- Może spróbuję wyjść. – dokończyłam za niego.
- Ale jeśli się nie uda, to może się źle skończyć... – powiedział.
- Przeżyłam raz, to drugim razem też się uda.
Wróciliśmy do miejsca, w którym znalazłam się po upadku. Na ‘’ścianach’’
były spore kamienie. Jeśli uważając bym po nich skakała, może udałoby
się wyjść... Postanowiłam spróbować. Stanęłam na pierwszym kamieniu.
Drugi był już wyżej i dalej, więc musiałam się postarać, by tam
doskoczyć. I do tego nie miałam jak się rozpędzić. Skoczyłam. Nie
wiedziałam, jak to się skończy, więc zamknęłam oczy. Na całe szczęście
udało się. Byłam już pewna siebie. Skoczyłam na kolejny, potem jeszcze
jeden i trzeci. Zauważyłam, że Anubis jest tuż za mną. Skakałam dalej.
Jednak było zbyt spokojnie, żeby nic się nie wydarzyło. Skoczyłam na
kamień, który nie był zbyt dobry. Poczułam, jak spada. Ratując się
skoczyłam w ostatniej chwili. Byłam już bezpieczna. Popatrzyłam na
Anubisa i zapytałam:
- Dasz radę?
- Jasne, przecież mogę pojawić się dalej! – powiedział.
Skakałam na następne kamienie. Do wyjścia zostały wreszcie tylko dwa.
Wskoczyłam na kolejny, a basior na ten, na którym przed chwilą stałam.
Ale niestety ostatni był bardzo daleko i doskoczenie do niego bez
rozpędzenia się było wręcz niewykonalne. Nie zdawałam sobie z tego
sprawy.
Skoczyłam. Ale już kawałek po połowie zaczęłam spadać. Wtedy Anubis
zmienił się w cień i był od razu na ostatnim kamieniu. Złapał mnie.
Popatrzyłam w dół i zobaczyłam wręcz przepaść. To było bardzo wysokie
położenie... Na szczęście byłam bezpieczna.
< Anubis? Brak weny >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz