- Nie wyglądasz mi na krasnoludka - zagadnąłem. - Krasnoludki są na pewno weselsze i bardziej kolorowe.
- Stul dziób, nie bardzo mam zamiar słuchać twoich żartów - prychnęła i zaczęła iść w inną stronę. Nie ma to jak schrzanić na starcie...
Spojrzałem na nią z ukosa. Musiało ją coś gnębić... Ale co? Zacząłem iść za nią i zastanawiać się, co jej może być.
- Przepraszam, jeśli cię uraziłem - powiedziałem. - Mam nadzieję, że to nic wielkiego...
- Nic wielkiego. Nie nadzwyczaj - mruknęła nawet nie spojrzawszy w moim kierunku.
- W sumie... Jak ci na imię? Należysz do Watahy Krwawego Szafiru?
- A co jeśli nie należę? Uznasz mnie za wroga? Błagam.
- Na pewno nie za wroga, a raczej za prawdopodobnie przyszłego członka - starałem się zabrzmieć w miarę pozytywnie i optymistycznie. - Jestem Kaharamis, ale mów mi jak chcesz, nawet Kaśka mi pasuje - uśmiechnąłem się lekko.
- Z pewnością.
Te krótkie odpowiedzi wyraźnie dawały po niej znać, że chce mnie jak najszybciej spławić. Ale nie chciałem tego tak kończyć... Nie na samym początku rozmowy, ledwo się przedstawiłem! Poczekam aż naprawdę będzie miała mnie dość, póki co spróbuję ją do siebie przekonać...
- Chyba nie lubisz mojego towarzystwa, co? - uniosłem brew z kwaśnym uśmiechem, który mówił: "Pewnie i tak nieprzychylnie na mnie spojrzysz".
- Już wesoły kolorowy krasnoludek byłby lepszy.
Przynajmniej szczera...
- Może powiesz mi... Czy coś nie tak? - spytałem.
Nawet nie odpowiedziała. No cóż... Chyba jestem na przegranej linii. Ale... Poddawać się?
<River?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz