czwartek, 12 lutego 2015

Od Anubisa C.D Moon

- Musze iść bo nie mogę zostawiać na długo Yǒnggǎn . - powiedziała Moon i odeszła. Zwiesiłem głowę i rozmyślałem nad tym czy ona wie... i dla czego nie powiedziała mi tego w prost. Podniosłem głowę i zobaczyłem Sophi wchodzącą do lecznicy, śledziłem ją wzrokiem.
- Mamo chciała bym z tobą porozmawiać ... - powiedziała mała wadera, lekko zakłopotana. Wzdrygnąłem się podnosząc głowę i nadstawiając uszy by wyłapać każde słowo. A więc Moon o niczym nie wie! Czy teraz Sophie wszystko wypapla? Przyglądałem się im spod przymrużonych powiek.
- Tak ? Czy coś się stało ? - spytała się Moon swojej córki, spojrzała na nią łagodnie. Sophie chyba się speszyła, spuściła głowę i pokręciła przecząco.
- Już nic nic ... -powiedziała i wybiegła z jaskini. Dołączyła do Picallo i razem gdzieś pobiegli, o ile znam szczeniaki to gdzieś się pobawić. Uspokoiłem się, alfa o niczym nie ma pojęcia. Co za ulga! Wstałem i ruszyłem do swojej jaskini, czułem na sobie wzrok Moon, ale nie odwróciłem głowy. Kiedy doszedłem do jaskini, położyłem się na legowisku. Mimo ta sytego "obiadu" z krwi wrogów znów zacząłem odczuwać pragnienie... Postanowiłem że zajmę się tym później.
- Słodka, słodka krew... - szepnąłem do siebie zasypiając. Chyba można się domyślić o czym śniłem... Przez sen oblizałem kły. Nagle gwałtownie otworzyłem oczy. Coś mnie obudziło. Czujnie rozejrzałem się dookoła. Z boku pod ścianą stała ciemna sylwetka. Postać wynurzyła się z cienia ukazując biało - niebieską waderę.
- Szeptałeś przez sen krew... Co ci się śniło? - zapytała.
- Nic. - mruknąłem i odwróciłem głowę. Wadera tylko pokręciła głową i wyszła. Spróbowałem zasnąć ale nie mogłem, wyszedłem z jaskini i skierowałem się w stronę lasu. Szedłem w przeciwnym kierunku od miejsca walki. Zatrzymałem się nad małym jeziorkiem, powoli zapadał zmierzch. Gapiłem się na kaczki wzbijające się w powietrze. Stałem tam jeszcze przez godzinę aż w końcu zapadła noc. Zły na siebie za bezsensowne rozmyślanie, wróciłem się do lasu. Byłem już mocno głodny. Nagle doleciał do mnie rozkoszny zapach krwi, oczy błysnęły mi niebezpiecznym blaskiem i pobiegłem za tropem. Okazało się że to mały lampart próbuje znaleźć swoją mamę. Był lekko zraniony w tylną łapę, rozglądał się z przerażeniem po otaczającym go lesie. Piszczał wzywając mamę, ale nikt nie słyszał jego wołania. Bezszelestnie zaszedłem go od tyłu i bez słowa wgryzłem się w szyję. Czułem jak małe zwierzątko szamocze się w moim uchwycie, aż w końcu uleciało z niego życie razem z krwią którą wypiłem. Puściłem bezkrwistego trupa na kępę trawy i odszedłem wolnym krokiem. Wzniosłem głowę ku niebu, spomiędzy koron drzew prześwitywało ciemne niebo i miliony gwiazd. Stwierdziłem że nie chcę spędzić tej nocy w jaskini. Potrząsnąłem głową i wróciłem się nad jeziorko. Usiadłem na brzegu, przyglądając się gwiazdom. Nagle zauważyłem że dziś jest pełnia. Nabrałem w płuca wilgotnego nocnego powietrza i zawyłem. Wszystkie emocje przełożyłem w tą pieśń przodków, w pradawny zew który wzywa. Wycie niosło się nad całym lasem aż dołączyły do niego inne głosy. Przestałem wyć i tylko gapiłem się w księżyc. Siedziałem tam aż do rana. Kiedy zza horyzontu na świat zaczęły wychodzić pierwsze promienie słońca, otrzepałem się i stwierdziłem że muszę wracać do watahy. Jeszcze będą mnie szukać. Już miałem się podnieść kiedy usłyszałem za sobą kroki.
- Tu jesteś. Gdzieś ty się szlajał całą noc? - dobiegł mnie znajomy głos - Moon.
- Nie mogłem spać. - odpowiedziałem, przeciągnąłem się i wymijając waderę zagłębiłem się w las między drzewa. Alfie chyba nie spodobało się moje zachowanie. Śledziła mnie spod zmarszczonych brwi.
- Nadal nie zmyłeś z siebie krwi? - zauważyła. Zatrzymałem się nagle, mrużąc oczy. Już miałem się odwrócić ale rozmyśliłem się i ruszyłem dalej.

< Moon? Sorry za atmosferę, anime się naoglądałam default smiley :p>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz