Zacząłem iść powoli za waderą rozglądając się po okolicy. W końcu jednak przytruchtałem by dorównać jej kroku.
- Może mnie zaprowadzisz do swojego stada? - spytałem. - Prędzej się zgubię niż napotkam innego wilka.
- Cóż... chyba nie mam wyjścia - odparła. - Chodź za mną w takim razie.
- Dzięki! - uśmiechnąłem się szeroko i ruszyłem energicznym krokiem. - Właściwie to mi się jeszcze nie przedstawiłaś.
- Jestem Teriyaki, możesz mówić mi Teri jak chcesz.
- W porządku, Teri.
Szliśmy kawałek w ciszy, lecz w pewnym momencie mnie coś zaintrygowało.
- Skąd masz te skrzydła? Sam bym sobie takie wytrzasnął!
- Eee... urodziłam się z nimi? - Teri spojrzała na mnie jak na idiotę. Trochę niezręcznie...
- Ile ja bym dał żeby móc latać... - rozmarzyłem się. - W ogóle, do twarzy ci w piórach.
- Taaa.... Dzięki - dalej była nieco zdziwiona, ale przynajmniej się uśmiechnęła.
Znowu zapadła niezręczna cisza. Chyba nie potrafię gadać z waderami... Dotarliśmy jednak po pewnym czasie do lasu, gdzie kolory i atmosfera były już nieco żywsze. Wciągnąłem nosem powietrze i wypuściłem je pyskiem zadowolony.
- Przynajmniej nie czuć trupem - rzuciłem.
Wilczyca nie odpowiedziała, tylko szła dalej z lekkim tajemniczym uśmiechem. Jej futro i pierze pięknie lśniło w delikatnych promieniach słońca... Zaraz, co ja miałem? A, no tak... Dotarliśmy wreszcie do wielkiej jaskini, gdzie spotkaliśmy Alphę watahy. Wypełnienie formularza nie zajęło mi długo, właściwie poszło jak z płatka, a po formalnościach przeszło do spaceru. No dobra, przyjemnie się chodzi, słonko świeci, ptaszki ćwierkają, ale rozmowa klei się kiepsko... Co robić?
- Teri... W sumie, powiesz mi coś o sobie? - zagadnąłem wreszcie.
>>Teriyaki? A całkiem spoko, w sumie aktualnie jestem w trzech watahach, aczkolwiek szkoda, że już po Krwawym Diamencie :c<<
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz