wtorek, 29 marca 2016

Od Heroiki CD Poisona

Po kilku minutach starcia na leżąco zielony basior odskoczył. Wstałam i przyglądnęłam mu się uważnie, nie mogąc jednak dostrzec powodu jego nagłej reakcji. Zawarczałam i rzuciłam się na niego. Basior przesunął się na bok, a ja wylądowałam na czterech łapach i odwróciłam się. Pochyliłam nieco głowę tak, że oczy miałam na wysokości grzbietu. Zaczęliśmy krążyć wokół siebie.
- No co, boisz się? – powiedziałam z szyderczym uśmiechem na pysku. Zielony wilk nie odpowiedział. Nudziła mi się już ta monotonna bezczynność. Zaatakowałam niespodzianie i udało mi się drasnąć basiora w łopatkę. Ten warknął ostrzegawczo, jednak nie zrobił nic poza tym. Przekręciłam lekko głowę, zdziwiona jego zachowaniem. Dlaczego mi nie odda? Dlaczego nie zaatakuje? W sumie, to jego sprawa, tym lepiej dla mnie. Ponownie skoczyłam w stronę przeciwnika i zatopiłam zęby w jego łapie. Basior próbował mnie zrzucić, a gdy to nie poskutkowało, ugryzł mnie kilka razy. Odpuściłam na ułamek sekundy, lecz niemal natychmiast ponowiłam atak, przewracając zielonego wilka na grzbiet. Stanęłam nad nim, gotowa do zadania śmiercionośnego ugryzienia, gdy nagle opluł mnie czymś żrącym, co wypaliło mi fragment futra. Kiedy usiłowałam zminimalizować straty zadawane przez kwas, basior zdążył wstać i przemieścić się na przeciwległy koniec klatki. Rozjuszona spojrzałam na niego z nienawiścią i podeszłam kilka kroków bliżej. Otoczyła mnie psychobariera, tym razem niewidoczna dla oka przeciwnika. Zaatakowałam niemal w furii, przewracając basiora i gryząc go, chcąc zadać jak najwięcej ran, w dodatku sama będąc odporna na zranienia. W końcu zielony wilk, cały krwawiąc, odczołgał się kilka metrów. Zbliżyłam się, zamierzając go dobić, jednak usłyszałam głos pani. Odwróciłam się i wysłuchałam, co chciała przekazać.
- Nie zabijaj go. Podleczymy go i znowu będziecie mogli trenować. Świetnie się spisałaś.
Skłoniłam głowę i opuściłam klatkę. Zielonemu basiorowi podano jakąś miksturę i zapadł w sen. Ja tymczasem wraz z drugą waderą poszłyśmy za Wolf Lady. Pani usiadła na poduszce w kącie groty, a my stanęłyśmy przed nią.
- Obie walczyłyście dzielnie i heroicznie. Dlatego też zostaniecie moimi żołnierzami. Czas wybrać wasze imiona. Ty pierwsza – zwróciła się do drugiej wadery. Ta po chwili namysłu wybrała imię Nike. W ten sposób została imienniczką greckiej bogini zwycięstwa. Mi natomiast po głowie wciąż krążyło słowo „heroicznie”. Coś mi przypominało. Nagle usłyszałam w mojej głowie głos: „Opamiętaj się, Hero”. Gdzieś w pamięci zamajaczyło mi jedno imię…
- Athena – wyszeptałam.
- Co? Chcesz się nazywać Athena?
- To w końcu grecka bogini wojny. Wojny w słusznej sprawie – podniosłam wzrok, przypominając sobie wszystko. – I nie, nie chcę mieć tak na imię. Nazywam się Heroica.
Z całej siły uderzyłam barkiem w nos Wolf Lady, jednocześnie wkradając się do umysłów Violet, Bingo i Jaspera. „Pamiętajcie kim jesteście”. Gdy wilki dochodziły do siebie, ludzie ogarniali sytuację, a biała wadera tamowała krwotok z nosa, podbiegłam do panelu sterowania i opuściłam na ziemię klatkę z półprzytomnym Poisonem. Na szczęście część ran już mu się zagoiła. Całą świadomość odzyskał dopiero wtedy, gdy jego więzienie wylądowało na twardym podłoży jaskini.
- Pomoc nadeszła – powiedziałam, uśmiechając się i otwierając drzwi klatki. – Nie mamy wiele czasu.
Siedzący przy ognisku mężczyźni zaczęli krzyczeć, biegać i w ogóle. Wypuściłam z areny Jaspera i Elana oraz z klatki Bingo. Właśnie wszyscy mieliśmy uciec jednym z tuneli, gdy drogę zagrodziła nam Wolf Lady. Obnażyła kły i już miała się na nas rzucić, gdy przewróciła się na ziemię, nieprzytomna. Jak się okazało dostała potężnym kamieniem w łeb. Z sąsiedniego korytarza machali do nas Grace i Mirago. Nie zastanawiając się dłużej pognaliśmy w ich stronę. Nareszcie wolni.
<Poison?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz