Następny dzień od znalezienia medalionu nikt się po niego nie zgłosił, więc sobie go wziąłem,ale nie nosiłem go.Po prostu zatrzymałem
Na następny długi spacer wzięło mnie dwie godziny po poprzednim.
Pogoda akurat się dobrze zapowiadała, więc czemu nie, żeby się przejść.
Zauważyłem wtedy najwyższe drzewo,chyba największe we watasze.Było tak duże że, nie sposób było się na nie wspiąć, jednak wywodziłem się z tych wilków których nie mają problemu ze wspinaczką po drzewach. Wskoczyłem na jedno z wytrzymałych gałęzi.Z tej wysokości cała wataha była na wyciągnięcie ręki,wspaniałe widoki zalanej promieniami słońca watahy były wspaniałe.Ani jednej chmurki,zero wiatru i pełne słońce.Odpowiednie warunki aby uciąć sobie drzemkę.Nagle poczułem silne drganie drzewa,spojrzałem w dół.Właśnie jakiś byk stał i walił głową w korę drzewa, dla pewności wskoczyłem na gałąź sąsiedniego drzewa,jednak gałąź nie wytrzymała i poleciałem w dół wraz z nią.Byk ruszył w moją stronę.Zerwałem się i dałem dyla. Po drodze spotkałem wilka, nie chciałem narażać go na spotkanie z bykiem złapałem go za grzbiet.Wilk zdziwiony pobiegł ze mną
-Chodź ze mną, jeśli ci życie miłe-zawołałem
Wskoczyliśmy do jakiejś opuszczonej lisiej nory i tam przeczekaliśmy aż to wstrętne bydle odejdzie.
-Czym go tak wnerwiłeś?-spytał wilk, okazał się być waderą
-Nie wiem,bzika dostał
<Jakaś wadera?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz