Cóż, nic za to nie mogę, że moja przyjaźń z rekinami ma źródło oparte na moim przynależeniu do Pustelników, czego nie zamierzałam na razie wyjawiać. Orionowi chyba jednak nie przeszkadzało, że kryję przed nim kolejną tajemnicę.
Dotarliśmy w końcu na wyspę, gdzie już bardzo blisko wody rosły rośliny lecznicze. Wyczułam zapachy niezliczonej ilości ziół i kwiatów. Drewniany most zmienił się w węższą ścieżkę, którą szliśmy przez kilka minut. Po tym czasie dotatliśmy na niedużą polankę, porośniętą przeważnie soczystą trawą.
- Hej, Rara, wiesz, co to jest? - usłyszałam za mną głos Oriona. Odwróciłam się w jego stronę.
- Nie dotykaj! - krzyknęłam, ale było już za późno. Gruba liana owinęła się wokół łapy basiora.
- Nie ruszaj się - poleciłam, podchodząc bliżej. Na nieszczęście obok głowy Oriona przeleciał jakiś owad i wilk nie potrafił powstrzymać mimowolnego ruszenia łbem. Pnącze oplotło go całego i zaczęło gdzieś ciągnąć. Spróbowałam pomóc basiorowi, ale inna liana owinęła się wokół moich przednich łap. Niebezpieczne rośliny wciągnęły nas do ciemnego, ciasnego i głębokiego tunelu, starannie zamaskowanego na powierzchni. Po minucie czy dwóch wpadliśmy do jakiejś jaskini.
- No proszę, proszę - przywitał nas głos jakiegoś basiora. Rara, córka jednego z naszych największych wrogów. Pozwól, że przywitam ciebie i twojego kolegę w moich skromnych progach.
- Co robisz na naszych terenach? - warknęłam.
- Wyłapuję wrogów. Twój kolega nim nie jest, więc zostanie na terenach watahy. Ty zaś wylądujesz w lochu wraz z innymi naszymi wrogami.
Orion szarpnął się, ale zaraz wydał zduszony krzyk, gdy pnącza zacisnęły się na jego ciele. Zamiast tego skupił się na naszym "rozmówcy". Po chwili jednak wymamrotał pod nosem "nie działa". Więżący nas basior zaśmiach się cicho.
- To nic nie da. W tej jaskini nie działają nadnaturalne siły czterech żywiołów oraz światła i mroku. Zabezpieczyłem się przed wrogami.
Czyżby szykował się nasz koniec? Jak mogliśmy go pokonać? Zastanowiłam się nad sytuacją, lustrując wzrokiem grotę. Znajdowała się tam jakaś dziwna broń, a także trzy skrzynie z dynamitem. W mojej głowie ułożył się plan. Skoro ochrona broni przed nadnaturalnym użyciem czterech żywiołów oraz światła i mroku, to w takim razie nie działa na śpiew. A przecież jestem Wilkiem Muzyki, a nawet Pradawnej Pieśni. Od czego mam moc Syreniego Śpiewu? Zaczęłam więc cicho nucić, a potem dokładać do tego słowa - kilka rozkazów. Uwolniono nas z więzów, a większość obecnych w pobliżu wilków zajęła się umieszczaniem dynamitu w całej grocie. Ja z Orionem zostaliśmy odprowadzeni w bezpieczne miejsce. Chwilę później wszystko się zatrzęsło, a do jaskini przez dziurę zaczęła wlewać się woda. Wrogowie zniknęli pod gruzami. Przestałam śpiewać, nie uznając to za potrzebne. Nim cała przestrzeń zapełniła się wodą, nabrałam powietrza do płuc. Orion wypłynął z zalanej groty pierwszy, a ja ruszyłam za nim, gdy nagle coś chwyciło mnie za łapę.
Zostaniesz tu ze mną, Raro.- usłyszałam w głowie głos naszego rozmówcy. W następnej chwili coś uderzyło mnie w brzuch, przez co wypuściłam większość życiodajnego tlenu. Nie mogłam uwolnić łapy ze stalowego uścisku. Zaczynało brakować mi powietrza, aż po chwili zaczęłam tracić przytomność...
<Orion?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz