Nie wiem dlaczego, ale Roshe pożegnała się ze mną przed jakąś jaskinią. Chyba źle mnie zrozumiała i myślała, że to mój dom... Wzruszyłam ramionami. Co z tego, przecież mogę się przejść. To tylko pół godziny drogi!
Ruszyłam więc w stronę mojego nadrzewnego mieszkania. Szłam szybkim marszem, toteż nie planowałam poświęcić na dotarcie do domu zbyt wiele czasu. Jednak po około dziesięciu minutach usłyszałam, jak ktoś płacze. Nie wiem dlaczego, ale skierowałam się w tamtą stronę. Po trochę ponad minucie znalazłam się przed jakąś jaskinią. To stamtąd dochodził szloch. Zajrzałam do środka.
- Roshe? Coś się stało? - zapytałam na widok płaczącej wadery.
<Roshe?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz