- Nie wiem – powiedziałam dalej się śmiejąc – mam dobry humor.
Popatrzyłam na zewnątrz. Krople deszczu delikatnie spadały na ziemię, rozbijając się na kawałki i tworząc coraz to większe kałuże. Dzień, mimo deszczu był w miarę spokojny, więc byłam wesoła. Zawsze jest czas na bycie w dobrym humorze!
Znów popatrzyłam na Anubisa.
- Co robimy? – zapytałam cicho.
- Nie wiem. – odpowiedział krótko.
Rozpoczęła się burza mózgów. Każdy myślał, myślał co robić, ale nie mogliśmy nic wymyślić. Chwilę tak siedzieliśmy w ciszy, ale nie trwało to wcale długo.
- No to... Co tam u ciebie? – zapytałam, chcąc nie ciągnąć tak dalej niezręcznej ciszy.
- Dobrze, poluję, biegam...
Nie zdążył dokończyć, bo zza wejścia do szpitala usłyszeliśmy warczenie. Nie byle jakie – to stworzenie warczało na nas... Podskoczyłam lekko, przestraszyłam się. Na szczęście to tylko dwójka szalonych, bawiących się wilcząt. Odetchnęłam z ulgą.
Wbiegły do szpitala i położyły przede mną spory kawałek mięsa.
- To od Alfy – powiedział jeden z nich – nie chciała, żebyś była głodna.
- Przekażcie Alfie, że jej dziękuję.
Kiedy pobiegły, znów byliśmy sami.
- Chcesz mięso? Nie jestem głodna. – powiedziałam.
< Anubis? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz