- Możemy iść - powiedziałam z lekkim niezdecydowaniem.
- No to chodźcie - lekko się uśmiechnęła wskazując na wyjście.
Ja i moje rodzeństwo, wybiegliśmy z jaskini jak poparzeni. Na zewnątrz było tak pięknie... Drzewa, krzewy i miły wiaterek, który ochładzał nas w taką gorącą porę roku.
- Gdzie idziemy? - zapytał Eshe skacząc obok mamy wesoło.
- Przed siebie - oznajmiła ruszając.
To całe "spacerowanie" spodobało mi się. Można było napić się świeżej wody ze strumyka, albo zapolować na jakieś jedzenie. Razem z mamą zaczęliśmy się skradać do sporej ilości jelenia.
- Ja biorę go od przodu, ty Vane z tyłu, a Eshe i Natalie po bokach - szepnęła. - I... Teraz! - dodała po chwili.
Nasza czwórka rzuciła się na zwierzę. Wgryzłam się w jego kark na grzbiecie. Eshe i Natalie po obu stronach również zostawili kilka śladów po sobie. Kiedy jeleń leżał nie żywy, wzięliśmy się za jadzenie.
<Eshe, Natalie, a może Teri?>
Eshe ani Teri nie odpiszą~
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz