niedziela, 27 marca 2016

Od Greoms CD Teriyaki

Wpatrzyłam się w wilczyce, w którą właśnie uderzyłam. Byłam przeszczęśliwa że nie było to nic innego, takiego jak chodźby niedźwiedź, z którym walczył mój ojciec jeszcze przed śmiercią. Po walce wyglądał na wyczerpanego, z jego boku leciała czerwona woda... a później wszystko działo się tak szybko, kiedy poszłam za pięknym motylem, którego udało mi się złapać i wróciłam... oni już... się nie ruszali. Wszędzie była czerwona woda i nie umiałam tego pojąć. Spali i nie mogłam ich obudzić.
Wracając do rzeczywistości... Pomimo to i tak byłam wystraszona, nie znałam tej wilczycy, nie wiedziałam czego mogłabym się spodziewać, ani czego mogłabym oczekiwać.
- Nic ci nie jest? - zapytała po chwili podnosząc mnie z ziemi. Byłam na tyle mała że poradziła sobie z tym bez najmniejszego kłopotu. Otrzepała moje futro trochę z ziemi i zniżyła się do moich rozmiarów.
- Co tu robisz? - zapytała, ale jej nie odpowiedziałam. Sama nie wiem dlaczego. Dlatego że bałam się przyznać do tego iż moja cała rodzina nie żyje i nawet nie wiem dlaczego? Może to to, a może nie... Czasami sama siebie nie potrafiłam zrozumieć, wszystko było takie... wielkie. Tak, to chyba odpowiednie określenie.
Po kolejnych nieudanych próbach wyciągnięcia ode mnie jakiejkolwiek informacji już miała odejść.
Tak naprawdę nie chciałam zostać sama i jak na zawołanie mój brzuch zaczął głośno burczeć. Skuliłam się leciutko, próbując to trochę stłumić.
- Jesteś głodna... Poczekaj tutaj - zaśmiała się i po niedługiej chwili przyniosła mi jelenia.
Rzuciłam się na niego jakbym nie jadła od tygodni, byłam tak bardzo głodna że większość innych rzeczy przestała się liczyć w tej chwili. Nie zauważyłam nawet że wilczyca cały czas na mnie patrzy.
Jedzenie szybko ubyło, oczywiście nie wszystko, ale ja się najadłam.
- To może teraz powiesz mi chociaż jak masz na imię? - zwróciła się do mnie. Przetarłam pysk bokiem jasnej łapy i uniosłam duże oczy prosto na wadere.
- Greoms. - odpowiedziałam krótko, już troszeczkę bardziej pewnie, ale nadal kuląc trochę uszy.
- Hej, nie musisz się mnie bać... - zaczęła, ale po chwili usłyszałam również inny głos.
- Teri! Demony w okolicy!
- Znowu? One chyba nigdy nie dadzą spokoju... Sorry mała, ale obowiązki wzywają. - ponownie na mnie szybko zerknęła i zaraz pobiegła w swoją stronę.
Wstałam zaciekawiona tym co się dzieje, patrząc jak wilczyca szybko znika z mojego horyzontu widzenia. Ciekawość wzięła za mnie górę i szybko zdecydowałam się by pobiec za nieznajomą. Była bardzo szybka, ale kawałek dałam radę iść za jej zapachem. Później woń słabła i mieszała się z innymi zapachami, dlatego ją zgubiłam. Nie byłam dobrym węszycielem, nawet nie wiem czy ,,dobrym'' to dobre określenie, ale wszystkiego się da nauczyć, prawda?
Tak więc znalazłam się w środku lasu, gdzie było słychać różne odgłosy. Nie wiedziałam w którą stronę pójść, dlatego zamknęłam oczy i zakręciłam się w kółko, wyciągając jedną łapę przed siebie, kiedy już stanęłam w miejscu. Wybrałam ten losowy kierunek i nim poszłam, rozglądając się nieco.

< Teriyaki? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz