- Wejście, jak zwykle, szczególne - mruknął na mój widok. Uśmiechnęłam się w odpowiedzi i wyszeptałam kolejne zaklęcie. Przeciwnik Waterfalla został oplątany jakimiś korzeniami. Zostawiliśmy go tak i rzuciliśmy się w wir walki. Wokół buchał ogień, rozstępywała się ziemia, tworzyły się miniaturowe tornada, woda zalewała wrogów. Tu i ówdzie z ziemi wyrastały najróżniejsze rośliny, a czasem w przeciwników trafiały pioruny. Zdarzało się, że kogoś oślepiło światło albo też jakiś Pustelnik znikał w ciemnościach. Czyli prościej - panował chaos.
Powoli wrogowie zaczęli się wycofywać, aż w końcu wszyscy Pustelnicy ustawili się wokół siebie w rzędzie i unieśli laski do góry. Z każdej strzelił słup żywiołu właściciela, które kilkanaście metrów nad ziemią utworzyły jedną elipsę. Pękła ona na dwoje i wyleciał z niej różnobarwny smok, który przegonił resztki przeciwników. Większość naszych zajęła się ogarnianiem polany, ja zaś ruszyłam ku miejscu, w którym wyskoczyliśmy z portalu. Tak, jak się spodziewałam, Orion krążył w pobliżu.
- Rara? - zaczął na mój widok. - Gdzie ty byłaś? Co to za przebranie?
- Zaraz ci wszystko wyjaśnię. Nie ma sensu trzymać tego dłużej w tajemnicy.
Nim czerwono-biały basior zdążył zadać jakieś pytanie, chwyciłam go za łapę i zaczęłam prowadzić na terytorium Pustelników. Na znajomą polanę dotarliśmy dość szybko, by zobaczyć jeszcze pozostałości szkód z bitwy. Orion zatrzymał się na granicy lasu i zaskoczony omiótł wzrokiem okolicę. Potem spojrzał na mnie.
- K-kim oni są? - zapytał.
- To Pustelnicy - odpowiedziałam. Basior zrobił ogłupiałą minę, a ja uśmiechnęłam się i wzniosłam oczy ku niebu. Chwilę później podszedł do nas Waterfall w towarzystwie mojego ojca. przytuliliśmy się, dzięki czemu mina mojego przyjaciela z watahy z ogłupiałej zmieniła się w bardziej ogłupiałą.
- To Orion, przyjaciel z WKS. Orionie, to mój ojciec, Ash, i mój znajomy Waterfall.
- Miło poznać - wykrztusił czerwono-biały basior nieco piskliwym głosem. Ja i towarzyszący mi Pustelnicy zaśmialiśmy się cicho.
- Zostaniecie dłużej? Wieczorem będzie ognisko.
- Chętnie - odpowiedziałam. - Do tego czasu zdążę oprowadzić Oriona.
***
Kilka godzin później, gdy słońce zbliżyło się znacznie do horyzontu, usiedliśmy wszyscy dookoła ogniska. Wpierw piekliśmy różne przysmaki, a po zjedzeniu ich kilka osób wyciągnęło instrumenty. Rozśpiewaliśmy się na kilku dziecięcych piosenkach, by potem wkroczyć w świat mniej znanych pieśni. Jeden ze starszych Pustelników poprosił, by zaśpiewać "Send in the silver gryphons", co zrobiliśmy z radością.
To była jedna z ulubionych pieśni mojego ojca. Podobno zaśpiewał mi i mojemu rodzeństwu po narodzinach. Po niej Waterfall zagrał swoją własną kompozycję na flet prosty i kilka innych instrumentów. Cały wieczór, aż do północy, spędziliśmy w bardzo miłej atmosferze. Postanowiłam tu zostać do następnego dnia, więc siłą rzeczy Orion musiał spędzić noc wśród niemal nieznajomych. Waterfall zaofiarował mu nocleg w swojej norze, a ja wróciłam do mojej sypialni w domu ojca. Zasnęłam, myśląc o minionych wydarzeniach.
<Orion? Jak Ci minęła noc?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz