Obudziłem się wcześnie, jeszcze przed wschodem słońca. W jaskini nie było Moon, więc prawdopodobnie poszła do lecznicy obejrzeć Yǒnggǎn. Szczeniaki oczywiście spały w najlepsze, rozłożone na wygodnych skórach. Postanowiłem wybrać się na spacer razem z Edenem. Wstałem i podszedłem do niego, po czym wspólnie wyszliśmy z jaskini.
Smok wybrał kierunek - był to wschód, a więc szliśmy nad Jezioro Wschodu. Widok z brzegu jest naprawdę piękny. Mógłbym tam siedzieć godzinami... Eden był wyraźnie zadowolony z poranka. Nie szedł spokojnie, tylko brykał jak jakieś małe smoczątko. Uśmiechnąłem się. Trochę przypominał bawiących się Picallo i Sophie, gdy byli młodsi. Skakali tu i ówdzie, tak samo jak on. Zauważyłem, że gonił motylka. Teraz to już na serio zachowywał się jak dziecko.
Po około dwudziestu minutach dotarliśmy na miejsce. Na brzegu zastałem Tomoko.
- Witaj Tomoko - przywitałem się, po czym usiadłem tuż przy tafli jeziora.
- O, witaj Gard - była troszkę zaskoczona moim nagłym pojawieniem się. - A to kto? - wskazała na smoka, który już się pluskał w wodzie.
- To Eden, mój smok.
- Piękne imię... Ale czy on przypadkiem nie jest typem ognistych smoków? - zauważyłem zdziwienie Tomoko, pojąłem w czym rzecz.
- Taaaak... On to lubi. Jest troszkę dziecinny, ale żaden inny smok nie mógłby go zastąpić! - powiedziałem śmiejąc się.
Wadera wpatrywała się w pływającego Edena. Także na niego zerknąłem... I ku mojemu zdziwieniu - chciał sobie złowić rybkę na śniadanie. Był to najbardziej komiczny widok, jaki kiedykolwiek ujrzałem! Po chwili oboje zanosiliśmy się śmiechem.
<Tomoko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz