- Ten "wilk" to Picallo, syn alfy. - odpowiedziałem, a basior stojący obok mnie spojrzał z zaciekawieniem na waderę. Zanim jednak zdążył coś powiedzieć, znów zabrałem głos.
- Moon podjęła decyzję o utworzeniu oddziału zwiadowczego, który będzie miał za zadanie znaleźć powód zniknięcia zwierzyny i rozwiązania go z użyciem wszystkich sposobów. - powiedziałem, patrząc na nią uważnie. Pic nerwowo przestąpił z łapy na łapę, chyba lekko niezadowolony z faktu iż nie dopuściłem go do głosu. Mimo to miał na tyle rozumu by zachować milczenie i grzecznie poczekać na swoją kolej.
- Aha. - mruknęła beżowa wadera. - Kto został do niego wyznaczony? - w jej głosie zabrzmiała ciekawość.
- Ja, Picallo i ty. - powiedziałem, a na moim pysku pojawił się lekki uśmieszek.
- Ja? Ale, przecież ... - mruknęła zdziwiona po czym potrząsnęła głową.
- Bądź gotowa jutro przed wschodem słońca. Czekaj przed jaskinią Moon. - powiedziałem odchodząc odprowadzany wzrokiem wilczycy. Z mojego pyska nie schodził uśmiech.
- Anubis? - ciszę przerwał głos młodego alfy. Spojrzałem na niego. - No bo wiesz, mama kazała użyć nam wszystkich środków, a więc ty ... i twoja zdolność ... - Picallo wyraźnie plątał się we własnych słowach co wywołało u mnie rozbawienie. Zaśmiałem się cicho, przerywając jego wywód.
- Wiem co chcesz powiedzieć. Ona wie. - rzuciłem patrząc się gdzieś przed siebie z rozbawionym wzrokiem. Basior przez chwilę milczał po czym uśmiechnął się szeroko.
- To dobrze! - w jego głosie dało się wyczuć podekscytowanie. No cóż ... nie często ma się okazję wyrwać poza rutynę, szczególnie gdy jest się alfą, nawet młodą. - To do jutra! - rzucił odbiegając w swoją stronę. Skinąłem mu głową na pożegnanie i energicznym krokiem ruszyłem przed siebie. Nie, nie do mojej jaskini. Musiałem zobaczyć się z moją partnerką. Z Yon.
~Jutro~
Siedziałem obok jaskini alfy. Na miejscu nie było jeszcze nikogo, ale nie było to niczym, dziwnym. Do wyznaczonego czasu pozostało jeszcze kilka minut. Przeciągnąłem się i oblizałem pysk. Łowcom udało się wczoraj złapać kilka wątłych ptaków, jednak takie śniadanie musiało mi wystarczyć. Przynajmniej do czasu znalezienia jakiegoś głupiego przeciwnika. Na moim pysku pojawił się uśmiech.
<Rara? Picallo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz