piątek, 30 września 2016

Od Oriona CD. Rary

Spojrzałem na nią, pewnie znowu zacznie ględzić o tym, jak zadałem bólu temu zwierzęciu, obróciłem oczami...
Ułożyłem łebek na łapach i wzdychnąłem. Wadera podeszła
-Chcesz coś?-spytałem i nawet nie spojrzałem na nią
-Zastanowiłeś się nad swoim zachowaniem?
-Niektóre wilki robią bezpieczniejsze rzeczy...
-Ale my nie jesteśmy nimi...
-A ja nie jestem pustelnikiem, jak ty... jestem tylko durnym łowcą-burknąłem i tym razem spojrzałem na waderę
-Nie prawda, jesteś perfekcyjnym łowcą, nawet najlepszym, ale stosujesz bolesne sposoby, proszę... obiecaj że, się poprawisz...obiecasz mi?
-Obiecuję-rzekłem i wstałem i stanąłem przed nią, niska wadera cofnęła się
-A teraz pozwól, że potowarzyszę ci w przechadzce
-Ciągle traktujesz mnie, jak księżniczkę
Uśmiechnąłem się do niej, przybliżyłem pyszczek do jej ucha
-Bo jesteś księżniczką, najpiękniejszą

<Rara?>

środa, 28 września 2016

Od Eshe cd. Natalie

- Natka... Po pierwsze nie płacz. Po drugie... No dobra. Lecimy do mamy.
- Lecimy?
- Tak - uśmiechnąłem się lekko i złapałem ją. Wzbiliśmy się w powietrze...
< Natalie? Krótkie, wiem >: >

OD Roshe CD Rary

Wyprostowałam się i gwałtownie ogarnęłam.
- Nie skąd! - uśmiechnęłam się - a ty nie u siebie?
- 10 minut dalej - zaśmiała się.
- Aj! Sorki! Dobra... to ja lecę do siebie... cześć! - wzbiłam się w powietrze i leciałam nad chmurami, patrząc na zachodzące słońce...

<Rara? Brakus wenus>

OD Natalie CD Eshe

- Czekaj! - krzyknęłam, podbiegając do niego - nikt nie może zostawać sam, a na pewno nie w takim stanie co ty.
- Natalie...
- Nie rozumiesz! - przytuliłam go i razem upadliśmy na ziemię - nie mam zamiaru ciebie samego zostawiać... - łzy leciały mi po oczach...

<Eshe?>

sobota, 24 września 2016

Od Rary CD. Oriona

Znalazłam sobie krzak z całkiem sporym pniem, o który mogłam się oprzeć. Tak też zrobiłam. Spojrzałam w górę, na soczyście zielone liście.
Dlaczego on używał tego ognia? Dlaczego wogóle używamy mocy przy polowaniu?  Dlaczego nie polujemy jak nasi niemagiczni bracia czy przodkowie? 
- Doprawdy, ten cały świat zbyt szybko się unowocześnia - westchnęłam. Wśród Pustelników wszystko było inne i być może niezgodne z naturą, ale w końcu nasz świat jest pełen magii... Tak, polowaliśmy, ale staraliśmy się zadawać ofiarom jak najmniej bólu... Do polowania niepotrzebne są cztery żywioły, Orion jako łowca powinien to wiedzieć.
Że też rozpalił ogień, a zgasić to już nie może - pomyślałam, wzdychając po raz kolejny. Niby zawodowy łowca, a musi używać mocy do pomocy.
Wiedziałam, że Orion nie skazywał jelenia na taki ból specjalnie, ale jednak to on był jego pośrednim sprawcą...
Rozmyślania zaczęły mnie męczyć, toteż wstałam i po wybraniu na chybił trafił kierunku, zaczęłam szukać jakiejś wody. Te wszystkie zdarzenia sprawiły, że zachciało mi się pić. Na szczęście czy nieszczęście, wybrałam ten sam zbiornik wodny co on. Basior gapił się na wodospad, a ja ignorując go zaczęłam zaspokajać pragnienie. Gdy skończyłam i już miałam odejść, nasze spojrzenia spotkały się.
<Orion?>

środa, 21 września 2016

Od Oriona CD. Rary

To co powiedziała Rara, aż mnie zdzieliło z nóg a szczęka padła aż do ziemi i po czym z ukosa spojrzałem na jelenia, zawarczałem ze wściekłości
~Czego ona chce, przecież mój żywioł jest ogień i nie moja wina, że jeleń w taki sposób chciał uciec, wpaść w płomienie aby ratować swoje życie.
Pomyślałem to, rozwścieczony wziąłem jelenia, rozdarłem mu brzuch i ciągnąłem go ze sobą roznosząc jego juchę po łące i po drodze, aby się jeszcze bardziej wyżyć wepchnąłem z powrotem do ognia i niech płonie.
~Staram się dla niej, a ona mi tu fochami odpierd*la... już lubująca się w zwierzętach, a sama zabija... przecież, gdy chce się posilić, musi zabijać i ja robię to samo, a że jeleń przed śmiercią podchajcował się, to już nie moja wina, nie rozumiem jej...
Nie rozumiem wader. I nigdy nie zrozumiem.
A w ogóle, co ona wie o łowiectwie, wie tyle co zje... czułem się, jakby oblał mnie ktoś wrzątkiem... z tą myślą powędrowałem nad wodospad i obserwowałem płynącą wodę

<Rara?> Jak mogłaś złamać mu serce

Od Rary CD. Oriona

Martwiłam się nieco o Oriona, gdy ten polował na jelenia. Roślinożerca omal nie kopnął go, a to mogło poskutkować... nieprzyjemnościami. Basior przyciągnął do mnie upolowaną zwierzynę, a ja wyskoczyłam z tekstami typu "co by było gdyby" oraz wymysłami na temat kontuzji, które wilk mógł odnieść. Na koniec, po zachęceniu mnie do spożycia posiłku, postanowiłam zadać jeszcze jedno pytanie.
- A jak ty byś się czuł, gdyby ktoś cię podpalił?
Uśmiech znikł z pyska Oriona.
- O co ci chodzi? Tak przecież ma być - zabijamy, jesteśmy drapieżnikami.
- Które wbrew mniemaniom ludzi mają własne rozumy, emocje... Mnie próbujesz chronić, a roślinożerców zabijasz w bolesny sposób...
- Zgoda, ale czy ty nigdy nie polowałaś?
- Polowałam, poluję i będę polować. Jestem mała i zabijam małą zwierzynę. Bo nie chcę zadawać jej zbędnego bólu. Podziwiam twoje zdolności łowieckie, ale nie pochwalam sposobu, w jaki upolowałeś tego jelenia. Dlatego nie obraź się, proszę, ale nie zjem z tobą posiłku.
Powiedziawszy to, odwróciłam się i odbiegłam. Zaszyłam się w lesie, pośrodku gęstwiny, w miejscu, gdzie mało prawdopodobne było, by Orion mnie odnalazł. Odetchnęłam głęboko.
Chyba jestem dzisiaj trochę zbyt przewrażliwiona... Może to przez tego psowatego? Miejmy nadzieję, że Orion nie będzie się gniewał...
<Orion?>

poniedziałek, 19 września 2016

Od Oriona CD. Rary

Trochę uważałem to za żałosne, polowanie na króliki, no dobrze, skoro Rara umie zatroszczyć się o mnie, ale przecież królikiem się nie naje. Akurat wzrokiem powędrowałem gdzieś indziej i mam co chciałem... jeleń
Odszedłem w bok żeby...
-Ok, Orion ja zagonię tego królika w twoją stronę, a ty go... Orion, słuchasz...ej gdzie ty?
Byłem skupiony na mojej potencjalnej ofierze, gdy tylko jeleń wyczuł w czym rzecz zaczął się rzucać i uciekać, ja pognałem za nim. Jeleń już zaczął kopać, ale nie trafiał... zagoniłem jelenia w pułapkę, tupnąłem łapą i wokół nas powstał ognisty pierścień, zagradzając jeleniowi ucieczkę
-No to dajesz-burknąłem cicho i biegłem prosto na jelenia, który w szoku zaczął kombinować z ogniem i podpalił się. Zwierze w ostateczności znowu zaczęło kopać, rycząc przeraźliwie z bólu, paląc się jak szmaciana laleczka, gdy znowu chciał kopnął, ja dobrze się ustawiłem aby uchronić pysk przed kopnięciem i jednocześnie złapałem za jego racice, a raczej nogi, pociągnąłem do siebie, jeleń padł. Wskoczyłem na zwierze i zatopiłem swoje kły w jego grubą szyję, od razu poczułem jak moje długie kły przeszywają tętnicę szyjną, poczułem metaliczny smaczek krwi, chciałem żeby jeleń szybko padł, zacząłem się nad nim znęcać, rozrywając jego szyję. Oblizałem się z krwi z zwierzaka i ciągnąc dumny za poroże jelenia szedłem dumny w stronę Rary
-Rara, mam coś lepszego niż, królik
-Orion, ale jak...
-Mówiłem, jestem dobry w łowach-wyszczerzyłem się
Ogień zniknął a Rara mimo sprzeciwu, bo mówiła ciągle "a jakby cię kopnął" albo "mogłeś źle skończyć"
-Rara, ale tak się nie stało, jeleń jest twój, jedz na zdrowie-burknąłem i wzrokiem wskazałem na jelenia, posłałem jej miły uśmiech

<Rara?>

Od Poisona CD Heroiki

Heroica upadła na ziemię. Zanim zdążyłem zareagować, wilk ponownie mnie zaatakował. Ledwo udało mi się uniknąć ciosu, a basior zarył pyskiem o trawę. Wykorzystałem to i podbiegłem do Heroici. Chyba zemdlała. Odwróciłem wzrok, przenosząc uwagę na przeciwnika. To na nim powinienem się teraz skupić. Basior podniósł się z ziemi, powolnym krokiem krążąc w bezpiecznej odległości. Wkurzyłem się. Wyskoczyłem do przodu i podpaliłem napastnika. Zaczął wrzeszczeć, ale nadal atakował. Zaczęliśmy walczyć na poważnie. Cały czas szukałem dobrego momentu żeby go wykończyć. Basior okazał się jednak być bardzo wytrzymały. Kiedy zyskałem jakąś przewagę, dość szybko wygrałem walkę.
Podszedłem do towarzyszki i lekko nią potrząsnąłem. Po kilku chwilach się wybudziła.
- W porządku - zapytałem.
- Chyba tak - Heroica dotknęła łapą czoło - Co się stało z tym wilkiem?
- Nie żyje. Uczcijmy go minutą ciszy [*]
- Trzeba znaleźć Rarę - powiedziała brązowa wadera po około minucie - Pospieszmy się.
Zgadzałem się z nią w stu procentach. Jeżeli Rara faktycznie mogłaby pomóc, to trzeba ją szybko znaleźć. Ponieważ nie znałem całych terenów WKS, z chęcią pozwoliłem Heroice prowadzić. Szybko zostawiliśmy płonący las daleko w tyle. Wiedziałem, że mamy nie za dużo czasu.
Wędrowaliśmy dalej, nadal nie znajdując żywej duszy. Droga zaczęła nas obu powoli nudzić. Niepokoił mnie fakt, że nie zobaczyliśmy żadnego żywego stworzenia.
Po parunastu minutach dotarliśmy do drzewa, a raczej solidnego domku na drzewie, na którym mieszkała wymieniona już wcześniej Pustelniczka. Domek moim skromnym zdaniem prezentował się całkiem ładnie.
- Rara? - zawołała Heroica.

<Heroica? Rara?>

Od Eshe cd. Natalie


- Natkuś... - Odwzajemniłem uścisk.  Łapy i skrzydła miałem jak z waty. - Przepraszam... Przepraszam... Za to... Wracaj do domu... Ja sobie jeszcze muszę... Ym... Posiedzieć na... Ym...
Zabrałem trzęsące się nadal łapy i powoli, truchtem, zacząłem odchodzić...

< Nat? ;P >

niedziela, 18 września 2016

Od Rary CD. Oriona

- Łosia? Czy to aby nie przesada? Ja rozumiem, że jesteś zawodowym łowcą, ale czy ty wiesz, że jedno jego kopnięcie może złamać twój kręgosłup? - zapytałam.
- Bez obaw. Powaliłem takiego już kilka razy. Mogę zrobić to i teraz.
- E... Dziękuję, ale wolałabym, byś nie poświęcał życia z powodu mojej zachcianki. Poza tym, ja również z chęcią zapoluję. Własnołapnie.
- Skoro takie jest twoje życzenie. Na co masz ochotę?
- Zjadłabym zająca - stwierdziłam po chwili namysłu. Orion uśmiechnął się.
- Znam pewne miejsce, gdzie zające bywają bardzo często.
Ruszyliśmy więc w owo "pewne miejsce". Droga zajęła nam dwadzieścia minut.
- Wiesz, że zające mogą skręcać o 90 stopni z prędkością 70 kilometrów na godzinę? - zapytałam w pewnej chwili.
- Teraz tak - odpowiedział Orion z uśmiechem. - Jeszcze tylko kilka minut.
Szybko dotarliśmy na miejsce. Była to nieduża łączka, na której rosło kilka drzew. Tu i ówdzie w trawie można było dostrzec uszy jakiegoś zająca. Przybraliśmy dogodną pozycję i rozpoczęliśmy łowy.
<Orion?>

sobota, 17 września 2016

OD Natalie CD Eshe

- E... Eshe? - spytałam, lekko się trzęsąc.
- Przepraszam Natalie... - powiedział smutny.
- Ale... Za co? To ja za bardzo paniku... Wiem! - wstałam i zaczęłam biec, by obrócić drzewo.
- Co ty robisz?
- Popchnij mnie! - Eshe wstał na dwie łapki i ledwo co popchnął korę, a ja wyskoczyłam z dziury, a potem go przytuliłam z łzami.
- Wracajmy do domu...

<Eshe?>

piątek, 16 września 2016

Od Teriyaki cd. Roshe


Dobra, gdzie by tu iść...
W sumie, można się zatrzymać na jakiejś polanie...
Gdzie nie będzie niedźwiedźi...
Lisów...
Jakiś potworów...
< Roshe? Bardzo dużo wniosłam do fabuły :V >

Od Eshe cd. Natalie


- NATALIEEEEE! - Wydarłem się znowu, ze łzami w oczach. Deszcz przestał padać.
Nie wiedziałem, co robić. Nie mogę biec po mamę, bo jest za daleko. Ale nie mam też tyle siły, by poradzić sobie samemu...
- Nat... - Położyłem łapę na pniu, drugą ścierając łzy.
Serio jestem głupi...
Jak mogłem...

< Nat? :V >

Od Eshe cd. Natalie


- NATALIEEEEE! - Wydarłem się znowu, ze łzami w oczach. Deszcz przestał padać.
Nie wiedziałem, co robić. Nie mogę biec po mamę, bo jest za daleko. Ale nie mam też tyle siły, by poradzić sobie samemu...
- Nat... - Położyłem łapę na pniu, drugą ścierając łzy.
Serio jestem głupi...
Jak mogłem...

< Nat? :V >

czwartek, 15 września 2016

OD Natalie CD Eshe

Usłyszałam kolejne gromy. Niedaleko zobaczyłam, jak Eshe trzyma się gałęzi, która miała zaraz się wyrwać.
- Eshe! - wybiegłam z kryjówki - chodź tu!
- N... - wskoczyłam do niego i wyciągnęłam łapę - podaj łapę! - Eshe trochę przestraszony podał mi ją, a potem razem zeskoczyliśmy. Drzewo zaczęło się walić.
- ESHE! - odepchnęłam go, a na mnie spadało drzewo. Skuliłam się, klapnąc uszy, a potem wpadłam do dziupli.
- Natalie?! NATALIE!
- Nic mi nie jest! - krzyknęłam, a wokół mnie było mało miejsca. Serce zaczęło mi szybko bić.
- WYPUŚĆ MNIE! - byłam skulona w mały kłębek, a potem usłyszałam jak deszcz przestał padać.

<Eshe? xd>

OD Natalie CD Diego

Wzdrygłam się i popatrzyłam na niego. Wybudził mnie z transu, który mnie koił.
- Hm? - spytałam - wystraszyłeś mnie...
- Przepraszam. Coś się stało? - spytał zaciekawiony.
- Nie, nie - odpowiedziałam i oklapnęłam uszy.
- Nie widać - usiadł koło mnie - powiesz?
- Nie zrozumiesz...
- Jak nie powiedziałaś to skąd wiesz? - spytał z lekkim uśmiechem. Opuściłam głowę.
- Chodź... - wstałam i poszłam do swojego domu, a mianowicie do rodzeństwa.
- O Natalie! A ten to kto? - podeszła Vane, patrząc na Diego. Rozwinęła skrzydła, by się otrzepać, a Eshe je poprawił. Opuściłam bardziej głowę, a Diego patrzył na naszą trójkę, jakby czegoś szukał.
- T... to... - kaszlnęłam - n... nie będę przeszkadzać...

*trzecia perspektywa*

Natalie odeszła w stronę lasu, a rodzeństwo patrzyło, jak biała, mała waderka odchodzi.
- Co jej się stało? - spytał Diego.
- Jest z nas najmłodsza... i niestety nie odziedziczyła skrzydeł... 

*powrót do normalnej perspektywy ;P*

Usiadłam na jakimś głazie i popatrzyłam na odbicie. Schowałam łeb pomiędzy łapkami, wciąż patrząc na moje falujące odbicie...
- Natalie...? - usłyszałam głos Diega. Gwałtownie uniosłam głowę i popatrzyłam na niego z uśmiechem, ukrywając ból.
- Co?

<Diego?>

środa, 14 września 2016


- Natalie! - Wrzasnąłem ostatni raz, zanim mój głos całkiem zagłuszył deszcz. - Nat... Gdzie jesteś...
Cholera...
To moja wina.
Jestem głupi...
Zaczęło coraz bardziej padać, a dziwne, świecące bazgroły na niebie wydawały coraz głośniejsze odgłosy.
Rozwinąłem skrzydła i przycupnąłem na gałęzi jakiegoś starego drzewa. Kurczowo się trzymałem, gdy to chwiało się przy każdym podmuchu wiatru.


< Natka? Które drzewo zawali się pierwsze? XD >

Od Roshe CD Teriyaki

- W sumie, czemu nie... - odpowiedziałam i poszłam z nią na spacer. Nie rozmawialiśmy. W sumie... o czym moglibyśmy rozmawiać? Patrzyłam na jej młode.
- Szczęściara... - mruknęłam.
- Co? - spytała.
- Nie nic.
- Mhm... - szliśmy dalej, a ja patrzyłam na jej małe z uśmiechem.

<terii? Brakus wenus>

wtorek, 13 września 2016

Od Heroiki CD. Poisona

Od kiedy rozdzieliliśmy się, starałam się wymyślić sposób na odnalezienie jakiegoś Wilka Wody. Nie dość, że wszyscy gdzieś zniknęli, to jeszcze nawet nie wiedziałam, czy w ogóle w watasze jest ktoś, kto potrafi władać wodą. Myślałam i myślałam, nie widząc żywej duszy, gdy nagle mnie olśniło. Przecież Rara jest Pustelniczką (załóżmy, że te dwie już się kiedyś spotkały, bla bla bla)! A to znaczy, że z żywiołem wody też sobie poradzi! Tylko gdzie ona mogłaby być?
Po chwili namysłu uznałam, że jeśli w ciągu trzech minut truchtu nie natrafię na żaden trop, spróbuję odnaleźć Poisona. Czas minął, a ja nie zwietrzyłam nawet najsłabszego wilczego zapachu. Trudno. Przynajmniej miałam jakiś plan - odnaleźć Rarę. I Poisona oczywiście najpierw też. Pobiegłam w stronę, gdzie jak mi się zdawało, powinien przebywać zielony basior. Całkiem trafnie określiłam kierunek - już po chwili wyczułam znajomą woń. Przyspieszyłam nieco. Przyjaciela zobaczyłam jakieś dziesięć minut później.
- Poison! - zawołałam, podbiegając do niego. Odwrócił się w moją stronę.
- Heroica? Dlaczego nie szukasz?
- Nic nie umiałam znaleźć. Ale możemy poszukać Rary, ona... Uważaj!
Zza krzewów wyskoczył jakiś basior. Rzucił się na Poisona, ale ten, w porę ostrzeżony, schylił się. Napastnik runął na ziemię, jednak szybko się podniósł. Chcieliśmy odbiec, ale nim rozpędziliśmy się, basior zaatakował. Popchnął mnie i skoczył w stronę mojego towarzysza. Nie zobaczyłam walki. Uderzyłam głową o kamień. I zemdlałam.
<Poison?>

Od Diego CD. Natalie

- Natalie! Hej, szukałem cię!- Roześmiałem się.
Coś w niej było dziwnego. Była taka...Smutna i wiecznie przygłębiona.
- Ej...Co jest?- Zapytałem po chwili.
Cisza.
- NATALIE! Obudź się!- Krzyknąłem.
< Nat? No dają krótkie, to ja też mogę default smiley :p>

Od Natalie CD Eshe

- Nie wiesz tego...
- Nata...
- NIE WIESZ! - krzyknęłam - dobrze wiemy, że skrzydła ma się od urodzenia. One nie rosną od tak. Ty i Vane zostaliście tym obdażonym... - podeszłam do wody - ja natomiast nie...
- Nat...
- Zrozum Esh... - popatrzyłam na niego kątem oka - gdybym miała jakiś wybór, to bym wybrała wygląd Vane...
- Vane?
- Jej sierść... Wygląd, oczy, charakter... - zamknęłam oczy - chciałabym kiedyś być taka jak wy... Ale też chciałabym być jak Vane... - posmutniałam, otwierając oczy - ale... Cóż... Nic z tego. Jestem z was najniższa. Urodziłam się jako ostatnia. Jestem i będę słaba... - zacisnęłam oczy i pobiegłam w głąb lasu z łzami.
- NATALIE CZEKAJ! - słyszałam jak Eshe próbuje mnie dogonić. Schowałam się w krzakach, a gdy przebiegł obok mnie, wyszłam z kryjówki. Zaczął wtedy padać deszcz. Zagrzmociło tak mocno, że schowałam się pod drzewem przerażona. Po chwili się skuliłam w białą kulkę i zaczęłam szlochać.

<Esh?>

niedziela, 11 września 2016

Od Rary CD. Roshe

Nie wiem dlaczego, ale Roshe pożegnała się ze mną przed jakąś jaskinią. Chyba źle mnie zrozumiała i myślała, że to mój dom... Wzruszyłam ramionami. Co z tego, przecież mogę się przejść. To tylko pół godziny drogi!
Ruszyłam więc w stronę mojego nadrzewnego mieszkania. Szłam szybkim marszem, toteż nie planowałam poświęcić na dotarcie do domu zbyt wiele czasu. Jednak po około dziesięciu minutach usłyszałam, jak ktoś płacze. Nie wiem dlaczego, ale skierowałam się w tamtą stronę. Po trochę ponad minucie znalazłam się przed jakąś jaskinią. To stamtąd dochodził szloch. Zajrzałam do środka.
- Roshe? Coś się stało? - zapytałam na widok płaczącej wadery.
<Roshe?>

Od Teriyaki CD. Roshe

- Tsa... Zabrałam je na spacer, ile można siedzieć w jaskini. - uśmiechnęłam się drętwo.
- No tak...
- Ym... To do widzenia. - wyczułam, że rozmowa się nie klei- Idziemy dalej. Chyba, że chcesz iść z nami...


< Roshe? >

sobota, 10 września 2016

Od Eshe cd. Natalie


- Czego? - Złapałem jej wzrok, wpatrzony w srebrną tarczę. - Ej, sister, co jest?
Przytuliłem ją, gdy zorientowałem się, że płacze. Szeptałem cicho uspokajające słówka.
- Chodzi o skrzydła, prawda? - Zagadnąłem cicho. Zawsze po zmiance o skrzydłach smutniała. - Hej, uspokój się... - Szepnąłem znowu. - Płaczem nic nie zdziałasz... Kiedyś będziesz mieć skrzydła...

< Natka? >

OD Natalie CD Eshe

Obudziłam się, zjadłam coś, przeszłam... nudnawo... dzisiaj Vane i Eshe mieli pierwszą lekcję latania, więc nie jestem im tam potrzebna. Marze o skrzydłach... białe, współgrające, silne... takie jak ma Vane i Eshe...
- Norwegia! -  usłyszałam jakiś głos i to niedaleko. Pobiegłam za wołaniem. Zapadła noc, a ja stałam przed dostępem do morza.
- Norwegia! - Z kulki, którą niedawno rozmawiałam, wyłonił się basior. Był cały z wody, a gdy podszedł do mnie, wciąż stał na wodzie.





- W końcu przyszłaś! - basior zmienił się w waderę, a potem w małą, wodną waderkę.
- Kim ty jesteś? - spytałam.
- No jak to kim? Duszkiem wodnym! Wezwałaś mnie!
- Ja? - powiedziałam nieśmiało, podchodząc powoli.
- No tak! Jak jesteś smutna, przygnębiona lub coś cię trapi, to przybywam! - duszek zmienił się w małego smoczka, a za nim było więcej małych smoczków.
- Wow...
- Wiem, że jesteś ta, bez skrzydeł, prawda? - smok wziął mnie na grzbiet, rosnąc, a potem zanurzył się.
- To tylko typowa...
- Niewiedza? 
- N... No....
- Spróbuj stanąć w świetle Grevanury!
- Co to Gre... Gravar...
- Grevanura! To jest jasna strona księżyca po atlantycku! - duszek zaprowadził mnie na brzeg, a potem znów zmienił w waderkę.
- Jakby brat pytał! Nie było mnie tu! - zniknęła...
- NATALIE?! - Eshe natychmiast wyskoczył, a ja siedziałam, patrząc w księżyc, wciąż smutna...
- Co robisz? - spytał, siadając obok mnie.
- Szukam światła Grevanury... - powiedziałam cicho, płacząc.

<Eshe? xd>

OD Roshe CD Teriyaki

Wzięłam ją na plecy i położyłam w jaskini. W trakcie drogi chyba zasnęła. Odleciałam w swoje strony.

*Teraźniejszość*

Szłam sobie przez jakąś polanę. Nudziło mi się, a Terii dawno nie widziałam... Mh... może ją odwiedzę?
W tym momencie wpadła na mnie jakaś mała waderka.
- P... p... przepraszam - powiedziała nieśmiało, a ja się uśmiechnęłam.
- Nie szkodzi. Gdzie twoja ma...
- Natalie! - usłyszałam głos Terii, a ta popatrzyła na mnie. Chyba nie tęskniła...
- Um... cześć? Widzę, że masz fajną rodzinkę - popatrzyłam na młode. Nie powiem nie w głębi zrobiło mi się przykro... też bym chciała mieć takie brzdące... jedna czarna ze skrzydłami, drugi biało - czarny ze skrzydełkami, a trzecia biało - czarna bez skrzydeł. Biedna... musi być jej ciężko.

<Terii?>

Od Eshe, Teriyaki CD. Natalie

~P. Eshe~
Nie wiedziałem, co ją ugryzło.
- Zostawcie ją. - powiedziała łagodnie mama- Jeśli nie chce, to nie zmusicie jej do zabawy. 
- Dobrze... - odszedłem do Vane.
~P. Teriyaki~
Zaczyna się...
Jeśli ona zapytała o niego...
To zaraz reszta też zacznie...
Co mam im powiedzieć? 
Prawda odpada... 
Może po prostu, że odszedł...?

< Natka, Vane? > 

czwartek, 8 września 2016

Od Natalie CD Eshe

Gdy rozłożył skrzydła czułam, jak łzy napływają mi do oczu. Ale... Nic nie mogłam zrobić. "Taka się urodziłam"... Poszłam z opuszczoną głową do matki i wtuliłam się w jej futro, zaczynając płakać.
- Natalie...? - spytała zmartwiona mama.
- N... Nic mi nie jest... - wciąż płakałam, nie mogąc przestać. Po dłuższej chwili się uspokoiłam i wzięłam głęboki wdech.
- Mamo...
- Tak?
- Czemu nam nic nie mówisz o tacie? Zrobił ci krzywdę, że nic o nim nie mówisz? - spytałam, a po chwili Eshe mnie pociągnął za ogon od tyłu.
- Eeej!
- Pobaw się z nami! - krzyknęła Vane.
- Nie mam ochoty... - położyłam się w kącie i zasnęłam.


<Eshe? Vane? Terii?>

Od Natalie CD Diego

Odpowiedź była zaskakująca. Miałam wiele pytań. Która będzie jego, gdy dorośnie? Cóż... Na pewno nie będę ją ja. Zerknęłam na drzewo, myśląc, czy zadać jakieś pytanie...
- Natalie?
- Hm? - spojrzałam na niego.
- Pytałaś o coś? - spytał, a ja pomachałam przecznie głową.
- N... Nie mam żadnych pytań.
- Każdy jakieś ma - powiedział, patrząc na mnie, a ja skupiłam wzrok na jego skrzydłach. Opuściłam lekko ogon.
- Nata? - popatrzył na mnie.
- Nic się nie dzieję... - mruknęłam i się odwróciłam - jak... Jak będziesz chciał mnie znaleźć... To będę nad wodą... - poszłam powolnym krokiem w stronę rzeki.

****

Gdy dotarłam na miejsce, popatrzyłam w odbicie, na które upadały moje łezki. 
- Norwegia! - usłyszałam głos i gwałtownie wstałam, a prze de mną fruwała jakaś kulka.
- Do mnie to było? - spytałam.
- No tak! U nas przy wodzie dajemy przydomki! Musisz kiedyś odwiedzić nasz podwodny świat!
- Nie umiem oddychać pod wodą...
- Umiesz! - kulka zniknęła. Popatrzyłam znów w wodę. 
- Natalie jesteś tu? - słyszałem głos Diego.


<Diego?

Od Diego CD. Natalie

Podreptałem do Natalie. Usiadłem obok niej. Trąciłem łapką wodę. Smoki gwałtownie odpłynęły. Naty spojrzała na mnie ze złością.
- Prze...praszam?- Wydukałem.
Waderka pokręciła głową. Wróciłem na brzeg.
- To...Gdzie chciałbyś pójść?- Zapytała nagle.
- Nie wiem...Jak uważasz. Nie znam tych terenów.- Mruknąłem.
Pokiwała głową. Zaczęła biec. Ja wzbiłem się w powietrze. Ta parę razy spoglądała w górę. Ciekawiło mnie czemu. W końcu dotarliśmy na miejsce. Zeszłem na ziemię. To co zobaczyłem, przerosło moje największe oczekiwania. Na samym środku, ogromnego placu, wyrastało strasznie wielkie drzewo. Parę metrów od drzewa, płynęła rzeczka, a w jednym miejscu, spływała niczym wodospad w dół. Weszliśmy na konar.
- Tędy dojdziemy do drzewa.- Wyjśniła Naty.
Poszedłem w ślady koleżanki. Po paru sekundach, staliśmy tuż przy pniu rośliny.
- Zadaj pytanie!- Szepnęła.
- Chciałbym wiedzieć...Kim jestem.- Zacząłem.- Kim jestem?
Wtem rozległ się głos.
- Jesteś potężnym, lecz nie najpotężniejszym, szczeniakiem. W przyszłości będziesz siał strach. Lecz będziesz tak naprawdę opiekuńczym i rodzinnym basiorem. Twoja przyszła partnerka będzie cię cenić za Twe serca i za odwagę.
Uśmiechnąłem się.
- Takiej odpowiedzi się spodziewałeś?- Zapytała Natalie.
- Tak...Dokładnie takiej.- Westchnąłem.
<Nat? Czekam:*>

Od Eshe CD. Natalie

Nigdzie bie mogłem znaleźć siostry. Nerwowo błądziłem między drzewami, chcąc ją znalezc. Vane została z mamą. w końcu znalazłem ją nad jeziorem.  Wyglądał na przygnębioną.
- Hej, siostra... Coś się stało? - Zapytałem cicho.
- Nie... - Szepnęła.
- Musimy wracać do mamy. Idziesz? - Rozłożyłem biaķe skrzydła, by  wypatrzyć rodzicielkę.

< Natalie? >

Od Teriyaki CD. Roshe


- Nie widać?
- Właśnie...
- Tak, wszystko gra - syknęłam.
Niech już spierd*la...
Auć...

< Roshe? Cholernie krótkie, ale w szkole niewiela da się napisać >.< >

środa, 7 września 2016

OD Natalie CD Diego

Podeszłam do Diego, myśląc, czy to dobry pomysł, by się z nim zadawać...
- Podoba się...? - spytałam cicho.
- Trochę niezbyt mili...
- Mo... może są zajęci czymś i dlatego ich nie poznałeś z tej milszej strony... - powiedziałam, rozglądając się.
-  Znasz te tereny?
- Mniej więcej...
- Może mnie gdzieś zaprowadzisz? - spytał, a ja przytaknęłam, odbiegając nad Jezioro Zachodu. Gdy tam dotarliśmy usiadłam nad jeziorem, patrząc przed siebie.
- Co to za miejsce? - spytał.
- Moje ulubione... - powiedziałam, drepcząc bliżej wody, a z wody zaczął wychodzić wodny smoczek, który podbiegł na brzeg wody, wciąż stając na niej. Uśmiechnęłam się lekko, a smok zaczął skakać i znowu się rozpłynął w wodzie.
- Co to było?
- Wodny smok... wiesz... sporo ich tu jest...

<Diego?>

Od Diego CD. Natalie

- Aha...Młoda jesteś!- Zawołałem.
Waderka wydawała się lekko smutna i wystraszona.
- Żartuje! Jestem tylko o miesiąc starszy.- Dodałem po chwili.
Nataly skinęła głową. I bez słowa poszliśmy dalej.
~Później~
- Dzień dobry!- Powitałem stojącego przede mną, potężnego basiora.- Jestem Diego. Nie mam watahy, mógłbym dołączyć?
- Mhm...- Burknął ten i skierował się do jaskini, spowrotem.
*****************
Wybiegłem z domu Alfy pełny radości.
- Jestem w watasze!- Wykrzyczałem.
Cisza...Rozejrzałem się wokoło. Parę metrów dalej, na kamieniu, siedziała Natka. Spojrzała na mnie, i wolniutko potuptała w moją stronę.
<Natalie?>

Od Natalie CD Diego

Gdy poszłam nad rzeczkę, napić się, ujżałam kątem oka jakiegoś wilka, który podleciał do mnie.
- Yy... Dzień dobry! Jestem Diego - powiedział z uśmiechem. Był to mały basior. Lekko się napuszyłam ze strachu, ale po chwili się uspokoiłam.
- O... Hej - powiedziałam, przestając robić czynność, jaką robiłam - Jestem... Natalie - powiedziałam nieco strachliwym tonem.
- Wystraszyłaś się czegoś? - spytał, a ja gwałtownie uniosłam uszy.
- J... Ja?! Skąd! - powiedziałam, jąkając się.
- Jesteś sama?
- N... Nie! Należę do watahy, w której się urodziłam.
- Zaprowadzisz mnie tam? - spytał, machając skrzydłami. Jego skrzydła były białe, duże i silne. Od razu przypomniałam sobie, że jestem tą bez nich... Mh...
- Jasne... - ruszyłam swoimi małymi łapkami w stronę watahy.
- Ile masz lat?
- ... Mam raptem miesiąc... - powiedziałam przyciszonym tonem.

<Diego? Wiem, że może się spodziewałeś kogoś większego i bardziej odważnego, ale trafiła ci się Norwegia ;3>

OD Natalie CD Vane

Popatrzyłam na rodzeństwo i się odwróciłam smutna, machając swoimi czarnymi łapkami.
- Nie wiem - powiedziałam cicho. Popatrzyłam na rodzeństwo, jak patrzą na swoje skrzydła. Opuściłam głowę i poszłam nad jeziorko. Popatrzyłam na odbicie i położyłam się, wciąż patrząc na odbicie. Wsadziłam łapkę do wody i zaczęłam robić bączki na wodzie...
- Natalie! - usłyszałam kogoś z rodzeństwa - NATALIE! Jesteś tutaj?! - wstałam, odwracając się, a zza krzaków wyszedł mały szczeniak... ze skrzydłami, pięknymi i silnymi...


<Vane? Eshe?>

OD Roshe CD Rary

- Wow... Ta wataha ma wspaniałą historię... - powiedziałam, rozglądając się - szkoda, że moich braci tu nie ma...
- Masz braci? - spytała zaciekawiona.
- Miałam - mruknęłam smutna.
- Au...
- Przez pożar... - opuściłam głowę, a po chwili ją pomachałam i uśmiechnęłam ze szklistymi oczami - idziemy dalej?
- Mam dość na dzisiaj.
- Spoko! Zabiorę cię do domu - złapałam ją i wzleciałyśmy w niebo, a gdy wylądowałam przed jej jaskinią, pożegnałam się i ruszyłam do siebie. Zakryłam się skrzydłami, zaczynając płakać...

<Rara?>

OD Roshe CD Teriyaki

Widać było, że była przewrażliwiona na coś... nie będę pytać czemu.
- Cóż.. to... mam rozumieć, że u ciebie wszystko gra?
- Yhym - mruknęła, patrząc na kryształy. Parę kroków w tył i odleciałam do "pana od roboty". Ruszyłam do Kaharmisa.
- Więc?
- Ktoś do niej przyszedł... podobno lokatorka na gapę.
- Dzięki za pomoc.
- Yhym - poleciałam do jaskini, a wtedy zobaczyłam jak ta sama wadera... cóż... nie wyglądała zbyt najlepiej. Zniżyłam lot i podeszłam do Terii.
- Wszystko gra?

<Terii?>

poniedziałek, 5 września 2016

Od Oriona CD. Rary

-No to przynajmniej, masz kogoś bliżej ze swojej rodziny, i przynajmniej wierzy w ciebie i cię kocha-burknąłem i łapą ułożyłem na jej podbródku i skierowałem jej oczy na mnie, ale zamiast u mnie zawitać smutek, wtargnęła się miła mina- ja... nie mam obok siebie nikogo, kto by mnie kocham... i nawet dobrze mi z tym, oczywiście jeśli chodzi o kogoś z rodziny, ich los mnie nie guzik obchodzi... teraz liczy się dla mnie... ty, bo jesteś moją przyjaciółką i do tego najbliższą
Rara uśmiechnęła się, mrugnęła delikatnie.
-No dobrze, koniec tej kąpieli, chodźmy coś zjeść-oznajmiła Rara wesoło otrzepując się
-To na co masz ochotę?-spytałem- Mogę ci przynieść dzika, sarnę, łosia, królika, co chcesz, dla mnie polowanie to przyjemność

<Rara?>

niedziela, 4 września 2016

Od Rary CD. Oriona

Objęłam Oriona, chcąc go pocieszyć. To... niezbyt miłe, delikatnie mówiąc, a wręcz okrutne, kiedy próbuje się zabić szczeniaka... Wilczka, co ledwie zaznał życia. Bezpośrodnio czy zostawiając go bezradnego w lesie. To nie miało znaczenia. Sama miałam o tym niejakie pojęcie... Jednak basior mylił się, twierdząc, że nie wiem jak to jest.
Orion odwzajemnił uścisk.
- Orionie, ja... Wiem, jak mogłeś się czuć. Moja matka umarła kilka dni po moich narodzinach, z ojcem nikt z watahy nie chciał mieć czegokolwiek wspólnego... Z rodzeństwem trafiłam do ciotki. Ona i moje dwie siostry niezbyt mnie lubiły, bo wyglądałam jak ojciec. Potem jednak ciotka odkryła mój talent i ćwiczyłam się w śpiewie. Jak dorosłam, odeszłam, bo monotonne życie zaczęło mnie nudzić. Odnalazłam ojca i stałam się jedną z Pustelników.
Po moich słowach zapadła cisza.
<Orion?>

Od Teriyaki cd. Kaharamisa

Czemu go słyszę?
Czego znów ode mnie chce?
"Zniszczę cię... Ale jeszcze nie teraz...
Może on cię zniszczy?
Albo sama zdechniesz...
Twoje moce same cię zabiją!
Jesteś przeklęta, pamiętasz?
Nie tylko demon, ale też... "
Klątwa kryształów...
On ma rację...
Kiedyś sama się zniszczę... I osoby w moim otoczeniu...
Muszę zginąć...
Zanim to się stanie...
Jestem tylko demonem..
Który może kogoś opętać czy zabić...
Jestem nikim...


< Kah? :3 >

Od Kaharamisa CD. Teriyaki


Nagle Teri upadła na ziemię jakby zasłabła i we trójkę razem z moim wujkiem i kuzynem schyliliśmy się nad nią zaniepokojeni.
- Co jej jest? - spytał Seva.
- Gdybym miał pojęcie! - warknąłem znerwicowany przez emocje. - Gdzie jest Luenah? Jest medyczką, powinna już tu być!
- Poślę po nią Falisę - odpowiedział Daihevor i zwrócił się do wilczycy, która tylko przytaknęła i pobiegła po Luenah, najlepszą medyczkę jaką pamiętałem z watahy.
Po dwóch minutach już była na miejscu i badała Teri. Sprawdziła jej oddech, tętno oraz... brzuch. Przyłożyła ucho do dolnej części brzucha wilczycy i podniosła głowę uśmiechając się niemrawo.
- Kah, nie powinieneś jej targać teraz po lasach - stwierdziła. - Wiem, że pewnie chciałeś jej pokazać swoją starą watahę, ale powinna teraz jak najwięcej odpoczywać, jako że jest w ciąży.
Miałem wrażenie, jakby ktoś mnie stuknął z całej siły młotkiem po łbie. Niby było to do przewidzenia, ale... Wciąż było to szokujące.
- E.. y... Dobrze, już yy... nie będę jej nigdzie, em... targał - wyjąkałem oszołomiony.
- Wypadałoby ją ocucić - stwierdziła Luen i przyłożyła białą łapę do czoła Teri, przywracając jej przytomność i dodając energii. Wilczyca nagle wstała ze śmiesznym zdziwieniem na pyszczku.
- O co chodzi? - spytała.

<Teri?>

sobota, 3 września 2016

Od Teriyaki CD. Kaharamisa

Cholera...
Jeśli moje przewidywania...
Kurnaaa!
Dobra, uspokój się. 
Co się stało? Czego się dowiedział?
Kurna, nawet nie mogę na niego spojrzeć...
Co chwilę te mroczki...
Zawroty głowy i ból... 

Co jest?!
Czemu robi się już całkowicie ciemno?
Czemu tracę władzę nad świadomością? 
Czemu... Słyszę jego głos?

< Kahuś? Teri straciła przytomność, żeby nie było xd >

Od Kaharamisa CD. Teriyaki

Nim zdołałem odpowiedzieć, z groty wyszedł Sevalah z czarnym potężnym wilkiem, którego grzbiet mienił się w ciemnych tęczowych kolorach. Lekko siwiał na pysku.
- A więc wróciłeś - mruknął na powitanie. - Dlaczego chcesz odzyskać pamięć? Życie ci nie miłe?
Rzuciłem okiem na pogrążoną w myślach i martwiącą Teri, po czym spojrzałem basiorowi prosto we fioletowe ślepia.
- Po prostu chcę wiedzieć. Nawet nie wiem, czy sam wyraziłem na to zgodę i nie wiem, czy ufać waszym odpowiedziom - odparłem szczerze i chciałem brzmieć odważnie. - Zwróćcie mi wspomnienia.
- Kaharamisie - zaczął wilk Alpha, Daihevor. - Boimy się, że wrócisz do stanu, w jakim byłeś poprzednio, zanim Sevalah oczyścił twoją pamięć. Byłeś szaleńcem, obłąkało cię coś naprawdę upiornego... - basior przerwał by przemyśleć następne słowa. Zmarszczył nos i zacisnął powieki. - Ledwo udało nam się ciebie związać, żebyś nie wyrządzał krzywdy większej ilości wilków. Już zaczynają powstawać pieśni na twój temat, jak zemsta przysłoniła ci oczy...
- Zemsta? Na kim? - zdziwiłem się.
Daihevor zawołał Sevalaha, który w tym czasie rozmawiał z parą, która nas wcześniej obserwowała. Bez żadnych sprzeciwów wilk podbiegł i czekał na polecenia.
- Zwróć mu część jego pamięci - poprosił.
Turkusowo-czarny spuścił łeb i zastanowił się.
- Którą część? - spytał.
- Wojny i sojuszu.
Seva spojrzał na mnie i bez pytań lub ostrzeżeń dotknął mojej skroni. Moją głowę przeszedł błysk, który jak ostrze przeciął czarną kurtynę zaklęcia i odświeżył mi kilka wspomnień, powodując przy tym ogromny, lecz krótki ból. Upadłem na ziemię i po chwili się podniosłem otumaniony. Coś zaczęło mi się przypominać... Kilka emocji i wiele wilczych pysków, których imiona byłem w stanie wymienić. Nawet zdałem sobie sprawę, że patrzące na nas wcześniej wilki były rangi Beta, a nazywały się Gavres i Zahina. Otrzepałem się.
- No dobra... Już pamiętam, że doszło do tego sporu między naszą watahą i Watahą Świętego Drzewa, ale wreszcie doszło do zgody. Pewien drań zabił kogoś, kto był dla mnie ważny, ale nie zdążyłem się na nim zemścić, bo nastał sojusz... Ale... Co było dalej? Kogo zabił? Kim on był? Kim był ten ktoś ważny? Nic nadal nie rozumiem... - położyłem łapę na głowie.
- Dokonałeś zemsty na nim, ale bardzo okrutnej - zaczął mi wyjaśniać Alpha. - Wymordował w trakcie wojny twoją dwójkę dzieci oraz doprowadził twoją kochankę do ciężkiego stanu. W dodatku należała do Świętego Drzewa i traktowano ją tam jako zdrajczynię... Przez ciebie - urwał na moment dając mi przetrawić myśli... Miałem dzieci?! Wilk nagle kontynuował. - W trakcie sojuszu chciałeś znaleźć swoją kochankę, lecz morderca twoich szczeniąt przekazał ci, że została wygnana. Okazało się jednak, że przechowywał ją u siebie, a ona nie dbając o to, co było między nią a tobą, kochała się z nim, co odkryłeś pewnej nocy i powiedziałeś mi o tym. Byłeś zrozpaczony i pobiegłeś tam... Nie trwało to godziny nim przybiegłeś z powrotem targając za sobą jego zwłoki i szamocząc nimi na wszystkie strony. Twoja wilczyca chciała cię powstrzymać, lecz rzuciłeś w nią nieboszczykiem i zadusiłeś przypalając jej gardło. Następnie biłeś ją po głowie dopóki cię nie powstrzymaliśmy, lecz już i tak miała otwartą ranę głowy i pękniętą czaszkę... - basior odetchnął ciężko. - To było okropne...
Całej opowieści słuchałem z rozwartymi ślepiami, a gdy usłyszałem końcówkę i przypomniało mi się, co zrobiłem z Disparatem... Usiadłem ciężko dysząc ze łzami w oczach i położyłem łapę na pysku.
- A więc... To dlatego... - wyszeptałem do siebie bliski szlochu. Otrząsnąłem się jednak trochę, odchrząknąłem i postanowiłem podjąć decyzję. - Chcę odzyskać wszystkie wspomnienia. Nie chcę tylko pamiętać najgorszych chwil...
Sevalah spojrzał na Alphę, a ten tylko przytaknął. Powtórzył swoje zaklęcie i po okrutnie mocnym bólu głowy przypomniałem sobie niemal wszystko. W każdym razie wszystko co chciałem. Wstałem i przytuliłem mocno Daihevora, który okazał się być... moim wujem. Sevalah za to był moim kuzynem, którego zawsze traktowałem jak brata odkąd ten zmarł ponad rok temu z powodu męczącej go choroby. Teri nie wiedziała o co chodzi, ale tylko uśmiechnąłem się do niej.
- Spokojnie. Wytłumaczę ci wszystko jak wrócimy - rzekłem.

<Teri? Sorki, że tak długo, miałam dużo do rozkminiania nad historią Kahusia xd>

Od Teriyaki CD. Kaharamisa

Cholera...
Nie możliwe... 
Nie, nie, nie!
To tylko przypuszczenia... 
Znowu te mroczki przed oczami... 
Kuźwa...
- Nie chcesz mi nic mówić? - zapytał. Przymknęłam oczy, cofając się do tyłu.
- J... Ja... - zaczęłam się jąkać, nie mogąc dokończyć. - Nieważne. Musisz odkryć swoją przeszłość.


< Kaharamis? :3 >

Od Kaharamisa CD. Teriyaki

Rzuciłem zmartwiony okiem na Teri, po czym odwróciłem wzrok przed siebie. Czarny wilk o turkusowych i niebieskich spiralnych wzorach na futrze poprowadził nas wgłąb lasu, gdzie na skalnym podwyższeniu można było zobaczyć grotę. To miejsce, które pamiętałem jako pierwsze...
- Poczekajcie tutaj - rzucił Sevalah i zniknął w cieniu skał. Usiadłem więc i spojrzałem znów na Teri, którą coś ciągle trapiło.
- Kochanie? - spytałem. Najwyraźniej znów wyrwałem ją z zamyślenia.
- C-co...? - ocknęła się.
- Powiedz mi, co się dzieje... - powiedziałem cicho i bardzo troskliwie.
Wadera westchnęła. Para wilków, chyba wyższych rangą w watasze, patrzyła w naszą stronę. Jakaś czarno-fioletowa wilczyca była przerażona faktem, że tu jestem, a jej szary partner mierzył mnie zimnym spojrzeniem, jakby miał mi zaraz zagrozić, żebym lepiej nie podchodził. Przyglądałem się im z niezrozumieniem w oczekiwaniu na odpowiedź od swojej wybranki, lecz ona milczała. Przyłożyłem jej czoło do czoła i zamknąłem oczy.
- Nie chcesz mi nic mówić? - zmartwiłem się.

<Teri?>

Od Oriona CD. Rary

-Cóż... no moja też nie jest zbyt wesoła, jak twoja-burknąłem i przybliżając się do niej, przytuliłem się do niej, bo na sam myśl o tym... nie chciałem zostać sam.
-Więc... mów-burknęła wadera starając się wychwycić u mnie, że nie żartuję i tak na prawdę kłamię, że historia jest bardzo podła... jednak myliła się co do mnie, ona była bardzo krzywdząca
-Więc... urodziłem się poza watahą, rodzice porzucili mnie w lesie, potraktowali mnie, jak efekt uboczny, jak zgniły owoc ich miłości....-spojrzałem na nią smutno- nawet nie wiesz, jak to mnie boli, nie wiesz jak to jest, być nie kochanym przez innych, a co gorsze przez rodziców... ale ja coś czuję, że tak na prawdę moja matka, nie chciała tego zrobić, nie chciała mnie odrzucić, ojciec ją do tego zmusił... po drodze znalazła mnie pewna wadera, rozpoznała u mnie te oczy i futro po ojcu, od razu rozpoznała, że jestem synem jej brata... od razu mnie wzięła pod swoje skrzydło i wychowywałem się z jej dziećmi... i gdy podrosłem.... oni mieli czelność do mnie przychodzić i błagać o przebaczenie, do dziś żałuję że, tego nie zrobiłem, że nie przebaczyłem im... i tutaj mówię, wybaczam im, ale to co zrobili to jest jak blizna, która nadal krwawi...
Wadera wlepiona we mnie swoimi oczami, po chwili objęła mnie.
 Odwzajemniłem uścisk.
<Rara?>

Od Vane CD Eshe

- Możemy iść - powiedziałam z lekkim niezdecydowaniem.
- No to chodźcie - lekko się uśmiechnęła wskazując na wyjście.
Ja i moje rodzeństwo, wybiegliśmy z jaskini jak poparzeni. Na zewnątrz było tak pięknie... Drzewa, krzewy i miły wiaterek, który ochładzał nas w taką gorącą porę roku.
- Gdzie idziemy? - zapytał Eshe skacząc obok mamy wesoło.
- Przed siebie - oznajmiła ruszając.
To całe "spacerowanie" spodobało mi się. Można było napić się świeżej wody ze strumyka, albo zapolować na jakieś jedzenie. Razem z mamą zaczęliśmy się skradać do sporej ilości jelenia.
- Ja biorę go od przodu, ty Vane z tyłu, a Eshe i Natalie po bokach - szepnęła. - I... Teraz! - dodała po chwili.
Nasza czwórka rzuciła się na zwierzę. Wgryzłam się w jego kark na grzbiecie. Eshe i Natalie po obu stronach również zostawili kilka śladów po sobie. Kiedy jeleń leżał nie żywy, wzięliśmy się za jadzenie.
<Eshe, Natalie, a może Teri?>

Eshe ani Teri nie odpiszą~

piątek, 2 września 2016

Przypomnienie - konkurs

Przypominam o trwającym od pewnego czasu konkursie pod tytułem "Podróż na tajemniczą wyspę". Zachęcam do brania udziału, na każdego uczestnika czekają nagrody (no i chyba w końcu po coś to wszystko pisałam, doceńcie to).
Klik

Heroica