To miłe ze strony Oriona, że mnie uratował przed tym wilkiem i nałożył na mnie tą ochronną barierę, ale to ostatnie nie było potrzebne. W końcu jestem tym, kim jestem, walczyłam już z groźniejszymi i potężniejszymi przeciwnikami. Skoro się jednak tak troszczy... Pocałowałam go w policzek i wróciłam do mieszkania ojca. Po drodze minęłam Waterfalla, który skończył właśnie wartę i zmierzał na wypoczynek. Miałam nadzieje, że przez jedną noc Wilk Ognia i Wilk Kaskad dadzą sobie radę bez potyczek czy bójek. Mój stary znajomy jest co prawda spokojny, ale również wojowniczy, odważny i czasem lekkomyślny czy impulsywny. A Orion... na pewno nie był niegroźny.
W każdym razie nic szczególnego nie stało się u Pustelników tej nocy. Nie wybuchł pożar ani woda nie zalała okolicy. Czyli - wszystko w porządku. Zjedliśmy śniadanie wraz z większością mieszkańców okolicznych terenów, a potem wyczarowałam portal do watahy. Pożegnałam się z ojcem i Waterfallem, a potem wraz z Orionem wskoczyliśmy w portal. W kilka sekund znaleźliśmy się na Zielonej Łące, płosząc przy okazji stadko jeleni.
- I jak się podobało? - zapytałam.
- To cudowne miejsce. Szkoda jedynie, że ktoś cię zaatakował.
- Nie pierwszy i nie ostatni raz w życiu. Dzięki za tę barierę ochronną, ale obawiam się, że nie jest zbyt potrzebna.
- Już mówiłem, że chcę cię chronić. Jak to... przyjaciele. Może i jesteś niezła w walce, ale...
- Ale co? Orion, klan Pustelników to nie tylko moi znajomi i rodzina. Jestem jego częścią, a nawet nie wiesz, jak potężni możemy się stać. Za czasów świetności, gdy jeszcze nazwa Pustelnicy nie funkcjonowała, z tego klanu wywodzili się najznakomitsi uzdrowiciele, magowie i wojownicy. Nadal, mimo odosobnienia i życia według własnych reguł, są wśród nas wyżej wymienieni. Dysponujemy mocą, którą czerpiemy z darów samej Natury. Nie jesteśmy zwykłą zbieraniną psowatych i mam nadzieję, że to rozumiesz.
Orion mruknął coś niezrozumiale pod nosem, ale nie powiedział nic więcej. Przyspieszyłam więc i zniknęłam w lesie. Potrzebowałam chwili samotności. Jedyne miejsce, które przyszło mi wówczas na myśl zwało się Wodospad Zagubionych. Ruszyłam więc w jego stronę, zapominając niemal o czerwono-białym basiorze...
<Orion?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz