Chodziłem i chodziłem... w poszukiwaniu wody.
- Nareszcie! - powiedziałem wicieńczony. Napiłem się i położyłem, spojżałem na siebie... widać było wszystkie moje kości. Myślałem, że umrę, ale kiedy tak leżałem zobaczyłem waderę. Podchodziła do mnie powoli i przyglądała się...
- Kim jesteś i co tu robisz? - zapytała.
- Nazywam się Matt i chyba umieram. - odpowiedziałem cicho. Zostało mi mało sił i dobrze o tym wiedziałem, wadera chyba też.
- Zaraz wrócę. - powiedziała powoli odchodząc i w końcu biec. Nie wieżyłem, że zdąży, ale nawet nie minęło pięć minut i zobaczyłem ją z królikiem.
- Jedz, może jest jeszcze dla ciebie ratunek.
Zacząłem jeść. Po kilku kensach zaczęła boleć mnie szczęka, ale wciąż jadłem.
- Chcesz dołączyć do tej watahy? - zapytała siadając.
- Jest tu jakaś wataha? - zapytałem zdumiony. - Jasne, że chce! - dodałem po chwili.
- Masz siłę żeby przejść kawałek? - zapytała. Ja w końcu skończyłem jeść.
- Zależy jak duży.
- To przejdziesz ile będziesz mógł. Kiedy nie będziesz już sobie dawał rady pójdę po alfę.
Wstałem i zacząłem iść za waderą.
*16 minut później*
Coraz gożej mi się szło...
- Daleko jeszcze? - pytałem.
- Nie, może pójdę po alfę? - zapytała.
- Jakbyś mogła.
Wadera odeszła, a ja rozmyślałem dlaczego jeszcze nie znam jej imienia. Po chwili wróciła z parą alfa. Oni przyjęli mnie i pomogli przenieść do jakiejś jaskini i odeszli.
- To teraz twój dom. - powedziała. Był już wieczór. - Ściemnia się, już pójdę. Wpadnę jutro.
Wadera wychodziła.
- Zaczekaj, jak się nazywasz?
- Mystery. To do jutra. - odpowiedziała.
*Kilka dni później*
Nie byłem już wychudzony. Byłem w szczytowej formie. Wstałem i od razu bez zastanawiania się ruszyłem w stronę jaskini Mystery. Kiedy dochodziłem, zobaczyłem Anubisa w nienajlepszym chumorze. Po chwili zobaczyłem też Mystery wściekłą idącą w drugą stronę. Postanowiłem przyjść do niej później...
< Mystery ?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz