Dlaczego to jest takie ciężkie?!? Nie mogłem przesunąć otaczających mnie kamieni nawet o centymetr. Na dodatek nie potrafiłem prawię się ruszać. Mogłem jedynie ruszać przednimi łapami, co i tak niewiele mi dawało. Spędziłem w pułapce dobre parę godzin, próbując ruszać wszystkie otaczające mnie kamienie. W końcu odkryłem że jeden z kamieni jest nieco gładszy niż większość i chyba dzięki temu dałem radę poruszyć go nieco. Trwało to następne kilka godzin, kiedy kamień wypadł na zewnątrz i cała konstrukcja rozsypała się w drobny mak. Kiedy moje kończyny rozprostowały się, znalazłem na podłożu dziwne ślady. Były nieco podłużne, tak jakby nie posiadały wcale żadnych pazurów. Kusiło mnie by zlokalizować właściciela owych śladów. Odrzuciłem jednak tę chęć gdyż wyczułem moim cudownym zmysłem węchu czyjąś obecność. Odwróciłem łeb w drugą stronę.
Zaraz przede mną stało kilka zmutowanych wilków. Nie wyglądały przyjaźnie. Na domiar złego były widocznie z czegoś niezadowolone. Skoczyły w moim kierunku. Jednak ciągle między nami zachowana była bezpieczna odległość. Cała grupa zmutowanych wilków nie pokazywała żadnych magicznych umiejętności. Wyjątkiem był najmniej zmutowany, mocno umięśniony, czarny basior. Już na początku walki zasiał trochę cienia w korytarzu, albo mówiąc inaczej: wyssał całe światło. Byłem wykończony i nie dałem rady wyczarować ognia, jednak żółte ślepia przeciwników po części zdradzały ich położenie. W kompletnych ciemnościach zdałem się na instynkt, eliminując prawie wszystkich przeciwników. Został tylko dowódca mutantów. By wyrównać szanse czarny basior zapalił jedną z pochodni. Walka trwała. Właściwie wygrałem głównie dlatego, że byłem znacznie szybszy od mojego przeciwnika. Gdy czarny basior upadł na ziemię, leżał przez dłuższą chwilę, a ja myślałem nad tym czy go zabić teraz czy dać mu umrzeć w męczarniach.
I wystarczyła tylko chwila mojej nieuwagi, by pokonany podniósł się i uciekł w ciemności korytarza. Tylko co to za wojownik, który nie przewidzi że jego cieknąca z ran krew pokazuje dokładnie, którędy uciekł.
Kiedy rozświetliłem pomieszczenie udałem się natychmiast za śladem krwi. Trop doprowadził mnie wkrótce potem w jakieś pomieszczenie. Zauważyłem parę wysokich postaci, białą wilczycę i kilka mutantów. Nagle ktoś rzucił mi pod łapy coś po czym zemdlałem.
<Heroika?> Przyszła pomoc ;D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz