Po walce pomogłem Moon zanieść rannych do lecznicy, oczywiście w tradycyjny sposób a nie cieniem, za dużo energii by to wymagało...a ja jestem zwyczajnie leniem. Nie uśmiechałem się i odpowiadałem tylko monosylabami (no, nie, chyba itd.). Moon chyba zauważyła mój nastrój.
- Czemu jesteś taki nieobecny? -zapytała. Nie wiem czy pytała z ciekawości czy po prostu z grzeczności.
- Bo w walce trochę mnie poniosło... - odpowiedziałem i zacisnąłem zęby, nie uśmiechało mi się to że ktoś mógł zobaczyć jak wypijam krew.
- Nikt nie widział, jestem tego pewna. - odpowiedziała z pewnością w głosie.
- A to dlaczego? - zapytałem.
- Bo nikt nie nazwał cię demonem. - odpowiedziała w połowie żartem. No fakt, uśmiechnąłem się blado. Trochę pocieszony poszłem do swojej jaskini by spędzić tam noc.
*Dzień później*
Nareszcie wiosna! Pomyślałem zwlekając się z ciepłego legowiska, nie byłem rannym ptaszkiem. Przeciągnąłem się i wybrałem na małe polowanko. Szybko zaspokoiłem głód dwiema sarnami i zającem, uważałem by nie pobrudzić się przy jedzeniu. Po posiłku postanowiłem wybrać się nad jezioro, kiedy przybyłem na miejsce stał tam już inny wilk.
- Cześć! - moje uszy lekko drgnęły kiedy usłyszałem znajomy głos, odpowiedzieć czy zignorować?
- Hej. - odpowiedziałem bez przekonania, odwracając się w kierunku czerwono - białej wadery. Ostatnio widziałem ją jak była szczeniakiem i w niezbyt miłych okolicznościach...ech długa historia... Aż dziw że miała odwagę się do mnie odezwać, a może już zapomniała? W końcu szczeniaki są takie roztrzepane...
<Sophi?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz