyłoniłem się na powierzchnię, nabrałem powietrza, głęboko aby każda szczelina moich płuc była zapełniona tlenem. Popłynąłem do Rary i zrobiłem to samu, podarowałem jej swój tlen... widząc że, Rara odżyła uspokoiło mnie i doradziła co zrobić aby uwolnić ją z uścisku, miałem poluzować głaz aby mógł spaść na dziwnie wyglądające coś, trzymające Rarę za łapę. Z całych sił poluzowałem głaz, tracąc prawię cały tlen. Głaz puścił i doskonale ściął to coś, trzymające Rarę, razem wypłynęliśmy na powierzchnię, obaj łapczywie wessaliśmy i dostarczyliśmy tlen do naszych organizmów
-Rara, to nie był żaden pocałunek ani nic, ja tylko...-próbowałem się wytłumaczyć z tego zajścia jakie stało się pod wodą, ale chyba Rara nie była o to zła
<Rara?>nie będziesz zła? xD
-Hej Rara...ojej, co z nią
Wpłynąłem pod wodę i swoim wzrokiem starałem się wychwycić moją towarzyszkę, i mam...szamotała się w uścisku jakiegoś czegoś... nie wiem co dokładnie to było, podpłynąłem do niej... Rara straciła cały tlen...o boże, może spróbuję ją uratować z uścisku, starałem się użyć mocy, ale ogień niestety nie jest wodoodporny, siłą starałem się uwolnić Rarę ale to nic nie dawało, była w stopniu utonięcia...co to, to nie, nie dam jej zginąć. Podpłynąłem do niej, i na raz dwa trzy, nasze pyszczki złączyły się, ale nie po to aby ją pocałować, tylko oddać jej połowę mojego tlenu, odżywała po woli, wyłoniłem się na powierzchnię, nabrałem powietrza, głęboko aby każda szczelina moich płuc była zapełniona tlenem. Popłynąłem do Rary i zrobiłem to samu, podarowałem jej swój tlen... widząc że, Rara odżyła uspokoiło mnie i doradziła co zrobić aby uwolnić ją z uścisku, miałem poluzować głaz aby mógł spaść na dziwnie wyglądające coś, trzymające Rarę za łapę. Z całych sił poluzowałem głaz, tracąc prawię cały tlen. Głaz puścił i doskonale ściął to coś, trzymające Rarę, razem wypłynęliśmy na powierzchnię, obaj łapczywie wessaliśmy i dostarczyliśmy tlen do naszych organizmów
-Rara, to nie był żaden pocałunek ani nic, ja tylko...-próbowałem się wytłumaczyć z tego zajścia jakie stało się pod wodą, ale chyba Rara nie była o to zła
<Rara?>nie będziesz zła? xD
Od Padme- Quest "Wilczy Wybawiciel"
Dzisiaj wieczorem postanowiłam, że wybiorę się do jaskini wyroczni. W zasadzie, to sama nie wiem dlaczego wybrałam to stanowisko. Może to było przeznaczenie?
No dobra, mniejsza o to, przejdźmy do sedna...
***
Wchodząc do jaskini dostrzegłam tony papierów i książek porozwalanych na podłodze. Chciałam się czymś zająć, chociaż sama nie wiedziałam do końca czym. Podniosłam z podłogi losową kartkę.
"Dnia 31.04.2016 r. - Rozpoczęły się poszukiwania zaginionego wilka o imieniu Luke
Dnia 31.05.2016 r. - Mimo poszukiwań nie napotkano żadnego śladu życia wilka.
Dnia 31.07.2016 r. - Wilk został uznany za martwego "
- Ciekawe... - szepnęłam do siebie.
- Mnie też to interesuje, ale wątpię czy Luke jeszcze żyje - do jaskini wszedł Alfa tej watahy - Anubis.
- Może wilki, które zajęły się tą sprawą, myliły się? - jeszcze raz spojrzałam na kartkę.
- Nie wiem o tym. Luke według większości jest martwy, ale jeżeli chcesz możesz wznowić poszukiwania.
- Zajmę się tym - przytaknęłam głową.
- Powodzenia - prychnął i wyszedł z jaskini.
"Hm... Jak się on znajdzie, to innym gęba opadnie" - pomyślałam chowając kartkę do mojej podręcznej torby.
Wyszłam z jaskini spoglądając na lekko zachmurzone niebo. "Mam nadzieję, że nie będzie padać" - pomyślałam zmierzając do granicy watahy.
***
Idąc przez ciemny las, drogę oświetlał mi naszyjnik. Rozglądałam się co chwilę szukając drogi wyjścia. "Kurde, mam nadzieję, że się nie zgubię..." - pomyślałam truchtając dalej.
W pewnym momencie usłyszałam szelest i kroki czyiś łap. Ponownie przechyliłam głowę w obie strony.
- Witaj... - usłyszałam gruby głos.
- Kimkolwiek jesteś, możesz wiedzieć, że jak tu podejdziesz, to skopię Ci tyłek - mruknęłam przybierając gotową do walki pozycję.
- Nie dość, że zadziorna, to jeszcze waleczna - zza krzaków wyłoniła się grupka czarnych basiorów. Na czele stał mój rozmówca - Brać ją - mruknął wskazując na mnie. Sześć, nieco wyższych ode mnie basiorów rzuciło się w moją stronę. Próbowali wbić swoje kły w moje ciało, ale niezbyt im się to udawało. Odpychałam ich siłą woli, co również nie dawało efektów, gdyż po kilku sekundach wstawali. Długo nie wytrzymałam, za bardzo się zmachałam... Padłam na ziemię wykończona.
- Widzicie jak łatwo da się pokonać waderę? - powiedział ich "szef" podchodząc do mnie - A teraz bierzemy ją ze sobą - uśmiechnął się złowrogo.
- Nie... Pokonacie mnie! - krzyknęłam robiąc głęboką ranę w policzku basiora.
- Teraz przegięłaś - szepnął zakrywając wgłębienie. Podszedł bliżej mnie, żeby zaatakować. Gdy już podnosił swoją łapę, jak by to powiedzieć... Z nieba zeskoczył niebieski wilk. Każdego po kolei zabił, rzucając jakimiś dziwnymi pociskami. Po kilku sekundach wszyscy leżeli martwi, a nie znajomy pomógł mi wstać.
- Nic Ci nie jest? - zapytał trzymając mnie za łapę.
- Em... Nie, nic - szepnęłam zdziwiona. - Kim jesteś? - zapytałam próbując coś zobaczyć w panującym mroku. Mój amulet niestety się "wyczerpał".
- Zbędne pytania zadajemy później, a teraz pozwól, że wyjdziemy z tego lasu - dostrzegłam uśmiech.
- No dobrze - basior chwycił mnie za łapę i pociągnął w jakąś stronę.
- Jestem już duża i nie musisz mnie ciągnąć za łapę! - powiedziałam z oburzeniem starając się uchwycić jego wzrok.
- Ah, oczywiście! - prychnął puszczając mnie i idąc dalej.
Stałam w miejscu jak słup soli. Nie wiedziałam gdzie jest tajemniczy basior.
- No dobra wolałam tą pierwszą opcję! - krzyknęłam.
Usłyszałam cichy śmiech. Po chwili szłam już za basiorem, trzymając się go.
***
Gdy zobaczyłam światło, jak poparzona ruszyłam w jego stronę. Będąc już na ogromnej polanie odetchnęłam z ulgą. Odwróciłam się w stronę wciąż nie znanej mi postaci. Z lasu wyłonił się niebiesko - biały basior. Z uśmiechem podszedł do mnie i siadł naprzeciwko.
- A, więc... Kim jesteś? - zapytałam podnosząc głowę do góry.
- Nazywam się Luke - popatrzył mi prosto w oczy.
- Luke?! Przecież ty nie... - za nim skończyłam, basior zatkał mi usta łapą.
- Po prostu uciekłem, okay? - popatrzył na mnie ufnie, na co ja przytaknęłam głową.
- Dzięki za uratowanie - dodałam prawie nie słyszalnie.
- Em, coś mówiłaś? - zapytał z uśmiechem.
- Dzięki za uratowanie - powiedziałam trochę głośniej.
- Nadal nie słyszę, czy możesz powtórzyć? - zaczął się ze mną droczyć.
- DZIĘKI ZA URATOWANIE, OKAY?! - krzyknęłam podirytowana.
- Nie ma za co - zrobił dumną pozę, po czym uśmiechnął się triumfalnie.
- Ja już będę iść - powiedziałam wstając.
- Po pierwsze: Nie znam twojego imienia, Po drugie: Jest noc i przenocujesz u mnie, a Po trzecie: Zgubisz się.
- Dam sobie radę - mruknęłam idąc przed siebie.
- Wiesz, że nie pozwolę Ci iść samej? - wyczułam, że się uśmiecha.
- Na szczęście, to nie ty decydujesz o moim losie.
- Nigdzie nie idziesz - zaczął biec w moją stronę.
- A uwierz, że pójdę - odepchnęłam go siłą woli.
- Nie boję się czarownic - prychnął.
- Nie jestem czarownicą, do nie zobaczenia - powiedziałam odlatując.
No dobra, mniejsza o to, przejdźmy do sedna...
***
Wchodząc do jaskini dostrzegłam tony papierów i książek porozwalanych na podłodze. Chciałam się czymś zająć, chociaż sama nie wiedziałam do końca czym. Podniosłam z podłogi losową kartkę.
"Dnia 31.04.2016 r. - Rozpoczęły się poszukiwania zaginionego wilka o imieniu Luke
Dnia 31.05.2016 r. - Mimo poszukiwań nie napotkano żadnego śladu życia wilka.
Dnia 31.07.2016 r. - Wilk został uznany za martwego "
- Ciekawe... - szepnęłam do siebie.
- Mnie też to interesuje, ale wątpię czy Luke jeszcze żyje - do jaskini wszedł Alfa tej watahy - Anubis.
- Może wilki, które zajęły się tą sprawą, myliły się? - jeszcze raz spojrzałam na kartkę.
- Nie wiem o tym. Luke według większości jest martwy, ale jeżeli chcesz możesz wznowić poszukiwania.
- Zajmę się tym - przytaknęłam głową.
- Powodzenia - prychnął i wyszedł z jaskini.
"Hm... Jak się on znajdzie, to innym gęba opadnie" - pomyślałam chowając kartkę do mojej podręcznej torby.
Wyszłam z jaskini spoglądając na lekko zachmurzone niebo. "Mam nadzieję, że nie będzie padać" - pomyślałam zmierzając do granicy watahy.
***
Idąc przez ciemny las, drogę oświetlał mi naszyjnik. Rozglądałam się co chwilę szukając drogi wyjścia. "Kurde, mam nadzieję, że się nie zgubię..." - pomyślałam truchtając dalej.
W pewnym momencie usłyszałam szelest i kroki czyiś łap. Ponownie przechyliłam głowę w obie strony.
- Witaj... - usłyszałam gruby głos.
- Kimkolwiek jesteś, możesz wiedzieć, że jak tu podejdziesz, to skopię Ci tyłek - mruknęłam przybierając gotową do walki pozycję.
- Nie dość, że zadziorna, to jeszcze waleczna - zza krzaków wyłoniła się grupka czarnych basiorów. Na czele stał mój rozmówca - Brać ją - mruknął wskazując na mnie. Sześć, nieco wyższych ode mnie basiorów rzuciło się w moją stronę. Próbowali wbić swoje kły w moje ciało, ale niezbyt im się to udawało. Odpychałam ich siłą woli, co również nie dawało efektów, gdyż po kilku sekundach wstawali. Długo nie wytrzymałam, za bardzo się zmachałam... Padłam na ziemię wykończona.
- Widzicie jak łatwo da się pokonać waderę? - powiedział ich "szef" podchodząc do mnie - A teraz bierzemy ją ze sobą - uśmiechnął się złowrogo.
- Nie... Pokonacie mnie! - krzyknęłam robiąc głęboką ranę w policzku basiora.
- Teraz przegięłaś - szepnął zakrywając wgłębienie. Podszedł bliżej mnie, żeby zaatakować. Gdy już podnosił swoją łapę, jak by to powiedzieć... Z nieba zeskoczył niebieski wilk. Każdego po kolei zabił, rzucając jakimiś dziwnymi pociskami. Po kilku sekundach wszyscy leżeli martwi, a nie znajomy pomógł mi wstać.
- Nic Ci nie jest? - zapytał trzymając mnie za łapę.
- Em... Nie, nic - szepnęłam zdziwiona. - Kim jesteś? - zapytałam próbując coś zobaczyć w panującym mroku. Mój amulet niestety się "wyczerpał".
- Zbędne pytania zadajemy później, a teraz pozwól, że wyjdziemy z tego lasu - dostrzegłam uśmiech.
- No dobrze - basior chwycił mnie za łapę i pociągnął w jakąś stronę.
- Jestem już duża i nie musisz mnie ciągnąć za łapę! - powiedziałam z oburzeniem starając się uchwycić jego wzrok.
- Ah, oczywiście! - prychnął puszczając mnie i idąc dalej.
Stałam w miejscu jak słup soli. Nie wiedziałam gdzie jest tajemniczy basior.
- No dobra wolałam tą pierwszą opcję! - krzyknęłam.
Usłyszałam cichy śmiech. Po chwili szłam już za basiorem, trzymając się go.
***
Gdy zobaczyłam światło, jak poparzona ruszyłam w jego stronę. Będąc już na ogromnej polanie odetchnęłam z ulgą. Odwróciłam się w stronę wciąż nie znanej mi postaci. Z lasu wyłonił się niebiesko - biały basior. Z uśmiechem podszedł do mnie i siadł naprzeciwko.
- A, więc... Kim jesteś? - zapytałam podnosząc głowę do góry.
- Nazywam się Luke - popatrzył mi prosto w oczy.
- Luke?! Przecież ty nie... - za nim skończyłam, basior zatkał mi usta łapą.
- Po prostu uciekłem, okay? - popatrzył na mnie ufnie, na co ja przytaknęłam głową.
- Dzięki za uratowanie - dodałam prawie nie słyszalnie.
- Em, coś mówiłaś? - zapytał z uśmiechem.
- Dzięki za uratowanie - powiedziałam trochę głośniej.
- Nadal nie słyszę, czy możesz powtórzyć? - zaczął się ze mną droczyć.
- DZIĘKI ZA URATOWANIE, OKAY?! - krzyknęłam podirytowana.
- Nie ma za co - zrobił dumną pozę, po czym uśmiechnął się triumfalnie.
- Ja już będę iść - powiedziałam wstając.
- Po pierwsze: Nie znam twojego imienia, Po drugie: Jest noc i przenocujesz u mnie, a Po trzecie: Zgubisz się.
- Dam sobie radę - mruknęłam idąc przed siebie.
- Wiesz, że nie pozwolę Ci iść samej? - wyczułam, że się uśmiecha.
- Na szczęście, to nie ty decydujesz o moim losie.
- Nigdzie nie idziesz - zaczął biec w moją stronę.
- A uwierz, że pójdę - odepchnęłam go siłą woli.
- Nie boję się czarownic - prychnął.
- Nie jestem czarownicą, do nie zobaczenia - powiedziałam odlatując.
Od Vane CD. Eshe
Przez kilkanaście minut w jaskini panowała głucha cisza. Najwidoczniej każdy zastanawiał się nad czymś... To czemu ja mam tego nie robić?
Po pierwsze, gdzie jest ojciec.
Po drugie, kim ja jestem
Po trzecie, dlaczego tylko ja jestem cała czarna?!
To ostatnie pytanie najbardziej przykuło moją uwagę. Nawet mama ma biały kolor w swojej sierści. Podeszłam do mamy i stanęłam przed nią z lekko opuszczonym pyszczkiem.
- Mamo... - zaczęłam.
- Tak?
- Dlaczego ja jestem cała czarna - posmutniałam.
- Taka się już urodziłaś - podniosła mój pyszczek i uśmiechnęła się. - Nie zamartwiaj się tym.
Odeszłam w stronę rodzeństwa. "No nie wiem czy można nazwać to darem" - pomyślałam podchodząc do brata i siostry.
- Co robimy? - zapytałam.
<Eshe, Nat?>
Po pierwsze, gdzie jest ojciec.
Po drugie, kim ja jestem
Po trzecie, dlaczego tylko ja jestem cała czarna?!
To ostatnie pytanie najbardziej przykuło moją uwagę. Nawet mama ma biały kolor w swojej sierści. Podeszłam do mamy i stanęłam przed nią z lekko opuszczonym pyszczkiem.
- Mamo... - zaczęłam.
- Tak?
- Dlaczego ja jestem cała czarna - posmutniałam.
- Taka się już urodziłaś - podniosła mój pyszczek i uśmiechnęła się. - Nie zamartwiaj się tym.
Odeszłam w stronę rodzeństwa. "No nie wiem czy można nazwać to darem" - pomyślałam podchodząc do brata i siostry.
- Co robimy? - zapytałam.
<Eshe, Nat?>
Od Rary CD. Oriona
Cóż, nic za to nie mogę, że moja przyjaźń z rekinami ma źródło oparte na moim przynależeniu do Pustelników, czego nie zamierzałam na razie wyjawiać. Orionowi chyba jednak nie przeszkadzało, że kryję przed nim kolejną tajemnicę.
Dotarliśmy w końcu na wyspę, gdzie już bardzo blisko wody rosły rośliny lecznicze. Wyczułam zapachy niezliczonej ilości ziół i kwiatów. Drewniany most zmienił się w węższą ścieżkę, którą szliśmy przez kilka minut. Po tym czasie dotatliśmy na niedużą polankę, porośniętą przeważnie soczystą trawą.
- Hej, Rara, wiesz, co to jest? - usłyszałam za mną głos Oriona. Odwróciłam się w jego stronę.
- Nie dotykaj! - krzyknęłam, ale było już za późno. Gruba liana owinęła się wokół łapy basiora.
- Nie ruszaj się - poleciłam, podchodząc bliżej. Na nieszczęście obok głowy Oriona przeleciał jakiś owad i wilk nie potrafił powstrzymać mimowolnego ruszenia łbem. Pnącze oplotło go całego i zaczęło gdzieś ciągnąć. Spróbowałam pomóc basiorowi, ale inna liana owinęła się wokół moich przednich łap. Niebezpieczne rośliny wciągnęły nas do ciemnego, ciasnego i głębokiego tunelu, starannie zamaskowanego na powierzchni. Po minucie czy dwóch wpadliśmy do jakiejś jaskini.
- No proszę, proszę - przywitał nas głos jakiegoś basiora. Rara, córka jednego z naszych największych wrogów. Pozwól, że przywitam ciebie i twojego kolegę w moich skromnych progach.
- Co robisz na naszych terenach? - warknęłam.
- Wyłapuję wrogów. Twój kolega nim nie jest, więc zostanie na terenach watahy. Ty zaś wylądujesz w lochu wraz z innymi naszymi wrogami.
Orion szarpnął się, ale zaraz wydał zduszony krzyk, gdy pnącza zacisnęły się na jego ciele. Zamiast tego skupił się na naszym "rozmówcy". Po chwili jednak wymamrotał pod nosem "nie działa". Więżący nas basior zaśmiach się cicho.
- To nic nie da. W tej jaskini nie działają nadnaturalne siły czterech żywiołów oraz światła i mroku. Zabezpieczyłem się przed wrogami.
Czyżby szykował się nasz koniec? Jak mogliśmy go pokonać? Zastanowiłam się nad sytuacją, lustrując wzrokiem grotę. Znajdowała się tam jakaś dziwna broń, a także trzy skrzynie z dynamitem. W mojej głowie ułożył się plan. Skoro ochrona broni przed nadnaturalnym użyciem czterech żywiołów oraz światła i mroku, to w takim razie nie działa na śpiew. A przecież jestem Wilkiem Muzyki, a nawet Pradawnej Pieśni. Od czego mam moc Syreniego Śpiewu? Zaczęłam więc cicho nucić, a potem dokładać do tego słowa - kilka rozkazów. Uwolniono nas z więzów, a większość obecnych w pobliżu wilków zajęła się umieszczaniem dynamitu w całej grocie. Ja z Orionem zostaliśmy odprowadzeni w bezpieczne miejsce. Chwilę później wszystko się zatrzęsło, a do jaskini przez dziurę zaczęła wlewać się woda. Wrogowie zniknęli pod gruzami. Przestałam śpiewać, nie uznając to za potrzebne. Nim cała przestrzeń zapełniła się wodą, nabrałam powietrza do płuc. Orion wypłynął z zalanej groty pierwszy, a ja ruszyłam za nim, gdy nagle coś chwyciło mnie za łapę.
Zostaniesz tu ze mną, Raro.- usłyszałam w głowie głos naszego rozmówcy. W następnej chwili coś uderzyło mnie w brzuch, przez co wypuściłam większość życiodajnego tlenu. Nie mogłam uwolnić łapy ze stalowego uścisku. Zaczynało brakować mi powietrza, aż po chwili zaczęłam tracić przytomność...
<Orion?>
Dotarliśmy w końcu na wyspę, gdzie już bardzo blisko wody rosły rośliny lecznicze. Wyczułam zapachy niezliczonej ilości ziół i kwiatów. Drewniany most zmienił się w węższą ścieżkę, którą szliśmy przez kilka minut. Po tym czasie dotatliśmy na niedużą polankę, porośniętą przeważnie soczystą trawą.
- Hej, Rara, wiesz, co to jest? - usłyszałam za mną głos Oriona. Odwróciłam się w jego stronę.
- Nie dotykaj! - krzyknęłam, ale było już za późno. Gruba liana owinęła się wokół łapy basiora.
- Nie ruszaj się - poleciłam, podchodząc bliżej. Na nieszczęście obok głowy Oriona przeleciał jakiś owad i wilk nie potrafił powstrzymać mimowolnego ruszenia łbem. Pnącze oplotło go całego i zaczęło gdzieś ciągnąć. Spróbowałam pomóc basiorowi, ale inna liana owinęła się wokół moich przednich łap. Niebezpieczne rośliny wciągnęły nas do ciemnego, ciasnego i głębokiego tunelu, starannie zamaskowanego na powierzchni. Po minucie czy dwóch wpadliśmy do jakiejś jaskini.
- No proszę, proszę - przywitał nas głos jakiegoś basiora. Rara, córka jednego z naszych największych wrogów. Pozwól, że przywitam ciebie i twojego kolegę w moich skromnych progach.
- Co robisz na naszych terenach? - warknęłam.
- Wyłapuję wrogów. Twój kolega nim nie jest, więc zostanie na terenach watahy. Ty zaś wylądujesz w lochu wraz z innymi naszymi wrogami.
Orion szarpnął się, ale zaraz wydał zduszony krzyk, gdy pnącza zacisnęły się na jego ciele. Zamiast tego skupił się na naszym "rozmówcy". Po chwili jednak wymamrotał pod nosem "nie działa". Więżący nas basior zaśmiach się cicho.
- To nic nie da. W tej jaskini nie działają nadnaturalne siły czterech żywiołów oraz światła i mroku. Zabezpieczyłem się przed wrogami.
Czyżby szykował się nasz koniec? Jak mogliśmy go pokonać? Zastanowiłam się nad sytuacją, lustrując wzrokiem grotę. Znajdowała się tam jakaś dziwna broń, a także trzy skrzynie z dynamitem. W mojej głowie ułożył się plan. Skoro ochrona broni przed nadnaturalnym użyciem czterech żywiołów oraz światła i mroku, to w takim razie nie działa na śpiew. A przecież jestem Wilkiem Muzyki, a nawet Pradawnej Pieśni. Od czego mam moc Syreniego Śpiewu? Zaczęłam więc cicho nucić, a potem dokładać do tego słowa - kilka rozkazów. Uwolniono nas z więzów, a większość obecnych w pobliżu wilków zajęła się umieszczaniem dynamitu w całej grocie. Ja z Orionem zostaliśmy odprowadzeni w bezpieczne miejsce. Chwilę później wszystko się zatrzęsło, a do jaskini przez dziurę zaczęła wlewać się woda. Wrogowie zniknęli pod gruzami. Przestałam śpiewać, nie uznając to za potrzebne. Nim cała przestrzeń zapełniła się wodą, nabrałam powietrza do płuc. Orion wypłynął z zalanej groty pierwszy, a ja ruszyłam za nim, gdy nagle coś chwyciło mnie za łapę.
Zostaniesz tu ze mną, Raro.- usłyszałam w głowie głos naszego rozmówcy. W następnej chwili coś uderzyło mnie w brzuch, przez co wypuściłam większość życiodajnego tlenu. Nie mogłam uwolnić łapy ze stalowego uścisku. Zaczynało brakować mi powietrza, aż po chwili zaczęłam tracić przytomność...
<Orion?>
czwartek, 25 sierpnia 2016
Od Eshe CD. Natalie
Zastanawiałem się, dlaczego muszę być jedynym basiorem w miocie. To smutne. Trzy wadery w jaskini. Znaczy, inni mają ważniejsze problemy, ale... Z kim mogę pogadać na interesujące mnie tematy?
W sumie...
Przecież mama nie zaszła sama w ciążę...
To kto jest naszym ojcem?
Czemu go tu nie ma?
< Nat? Vane? >
W sumie...
Przecież mama nie zaszła sama w ciążę...
To kto jest naszym ojcem?
Czemu go tu nie ma?
< Nat? Vane? >
Od Oriona CD. Rary
Ok to było dziwne jak podeszła sobie do wody pełen rekinów i tak sobie pogłaskała tego krwiożerczego mięsożernego skurw*ela
A potem jak by nigdy nic, rekinek sobie popłynął chwaląc się kolegom że, został pogłaskany przez wilka, popłynął gdzieś w dal.
Zaproponowałem więc dalszy spacer, nie wiedząc co mnie jeszcze spotka
poszliśmy na jakąś wyspę
-Jak to zrobiłaś że, rekiny cię nie pożarły?
-To moja słodziutka tajemnica-burknęła po cichutku Rara i zachichotała wesoło
-Jak nie chcesz to nie mów, nie będę zmuszać-westchnąłem i posłałem jej wesołą minę
<Rara?>
A potem jak by nigdy nic, rekinek sobie popłynął chwaląc się kolegom że, został pogłaskany przez wilka, popłynął gdzieś w dal.
Zaproponowałem więc dalszy spacer, nie wiedząc co mnie jeszcze spotka
poszliśmy na jakąś wyspę
-Jak to zrobiłaś że, rekiny cię nie pożarły?
-To moja słodziutka tajemnica-burknęła po cichutku Rara i zachichotała wesoło
-Jak nie chcesz to nie mów, nie będę zmuszać-westchnąłem i posłałem jej wesołą minę
<Rara?>
OD Natalie CD Eshe
Popatrzyłam na ich skrzydła i lekko posmutniałam. Tak... tak dziwnie się czuje... jako jedyna nie mam jakiś... wyróżniających się rzeczy... one mają skrzydła... a ja... ech... pewnie będę tym słabszym ogniwem...
- Nat?
- Hm? - spytałam.
- Wszystko gra?
- Nom - przytaknęłam i smutna odeszłam do mamy i wtuliłam się w jej futerko. było mi smutno, bo nie wiedziałam za bardzo jak to jest... być... takim skrzydlatym wilkiem.
- Mamo...
- Tak Natalie?
- Czemu nie mam skrzydeł, a one mają?
- Bo się taka urodziłaś - potrąciła mnie noskiem, a ja bardziej posmutniałam. Ale cóż... nie mogłam nic zrobić... wróciłam do rodzeństwa.
<Eshe? Vane? xd>
- Nat?
- Hm? - spytałam.
- Wszystko gra?
- Nom - przytaknęłam i smutna odeszłam do mamy i wtuliłam się w jej futerko. było mi smutno, bo nie wiedziałam za bardzo jak to jest... być... takim skrzydlatym wilkiem.
- Mamo...
- Tak Natalie?
- Czemu nie mam skrzydeł, a one mają?
- Bo się taka urodziłaś - potrąciła mnie noskiem, a ja bardziej posmutniałam. Ale cóż... nie mogłam nic zrobić... wróciłam do rodzeństwa.
<Eshe? Vane? xd>
Od Eshe CD. Lithium Vane
- Cześć - rozłożyłem skrzydła i pomachałem nimi - Jestem Eshe. A to jest Natka. - wskazałem na drugą siostrę.
- Natka?
- Natalie... - podpowiedziała cicho.
Każde z nas miało jakiś element czarnego. Vane była cała czarna, Nati była biała, z czarnymi uszami, końcówkami łap i ogona. Ja byłem biały, z czarnymi trójkątami wokół oczu, kręgiem na grzbiecie i łapami. Po kim je mieliśmy? Przecież mama jest niebieska.
Za to, skrzydła miałem ja i Lithium. Biedna Nat...
< Mućka? Schabku? >
- Natka?
- Natalie... - podpowiedziała cicho.
Każde z nas miało jakiś element czarnego. Vane była cała czarna, Nati była biała, z czarnymi uszami, końcówkami łap i ogona. Ja byłem biały, z czarnymi trójkątami wokół oczu, kręgiem na grzbiecie i łapami. Po kim je mieliśmy? Przecież mama jest niebieska.
Za to, skrzydła miałem ja i Lithium. Biedna Nat...
< Mućka? Schabku? >
Od Kayah CD. Oriona
- Niezbyt...Chciałabym taką, gdzie jest woda. - Odparłam.
Orion Skinął głową. Poszliśmy dalej.
***Godzinę później***
Zmęczona szukaniem postanowiłam, że wybiorę pierwszą ,, dziurę" którą zobaczę. Szliśmy jeszcze trzy minuty. Wtedy w górze, lub jakimś sporym kamieniu, zobaczyłam sporą jaskinię. Podeszłam do niej. Orion szedł cały czas za mną. Spokojnie weszłam do jaskini.
- Ktoś tu mieszka?- Zwróciłam się do basiora a następnie zawołałam- JEST TU KTOŚ?!
Ori pomachał głową.
- ,,Czyli wolna. Albo...Ten ktoś wyszedł. Chodź...Obstawiam pierwszą opcję."- Pomyślałam.
Razem z kolegom zwiedziliśmy jaskinię. Spodobała mi się. Dodatkowo miała mini-wodospadzik i mini-jeziorko wodne. Gdzieś takie coś:
Link
- To niech będzie Twoja- Westchnął Wilk.
Szeroko Uśmiechnęłam się.
<Orion?>
Orion Skinął głową. Poszliśmy dalej.
***Godzinę później***
Zmęczona szukaniem postanowiłam, że wybiorę pierwszą ,, dziurę" którą zobaczę. Szliśmy jeszcze trzy minuty. Wtedy w górze, lub jakimś sporym kamieniu, zobaczyłam sporą jaskinię. Podeszłam do niej. Orion szedł cały czas za mną. Spokojnie weszłam do jaskini.
- Ktoś tu mieszka?- Zwróciłam się do basiora a następnie zawołałam- JEST TU KTOŚ?!
Ori pomachał głową.
- ,,Czyli wolna. Albo...Ten ktoś wyszedł. Chodź...Obstawiam pierwszą opcję."- Pomyślałam.
Razem z kolegom zwiedziliśmy jaskinię. Spodobała mi się. Dodatkowo miała mini-wodospadzik i mini-jeziorko wodne. Gdzieś takie coś:
Link
- To niech będzie Twoja- Westchnął Wilk.
Szeroko Uśmiechnęłam się.
<Orion?>
środa, 24 sierpnia 2016
Od Rary CD. Oriona
Choć również obawiałam się reakcji Alfy, jeszcze bardziej nie chciałam pomagać napastnikowi ze względów czysto osobistych. Rozpoznałam w dwóch z czterech wilków zaciekłych wrogów Pustelników - pozostali dwaj, w tym młody, musieli zostać przez kogoś wynajęci. A to znaczy, że sytuacja naprawdę może być kiepska. Miałam wielką ochotę wypytać tego młodego o kilka rzeczy...
Cierpliwie czekałam, aż Orion wróci z jaskini uzdrowiciela. Gdy w końcu wyszedł, chyba niezbyt spodobała mu się moja mina, powstała na wskutek myśli o odpłaceniu się napastnikom.
- No co, tak darowałem mu życie, nie jestem jakimś zwyrodnialcem lubującym w zabijaniu prawie bezbronnych wilków - zaczął tłumaczyć się czerwono-biały basior.
- Trudno się domyślić - odparłam chłodno, wciąż zdenerwowana atakiem.
- Dlaczego się tak wściekasz? Przecież on w zasadzie nic ci nie zrobił.
- On akurat nic. Spytaj raczej, co zrobili ci, którzy go wynajęli. Albo nie, bo i tak ci nie odpowiem.
Orion zniósł moje humory w cierpliwości, a potem zaproponował wycieczkę na Wyspę Samotności, gdzie byłam jakiś czas temu z Roshe. Zgodziłam się, mając wielką ochotę na kąpiel z rekinami. Nie zmyślam. Uwielbiam rekiny.
Na pomost weszliśmy... w sumie nie wiem kiedy, w każdym razie już po południu. Zatrzymaliśmy się mniej więcej w dwóch trzecich, a potem wspięliśmy na tylne łapy i oparliśmy o barierkę. Zapatrzyłam się w nieduże fale marszczące powoerzchnię wody. Tu jeszcze nie było głęboko, ale tu i ówdzie dostrzegłam znajome ryby. Stanęłam ponownie na czterech kończynach i wychyliłam się nieco przez przestrzeń między deskami tworzącymi barierkę. Włożyłam łapę do wody.
- Co ty robisz!? - krzyknął przerażony Orion. Zignorowałam go, a zamiast tego zajęłam się głaskaniem po głowie rekina, który uprzednio do mnie podpłynął. Kochałam te zwierzęta, a one nie miały nic przeciwko mnie oraz memu głosowi i dotykowi. Po około minucie ryba odpłynęła, a ja stanęłam obok czerwono-białego basiora.
- Jesteś trochę.. dziwna - powiedział, a potem szybko dodał: - Przepraszam. Nie chciałem...
- W porządku - przerwałam mu. - Może i masz rację... Chodźmy na wyspę.
<Orion?>
Cierpliwie czekałam, aż Orion wróci z jaskini uzdrowiciela. Gdy w końcu wyszedł, chyba niezbyt spodobała mu się moja mina, powstała na wskutek myśli o odpłaceniu się napastnikom.
- No co, tak darowałem mu życie, nie jestem jakimś zwyrodnialcem lubującym w zabijaniu prawie bezbronnych wilków - zaczął tłumaczyć się czerwono-biały basior.
- Trudno się domyślić - odparłam chłodno, wciąż zdenerwowana atakiem.
- Dlaczego się tak wściekasz? Przecież on w zasadzie nic ci nie zrobił.
- On akurat nic. Spytaj raczej, co zrobili ci, którzy go wynajęli. Albo nie, bo i tak ci nie odpowiem.
Orion zniósł moje humory w cierpliwości, a potem zaproponował wycieczkę na Wyspę Samotności, gdzie byłam jakiś czas temu z Roshe. Zgodziłam się, mając wielką ochotę na kąpiel z rekinami. Nie zmyślam. Uwielbiam rekiny.
Na pomost weszliśmy... w sumie nie wiem kiedy, w każdym razie już po południu. Zatrzymaliśmy się mniej więcej w dwóch trzecich, a potem wspięliśmy na tylne łapy i oparliśmy o barierkę. Zapatrzyłam się w nieduże fale marszczące powoerzchnię wody. Tu jeszcze nie było głęboko, ale tu i ówdzie dostrzegłam znajome ryby. Stanęłam ponownie na czterech kończynach i wychyliłam się nieco przez przestrzeń między deskami tworzącymi barierkę. Włożyłam łapę do wody.
- Co ty robisz!? - krzyknął przerażony Orion. Zignorowałam go, a zamiast tego zajęłam się głaskaniem po głowie rekina, który uprzednio do mnie podpłynął. Kochałam te zwierzęta, a one nie miały nic przeciwko mnie oraz memu głosowi i dotykowi. Po około minucie ryba odpłynęła, a ja stanęłam obok czerwono-białego basiora.
- Jesteś trochę.. dziwna - powiedział, a potem szybko dodał: - Przepraszam. Nie chciałem...
- W porządku - przerwałam mu. - Może i masz rację... Chodźmy na wyspę.
<Orion?>
Od Oriona CD. Rary
Kilka basiorów napadło na Rarę, jednak jak widać sama sobie nieźle poradziła, dwóch rzuciło się na mnie, jeden z lewej zaatakował, wtedy nie wiedziałem co zrobić..czy trzasnąć go w pysk czy podpalić... czy po prostu odstąpić i dać się...
Dostałem w pysk, no nieźle natrafiłem na wilka umysłu, który bez problemu posłużył się moimi myślami i zmanipulował mnie, ale drugi raz już się nie dałem podejść... wilk rzucił się na mnie po raz drugi, przyjemniaczek beznadziejnie odsłonił szyję, wtedy mogłem go z łatwością złapać i udusić.
Wtedy ten pierwszy zaczął ciskać we mnie ogniem. Zacząłem kontrolować jego mocą, bo ja też jestem wilkiem ognia...mieliśmy równe szanse...
Ostatecznie obaj padliśmy z wyczerpania mocy magicznej ...
Wilk postanowił się posłużyć przemocą fizyczną, wystawił łapę do ataku i ogon z lewej strony, zrobił największy błąd w swoim życiu. Złapałem oczywiście go za jego kończynę, mocno ścisnąłem i powaliłem na ziemię jego ogon wykręciłem, zaczął zwijać się z bólu, bez celu machał łapami tylnymi
-Nic ci nie jest?-spytałem do wadery która zdyszana po walce podeszła do mnie
-Nie nic...
Wilk któremu uszkodziłem ogon zaczął się czołgać do mnie, z oczami pełen łez z bólu, tylnymi łapami nie mógł ruszać. Trochę mi go było żal
-Co z nim zrobisz?-rzekła Rara i odsunęła się
-On już ma nauczkę
-Proszę, nie zostawiajcie mnie-zawył z płaczem basior, był bardzo młody, rozumiem że bał się...
Spojrzałem pytająco na Rarę
-O nie, na to nie licz, nie weźmiemy go ze sobą a alfa nas ukaże że, wprowadzamy obcych na teren watahy
-Nie musi tego wiedzieć-westchnąłem
Gdy brałem basiora na grzbiet potwornie wył z bólu, miał złamany ogon, nie dziwiłem mu się... sam nie wiem, czemu jestem litościwy dla wrogów, po prostu nie mogłem go zabić, coś mnie od tego powstrzymywało
-Zaniesiemy cię do pobliskiego medyka, u niego się wykurujesz a później opuścisz tą watahę, rozumiesz?
-Taak, tak jak najbardziej-rzekł zapłakany basior
-Dobra szczeniaku, jesteśmy na miejscu
Wszedłem do jaskini medyka, tam ułożyłem go na łożu po woli i tak zadałem mu tyle bólu jak poprzednio, wytłumaczyłem medykowi że to gruba afera, ale to z jego winy jest tutaj, wróciłem do wadery.
Stała i chyba nie była zachwycona
-No co, tak darowałem mu życie, nie jestem jakimś zwyrodnialcem lubującym w zabijaniu prawie bezbronnych wilków-rzekłem i chciałem to wyrwać z siebie
<Rara?>
Dostałem w pysk, no nieźle natrafiłem na wilka umysłu, który bez problemu posłużył się moimi myślami i zmanipulował mnie, ale drugi raz już się nie dałem podejść... wilk rzucił się na mnie po raz drugi, przyjemniaczek beznadziejnie odsłonił szyję, wtedy mogłem go z łatwością złapać i udusić.
Wtedy ten pierwszy zaczął ciskać we mnie ogniem. Zacząłem kontrolować jego mocą, bo ja też jestem wilkiem ognia...mieliśmy równe szanse...
Ostatecznie obaj padliśmy z wyczerpania mocy magicznej ...
Wilk postanowił się posłużyć przemocą fizyczną, wystawił łapę do ataku i ogon z lewej strony, zrobił największy błąd w swoim życiu. Złapałem oczywiście go za jego kończynę, mocno ścisnąłem i powaliłem na ziemię jego ogon wykręciłem, zaczął zwijać się z bólu, bez celu machał łapami tylnymi
-Nic ci nie jest?-spytałem do wadery która zdyszana po walce podeszła do mnie
-Nie nic...
Wilk któremu uszkodziłem ogon zaczął się czołgać do mnie, z oczami pełen łez z bólu, tylnymi łapami nie mógł ruszać. Trochę mi go było żal
-Co z nim zrobisz?-rzekła Rara i odsunęła się
-On już ma nauczkę
-Proszę, nie zostawiajcie mnie-zawył z płaczem basior, był bardzo młody, rozumiem że bał się...
Spojrzałem pytająco na Rarę
-O nie, na to nie licz, nie weźmiemy go ze sobą a alfa nas ukaże że, wprowadzamy obcych na teren watahy
-Nie musi tego wiedzieć-westchnąłem
Gdy brałem basiora na grzbiet potwornie wył z bólu, miał złamany ogon, nie dziwiłem mu się... sam nie wiem, czemu jestem litościwy dla wrogów, po prostu nie mogłem go zabić, coś mnie od tego powstrzymywało
-Zaniesiemy cię do pobliskiego medyka, u niego się wykurujesz a później opuścisz tą watahę, rozumiesz?
-Taak, tak jak najbardziej-rzekł zapłakany basior
-Dobra szczeniaku, jesteśmy na miejscu
Wszedłem do jaskini medyka, tam ułożyłem go na łożu po woli i tak zadałem mu tyle bólu jak poprzednio, wytłumaczyłem medykowi że to gruba afera, ale to z jego winy jest tutaj, wróciłem do wadery.
Stała i chyba nie była zachwycona
-No co, tak darowałem mu życie, nie jestem jakimś zwyrodnialcem lubującym w zabijaniu prawie bezbronnych wilków-rzekłem i chciałem to wyrwać z siebie
<Rara?>
Od Diego
Samotnie latałem tu i tam. Sprzyjający mi wiatr ,,pchał'' mnie dalej, i dalej. Powoli burczało mi w brzuchu, lecz nie do końca umiałem polować. Ale jednak...Zdecydowałem się spróbować.
- Kiedyś trzeba się nauczyć!- Zawołałem sam do siebie.
Upatrzyłem sobie młodą sarenkę. Nie było przy niej matki. Miałem okazję. Podkradłem się i po chwili skoczyłem na zwierzę. 3 sekundy i łania leżała nieżywa. Ale coś mi tę radość zakłóciło. Usłyszałem bieg jakiegoś zwierzęcia.
- Oho...To chyba ojciec...- Mruknąłem.
Wziąłem padlinę w zęby i wzbiłem się ok. 5 metrów nad ziemię.
******
Po parunastu minutach uciekania, jeleń odpuścił. Spokojnie wróciłem na ziemię. Delektując się upolowaną sarną zapomniałem o wszystkim. Tak dawno nie jadłem czegoś tak dobrego!
***
Po zjedzeniu poszedłem nad wąziutką rzeczkę. Po drugiej stronie pił inny wilk. Przeleciałem nad wodą i starałem się przywitać.
- Y...Dzień dobry! Jestem Diego.- Powitałem wilka.
Ten zrobił pytającą minę.
< Ktoś?>
- Kiedyś trzeba się nauczyć!- Zawołałem sam do siebie.
Upatrzyłem sobie młodą sarenkę. Nie było przy niej matki. Miałem okazję. Podkradłem się i po chwili skoczyłem na zwierzę. 3 sekundy i łania leżała nieżywa. Ale coś mi tę radość zakłóciło. Usłyszałem bieg jakiegoś zwierzęcia.
- Oho...To chyba ojciec...- Mruknąłem.
Wziąłem padlinę w zęby i wzbiłem się ok. 5 metrów nad ziemię.
******
Po parunastu minutach uciekania, jeleń odpuścił. Spokojnie wróciłem na ziemię. Delektując się upolowaną sarną zapomniałem o wszystkim. Tak dawno nie jadłem czegoś tak dobrego!
***
Po zjedzeniu poszedłem nad wąziutką rzeczkę. Po drugiej stronie pił inny wilk. Przeleciałem nad wodą i starałem się przywitać.
- Y...Dzień dobry! Jestem Diego.- Powitałem wilka.
Ten zrobił pytającą minę.
< Ktoś?>
Diego
Imię: Diego
Pseudonim: Diego nie zbyt ksywki toleruje, lecz ujdzie Vitae.
Płeć: Basior
Wiek: 2 miesiące
Charakter: Diego to towarzyski i kochany wilczek. Wiecznie uśmiechnięty. Urodzony optymista. Zaraża śmiechem i radością. Chętnie pomaga, ale czasem zostaje wykorzystany. Czemu? Bo bywa naiwny i łatwowierny.
Hierarchia: Nie wie, kim tutaj jest. Utrzymuje, że Młodym basiorem Omega.
Stanowisko: Za młody
Rasa: Mieszanka Wilka Życia(55%), Wilka Powietrza(35%) i Wilka Kryształowego(10%)
Moce:
- Uzdrawianie
- Panowanie nad wiatrem- Diego może sprawić by wiatr stał się silniejszy, lekkszy bądź by go nie było wcale. Gdy dopracuje tę moc będzie mógł stworzyć trąbę powietrzną.
- Kryshtalitus- Diego, tym zaklęciem może spowodować, że Krzyształ pojawi się tam, gdzie on chce. wielkość i kolor jest losowa.
Zainteresowania: Latanie, Zabawa i Spacery.
Historia: Diego urodzony w Watasze Śmierci nie należał do lubianych wilków. Tak jak jego rodzice i siostra. Ojciec był Wilkiem Powietrza, Matka Życia a siostra Wilkiem Mieszanym. Jako jedyny z żywej rodziny, miał coś z kryształów. Odziedziczył to po dziadku ze strony matki. Gdy Alpha dowiedział się o ich rodzinie, bliżej ich poznał, i rozkazał zabić. Jako jedynemu, Diego, udało się uciec. Szwendał się tu i tam. W końcu Tu dołączył.
Rodzina:
- Matka i Ojciec- Imiona nie znane.
- Siostra- Imię nie znane.
Partner: Za młody
Potomstwo: Za młody
Pieniądze: 200 WZ
Ekwipunek: Brak
Właściciel: GalaxyNight[Howrse]
Inne zdjęcia: ----
Od Lithium Vane
Po raz pierwszy otworzyłam oczy. Rozglądnęłam się po pomieszczeniu w którym się znalazłam. Dostrzegłam jakąś dużą wilczycę i dwie mniejsze postacie. Umysł mi podpowiadał, że te mniejsze to moje rodzeństwo, a ta duża jest moją mamą. Podeszłam trochę nie pewnie do mamy.
- Witaj Lithium Vane - uśmiechnęła się.
- Tak się nazywam? - zapytałam ze zdziwieniem.
- Tak, a tam jest Eshe i Natalie - pokazała noskiem na rodzeństwo. - Widzę, że posiadasz skrzydła - ponownie się uśmiechnęła.
- Co to są skrzydła? - przechyliłam głowę.
- Kiedyś cię nauczę jak na nich latać - powiedziała rozkładając swoje skrzydła.
- A jak to jest możliwe, że będę mogła latać> - zdziwiłam się patrząc na dwie kończyny odstające mi od pleców.
- Heh widzę, że będzie z ciebie bardzo ciekawska waderka - poczochrała mnie po głowie - A teraz idź się pobaw z rodzeństwem.
Podeszłam do dwóch szczeniaków bawiących się ze sobą.
- Cześć jestem Lithium Vane - uśmiechnęłam się.
<Eshe? Natalie?>
Eshe klepie :3
- Witaj Lithium Vane - uśmiechnęła się.
- Tak się nazywam? - zapytałam ze zdziwieniem.
- Tak, a tam jest Eshe i Natalie - pokazała noskiem na rodzeństwo. - Widzę, że posiadasz skrzydła - ponownie się uśmiechnęła.
- Co to są skrzydła? - przechyliłam głowę.
- Kiedyś cię nauczę jak na nich latać - powiedziała rozkładając swoje skrzydła.
- A jak to jest możliwe, że będę mogła latać> - zdziwiłam się patrząc na dwie kończyny odstające mi od pleców.
- Heh widzę, że będzie z ciebie bardzo ciekawska waderka - poczochrała mnie po głowie - A teraz idź się pobaw z rodzeństwem.
Podeszłam do dwóch szczeniaków bawiących się ze sobą.
- Cześć jestem Lithium Vane - uśmiechnęłam się.
<Eshe? Natalie?>
Eshe klepie :3
Od Rary CD. Oriona
Mam nadzieję, że nie uraziłam Oriona, który czasem robił nieco dziwne miny. Zamiast tego całkiem chętnie zgodziłam się na spacer. Ustaliliśmy, że przejdziemy się na Zieloną Łąkę. Byliśmy w drodze od kilku minut, gdy towarzyszący mi basior, jakby nieco onieśmielony, zapytał:
- Ty... Nigdy nie piłaś alkoholu?
Odwróciłam głowę w jego stronę, zaintrygowana nietypowym pytaniem.
- Nie - zaprzeczyłam. - Przez większość życia byłam za młoda, a potem... jakoś tak wyszło.
- Sprawiałaś wrażenie samotnej... - mruknął Orion.
- Wciąż ledwie mnie znasz i nie wiesz, ile moja osoba kryje sekretów. W dorosłości wcale nie byłam samotna. Ani razu.
Basior mruknął coś pod nosem, a ja uśmiechnęłam się do siebie. Chyba zrobiłam mu w głowie mały mętlik... Po kolejmych dziesięciu minutach las zaczął robić się coraz rzadszy, a Zielona Łąka prześwitywała już między drzewami. Właśnie pokonaliśmy ostatni zakręt, gdy drogę zagrodziła nam grupka basiorów w liczbie czterech wilków. Od razu dostrzegłam w nich coś znajomego... i bynajmniej nie oznaczało to spokoju. Zatrzymaliśmy się, gdy zagrodzili nam drogę.
- Szukam wilczycy imieniem Rara - warknął jeden z nich. - Nie wiecie może, gdzie przebywa?
- A czego od niej chcecie? - zapytałam, lustrując ich wzrokiem.
- Alfa ją wzywa.
- Po co więc aż czterech wojowników na jedną nauczycielkę? Poza tym, nie wydaje mi się, byście byli z watahy...
Jeden z basiorów rzucił się w moją stronę, jednak Orion odepchnął go i powalił na ziemię. Zaczęli się gryźć, a w tym czasie drugi przystąpił do ataku. Na jego nieszczęście, w tej samej chwili w moich łapach pojawił się... ujmijmy to kijek, którym go odepchnęłam. Akurat w trakcie tej czynności otrzymał właściwości pioruna. Wilk padł na ziemię porażony, a ja zrobiłam wślizg pod kolejnym skaczącym napastnikiem. Uderzyłam go laską w brzuch, a ten zwymiotował w locie i wylądował w kałuży spożytego uprzednio jedzenia. Ble... Kij zniknął, a ja odwróciłam się do Oriona. Znokautował obu przeciwników, a teraz stał i patrzył się na mnie dziwnie.
- Ty na pewno jesteś tylko nauczającym zoologii Wilkiem Muzyki?
- Tak, nauczam zoologii i tak, jestem Wilkiem Muzyki - odparłam wymijająco. - Krew ci leci z łapy, powinieneś coś z tym zrobić.
<Orion?>
- Ty... Nigdy nie piłaś alkoholu?
Odwróciłam głowę w jego stronę, zaintrygowana nietypowym pytaniem.
- Nie - zaprzeczyłam. - Przez większość życia byłam za młoda, a potem... jakoś tak wyszło.
- Sprawiałaś wrażenie samotnej... - mruknął Orion.
- Wciąż ledwie mnie znasz i nie wiesz, ile moja osoba kryje sekretów. W dorosłości wcale nie byłam samotna. Ani razu.
Basior mruknął coś pod nosem, a ja uśmiechnęłam się do siebie. Chyba zrobiłam mu w głowie mały mętlik... Po kolejmych dziesięciu minutach las zaczął robić się coraz rzadszy, a Zielona Łąka prześwitywała już między drzewami. Właśnie pokonaliśmy ostatni zakręt, gdy drogę zagrodziła nam grupka basiorów w liczbie czterech wilków. Od razu dostrzegłam w nich coś znajomego... i bynajmniej nie oznaczało to spokoju. Zatrzymaliśmy się, gdy zagrodzili nam drogę.
- Szukam wilczycy imieniem Rara - warknął jeden z nich. - Nie wiecie może, gdzie przebywa?
- A czego od niej chcecie? - zapytałam, lustrując ich wzrokiem.
- Alfa ją wzywa.
- Po co więc aż czterech wojowników na jedną nauczycielkę? Poza tym, nie wydaje mi się, byście byli z watahy...
Jeden z basiorów rzucił się w moją stronę, jednak Orion odepchnął go i powalił na ziemię. Zaczęli się gryźć, a w tym czasie drugi przystąpił do ataku. Na jego nieszczęście, w tej samej chwili w moich łapach pojawił się... ujmijmy to kijek, którym go odepchnęłam. Akurat w trakcie tej czynności otrzymał właściwości pioruna. Wilk padł na ziemię porażony, a ja zrobiłam wślizg pod kolejnym skaczącym napastnikiem. Uderzyłam go laską w brzuch, a ten zwymiotował w locie i wylądował w kałuży spożytego uprzednio jedzenia. Ble... Kij zniknął, a ja odwróciłam się do Oriona. Znokautował obu przeciwników, a teraz stał i patrzył się na mnie dziwnie.
- Ty na pewno jesteś tylko nauczającym zoologii Wilkiem Muzyki?
- Tak, nauczam zoologii i tak, jestem Wilkiem Muzyki - odparłam wymijająco. - Krew ci leci z łapy, powinieneś coś z tym zrobić.
<Orion?>
Lithium Vane
Imię: Lithium Vane
Pseudonim: Większość wilków nazywa ją skrótem, czyli: Vane
Płeć: wadera
Wiek: 1 miesiąc
Charakter: Lithium to niesamowicie odważna wadera, niekiedy bardziej od basiorów. Zawsze cicha i opanowana. Mówi zazwyczaj niewiele, trudno ją wyprowadzić z równowagi. Lubi przebywać w samotności. Mimo swojej małomówności i tajemniczości nie odrzuca innych wilków. Stanowcza, lecz nie uparta, ani nie uległa. Nie przepada za mówieniem o sobie, ani o swoich uczuciach, lubi patrzeć na świat otaczający ją dokoła. Potrafi zaatakować dosłownie każdego, bez powodu. Nie zawaha się także zabić człowieka. Jednakże najgorszą z jej wad, skrywaną w głębinie serca, określanego przez niektórych kamiennym, jest zło, które powoli acz rzetelnie kiełkuje. Wzięła na barki niemalże nieskończoną potęgę. Vane czuje jej obecność, lecz łańcuch nieodwracalnych zmian, co prawda z żółwią prędkością, ale zaciska się na jej szyi. Z tego powodu dużo czasu poświęca na medytację, z której swoją drogą nie wolno jej nagle wybudzać, gdyż bardzo tego nie lubi.
Hierarchia: Młoda Omega
Stanowisko: za młoda
Rasa: Wilk psychiczny:
Moce:
- Zamiana w człowieka (mimo, że jako wilk jest szczeniakiem, to pod postacią człowieka jest dorosła)
- Władanie mrokiem (potrafi sprowadzać ciemność na nieokreśloną ilość powierzchni)
- Teleportacja - (pomyśli o danym miejscu, i już tam jest)
Zainteresowania: W wolnych chwilach Vane ćwiczy. Biega na czas, wspina się po górach. Ma bardzo aktywny tryb życia. Potrafi świetnie pływać.
Historia: urodzona w watasze
Rodzina: Matka- Teriyaki
Ojciec- Imię nieznane
Wujek- Dispirate
Ciotka- Crystal
Dziadek od strony matki- nieznany
Babcia od strony matki- nieznana
Babcia od strony ojca- nieznana
Dziadek od strony ojca- nieznany
Partner: za młoda (no, ale szczeniak też może się zakochać, c'nie?)
Potomstwo: za młoda
Pieniądze: 200 WZ
Ekwipunek: Brak
Właściciel: Asia1509 - Howrse, asiasimsy@gmail.com - E-mail,
Inne zdjęcia:
Natalie
Imię: Natalie
Pseudonim: Natka, Nati, Norwegia
Płeć: Waderka
Wiek: 1 miesiąc
Charakter: Natalie jest nieśmiała, strachliwa i rzadko się odzywa. Mimo to potrafi się co jakiś czas zabawić, uśmiechnąć i pogadać. Trzyma się dystansem do basiorów. Uważa, że matka nie powiedziała jej o ojcu, bo ją skrzywdził. Nie wie jak przy nich reagować, więc jest cicha.
Hierarchia: omega
Stanowisko: za młoda
Rasa: nie zna jej. Jest za młoda, ale uważa, że jest ta z miotu, która nie odziedziczyła żadnych mocy.
Moce: Nie ma
Zainteresowania: Lubi skakać w wysokiej trawie i kocha zimorodki.
Historia: Urodzona w Watasze
Rodzina:
Matka- Teriyaki
Ojciec- Imię nieznane szczeniakom, ale ich matka coś przed nimi ukrywa.
Wujek- Dispirate
Ciotka- Crystal
Dziadek od strony matki- nieznany
Babcia od strony matki- nieznana
Babcia od strony ojca- nieznana
Dziadek od strony ojca- nieznany
Partner: Za młoda
Potomstwo: Za młoda
Pieniądze: 200 WZ
Ekwipunek: Brak
Właściciel: ravenislime@gmail.com - email, Renesme_Darklie - howrse
Inne zdjęcia:
Eshe
Imię: Eshe
Pseudonim: Motylek
Płeć: basior
Wiek: kilka miesięcy
Charakter: Miły i przyjazny basior. Nie ma sposobu, by zmusić go do siedzenia w miejscu. Mimo tego, trochę boi się dorosłych basiorów. Nie wie, dlaczego tak jest. W rozmowach z innymi... Zależy. Jeśli kogoś zna; rozmawia z nim luźno, nie stresuje się, zdarza mu się palnąć coś głupiego. A z obcym... Jąkanie, stresowanie się. Eshe jest bardzo wrażliwy, choć nie chce tego okazywać. Kocha latać (Nie widać na zdjęciu, ale ma białe skrzydła). Kocha podróże i rozwiązywanie tajemnic.
Hierarchia: młody omega
Hierarchia: młody omega
Stanowisko: za młody
Rasa: Wilk Iluzji, Morza, Galaktyki, Demon, ogólnie: mieszaniec
Moce:
- Zmiana w demona oraz rozmowa z nimi
- Poprzez dotyk może pokazać komuś wspomnienia swoje lub innych.
- Zmiana wyglądu
Zainteresowania: motyle
Historia: Urodzony w watasze
Rodzina:
Matka- Teriyaki
Ojciec- Imię nieznane szczeniakom
Wujek- Dispirate
Ciotka- Crystal
Dziadek od strony matki- nieznany
Babcia od strony matki- nieznana
Babcia od strony ojca- nieznana
Dziadek od strony ojca- nieznany
Partnerka: za młody
Potomstwo: za młody
Pieniądze: 200 WZ
Ekwipunek: Brak
Właściciel: welonka2004
Inne zdjęcia: -
wtorek, 23 sierpnia 2016
Od Oriona CD. Rary
Pewnie gdy gadałem o alkoholu waderze i o tym że sama zadała mi to pytanie, czy mam, lub miałem własną "sunię" przecież gdyby na codzień była sama, zrozumiałaby jak alkohol potrafi ukoić nerwy i odpędzić to uczucie. Pewnie też myśli że, szukam waderę żeby była na moje rozkazy... hmmm nie jestem szowinistą, szanuję wadery i traktuje jak równy z równym. ale ok. Zainteresowało mnie jaką wadera ma rasę. Wilk muzyki, chciałbym więc żeby mi zaśpiewała ale w ostatniej chwili ugryzłem się w język i żeby usprawiedliwić nagłe otwarcie pyska, głęboko ziewnąłem.
-To co, koniec kąpieli...idziemy się przejść jeszcze?-spytałem więc waderę, mogłem się spodziewać że, wadera odmówi...być może, zasługuję na dalszą chwilę samotność...
-Czemu nie
Wyszliśmy z wody i obczepaliśmy się z nadmiaru wody w naszych futrach ale złożyło się tak że, obaj wykonaliśmy tą czynność jednocześnie i jej krople wody spadały na mnie a moje na nią
-Gdzie chciałabyś iść?
<Rara?> wybacz ale musiałem napisać co o tym myślę :/
Jakkolwiek Orion poznał myśli Rary...
-To co, koniec kąpieli...idziemy się przejść jeszcze?-spytałem więc waderę, mogłem się spodziewać że, wadera odmówi...być może, zasługuję na dalszą chwilę samotność...
-Czemu nie
Wyszliśmy z wody i obczepaliśmy się z nadmiaru wody w naszych futrach ale złożyło się tak że, obaj wykonaliśmy tą czynność jednocześnie i jej krople wody spadały na mnie a moje na nią
-Gdzie chciałabyś iść?
<Rara?> wybacz ale musiałem napisać co o tym myślę :/
Jakkolwiek Orion poznał myśli Rary...
Od Oriona CD. Kayah
-Jest noc, prześpij się u mnie...jutro rano pomogę ci w poszukiwaniu jakiejś miejscówki dla ciebie
Wadera uśmiechnęła się, przeciągnęła się i zamiast na łóżko ułożyła się obok mnie, bez problemu zasnęła, spojrzałem z ukosa na nią i odwróciłem wzrok, zamknąłem oczy. Zasnąłem szybko i bez problemu... gdy tylko nadszedł ranek i pianie koguta obudziło mnie, już miałem ochotę udusić tego wstrętnego ptaka, ale dzięki niemu nie śpię do dziesiątej przesypiając połowę dnia, obudziłem waderę, na przywitanie obdarzyłem ją miłą miną
-To co idziemy szukać?-spytałem
-Taak
Więc poszliśmy, znaleźliśmy bez problemu... była niezamieszkana i nawet w dobrym stanie
-Co o niej powiesz?
Klik
<Kayah?>
Wadera uśmiechnęła się, przeciągnęła się i zamiast na łóżko ułożyła się obok mnie, bez problemu zasnęła, spojrzałem z ukosa na nią i odwróciłem wzrok, zamknąłem oczy. Zasnąłem szybko i bez problemu... gdy tylko nadszedł ranek i pianie koguta obudziło mnie, już miałem ochotę udusić tego wstrętnego ptaka, ale dzięki niemu nie śpię do dziesiątej przesypiając połowę dnia, obudziłem waderę, na przywitanie obdarzyłem ją miłą miną
-To co idziemy szukać?-spytałem
-Taak
Więc poszliśmy, znaleźliśmy bez problemu... była niezamieszkana i nawet w dobrym stanie
-Co o niej powiesz?
Klik
<Kayah?>
Od Rary CD. Oriona
Wstałam, nie będąc pewna, czy dalsza kąpiel z basiorem to dobry pomysł. Kiedy jednak basior zaczął przepraszać, chyba myśląc, że obraziłam się z powodu jego pytania, usiadłam trochę ponad metr od niego. Pytając, czy miał już swoją "sunię", chciałam sprawdzić, jakim typem jest. Wynik badania był następujący: "Rara, na wszelki wypadek uważaj". Chciałby ją mieć... To zabrzmiało nieco, jakbyśmy my, wadery, były jakimś gorszym gatunkiem, który ma podlegać facetom. Miałam ochotę prychnąć. Nienawidzę podobnych stwierdzeń. I w dodatku lubi sobie wypić, gdy jest samotny... Fuj! Takie myśli kierowały mnie do odejścia, nie pytanie o historię, którą zresztą może mu wyjawię. W przyszłości.
- Proszę, nie gniewasz się? - spytał przejęty. Wysiliłam się na delikatny uśmiech.
- Nie, nie mam po prostu ochoty jej opowiadać. Nie tu, nie teraz.
- Rozumiem. Byłaś już kiedyś z jakimś basiorem? - dodał po chwili.
- Nie - odpowiedziałam szczerze. - Nie przeczę, że zapewne miło byłoby mieć w partnerze oparcie, ale nie powiem również, że źle mi w stanie panieńskim.
Orion kiwnął głową, jakby rozważając moje słowa.
- A ty jakie zajmujesz stanowisko? - zapytałam.
- Łowcy - odparł basior. Uśmiechnęłam się.
- To zapewne dlatego upolowałeś dziś rano dzika. To bardzo niebezpieczne zwierzęta, więc zazwyczaj mało kto na nie poluje. Musisz być bardzo dobry w swoim zawodzie.
- Dziękuję - odparł z uśmiechem Orion. - Mogę wiedzieć jeszcze, jakiej jesteś rasy?
- Wilk Muzyki - mruknęłam, nie chcąc się zagłębiać w szczegóły i pochodzenie tej pompatycznej nazwy - Wilk Pradawnej Pieśni. A gdy jeszcze zechciał, żebym mu pośpiewała? Nie, nie ma mowy... Jednak basior był całkiem miły i całkiem w porządku, nie chciałam więc zostawiać jego pytania bez odpowiedzi.
<Orion?>
- Proszę, nie gniewasz się? - spytał przejęty. Wysiliłam się na delikatny uśmiech.
- Nie, nie mam po prostu ochoty jej opowiadać. Nie tu, nie teraz.
- Rozumiem. Byłaś już kiedyś z jakimś basiorem? - dodał po chwili.
- Nie - odpowiedziałam szczerze. - Nie przeczę, że zapewne miło byłoby mieć w partnerze oparcie, ale nie powiem również, że źle mi w stanie panieńskim.
Orion kiwnął głową, jakby rozważając moje słowa.
- A ty jakie zajmujesz stanowisko? - zapytałam.
- Łowcy - odparł basior. Uśmiechnęłam się.
- To zapewne dlatego upolowałeś dziś rano dzika. To bardzo niebezpieczne zwierzęta, więc zazwyczaj mało kto na nie poluje. Musisz być bardzo dobry w swoim zawodzie.
- Dziękuję - odparł z uśmiechem Orion. - Mogę wiedzieć jeszcze, jakiej jesteś rasy?
- Wilk Muzyki - mruknęłam, nie chcąc się zagłębiać w szczegóły i pochodzenie tej pompatycznej nazwy - Wilk Pradawnej Pieśni. A gdy jeszcze zechciał, żebym mu pośpiewała? Nie, nie ma mowy... Jednak basior był całkiem miły i całkiem w porządku, nie chciałam więc zostawiać jego pytania bez odpowiedzi.
<Orion?>
Z nimi się żegnamy...
Witam.
Nieaktywna część watahy potrzymała wiadomości, w których poinformowałam ich, że mają na napisanie opowiadania tydzień. W rezultacie musimy większość z nich wyrzucić. A oto i oni:
Zdecydowali o odejściu:
Zostają wyrzuceni (nie napisali opowiadania):
Heroica
Od Aarona
Razem ze szczeniakami znaleźliśmy dla nas watahę. Już dołączyliśmy. Znaleźliśmy ciekawą jaskinię. Postanowiłem, że przejdę się razem z moimi pociechami.
- ,,Ciekawe, czy znajdę tu miłość? Czy ktoś pokocha basiora z dziećmi?''- Myślałem.
- Kiaro! James! Chodźcie na spacer!- Zwołałem ich.
Usłyszałem tupot łapek dzieci. Każde z nich miało swoją mini jaskinię. Ja również. Nasza jaskinia była jedną z większych. James, który powoli uczył się latać, miał okazję podszkolić się trochę. Kiara jak zwykle szła obok mnie.
- Tato...Muszę dzisiaj uczyć się latać?- Zapytał synek.
- Jeżeli nie chcesz, to nie musisz!- Zawołałem.
Wilczek rozpromienił się. Pobiegł troszkę dalej, a Księżniczka go dogoniła. Zaczęły się wesołe piski i zabawa. Zadowolony szłem z tyłu. Uwielbiałem na nich patrzeć. Nagle usłyszałem głos jakiejś wadery.
- Auć!
Szybko podeszdłem do nich. Szczeniaki podniosły się.
- Przepraszamy panią, ja z Jamesem tylko się bawiliśmy!- Wyszeptała Księżniczka.
< Jakaś wadera?>
- ,,Ciekawe, czy znajdę tu miłość? Czy ktoś pokocha basiora z dziećmi?''- Myślałem.
- Kiaro! James! Chodźcie na spacer!- Zwołałem ich.
Usłyszałem tupot łapek dzieci. Każde z nich miało swoją mini jaskinię. Ja również. Nasza jaskinia była jedną z większych. James, który powoli uczył się latać, miał okazję podszkolić się trochę. Kiara jak zwykle szła obok mnie.
- Tato...Muszę dzisiaj uczyć się latać?- Zapytał synek.
- Jeżeli nie chcesz, to nie musisz!- Zawołałem.
Wilczek rozpromienił się. Pobiegł troszkę dalej, a Księżniczka go dogoniła. Zaczęły się wesołe piski i zabawa. Zadowolony szłem z tyłu. Uwielbiałem na nich patrzeć. Nagle usłyszałem głos jakiejś wadery.
- Auć!
Szybko podeszdłem do nich. Szczeniaki podniosły się.
- Przepraszamy panią, ja z Jamesem tylko się bawiliśmy!- Wyszeptała Księżniczka.
< Jakaś wadera?>
James
Imię: James
Pseudonim: Dla ojca: Jamsior. Dla siostry: Jame
Płeć: Basior
Wiek: 3 miesiące
Charakter: James to energiczny i zakręcony szczeniak. Uwielbia zabawy z siostrą i gry z tatą. Dawniej nazywany ,,Wulkanem''. Kocha wszystko, co powoduję zabawę.
Hierarchia: Młody Omega
Stanowisko: Za młody
Rasa: Wilk Natury
Moce:
- James potrafi pomóc wzrosnąć roślinie. Z pąku do owoca lub kwiatu. Z sadzonki w dorodne drzewo.
- Splot lian- Potrafi spleść wokół kogoś liany.
Zainteresowania: Zabawa z siostrą.
Historia: James nie zna swej historii.
Rodzina:
- Ojciec- Aaron
- Siostra- Kiara
Partner: Za młody
Potomstwo: Za młody
Pieniądze: 200 WZ
Ekwipunek: Brak
Właściciel: Diana05[Howrse]
Inne zdjęcia: ---
Kiara
Imię: Kiara
Pseudonim: Dla ojca- Księżniczka. Dla brata- Kiko.
Płeć: Waderka
Wiek: 3 miesiące
Charakter: Kiara to delikatna i wrażliwa, mała waderka. Uwielbia podśpiewywać czasem. Na ogół spokojna i nie sprawiająca problemów wychowawczych. Poprzez zdradę matki, zrobiła się nieufna i nieśmiała.
Hierarchia: Młoda Omega
Stanowisko: Za młoda
Rasa: Wilk Światła(Po ojcu)
Moce:
- Kiara może spowodować, że rana zniknie, lecz spowoduje to u zranionego całkowite oślepienie na 5 sekund.
- Oślepienie- Może oślepić kogoś innego na ok. 5 sek.
- Moc Słońca- Gdy Kiara spojrzy się na słońce, a następnie na coś, lub kogoś, z jego oczu wylatuje parzący laser, często zabija lub parzy, do tego stopnia, że rzecz lub wilk, rozpływa się.(Po ojcu)
Zainteresowania: Zabawa z bratem, Śpiew
Historia: Kiara nie zna swojej historii.
Rodzina:
- Ojciec- Aaron
- Brat- James
Partner: Za młoda!
Potomstwo: Sama jest dzieckiem
Pieniądze: 200 WZ
Ekwipunek: Brak
Właściciel: Diana05[Howrse]
Inne zdjęcia: ---
Aaron
Imię: Aaron
Pseudonim: Dla rodziny i bliskich przyjaciół, Aaron nazywany był Arronkiem, bądź Aaruśkiem. Teraz nieaktualne. Przez dzieci nazywany ,,Tatuśaron'', dziwne?
Płeć: Basior
Wiek: 4 lata
Charakter: Aaron to twardy i niezależny basior. Umiejący postawić na swoim. Typ niechamskiego podrywacza. Jego zaletą jest odwaga oraz śmiałość, a wadą? Czasem zbyt się chwali. Bardzo podziwiany w swojej poprzedniej watasze, za wychowywanie dwójki szczeniaków samotnie. Dla dzieci jest delikatny i opiekuńczy, gdyż wie, co znaczy bezpieczeństwo. Poszukuje wadery która pokocha jego, i jego szczeniaki.
Hierarchia: Basior Omega.
Stanowisko: Opiekun szczeniąt
Rasa: Wilk Światła.
Moce:
- Świetlne Wezwanie- Światło, które wywołuje to zaklęcie Aarona, oślepia przeciwnika na ok. 10 sekund.
- Słońce Dnia- gdy Aaron wypowie te słowa, od razu dzień staje się pięknym, słonecznym dniem.
- Stadko Świetlików- Aaron wywołuje całe grono świetlików.
- Niewidzialna Postać Słońca- Wybrany wilk(jak również Aaron) może stać się niewidzialny.
- Moc Słońca- Gdy Aaron spojrzy się na słońce, a następnie na coś, lub kogoś, z jego oczu wylatuje parzący laser, często zabija lub parzy, do tego stopnia, że rzecz lub wilk, rozpływa się.
- Uzdrowienie Światła- Aaron w pewnym sensie uzdrawia.
Jaskinia: https://www.chataalelipa.pl/okolica/5/gfx/kletno_jaskinia_niedzwiedzia.jpg Mieszka tu ze swoimi dziećmi, Kiarą i James'em.
Medalion: Aaron nie posiada medalionu
Zainteresowania: Nie ma czasu, ewentualnie opieka nad szczeniętami.
Historia: Aaron nie zna swojej historii od dziecka. Od kąd poznał Youkay, a ta z nim zerwała, nie chce nic wiedzieć. Oddała mu szczenięta, i odeszła. Można się części dalszej domyślić...
Rodzina:
- Matki i ojca nie zna.
- Była partnerka- Youkay- Zostawiła go ze szczeniętami.
- Kiara i James- Jego ukochane szczenięcia. Nie wie, co by bez nich zrobił.
Partner: Nie wie, kto by chciał basiora z dziećmi. Cóż...To mu nie pisane.
Potomstwo: Ukochani Kiara i James. Chodź chciałby mieć więcej dzieci.
Pieniądze: 200 WZ
Ekwipunek: Brak
Właściciel: GalaxyNight-Howrse
Inne zdjęcia: ----
Towarzysz: -?-
Od Oriona CD. Rary
Wadera weszła do wody, też ułożyła się wygodnie obok mnie, jednak nic nie miała przeciwko aby moja łapa oplątała jej szyję
-Więc, jestem Orion to już wiesz, Moja rasa to ogień a moim smaczkiem gdy grozi mi samotność to...alkohol...
-Ile masz lat, Orionie-zadała pierwsze pytanie
-Mam 3,5 lat, młody jestem co nie?-wyszczerzyłem się do niej-jestem na swój wiek bardzo silny
-Miałeś już w swoim życiu swoją sunię?-zadała drugie pytanie
-Nie, i bardzo szkoda, bo przez ten rok, bardzo się czułem samotny, eh... a teraz ty opowiedz coś o sobie-uśmiechnąłem się
-Więc Orionie, mam na imię Rara jak już wiesz, mam 2,6 lat, interesuje się zoologią, wręcz kocham to. Dlatego jestem w tej watasze nauczycielką zoologii-odpowiedziała mi płynnie Rara, posyłając jeszcze piękny uśmiech w moją stronę, moje oczy nie mogły się od niej odkleić- lubię rysować
-A jaka jest twoja historia?
-A czy to ważne?-spytała nie co przygnębiona tym pytaniem, widać że historia jej jest bolesna, więc opuściłem to pytanie
-Przepraszam
-Nic się nie stało, tylko nie pytaj o to więcej-rzekła Rara, wyglądała też jakaś taka jakby nikogo nie miała na tym świecie, wstała i już miała wyjść z wody
-Czekaj, ja na serio cię przepraszam, nie chciałem...bardzo cię przepraszam
Rara widocznie nie co się uspokoiła i ułożyła się wygodnie
-Proszę, nie gniewasz się?-spytałem z przejęciem
<Rara?> co o tym powiesz?
-Więc, jestem Orion to już wiesz, Moja rasa to ogień a moim smaczkiem gdy grozi mi samotność to...alkohol...
-Ile masz lat, Orionie-zadała pierwsze pytanie
-Mam 3,5 lat, młody jestem co nie?-wyszczerzyłem się do niej-jestem na swój wiek bardzo silny
-Miałeś już w swoim życiu swoją sunię?-zadała drugie pytanie
-Nie, i bardzo szkoda, bo przez ten rok, bardzo się czułem samotny, eh... a teraz ty opowiedz coś o sobie-uśmiechnąłem się
-Więc Orionie, mam na imię Rara jak już wiesz, mam 2,6 lat, interesuje się zoologią, wręcz kocham to. Dlatego jestem w tej watasze nauczycielką zoologii-odpowiedziała mi płynnie Rara, posyłając jeszcze piękny uśmiech w moją stronę, moje oczy nie mogły się od niej odkleić- lubię rysować
-A jaka jest twoja historia?
-A czy to ważne?-spytała nie co przygnębiona tym pytaniem, widać że historia jej jest bolesna, więc opuściłem to pytanie
-Przepraszam
-Nic się nie stało, tylko nie pytaj o to więcej-rzekła Rara, wyglądała też jakaś taka jakby nikogo nie miała na tym świecie, wstała i już miała wyjść z wody
-Czekaj, ja na serio cię przepraszam, nie chciałem...bardzo cię przepraszam
Rara widocznie nie co się uspokoiła i ułożyła się wygodnie
-Proszę, nie gniewasz się?-spytałem z przejęciem
<Rara?> co o tym powiesz?
Od Kayah CD. Oriona
- To gdzieś za godzinę, czy dwie polepszy się mój stan. Za dwie, będę w pełni sił byśmy mogli znaleźć dla mnie jaskinię. No...Jeżeli chcesz poszukać.- Szepnęłam cicho.
- Pomogę Ci. Od czego są kumple, nie?- Obiecał.
Delikatnie Uśmiechnęłam się do Oriona. Ten odwzajemnił uśmiech.
- Mogłabym jeszcze trochę się przespać?- Zapytałam.
- No...Okay.
Prędko zamknęłam oczy. Pogrążyłam się w śnie.
*********************
Obudziłam się w środku nocy. Czułam się już dobrze, jak wcześniej, zanim zachorowałam. Podeszłam do Oriona leżącego na podłodze.
- Ori, obudź się. Idź na łóżko. Ja już znikam. Cześć!- Pożegnałam Basiora.- Dzięki za pomoc. Kiedyś wpadnę, albo poszukaj mnie. Ja idę szukać jaskini.
<Orion?>
- Pomogę Ci. Od czego są kumple, nie?- Obiecał.
Delikatnie Uśmiechnęłam się do Oriona. Ten odwzajemnił uśmiech.
- Mogłabym jeszcze trochę się przespać?- Zapytałam.
- No...Okay.
Prędko zamknęłam oczy. Pogrążyłam się w śnie.
*********************
Obudziłam się w środku nocy. Czułam się już dobrze, jak wcześniej, zanim zachorowałam. Podeszłam do Oriona leżącego na podłodze.
- Ori, obudź się. Idź na łóżko. Ja już znikam. Cześć!- Pożegnałam Basiora.- Dzięki za pomoc. Kiedyś wpadnę, albo poszukaj mnie. Ja idę szukać jaskini.
<Orion?>
Od Rary CD. Oriona
Zaczęłam niekontrolowanie chichotać, a potem dodatkowo tarzać po ziemi. Akurat w tym momencie, nie wiedzieć czemu, dopadła mnie głupawka. Nie mogłam przestać się śmiać, a Orion tylko stał nade mną z dziwną miną, co nie pomagało mi się uspokoić. W końcu, po kilku minutach, udało mi się w miarę opanować. Wstałam, już poważniejsza.
- Wybacz. Dopadła mnie... głupawka...
Ostatnie słowo wypowiedziałam cicho, w obawie, że niekontrolowany chichot powróci.
- W porządku... - odparł Orion z nieco dziwną intonacją.
- I chyba skorzystam z propozycji - dodałam.
- W takim razie chodźmy - odpowiedział basior z uśmiechem i ruszył przodem. Szliśmy nieco szerszymi ścieżkami niż, którymi zaprowadziłam nas do mojego mieszkania. Droga minęła nam bez przygód i niespodzianek, toteż na miejsce dotarliśmy już po dwudziestu minutach. Było to nieduże jeziorko, nad którym zwiszały się gałęzie wierzb. Przez liście prześwitywało światło słoneczne, co nadawało miejscu magiczny wygląd.
- Ty jest pięknie - stwierdziłam, zatrzymując się na brzegu. Orion tylko uśmiechnął się i wszedł do wody. Ułożył się wygodnie i spojrzał na mnie zachęcająco. Weszłam powoli do wody i usiadłam na sporym kamieniu niedaleko basiora.
<Orion?>
poniedziałek, 22 sierpnia 2016
Od Oriona CD. Rary
Wadera pokazała mi gdzie mieszka, tam wszedłem za nią do środka... na prawdę było przyjemnie i ciepło.
-Jeszcze zawiesić tutaj piorunochron, i byłoby jak mieszkanko u Pana Boga za piecykiem-oznajmiłem i rozejrzałem się-Jeszcze kominek musisz mieć szczelny.
-No tak, ale skąd ja wezmę piorunochron.
-Ja ci mogę załatwić, kiedy byłem w rocznej podróży, poznałem tam pewnego wilka który robi w takich sprawach, nawet teraz mogę wysłać list z prośbą i zamówienie piorunochronu .
-Dzięki, byłabym wdzięczna, już nie będę musiała szukać jaskini... aby się... coś ci się stało?
O chol*ra pewnie znowu ujrzała u mnie smutną minę która jest spowodowana przez "samotność" wiem jakie to uczucie, wstrętne i nie do wytrzymania kiedy nie ma się do kogo odezwać.
-Nie, nic się nie stało, tylko wiatr mi zawiał w oczy.
-No ok-uśmiechnęła się.
Ukryłem smutną minę i zastąpiłem ją przyjemną i miłą miną.
-Więc, przejdziemy się jeszcze gdzieś, masz ochotę na...
-Na co?
-Na kąpiel, w ten sposób poznaję nowe osoby.
-Basiorów też zaprasza do kąpieli?-spytała wadera i zachichotała.
-Tylko wadery-burknąłem-to co, skusisz się?
-No wiesz, skoro w ten sposób poznajesz inne wilki, a raczej wilczyce po przez kąpiel, no to...
-Więc...
< Rara?> zgodzisz się?
-Jeszcze zawiesić tutaj piorunochron, i byłoby jak mieszkanko u Pana Boga za piecykiem-oznajmiłem i rozejrzałem się-Jeszcze kominek musisz mieć szczelny.
-No tak, ale skąd ja wezmę piorunochron.
-Ja ci mogę załatwić, kiedy byłem w rocznej podróży, poznałem tam pewnego wilka który robi w takich sprawach, nawet teraz mogę wysłać list z prośbą i zamówienie piorunochronu .
-Dzięki, byłabym wdzięczna, już nie będę musiała szukać jaskini... aby się... coś ci się stało?
O chol*ra pewnie znowu ujrzała u mnie smutną minę która jest spowodowana przez "samotność" wiem jakie to uczucie, wstrętne i nie do wytrzymania kiedy nie ma się do kogo odezwać.
-Nie, nic się nie stało, tylko wiatr mi zawiał w oczy.
-No ok-uśmiechnęła się.
Ukryłem smutną minę i zastąpiłem ją przyjemną i miłą miną.
-Więc, przejdziemy się jeszcze gdzieś, masz ochotę na...
-Na co?
-Na kąpiel, w ten sposób poznaję nowe osoby.
-Basiorów też zaprasza do kąpieli?-spytała wadera i zachichotała.
-Tylko wadery-burknąłem-to co, skusisz się?
-No wiesz, skoro w ten sposób poznajesz inne wilki, a raczej wilczyce po przez kąpiel, no to...
-Więc...
< Rara?> zgodzisz się?
Od Oriona CD. Kayah
Trochę mnie to przeraziło, że może umrzeć. Zrobiłem jak powiedziała Kayah, nie chciałem żebym miał ją na sumieniu. Gdy zjadła postanowiłem że, zrobię to teraz. Więc kazałem i bez dyskusji zostać Kayah w łóżku i poszedłem szukać zgodnie ze wskazówkami wadery. Kwiat nad woda, takie miejsce mogło mi mówić...bagna?
Tam powędrowałem, długo szukałem... szczerze to miałem problemy z odszukaniem właściwej rośliny... trudność jaka przede mną stoi sprawiała że traciłem nadzieję że, odnajdę roślinę o trudnej nazwie...
Nagle spotkałem jakiegoś wilka, popytałem go o tą roślinę, ale on jakiś taki nie z tej watahy i gdy wspomniałem o tej roślinie zrobił się dziwny, miał dziwne zachowanie, jakby chciał mi wydrzeć futro... zawył i zajęczał... i pognał w krzaki
-O co chodzi, do chole*y -burknąłem i nagle z ziemi zaczęły wyrastać te ów kwiaty, jakby na zawołanie kogoś wyrosły z ziemi... zdziwiony tym wszystkim urwałem trzy na wszelki wypadek i powędrowałem do szamana tam wytworzył eliksir dla wadery. Gdy doszedłem do jaskini, waderze pogorszyło się, czuła się z każdą minutą coraz gorzej
-Masz napij się
Wadera nie miała nawet sił aby otworzyć pyszczek. Pyszczek uniosłem i rozwarłem lekko. płynną ciecz wlałem do jej pyszczka i dopilnowałem aby przełknęła
-No i jak, lepiej?-spytałem
< Kayah?>
Tam powędrowałem, długo szukałem... szczerze to miałem problemy z odszukaniem właściwej rośliny... trudność jaka przede mną stoi sprawiała że traciłem nadzieję że, odnajdę roślinę o trudnej nazwie...
Nagle spotkałem jakiegoś wilka, popytałem go o tą roślinę, ale on jakiś taki nie z tej watahy i gdy wspomniałem o tej roślinie zrobił się dziwny, miał dziwne zachowanie, jakby chciał mi wydrzeć futro... zawył i zajęczał... i pognał w krzaki
-O co chodzi, do chole*y -burknąłem i nagle z ziemi zaczęły wyrastać te ów kwiaty, jakby na zawołanie kogoś wyrosły z ziemi... zdziwiony tym wszystkim urwałem trzy na wszelki wypadek i powędrowałem do szamana tam wytworzył eliksir dla wadery. Gdy doszedłem do jaskini, waderze pogorszyło się, czuła się z każdą minutą coraz gorzej
-Masz napij się
Wadera nie miała nawet sił aby otworzyć pyszczek. Pyszczek uniosłem i rozwarłem lekko. płynną ciecz wlałem do jej pyszczka i dopilnowałem aby przełknęła
-No i jak, lepiej?-spytałem
< Kayah?>
Od Rary CD. Oriona
Nie wiem, ile czekałam na Oriona. Jednak gdy wrócił z dzikiem, byłam nieco zdziwiona. Zazwyczaj przecież polujemy na typowych roślinożerców, jak sarny, a nie na te dość groźne zwierzęta. Czerwono-biały basior musiał być wytrawnym łowcą. Gdy zapytał, czy zjem razem z nim, nie widziałam powodów do odmowy.
- Czemu nie? Chętnie - odparłam z uśmiechem. Zaczęliśmy posiłek. Odgryzłam sobie jedną z nóg i przystąpiłam do zajadania świeżego mięsa. Było ono naprawdę dobre i delikatne, a przy tym sycące. Szybko spożyłam oddzieloną część. Gdy Orion kończył jeść, oblizałam pyszczek z krwi. Gospodarz schował resztki, a gdy stanął przede mną, zaczęłam:
- Bardzo dziękuję za schronienie i posiłek. Nie chcę nadużywać twojej gościnności więc... chyba już pójdę.
Basiorowi nieco zrzedła mina, ale szybko zamaskował to pod delikatnym uśmiechem.
- W porządku, skoro chcesz. Przyjdź kiedyś.
- Wcale nie mówiłam o tym, że muszę iść sama. Jeśli chcesz, mogę pokazać ci moje mieszkanie.
- Chętnie się przejdę.
Wyszłam z jaskini Oriona i ruszyłam w kierunku zamieszkiwanego przeze mnie drzewa. Teraz, przy dziennym świetle i wiedząc, gdzie jestem, nie bałam się zgubić czy zmylić drogę. Prowadziłam czerwono-białego basiora przez kręte i wąskie leśne ścieżki. Droga zajęła nam pół godziny. Przyspieszyłam, gdy zaczęłam dostrzegać te najlepiej znane kamienie i rośliny. Minęliśmy gęste krzewy i stanęliśmy przed moim mieszkaniem. Na gałęzi, dwa i pół metra nad ziemią, znajdowała się drewniana platforma, zadaszona najbliżej pnia. Mieściła się tam kuchnia, sypialnia i pokój do nauczania, wypełniony książkami i pomocami naukowymi.
- To mój dom w tej watasze - powiedziałam.
<Orion?>
- Czemu nie? Chętnie - odparłam z uśmiechem. Zaczęliśmy posiłek. Odgryzłam sobie jedną z nóg i przystąpiłam do zajadania świeżego mięsa. Było ono naprawdę dobre i delikatne, a przy tym sycące. Szybko spożyłam oddzieloną część. Gdy Orion kończył jeść, oblizałam pyszczek z krwi. Gospodarz schował resztki, a gdy stanął przede mną, zaczęłam:
- Bardzo dziękuję za schronienie i posiłek. Nie chcę nadużywać twojej gościnności więc... chyba już pójdę.
Basiorowi nieco zrzedła mina, ale szybko zamaskował to pod delikatnym uśmiechem.
- W porządku, skoro chcesz. Przyjdź kiedyś.
- Wcale nie mówiłam o tym, że muszę iść sama. Jeśli chcesz, mogę pokazać ci moje mieszkanie.
- Chętnie się przejdę.
Wyszłam z jaskini Oriona i ruszyłam w kierunku zamieszkiwanego przeze mnie drzewa. Teraz, przy dziennym świetle i wiedząc, gdzie jestem, nie bałam się zgubić czy zmylić drogę. Prowadziłam czerwono-białego basiora przez kręte i wąskie leśne ścieżki. Droga zajęła nam pół godziny. Przyspieszyłam, gdy zaczęłam dostrzegać te najlepiej znane kamienie i rośliny. Minęliśmy gęste krzewy i stanęliśmy przed moim mieszkaniem. Na gałęzi, dwa i pół metra nad ziemią, znajdowała się drewniana platforma, zadaszona najbliżej pnia. Mieściła się tam kuchnia, sypialnia i pokój do nauczania, wypełniony książkami i pomocami naukowymi.
- To mój dom w tej watasze - powiedziałam.
<Orion?>
Padme
Imię: Padme
Pseudonim: Inne wilki nazywają ją Pad
Płeć: Wadera
Wiek: 3 lata
Charakter: Padme jest bardzo niecierpliwym wilkiem. Nie umie usiedzieć 2 minut w jednym miejscu, musi coś robić i trzeba jej znaleźć jakieś zajęcie by nie zrobiła czegoś głupiego. Lubi nowe wilki ale ma do nich dystans. To wulkan energii który morze czasem wybuchnąć. Wszędzie jej pełno może aż w zbyt wielu miejscach... Czasem jest tam gdzie jej być nie powinno. Popełnia błędy tak jak inne istoty. Czasem coś jej nie wyjdzie ale stara się przykładać do tego co robi.
Przeważnie żyje ze wszystkimi w zgodzie o ile ktoś nie jest idiotą a tego tupu wilków ta waderka bardzo nie lubi. Trzyma się od nich z daleka. Głupi to ona nie jest. Ale czasem powie coś zanim zastanowi się nad tym 2 razy. Akceptuje samą siebie co jest bardzo ważne. Widzi swoje zalety i wady. Pierwsze stara się pielęgnować a drugie wyeliminować lub załagodzić. Nie brakuje jej poczucia humoru zawsze jest skory do rozluźnienia atmosfery dobrym dowcipem lub oklepanym sucharem. Szybko się zaklimatyzuje i nie ma problemów z przystosowaniem do nowych warunków.
Nie lubi użalania sie nad sobą. To znaczy że nie pochwala tekstu typu: ,, Wszystko będzie dobrze "
Nic nigdy nie jest dobrze. Wszędzie dopatrzysz się jakiś błędów i ta samica doskonale o tym wie.
Hierarchia: Wadera omega
Stanowisko: Zastępca wyroczni
Rasa: Wilk cienia
Moce:
Władanie mocą woli - (podnoszenie przedmiotów umysłem, czytanie innym w myślach, uniemożliwianie ruchu, podduszanie innych)
Teleportacja - (wystarczy, że pomyśli o danym miejscu i już tam jest)
Sprowadzanie mroku - (potrafi sprowadzić ciemność na nieokreśloną ilość powierzchni)
Zamiana w człowieka - (chyba nie ma co tu tłumaczyć)
Znikanie - (wystarczy, że pomyśli o danej czynności i już jej nie ma)
Jaskinia: klik
Medalion: kilk
Zainteresowania: Jeżeli zainteresowaniem można określić zabijanie bez zastanowienia, to tak jest to jej ulubione zajęcie. Mimo jej wrogiego nastawienia do innych, potrafi bardzo ładnie śpiewać. Ukrywa swój talent przed innymi.
Historia: Kiedy była mała mieszkała w watasze razem ze swoją rodziną. Była szaleńczo zakochana w Basiorze Alfa - Darku. Niestety w miejscu jej zamieszkania wybuchła wojna przez co straciła partnera i rodzinę. Gdy razem z siostrą uciekała, zestrzelili ją myśliwi. Od tamtego wydarzenia Padme ma trudny charakter. Z jednej strony jest oschła i nie miła, a z drugiej szuka wsparcia od innego wilka.
Rodzina:
Matka - Brand
Ojciec - Gadren
Siostra - Kely
Brat - Luke
Partner: Uwierzcie mi, że takiego kogoś jak ona, nikt nie pokocha.
Potomstwo: Nie jest jej potrzebne do szczęścia...
Pieniądze: 200 WZ
Ekwipunek: Brak
Inne zdjęcia:
Od Kayah CD. Oriona
- No bo... Bo zachorowałam na popularną w mojej dawnej watasze chorobę ,,Sicuse Hecitorisse'' polegająca na nudnościach, mdleniu, przeziębieniu itd. Nie leczone-groźne, ale jak w gorączce, muszę mieć ciepło wokół. Genetyczne. Wilk raz w życiu choruje na to.- Wyjaśniłam.- Musisz odnaleźć roślinę rosnącą tutaj, nad wodą. Fioletowo-różowa roślinka znana jako ,,Khylus Despitulus''. Ok. 1-1,50 m wysokości. Jeżeli nie dostanę tego w ciągu tygodnia, mogę...Mogę...Umrzeć.
- Znajdę to...Obiecuję.- Przyrzekł Orion.
Lekko uśmiechnęłam się.
- Zjedz jelenia. Może pomoże, choć trochę.- Szepnął i podsunął mi pożywienie.
Usiadłam i delikatnie ugryzłam obiad.
- Wyruszę jutro z rana.- Postanowił basior.- I jeszcze jedno. Zostajesz tu przez cały tydzień. Gdy wyzdrowiejesz, znajdziemy Ci nową jaskinię. Chyba, że chcesz tu mieszkać?
- Nie, wolę pierwszą jaskinię.- Uśmiechnęłam się.
Po zakończeniu posiłku położyłam się i ponownie zasnęłam.
< Orion?>
- Znajdę to...Obiecuję.- Przyrzekł Orion.
Lekko uśmiechnęłam się.
- Zjedz jelenia. Może pomoże, choć trochę.- Szepnął i podsunął mi pożywienie.
Usiadłam i delikatnie ugryzłam obiad.
- Wyruszę jutro z rana.- Postanowił basior.- I jeszcze jedno. Zostajesz tu przez cały tydzień. Gdy wyzdrowiejesz, znajdziemy Ci nową jaskinię. Chyba, że chcesz tu mieszkać?
- Nie, wolę pierwszą jaskinię.- Uśmiechnęłam się.
Po zakończeniu posiłku położyłam się i ponownie zasnęłam.
< Orion?>
Od Oriona CD. Rary
-Dzień dobry-powiedziałem z uśmiechem- przepraszam że cię zbudziłem, słodko spałaś i nie chciałem cię budzić, ale jakoś wyszło. Jesteś może, głodna...przynieść ci coś?
-Chętnie-burknęła-iść z tobą?
Zrobiłem kamienną twarz tylko po to, aby nie odważyła się mi odmówić.
-Nie, zostań tu, zaraz wrócę.
I odszedłem, po tajemnie z kamiennej twarzy zmieniłem na wesołą...
kurcze, kiedy przyjąłem Rarę pod swoje skrzydło już nie czułem się samotny, tylko mam obok siebie drugiego wilka. Gdy wróciłem z dzikiem wadera siedziała przy zgasłym kominku.
-Smacznego-uśmiechnąłem się, podsunąłem zdobycz do niej.
-Dzięki.
-Czy uczynisz mi tą przyjemność i zjesz ze mną?-spytałem waderę.
<Rara?> Takiego romantycznego tekstu się nie spodziewałaś
-Chętnie-burknęła-iść z tobą?
Zrobiłem kamienną twarz tylko po to, aby nie odważyła się mi odmówić.
-Nie, zostań tu, zaraz wrócę.
I odszedłem, po tajemnie z kamiennej twarzy zmieniłem na wesołą...
kurcze, kiedy przyjąłem Rarę pod swoje skrzydło już nie czułem się samotny, tylko mam obok siebie drugiego wilka. Gdy wróciłem z dzikiem wadera siedziała przy zgasłym kominku.
-Smacznego-uśmiechnąłem się, podsunąłem zdobycz do niej.
-Dzięki.
-Czy uczynisz mi tą przyjemność i zjesz ze mną?-spytałem waderę.
<Rara?> Takiego romantycznego tekstu się nie spodziewałaś
Od Oriona CD. Kayah
Wadera padła na łóżko, zasnęła natychmiastowo .
Gdy tylko podszedłem do kuchni... wadera spokojnie spała a ja już zająłem się gotowaniem, akurat robiłem pieczoną jeleninę z mięsa wczorajszego... nie co nie świeże, ale dobrze przyprawione mięso odzyskało swoją świeżość i zapach.
-Nie no, to diament a nie mięso.
Gdy mięso się upiekło, porcję dla Kayah odstawiłem na bok aby wystygło, a swoją szybko wchłonąłem szybko żując i ze smaku tak ruszałem szczęką, że ugryzłem się w język.
Gdy ta się obudziła spytałem:
-Zjesz coś?
-Z chęcią-rzekła ospała.
-Ale zanim dam ci jeść powiesz mi co ci się stało?
<Kayah?>
Gdy tylko podszedłem do kuchni... wadera spokojnie spała a ja już zająłem się gotowaniem, akurat robiłem pieczoną jeleninę z mięsa wczorajszego... nie co nie świeże, ale dobrze przyprawione mięso odzyskało swoją świeżość i zapach.
-Nie no, to diament a nie mięso.
Gdy mięso się upiekło, porcję dla Kayah odstawiłem na bok aby wystygło, a swoją szybko wchłonąłem szybko żując i ze smaku tak ruszałem szczęką, że ugryzłem się w język.
Gdy ta się obudziła spytałem:
-Zjesz coś?
-Z chęcią-rzekła ospała.
-Ale zanim dam ci jeść powiesz mi co ci się stało?
<Kayah?>
Od Rary CD. Oriona
Usiadłam na ziemi tak, aby widzieć Oriona. Żar bijący od ogniska ogrzewał mnie teraz od boku.
- Prawdę powiedziawszy - nie mam. Ale wybudowałam sobie mieszkanie na drzewie, mam tam wszystko, czego potrzebuję. No, może poza ochroną przed piorunami - zaśmiałam się cicho.
- Nietypowo - zauważył Orion. - Nie wolałaś jakiejś groty?
- Nie. Dobrze jest mi tak jak obecnie. I dziękuję za gościnę.
- Drobiazg - mruknął czerwono-biały basior i zamknął oczy. Ja zaś wstałam i podeszłam do wyjścia z jaskini. Nie padało już tak mocno jak wcześniej, a burza zdawała się oddalać. Ciekawe, czy wróci? Miałam nadzieję, że nie, chyba lepiej, żeby mój gospodarz w spokoju się przespał.
Po kilku minutach wróciłam do ogniska i usiadłam pyskiem w jego stronę. Zapatrzyłam się na płomienie i zaczęłam rozmyślać. W sumie, całkiem dobrze żyło mi się w tej watasze. Nikt nic ode mnie nie wymagał, robiłam to, co chciałam, zajmowałam się moim hobby... Trochę jak u Pustelników. Te tereny były jednak znacznie większe i choć w obydwu miejscach byłam po kilka miesięcy, nadal miałam przeczucie, że kryją przede mną wiele tajemnic...
***
- Rara?
Z lekkiego snu wyrwał mnie głos Oriona. Otworzyłam oczy, uświadomiwszy sobie, że zasnęłam. Wstałam i odwróciłam się w stronę wejścia, gdzie stał czerwono-biały basior. Pogoda przez noc znacznie się zmieniła - chmury nie zasłaniały słońca, a powietrze niosło zapowiedź jednego z ostatnich letnich upałów.
- Dzień dobry - przywitałam się z gospodarzem.
<Orion?>
- Prawdę powiedziawszy - nie mam. Ale wybudowałam sobie mieszkanie na drzewie, mam tam wszystko, czego potrzebuję. No, może poza ochroną przed piorunami - zaśmiałam się cicho.
- Nietypowo - zauważył Orion. - Nie wolałaś jakiejś groty?
- Nie. Dobrze jest mi tak jak obecnie. I dziękuję za gościnę.
- Drobiazg - mruknął czerwono-biały basior i zamknął oczy. Ja zaś wstałam i podeszłam do wyjścia z jaskini. Nie padało już tak mocno jak wcześniej, a burza zdawała się oddalać. Ciekawe, czy wróci? Miałam nadzieję, że nie, chyba lepiej, żeby mój gospodarz w spokoju się przespał.
Po kilku minutach wróciłam do ogniska i usiadłam pyskiem w jego stronę. Zapatrzyłam się na płomienie i zaczęłam rozmyślać. W sumie, całkiem dobrze żyło mi się w tej watasze. Nikt nic ode mnie nie wymagał, robiłam to, co chciałam, zajmowałam się moim hobby... Trochę jak u Pustelników. Te tereny były jednak znacznie większe i choć w obydwu miejscach byłam po kilka miesięcy, nadal miałam przeczucie, że kryją przede mną wiele tajemnic...
***
- Rara?
Z lekkiego snu wyrwał mnie głos Oriona. Otworzyłam oczy, uświadomiwszy sobie, że zasnęłam. Wstałam i odwróciłam się w stronę wejścia, gdzie stał czerwono-biały basior. Pogoda przez noc znacznie się zmieniła - chmury nie zasłaniały słońca, a powietrze niosło zapowiedź jednego z ostatnich letnich upałów.
- Dzień dobry - przywitałam się z gospodarzem.
<Orion?>
Od Kayah CD. Oriona
- Jestem wilkiem życia. W starej watasze byłam wykorzystywana...- Opowiedziałam i posmutniałam.- Dlatego uciekłam.
- Oj...Współczuję.- Szepnął Orion.
Stanęłam jak słup, przywołałam moje wspomnienia. Co się działo przez ostatnie 4 lata.
*****************
Mój stan myślenia ,,zepsuł'' Orion. Z całej siły chlapnął mnie. Syknęłam i zrobiłam to samo. Dostałam z 7 razy. Zabawę przerwał grzmot, błyski i silny wiatr. Zatrzęsłam się z zimna. Basior jednym gestem zasygnalizował, byśmy wyszli z wody. Bez wahania poszłam za nim. Czułam się jak malutka owieczka przy nim. Choć nie znałam jego wieku, obstawiałam max. 4,5 roku. Widziałam jak przez mgłę. nie zauważyłam kamyka wychodząc, więc wpadłam po raz drugi do wody. Czułam, że zemdleję. Kiwałam się na boki. Cudem doszłam do brzegu. Padłam na ziemię. Orion podbiegł do mnie.
- Kaya? Co jest?- Zaniepokoił się.
- Nie...Nie...Nie Wiem.- Szepnęłam. - Nigdy nie było mi tak słabo...
- Pomogę Ci wstać. - Westchnął.
Z pomocą wilka wstałam, lecz czułam, że znów upadnę.
- Oprzyj się o mnie, pójdziemy do mojej jaskini.- Rzucił.
*********************
Doszliśmy do jaskini basiora. Wskazał mi miejsce w którym mogłam się położyć. Podreptałam tam i padłam. Orion rozpalił ogień. Oczy same mi się zamykały. Nie chciałam zasypiać tutaj, ale nie było innego wyjścia.
<Orion?>
- Oj...Współczuję.- Szepnął Orion.
Stanęłam jak słup, przywołałam moje wspomnienia. Co się działo przez ostatnie 4 lata.
*****************
Mój stan myślenia ,,zepsuł'' Orion. Z całej siły chlapnął mnie. Syknęłam i zrobiłam to samo. Dostałam z 7 razy. Zabawę przerwał grzmot, błyski i silny wiatr. Zatrzęsłam się z zimna. Basior jednym gestem zasygnalizował, byśmy wyszli z wody. Bez wahania poszłam za nim. Czułam się jak malutka owieczka przy nim. Choć nie znałam jego wieku, obstawiałam max. 4,5 roku. Widziałam jak przez mgłę. nie zauważyłam kamyka wychodząc, więc wpadłam po raz drugi do wody. Czułam, że zemdleję. Kiwałam się na boki. Cudem doszłam do brzegu. Padłam na ziemię. Orion podbiegł do mnie.
- Kaya? Co jest?- Zaniepokoił się.
- Nie...Nie...Nie Wiem.- Szepnęłam. - Nigdy nie było mi tak słabo...
- Pomogę Ci wstać. - Westchnął.
Z pomocą wilka wstałam, lecz czułam, że znów upadnę.
- Oprzyj się o mnie, pójdziemy do mojej jaskini.- Rzucił.
*********************
Doszliśmy do jaskini basiora. Wskazał mi miejsce w którym mogłam się położyć. Podreptałam tam i padłam. Orion rozpalił ogień. Oczy same mi się zamykały. Nie chciałam zasypiać tutaj, ale nie było innego wyjścia.
<Orion?>
Konkurs - Podróż na odległą wyspę
Witam wszystkich.
Postanowiłam zorganizować konkurs, żeby nieco urozmaicić fabułę (i spróbować zwiększyć aktywność). Będzie on polegał na pisaniu opowiadań i składał się z kilku etapów.
Przywództwo ogłosiło dramatyczną wieść - na wskutek złego uroku Źródełko Życia zamarza. Jeśli lód całkowicie pokryje jego powierzchnię, już nigdy nie będzie można z niego korzystać, co może mieć fatalne skutki w przyszłości. Jesteś jednym z ochotników, którzy postanawiają uratować źródło. Twoim zadaniem jest udanie się na Wyspę Dnia i Nocy i przyniesienie jednej z sylab zaklęcia, które przełamie zamarzanie wody. Jednak przed Tobą długa droga... i wiele niebezpieczeństw.
Tak więc Twój wilk wyrusza na wyprawę na wyspę, której położenia nikt z watahy nie zna. Wiadomo jednak, że wpierw należy zawinąć do portu w Gwiezdnym Mieście...
Etap pierwszy:
Twoim zadaniem jest dotarcie do Gwiezdnego Portu i odnalezienie papugi o czarnym upierzeniu - Kruczopiórego. Żeby zdobyć informację zada Ci on jedno trudne bądź podchwytliwe pytanie, na które musisz poprawnie odpowiedzieć.
Po odpowiedzeniu na pytanie zostawiasz do dokończenia opowiadanie Narratorowi, a wtedy wyśle Cię do jednej z kilku osób znających dalsze wskazówki.
Etap drugi:
Udajesz się do osoby, którą wskazuje ci Kruczopióry. Musisz wedle jego wskazówek przynieść jej ulubiony przysmak, by zyskać od niej pomoc.
Opisujesz poszukiwania i spotkanie, a potem zostawiasz Narratorowi do dokończenia. W odpisie zostawi kolejne wskazówki.
Etap trzeci:
Z kolejnymi informacjami docierasz do Wyspy Morskiego Konia. Tam pewien ogier stawia Ci propozycję wymiany - on da Ci przedmiot, dzięki któremu Strażnik Sylab podzieli się z Tobą jedną z nich, a Ty w zamian rozwiążesz Zagadkę Hipokampa.
Opisujesz rozwiązywanie zagadki i zostawiasz Narratorowi do dokończenia. Otrzymasz przedmiot i będziesz mógł ruszać w dalszą drogę.
Etap czwarty:
Docierasz na Wyspę Dnia i Nocy. Czeka tam na Ciebie o wiele więcej niebezpieczeństw niż dotychczas. W końcu jednak docierasz do Strażnika, który po okazaniu przedmiotu podaje ci jedną z sylab.
Opisujesz podróż do Strażnika oraz spotkanie z nim i ponownie zostawiasz Narratorowi do dokończenia. W odpowiedzi poda sylabę.
Etap piąty:
Powracasz do watahy i podajesz sylabę Alfie.
Opiszujesz powrót do watahy.
Piszecie opowiadania zgodnie ze wskazówkami, samemu lub na przemian w parach. W ostatnim dniu rozdzielę nagrody, których liczba lub wartość będzie wzrastała z każdym zaliczonym etapem konkursu. Do wygrania WZ oraz przedmioty ze sklepu. Przydzielę również nagrodę specjalną dla najlepszych opowiadań. Na całość przewiduję cztery-pięć tygodni. Proszę, aby opowiadania miały co najmniej 150 słów. Autorzy opowiadań mogą zostać poproszeni o powtórne napisanie opowiadania. Pytania proszę wysałać do graczki Heroica.
A teraz bawcie się dobrze i niech los Wam sprzyja!
Postanowiłam zorganizować konkurs, żeby nieco urozmaicić fabułę (i spróbować zwiększyć aktywność). Będzie on polegał na pisaniu opowiadań i składał się z kilku etapów.
Przywództwo ogłosiło dramatyczną wieść - na wskutek złego uroku Źródełko Życia zamarza. Jeśli lód całkowicie pokryje jego powierzchnię, już nigdy nie będzie można z niego korzystać, co może mieć fatalne skutki w przyszłości. Jesteś jednym z ochotników, którzy postanawiają uratować źródło. Twoim zadaniem jest udanie się na Wyspę Dnia i Nocy i przyniesienie jednej z sylab zaklęcia, które przełamie zamarzanie wody. Jednak przed Tobą długa droga... i wiele niebezpieczeństw.
Tak więc Twój wilk wyrusza na wyprawę na wyspę, której położenia nikt z watahy nie zna. Wiadomo jednak, że wpierw należy zawinąć do portu w Gwiezdnym Mieście...
Etap pierwszy:
Twoim zadaniem jest dotarcie do Gwiezdnego Portu i odnalezienie papugi o czarnym upierzeniu - Kruczopiórego. Żeby zdobyć informację zada Ci on jedno trudne bądź podchwytliwe pytanie, na które musisz poprawnie odpowiedzieć.
Po odpowiedzeniu na pytanie zostawiasz do dokończenia opowiadanie Narratorowi, a wtedy wyśle Cię do jednej z kilku osób znających dalsze wskazówki.
Etap drugi:
Udajesz się do osoby, którą wskazuje ci Kruczopióry. Musisz wedle jego wskazówek przynieść jej ulubiony przysmak, by zyskać od niej pomoc.
Opisujesz poszukiwania i spotkanie, a potem zostawiasz Narratorowi do dokończenia. W odpisie zostawi kolejne wskazówki.
Etap trzeci:
Z kolejnymi informacjami docierasz do Wyspy Morskiego Konia. Tam pewien ogier stawia Ci propozycję wymiany - on da Ci przedmiot, dzięki któremu Strażnik Sylab podzieli się z Tobą jedną z nich, a Ty w zamian rozwiążesz Zagadkę Hipokampa.
Opisujesz rozwiązywanie zagadki i zostawiasz Narratorowi do dokończenia. Otrzymasz przedmiot i będziesz mógł ruszać w dalszą drogę.
Etap czwarty:
Docierasz na Wyspę Dnia i Nocy. Czeka tam na Ciebie o wiele więcej niebezpieczeństw niż dotychczas. W końcu jednak docierasz do Strażnika, który po okazaniu przedmiotu podaje ci jedną z sylab.
Opisujesz podróż do Strażnika oraz spotkanie z nim i ponownie zostawiasz Narratorowi do dokończenia. W odpowiedzi poda sylabę.
Etap piąty:
Powracasz do watahy i podajesz sylabę Alfie.
Opiszujesz powrót do watahy.
Piszecie opowiadania zgodnie ze wskazówkami, samemu lub na przemian w parach. W ostatnim dniu rozdzielę nagrody, których liczba lub wartość będzie wzrastała z każdym zaliczonym etapem konkursu. Do wygrania WZ oraz przedmioty ze sklepu. Przydzielę również nagrodę specjalną dla najlepszych opowiadań. Na całość przewiduję cztery-pięć tygodni. Proszę, aby opowiadania miały co najmniej 150 słów. Autorzy opowiadań mogą zostać poproszeni o powtórne napisanie opowiadania. Pytania proszę wysałać do graczki Heroica.
A teraz bawcie się dobrze i niech los Wam sprzyja!
Heroica
Od Oriona CD. Kayah
Wadera bez sprzeciwu poszła ze mną, ale przed tym, zjadła swoją zdobycz... pierwsze co, to chciałem ją trochę poznać tą "znajomość" zaprosiłem ją na kąpiel
-Co?!-zdziwiła się wadera
-No, chodź... co ci szkodzi?-pytałem i oblizałem się
Wadera obróciła oczami, weszła do wody, a ja zrobiłem to samo
ułożyłem się wygodnie, i wzrokiem przywołałem waderę
-Więc jesteś Kayah... to już wiem, ale nie wiem jakiej jesteś rasy, ja jestem wilkiem ognia... lubię gdy biorę kąpiel z waderami wtedy mam ochotę je poznać...
-Dziwny sposób zdobywania znajomości-uśmiechnęła się wadera
-Wiem...-zrobiłem koci uśmiech
<Kayah?>
-Co?!-zdziwiła się wadera
-No, chodź... co ci szkodzi?-pytałem i oblizałem się
Wadera obróciła oczami, weszła do wody, a ja zrobiłem to samo
ułożyłem się wygodnie, i wzrokiem przywołałem waderę
-Więc jesteś Kayah... to już wiem, ale nie wiem jakiej jesteś rasy, ja jestem wilkiem ognia... lubię gdy biorę kąpiel z waderami wtedy mam ochotę je poznać...
-Dziwny sposób zdobywania znajomości-uśmiechnęła się wadera
-Wiem...-zrobiłem koci uśmiech
<Kayah?>
Od Oriona CD. Rary
-Miło mi cię poznać, Raro... oczywiście nie pytaj mnie czy możesz zostać, do puki deszcz nie minie możesz zostać-powiedziałem spokojnie, miłym ale sennym głosem-No tak przez to, teraz ja nie mogę zasnąć, ech przeklęta burza... zapalę w kominku
Było zbyt ciemno, aż za ciemno bo nie widziałem zbyt bardzo pyszczka jakże przeuroczej wadery, wsadziłem tam kilka suchych badyli i bez problemu z mojego pyska wystrzeliła mała kula ognia, ognisko bez problemu paliło się.Do podpałki jeszcze dołożyłem jeszcze kilka suchych liści
Wadera podeszła bliżej do ogniska, aby się ocieplić...
Sam padłem na ziemię i sam starałem się jakoś zasnąć, ale nie mogłem...sen odpędzał ten nieznośny deszcz i łyski błyskawic...ciągle ich świetliste łyskanie odbijało się od ścian, przez co nie mogłem zamknąć oczu, wzdychnąłem
-Nie możesz zasnąć?-spytała
-Jak widzisz-ziewnąłem głośno, ukazując swoje wielkie kły- mam nadzieje że jak burza chociaż minie, to może zasnę... a ty, gdzie ogólnie mieszkasz, tylko na drzewach, nie masz swojej jaskini?
<Rara?>
Było zbyt ciemno, aż za ciemno bo nie widziałem zbyt bardzo pyszczka jakże przeuroczej wadery, wsadziłem tam kilka suchych badyli i bez problemu z mojego pyska wystrzeliła mała kula ognia, ognisko bez problemu paliło się.Do podpałki jeszcze dołożyłem jeszcze kilka suchych liści
Wadera podeszła bliżej do ogniska, aby się ocieplić...
Sam padłem na ziemię i sam starałem się jakoś zasnąć, ale nie mogłem...sen odpędzał ten nieznośny deszcz i łyski błyskawic...ciągle ich świetliste łyskanie odbijało się od ścian, przez co nie mogłem zamknąć oczu, wzdychnąłem
-Nie możesz zasnąć?-spytała
-Jak widzisz-ziewnąłem głośno, ukazując swoje wielkie kły- mam nadzieje że jak burza chociaż minie, to może zasnę... a ty, gdzie ogólnie mieszkasz, tylko na drzewach, nie masz swojej jaskini?
<Rara?>
Od Kayah do Oriona
Kręciłam się po lesie jak ostatnia idiotka. Raz po raz klnęłam tę Teriyaki w myślach. By się odstresować postanowiłam zapolować...W sumie też dlatego, że trochę byłam głodna. Zza krzaków wyłonił się piękny jeleń. Podkradłam się. Wzięłam głęboki oddech.
- ,,Na trzy...Raz...Dwa...TRZY!''- Myślałam.
Skoczyłam na zwierzę. Kilka razy uderzał mnie rogami, lecz i tak wygrałam. Wzięłam padlinę w zęby i potuptałam pod drzewko, by na spokojnie zjeść. Delektowałam się mięsem tak długo, ile mogłam. Dawno nie jadłam czegoś tak dobrego. Nagle zza drzewa wyskoczył czerwono-biały wilk.
- Na Bogów! Kim jesteś?! Po co mnie straszysz?- Wrzasnęłam.
- Haha...Masz za swoje Kayah!- Zaśmiał się wilk.
- Skąd mnie znasz?
- No...Teriyaki rozpuszcza o Tobie różne plotki...Głośno o Tobie...- Wyjaśnił.
- Mogłam się domyślić.- Westchnęłam.- A ty? Jak masz na imię?
- Orion. Mieszkam niedaleko. Przejdziemy się?- Zaproponował basior.
- Miło mi, Jasne!- Zgodziłam się.- Ale...Czemu mnie wystraszyłeś?
- Nie wiem...Dla żartów.- Odparł Orion.
<Orion?>
- ,,Na trzy...Raz...Dwa...TRZY!''- Myślałam.
Skoczyłam na zwierzę. Kilka razy uderzał mnie rogami, lecz i tak wygrałam. Wzięłam padlinę w zęby i potuptałam pod drzewko, by na spokojnie zjeść. Delektowałam się mięsem tak długo, ile mogłam. Dawno nie jadłam czegoś tak dobrego. Nagle zza drzewa wyskoczył czerwono-biały wilk.
- Na Bogów! Kim jesteś?! Po co mnie straszysz?- Wrzasnęłam.
- Haha...Masz za swoje Kayah!- Zaśmiał się wilk.
- Skąd mnie znasz?
- No...Teriyaki rozpuszcza o Tobie różne plotki...Głośno o Tobie...- Wyjaśnił.
- Mogłam się domyślić.- Westchnęłam.- A ty? Jak masz na imię?
- Orion. Mieszkam niedaleko. Przejdziemy się?- Zaproponował basior.
- Miło mi, Jasne!- Zgodziłam się.- Ale...Czemu mnie wystraszyłeś?
- Nie wiem...Dla żartów.- Odparł Orion.
<Orion?>
Od Rary CD. Oriona
To... nie była zbyt wspaniała noc. Zasnęłam normalnie, spokojnie w moim nadrzewnym mieszkaniu. Jednak koło północy zbudził mnie grzmot. Normalnie bym się nie przejęła, ale w końcu znajdowałam się na drzewie... To nie jest bezpieczne. Zeskoczyłam na ziemię i pobiegłam przed siebie, na poszukiwania jakiejś nory czy jaskini. Niestety, po ciemku straciłam orientację i pogubiłam się w lesie. Burza była coraz bliżej, a ja biegałam to tu, to tam, usiłując odnaleźć jakiekolwiek elementy krajobrazu. W końcu, kiedy już miało lunąć, znalazłam upragnione schronienie. Była to jaskinia, od dawna niezamieszkana, a przynajmniej tak mi się wydawało...
- Hej, kto ty? - przywitał mnie głos wilka, gdy tylko znalazłam się w środku.
- Em... Wybacz, nikogo tu chyba nie było... Myślał...
- Kim jesteś? - przerwał mi wilk. W tamtej chwili zaczęło padać.
- Mam na imię Rara - przedstawiłam się. - To twoja jaskinia?
- Tak. Nazywam się Orion.
- Miło poznać. Wybacz za wtargnięcie, ale mieszkam na drzewie, a sam wiesz, że w trakcie burzy przebywanie na nim nie jest zbyt bezpieczne... Dlatego przybiegłam tutaj.
Wilk wstał i podszedł do wyjścia. Był to wysoki i umięśniony basior o czerwono-białym futrze. Na jednej z łap dostrzegłam bandaż. Chwilę patrzył na skąpane w mroku i deszczu otoczenie. A potem odwrócił się w moją stronę i zaczął mówić.
<Orion?>
- Hej, kto ty? - przywitał mnie głos wilka, gdy tylko znalazłam się w środku.
- Em... Wybacz, nikogo tu chyba nie było... Myślał...
- Kim jesteś? - przerwał mi wilk. W tamtej chwili zaczęło padać.
- Mam na imię Rara - przedstawiłam się. - To twoja jaskinia?
- Tak. Nazywam się Orion.
- Miło poznać. Wybacz za wtargnięcie, ale mieszkam na drzewie, a sam wiesz, że w trakcie burzy przebywanie na nim nie jest zbyt bezpieczne... Dlatego przybiegłam tutaj.
Wilk wstał i podszedł do wyjścia. Był to wysoki i umięśniony basior o czerwono-białym futrze. Na jednej z łap dostrzegłam bandaż. Chwilę patrzył na skąpane w mroku i deszczu otoczenie. A potem odwrócił się w moją stronę i zaczął mówić.
<Orion?>
Subskrybuj:
Posty (Atom)