Zaczęłam niekontrolowanie chichotać, a potem dodatkowo tarzać po ziemi. Akurat w tym momencie, nie wiedzieć czemu, dopadła mnie głupawka. Nie mogłam przestać się śmiać, a Orion tylko stał nade mną z dziwną miną, co nie pomagało mi się uspokoić. W końcu, po kilku minutach, udało mi się w miarę opanować. Wstałam, już poważniejsza.
- Wybacz. Dopadła mnie... głupawka...
Ostatnie słowo wypowiedziałam cicho, w obawie, że niekontrolowany chichot powróci.
- W porządku... - odparł Orion z nieco dziwną intonacją.
- I chyba skorzystam z propozycji - dodałam.
- W takim razie chodźmy - odpowiedział basior z uśmiechem i ruszył przodem. Szliśmy nieco szerszymi ścieżkami niż, którymi zaprowadziłam nas do mojego mieszkania. Droga minęła nam bez przygód i niespodzianek, toteż na miejsce dotarliśmy już po dwudziestu minutach. Było to nieduże jeziorko, nad którym zwiszały się gałęzie wierzb. Przez liście prześwitywało światło słoneczne, co nadawało miejscu magiczny wygląd.
- Ty jest pięknie - stwierdziłam, zatrzymując się na brzegu. Orion tylko uśmiechnął się i wszedł do wody. Ułożył się wygodnie i spojrzał na mnie zachęcająco. Weszłam powoli do wody i usiadłam na sporym kamieniu niedaleko basiora.
<Orion?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz