Wpatrzyłam się w wilczyce, w którą właśnie uderzyłam. Byłam
przeszczęśliwa że nie było to nic innego, takiego jak chodźby
niedźwiedź, z którym walczył mój ojciec jeszcze przed śmiercią. Po walce
wyglądał na wyczerpanego, z jego boku leciała czerwona woda... a
później wszystko działo się tak szybko, kiedy poszłam za pięknym
motylem, którego udało mi się złapać i wróciłam... oni już... się nie
ruszali. Wszędzie była czerwona woda i nie umiałam tego pojąć. Spali i
nie mogłam ich obudzić.
Wracając do rzeczywistości... Pomimo to i tak byłam wystraszona, nie
znałam tej wilczycy, nie wiedziałam czego mogłabym się spodziewać, ani
czego mogłabym oczekiwać.
- Nic ci nie jest? - zapytała po chwili podnosząc mnie z ziemi. Byłam na
tyle mała że poradziła sobie z tym bez najmniejszego kłopotu. Otrzepała
moje futro trochę z ziemi i zniżyła się do moich rozmiarów.
- Co tu robisz? - zapytała, ale jej nie odpowiedziałam. Sama nie wiem
dlaczego. Dlatego że bałam się przyznać do tego iż moja cała rodzina nie
żyje i nawet nie wiem dlaczego? Może to to, a może nie... Czasami sama
siebie nie potrafiłam zrozumieć, wszystko było takie... wielkie. Tak, to
chyba odpowiednie określenie.
Po kolejnych nieudanych próbach wyciągnięcia ode mnie jakiejkolwiek informacji już miała odejść.
Tak naprawdę nie chciałam zostać sama i jak na zawołanie mój brzuch
zaczął głośno burczeć. Skuliłam się leciutko, próbując to trochę
stłumić.
- Jesteś głodna... Poczekaj tutaj - zaśmiała się i po niedługiej chwili przyniosła mi jelenia.
Rzuciłam się na niego jakbym nie jadła od tygodni, byłam tak bardzo
głodna że większość innych rzeczy przestała się liczyć w tej chwili. Nie
zauważyłam nawet że wilczyca cały czas na mnie patrzy.
Jedzenie szybko ubyło, oczywiście nie wszystko, ale ja się najadłam.
- To może teraz powiesz mi chociaż jak masz na imię? - zwróciła się do
mnie. Przetarłam pysk bokiem jasnej łapy i uniosłam duże oczy prosto na
wadere.
- Greoms. - odpowiedziałam krótko, już troszeczkę bardziej pewnie, ale nadal kuląc trochę uszy.
- Hej, nie musisz się mnie bać... - zaczęła, ale po chwili usłyszałam również inny głos.
- Teri! Demony w okolicy!
- Znowu? One chyba nigdy nie dadzą spokoju... Sorry mała, ale obowiązki
wzywają. - ponownie na mnie szybko zerknęła i zaraz pobiegła w swoją
stronę.
Wstałam zaciekawiona tym co się dzieje, patrząc jak wilczyca szybko
znika z mojego horyzontu widzenia. Ciekawość wzięła za mnie górę i
szybko zdecydowałam się by pobiec za nieznajomą. Była bardzo szybka, ale
kawałek dałam radę iść za jej zapachem. Później woń słabła i mieszała
się z innymi zapachami, dlatego ją zgubiłam. Nie byłam dobrym
węszycielem, nawet nie wiem czy ,,dobrym'' to dobre określenie, ale
wszystkiego się da nauczyć, prawda?
Tak więc znalazłam się w środku lasu, gdzie było słychać różne odgłosy.
Nie wiedziałam w którą stronę pójść, dlatego zamknęłam oczy i zakręciłam
się w kółko, wyciągając jedną łapę przed siebie, kiedy już stanęłam w
miejscu. Wybrałam ten losowy kierunek i nim poszłam, rozglądając się
nieco.
< Teriyaki? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz