Kilka basiorów napadło na Rarę, jednak jak widać sama sobie nieźle poradziła, dwóch rzuciło się na mnie, jeden z lewej zaatakował, wtedy nie wiedziałem co zrobić..czy trzasnąć go w pysk czy podpalić... czy po prostu odstąpić i dać się...
Dostałem w pysk, no nieźle natrafiłem na wilka umysłu, który bez problemu posłużył się moimi myślami i zmanipulował mnie, ale drugi raz już się nie dałem podejść... wilk rzucił się na mnie po raz drugi, przyjemniaczek beznadziejnie odsłonił szyję, wtedy mogłem go z łatwością złapać i udusić.
Wtedy ten pierwszy zaczął ciskać we mnie ogniem. Zacząłem kontrolować jego mocą, bo ja też jestem wilkiem ognia...mieliśmy równe szanse...
Ostatecznie obaj padliśmy z wyczerpania mocy magicznej ...
Wilk postanowił się posłużyć przemocą fizyczną, wystawił łapę do ataku i ogon z lewej strony, zrobił największy błąd w swoim życiu. Złapałem oczywiście go za jego kończynę, mocno ścisnąłem i powaliłem na ziemię jego ogon wykręciłem, zaczął zwijać się z bólu, bez celu machał łapami tylnymi
-Nic ci nie jest?-spytałem do wadery która zdyszana po walce podeszła do mnie
-Nie nic...
Wilk któremu uszkodziłem ogon zaczął się czołgać do mnie, z oczami pełen łez z bólu, tylnymi łapami nie mógł ruszać. Trochę mi go było żal
-Co z nim zrobisz?-rzekła Rara i odsunęła się
-On już ma nauczkę
-Proszę, nie zostawiajcie mnie-zawył z płaczem basior, był bardzo młody, rozumiem że bał się...
Spojrzałem pytająco na Rarę
-O nie, na to nie licz, nie weźmiemy go ze sobą a alfa nas ukaże że, wprowadzamy obcych na teren watahy
-Nie musi tego wiedzieć-westchnąłem
Gdy brałem basiora na grzbiet potwornie wył z bólu, miał złamany ogon, nie dziwiłem mu się... sam nie wiem, czemu jestem litościwy dla wrogów, po prostu nie mogłem go zabić, coś mnie od tego powstrzymywało
-Zaniesiemy cię do pobliskiego medyka, u niego się wykurujesz a później opuścisz tą watahę, rozumiesz?
-Taak, tak jak najbardziej-rzekł zapłakany basior
-Dobra szczeniaku, jesteśmy na miejscu
Wszedłem do jaskini medyka, tam ułożyłem go na łożu po woli i tak zadałem mu tyle bólu jak poprzednio, wytłumaczyłem medykowi że to gruba afera, ale to z jego winy jest tutaj, wróciłem do wadery.
Stała i chyba nie była zachwycona
-No co, tak darowałem mu życie, nie jestem jakimś zwyrodnialcem lubującym w zabijaniu prawie bezbronnych wilków-rzekłem i chciałem to wyrwać z siebie
<Rara?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz