- Muszę przyznać, że udało ci się mnie zdenerwować – zaczęłam, kiedy Anubis skończył swoją opowieść. – Ale wierzę we wszystko co powiedziałeś. I… to nie twoja wina, że… Sam wiesz, o co mi chodzi.
Zapadła chwila milczenia, podczas której przypomniało mi się, że chyba się jeszcze nie przedstawiłam. Jakoś tak nie było okazji… Cóż, należałoby nadrobić w końcu zaległości.
- Tak przy okazji, jestem Rara. A skoro brakuje pożywienia, jak wcześniej mówiłeś, to może razem poszukamy zwierzyny? Albo tego, co ją płoszy…
- W sumie, czemu nie?
Ruszyliśmy więc w głąb lasu. Po kilku minutach usłyszałam z boku szelest i nagle coś zwaliło mnie z nóg. Podniosłam się szybko i ujrzałam skrzydlatą waderę. Przez chwilę próbowałam się uspokoić, ale niezbyt mi to wyszło. Zamiast tego warknęłam:
- Mogłabyś uważać? Rozumiem, że jesteś głodna czy coś, ale lepiej pójdź do okulisty!
- Trochę szacunku, młoda! – odparła niezbyt miłym, jak można się tego było spodziewać, tonem.
- Nie jestem szczeniakiem! Faktycznie, kup sobie okulary! – krzyknęłam, skacząc w jej stronę. Miałam dzisiaj zły dzień i ochotę udusić tą skrzydlatą. Wadera zamierzała się bronić i chciała odepchnąć mnie skrzydłem, jednak wykonałam unik i zwaliłam ją z nóg. Wilczyca leżała na grzbiecie, a ja stałam nad nią, jak uprzednio Anubis nade mną. Zanim coś zdążyłam jej zrobić, basiorowi udało się odciągnąć mnie na bezpieczną odległość.
- Co ci się dzieje? – zapytał, a potem zauważył, że się wycofuję. – Gdzie idziesz?
- Po melisę i chwilę spokoju!
Odbiegłam stamtąd ile sił w łapach. Kierowałam się prosto do mojego ulubionego drzewa, olbrzymiego dębu, na którym urządziłam sobie sama nie wiem co na drewnianej platformie. Wdrapałam się na jedną z wyższych gałęzi i zaczęłam myśleć. Ten dzień nie należał do najlepszych ani nawet do dobrych. Brakuje mi czegoś cały czas, a w dodatku moja cierpliwość się skończyła. Miałam wtedy wielką ochotę wrócić do Pustelników. Obok mnie na gałęzi przysiadł Dziub-Dziub. Uśmiechnęłam się pod nosem, kiedy ćwierknął przyjaźnie.
- Cóż, przynajmniej mam ciebie – powiedziałam, zsuwając się z gałęzi na platformę. – Chodź, dostaniesz trochę słonecznika, a ja zrobię sobie krem.
Zabrałam się za przygotowanie posiłku. W misce utarłam melisę, zioła, trawę, miód i jakąś inną jadalną zieleninkę, mojemu kochanemu towarzyszowi sypnęłam trochę jego przysmaku. Właśnie zabrałam się do jedzenia, gdy usłyszałam odgłos kroków i cichą rozmowę. Wychyliłam się ostrożnie i ujrzałam Anubisa z jakimś wilkiem. Czarny basior niestety spojrzał w górę i zobaczył mnie.
- Co tu robisz i kim jest ten wilk? – zapytałam niezbyt grzecznym tonem zanim zdążył coś powiedzieć.
<Anubis? Wilku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz