poniedziałek, 22 sierpnia 2016

Od Oriona CD. Kayah

Trochę mnie to przeraziło, że może umrzeć. Zrobiłem jak powiedziała Kayah, nie chciałem żebym miał ją na sumieniu. Gdy zjadła postanowiłem że, zrobię to teraz. Więc kazałem i bez dyskusji zostać Kayah w łóżku i poszedłem szukać zgodnie ze wskazówkami wadery. Kwiat nad woda, takie miejsce mogło mi mówić...bagna?
Tam powędrowałem, długo szukałem... szczerze to miałem problemy z odszukaniem właściwej rośliny... trudność jaka przede mną stoi sprawiała że traciłem nadzieję że, odnajdę roślinę o trudnej nazwie...
Nagle spotkałem jakiegoś wilka, popytałem go o tą roślinę, ale on jakiś taki nie z tej watahy i gdy wspomniałem o tej roślinie zrobił się dziwny, miał dziwne zachowanie, jakby chciał mi wydrzeć futro... zawył i zajęczał... i pognał w krzaki
-O co chodzi, do chole*y -burknąłem i nagle z ziemi zaczęły wyrastać te ów kwiaty, jakby na zawołanie kogoś wyrosły z ziemi... zdziwiony tym wszystkim urwałem trzy na wszelki wypadek i powędrowałem do szamana tam wytworzył eliksir dla wadery. Gdy doszedłem do jaskini, waderze pogorszyło się, czuła się z każdą minutą coraz gorzej
-Masz napij się
Wadera nie miała nawet sił aby otworzyć pyszczek. Pyszczek uniosłem i rozwarłem lekko. płynną ciecz wlałem do jej pyszczka i dopilnowałem aby przełknęła
-No i jak, lepiej?-spytałem

< Kayah?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz