Gdy rozłożył skrzydła czułam, jak łzy napływają mi do oczu. Ale... Nic nie mogłam zrobić. "Taka się urodziłam"... Poszłam z opuszczoną głową do matki i wtuliłam się w jej futro, zaczynając płakać.
- Natalie...? - spytała zmartwiona mama.
- N... Nic mi nie jest... - wciąż płakałam, nie mogąc przestać. Po dłuższej chwili się uspokoiłam i wzięłam głęboki wdech.
- Mamo...
- Tak?
- Czemu nam nic nie mówisz o tacie? Zrobił ci krzywdę, że nic o nim nie mówisz? - spytałam, a po chwili Eshe mnie pociągnął za ogon od tyłu.
- Eeej!
- Pobaw się z nami! - krzyknęła Vane.
- Nie mam ochoty... - położyłam się w kącie i zasnęłam.
<Eshe? Vane? Terii?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz