czwartek, 26 marca 2015

Od Anubisa CD Moon


Golden Boonie pobiegł za resztą gniotąc pod stopami zarośla i wydając metaliczne odgłosy. Nie chciałem mieć z tymi robotami nic wspólnego, no może ewentualnie zabić je ...
- Elektro! Słyszysz mnie? - do rzeczywistości przywrócił mnie głos wadery która stała nad Elektro i próbowała go obudzić, po tym jak walnął w kamień. Podbiegłem do nich.
- Co z nim? - zapytałem. Nadal byłem trochę zły na basiora za przyjaźń z tymi robotami, ale nie życzyłem mu śmierci...Elektro miał rozciętą skórę na głowie z której kapała krew, a ja bylem głodny. Z trudem się powstrzymałem, choć moje oczy stały się odrobinę czerwone. Miałem nadzieję że Moon tego nie widzi.
- Nie najlepiej, nie odzyskał przytomności. - powiedziała zasmucona Moon.
- Weźmy go do lecznicy. - zaproponowałem.
- Dobry pomysł. - odpowiedziała wadera i razem podnieśliśmy basiora. Uginając się pod jego ciężarem z niemałym trudem doczłapaliśmy do lecznicy. Tam położyliśmy go na macie. Szybko wybiegłem z lecznicy by odetchnąć świeżym powietrzem.
- Nie pomożesz mi? - zapytała Moon, chyba trochę zła na moją reakcję.
- Nie dopóki jestem głodny, a on krwawi. - fuknąłem, jak jestem głodny stają się nerwowy. Moon od raz załapała aluzję.
- To idź, poradzę sobie. - odparła. Pobiegłem do lasu węsząc w poszukiwaniu ofiary. Zza horyzontu wychynęło już słońce i powoli rzucało łagodny blask na ziemię. Szybko zaspokoiłem głód wgryzając się z wielka pasją w piątego już zająca. Jakoś nie mogłem nigdzie znaleźć sarny, więc gryzonie musiały mi wystarczyć. Kiedy już się najadłem, a moje oczy wróciły do normalnego koloru poszłem zobaczyć jak Moon radzi sobie z Elektro. Kiedy weszłem do lecznicy uderzył mnie zapach krwi i ziół. Podeszłem do wadery przykładającej mokrą szmatkę do głowy Elektro, który zdążył już odzyskać przytomność.
- Hej Moon, jak się czujesz El? - zapytałem sarkastycznie skracając jego imię.
- Hej. - odparła Moon, rzucając mi szybkie spojrzenie.
- Jako tako, a co cię to? - zapytał basior lekko poirytowany.
- Bo pomogłem ratować twój tyłek ... albo raczej głowę. - warknąłem z przekąsem.
- Uspokójcie się! Nie czas na idiotyczne dyskusje! - przerwała nam Moon i rzuciła mi wściekłe spojrzenie. Nie była zadowolona że denerwuję jej pacjenta.
- No dobra ... co mamy zrobić z tymi robotami? - zapytałem.
- Jak to co? Zostawić je w spokoju! - zaczął ich bronić Elektro.
- Zagrażają watasze! - warknąłem w jego stronę.
- A kim ty jesteś żeby decydować? - warknął w moją stronę. Moje oczy niebezpiecznie zaczęły przybierać czerwoną barwę. Moon zauważyła co się święci i wyciągnęła mnie z lecznicy.
- Opanuj się! Pamiętasz że nie wolno ci nikogo skrzywdzić?! - jej słowa podziałały na mnie niczym kubeł zimnej wody.
- Jasne, sorry poniosło mnie. - odpowiedziałem, mało brakowało a stracił bym kontrolę.

< Moon?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz