sobota, 19 grudnia 2015

Od Yǒnggǎn - Opo Wojenne

Mimo ran wstałam z ziemi. Kręciło mi się w głowie i byłam słaba. Ale coś dodawało mi siły. Musiałam zemścić się na basiorze ciemności, choćbym miała zginąć! Rozglądnęłam się. Na początku go nie widziałam, ale nagle zobaczyłam go. Walczył z kimś, ale nawet nie zwróciłam uwagi na to, z kim. Pobiegłam w jego kierunku. Gdy biegłam, można było usłyszeć grzmot gdzieś w górze, a moje łapy zaczęły się elektryzować. Skoczyłam na niego i ugryzłam go w kark. To go nie zabije, ale przynajmniej trochę zrani. On jednak zrzucił mnie na ziemię a ja upadłam z hukiem. Przygniótł mnie do ziemi, a ja zaczęłam go kopać tylnymi łapami w brzuch. Ale on był silniejszy. Nagle jednak jeden wielki jeleń z jego armii, biegnąc jak szalony by najwyraźniej kogoś zaatakować, wbiegł w basiora ciemności, a ten się przewrócił. Szybko wstałam. Jeleń pobiegł dalej a wróg już się podnosił.
- Nie pozwolę ci wygrać. - powiedziałam trochę niewyraźnie, bo nie mogłam mówić normalnie prawie zwijając się z bólu. - Nigdy więcej nikogo już nie skrzywdzisz.
- Naprawdę sądzisz, że ze mną wygrasz? Ja i moja armia mamy przewagę. Jestem silniejszy i większy. Nie masz szans. - zawarczał.
A on sądzi, że wygra ze mną? Zobaczymy, kto wygra. Skoczył w moim kierunku ale uniknęłam ataku. On jednak złapał mnie za tylną łapę i zacisnął kły tak mocno, że słychać było pękanie kości. Zawyłam z bólu. Zachwiałam się, ale po chwili stanęłam prosto. Miałam teraz trzy dobrze działające łapy. Stanęliśmy na przeciwko siebie. To, co zaraz się wydarzy, zadecyduje o wszystkim. Skoczyłam na niego, by zakończyć tę walkę. Wylądowałam na jego grzbiecie i go ugryzłam. Muszę użyć całej swojej mocy, wszystkich ataków jakich się nauczyłam, w jednym momencie. To było bardzo niebezpieczne dla mojego życia, ale wiedziałam, co robię. Usłyszałam najgłośniejszy grzmot jaki kiedykolwiek był przeze mnie słyszany. Ogromny piorun trafił prosto w basiora ciemności i we mnie, lecz mi śmierć od pioruna akurat nie groziła. On zawył tylko głośno, a po chwili padł na ziemię nieżywy. Ja nie miałam sił. Odeszłam od niego kawałek, niechcący stanęłam na połamanej łapie i upadłam tuż obok nieżywego wroga. Wygraliśmy.
- Mówiłam ci... - wyszeptałam tylko w jego stronę. Lecz nie mogłam długo cieszyć się zwycięstwem, bo nagle moje oczy się zamknęły...

< Yon żyje, jak by co. >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz