- Hm? - spytałam - wystraszyłeś mnie...
- Przepraszam. Coś się stało? - spytał zaciekawiony.
- Nie, nie - odpowiedziałam i oklapnęłam uszy.
- Nie widać - usiadł koło mnie - powiesz?
- Nie zrozumiesz...
- Jak nie powiedziałaś to skąd wiesz? - spytał z lekkim uśmiechem. Opuściłam głowę.
- Chodź... - wstałam i poszłam do swojego domu, a mianowicie do rodzeństwa.
- O Natalie! A ten to kto? - podeszła Vane, patrząc na Diego. Rozwinęła skrzydła, by się otrzepać, a Eshe je poprawił. Opuściłam bardziej głowę, a Diego patrzył na naszą trójkę, jakby czegoś szukał.
- T... to... - kaszlnęłam - n... nie będę przeszkadzać...
*trzecia perspektywa*
Natalie odeszła w stronę lasu, a rodzeństwo patrzyło, jak biała, mała waderka odchodzi.
- Co jej się stało? - spytał Diego.
- Jest z nas najmłodsza... i niestety nie odziedziczyła skrzydeł...
*powrót do normalnej perspektywy ;P*
Usiadłam na jakimś głazie i popatrzyłam na odbicie. Schowałam łeb pomiędzy łapkami, wciąż patrząc na moje falujące odbicie...
- Natalie...? - usłyszałam głos Diega. Gwałtownie uniosłam głowę i popatrzyłam na niego z uśmiechem, ukrywając ból.
- Co?
<Diego?>
<Diego?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz