Yǒnggǎn chciała żebym tak po prostu odszedł i zostawił ją w tej ciemnej jamie?! Ani myślę tak zrobić! Przecież mimo tego że jest ciemno widzę ją wyraźnie, a i mogę przenieść się do niej cieniem a nie skakać. Głupi nie jestem. Jeśli ktoś myśli że w nocy nie ma cieni, to się myli. Cała ziemia jest przykryta jednym wielkim cieniem, co ułatwia poruszanie się tym sposobem. Zagłębiłem się tak jak stałem i wynurzyłem tuż przed Yǒnggǎn. Ta zdziwiona cofnęła się.
- To tylko ja. - uspokoiłem ją.
- Jak się tu dostałeś?! - syknęła.
- Cieniem, później ci opowiem jak to działa. - powiedziałem. Wadera uspokoiła się, za nią ciągnął się podziemny tunel. Widziałem wyraźnie ściany ginące w mroku - mój wzrok miał też swoje ograniczenia. Podeszłem do tunelu i zacząłem nim iść.
- Anubis! Gdzie idziesz? - zawołała doganiając mnie Yǒnggǎn. Nie odpowiedziałem od razu, z głębi tunelu dochodził ostry nieprzyjemny zapach i kłęby pary...
- Ten tunel wygląda podejrzanie, chcę sprawdzić co kryje się na końcu. - odpowiedziałem i ruszyłem przed siebie, moje łapy nie wydawały żadnego odgłosu kiedy ostrożnie stawiałem kroki na ubitej ziemi. Yǒnggǎn dogoniła mnie po chwili, kręcąc głową.
- To się źle skończy, czuję to. - mruknęła pod nosem, jednak nadal szła za mną. Nagle cały tunel zadrżał i usłyszeliśmy straszny ryk. Zza zakrętu wybiegło stwór. Miał brązowo - bordową skórę. Po jego szyi i pysku ściekała świeża krew. Oczy barwy krwistej czerwieni, bez źrenic utkwił w nas. Ryknął a przy tym z jego paszczy wychynął obrzydliwie długi rozdwojony język.
- M-mordu? - wyjąkała sparaliżowana strachem wadera.
- Nie, coś gorszego! - odpowiedziałem.
<Yǒnggǎn?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz