Mój wzrok padł na niekończącą się otchłań. Urwisko zdawało się nie mieć końca.
Zrobiłem ostrożnie krok naprzód, ze wzrokiem wbitym w krawędź urwiska, od której nie dzielił mnie nawet metr. Nagle w otchłani coś dostrzegłem. Takie jakby światło.
- Hej coś znalazłem - zawołałem do Heroiki. Brązowa wadera w mgnieniu oka znalazła się obok mnie. I to był nasz błąd. Ziemia na której staliśmy skruszyła się nagle. I w tej samej chwili lecieliśmy w dół. W dół, w dół i tak przez kilometr. Na szczęście Heroika spadała ciągle w zasięgu mojego wzroku. Potem jednak wpadłem w inną jaskinię. Później zatrzymała mnie twarda ziemia. Nic nie wiedziałem. Musiałem chodzić po omacku, co chwila coś trzaskało pod moimi łapami. Głupek ze mnie, przecież wystarczyło rozpalić ognisko. Wcieliłem mój plan w życie. Rozpaliłem przede mną mały płomyk, który pokazał mi prawdziwe oblicze dziwnej jaskini. A ten widok mnie przeraził.
Wokół znajdowało się mnóstwo wilczych szkieletów i wilczych zgniłych ciał. Gdzie jestem? Gdzie Heroika? Zachowałem w sobie pełne obrzydzenia krzyki. Przypadkiem poślizgnąłem się i wpadłem do jakiegoś jeziorka. Jakoś tak się stało, że spojrzałem pod wodę. Tam zobaczyłem parę jasnych ślepi. Dalej nic nie pamiętam.
<Heroika?> Dam dam dam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz