- Pewnie. Pokażę ci moją sowę. Mieszka niedaleko stąd.
Ruszyłam w stronę lasu, snując opowieść o alergii i dębie. Kiedy raz obejrzałam się przez ramię, Logan miał nieco dziwną minę, ale się tym nie przejęłam. Wędrowaliśmy na południowy zachód. Po kilkunastu minut dostrzegłam przypuszczalny cel - olbrzymi dąb o wysokości około czterdziestu metrów. O ile się nie mylę, tam właśnie mieszka Athena. Przystanęłam metr od potężnego pnia, zadarłam głowę i zawołałam sowę po imieniu. Brak odpowiedzi. Czekałam pół minuty po czym zaczęłam się wspinać.
- Co robisz? - zapytał Logan.
- Ona bywa kapryśna po uaktywnieniu alergii. Chodź! - ponagliłam. Basior spojrzał na mnie jak na wariatkę, ale wspiął się na najniższy konar. Wdrapywaliśmy się coraz wyżej i wyżej, a ja z każdym metrem byłacoraz bardziej przekonana, że pomyliłam drzewa. Ale skoro tak, to gdzieś tu powinna być kilkumetrowa guma, przecież widziałam ją dwa czy trzy dni temu... Wsadziłam łapę do małej dziupli, zbyt małej nawet dla Atheny, która przecież wielkością nie grzeszy. Poczułam zwój przypominającej linę gumy i wyciągnęłam ją. Wspięłam się na znajdujący się trochę wyżej gruby konar, po chwili obok mnie pojawił się Logan.
- Skakałeś kiedyś na bungee? - zapytałam, przywiązując elastyczną linę do konara.
- Nie. I nie jestem pewien, czy to na pewno się tak robi - odparł basior, przyglądając się z niepokojem moim poczynaniom. Machnęłam łapą, przewiązałam się linką i skoczyłam. To raczej nie należało do najlepszych pomysłów. Po połamaniu wszelkich mniejszych gałązek zawisłam trzy metry nad ziemią.
- Heroica? Nic ci nie jest? - usłyszałam dobiegający z góry krzyk.
- Nie! - odkrzyknęłam i poczęłam mocować się z linką. W końcu puściła, a ja spadłam na ziemię. Po chwili moim oczom ukazał się Logan. Zeskoczył z najniższej gałęzi. Usiadłam na śniegu usianym połamanymi przeze mnie gałęziami.
- Heh -wyszczerzyłam zęby w uśmiechu. - Pomyliłam drzewa. Dąb, na którym mieszka Athena, znajduje się dwieście metrów na południowy wschód od tego miejsca.
Pobiegłam w tamtą stronę. Trochę dziwiło mnie, że Logan jeszcze nie uciekł, ale tym lepiej dla mnie. Po chwili dotarłam do celu. Krzyknęłam coś w rodzaju: "Pierzasta, złaź!" W wylocie dziupli ukazała się moja towarzyszka. Huknęła radośnie na powitanie i zleciała z drzewa prosto na moją głowę. Nie jest zbyt ciężka, nie ma więcej jak piętnaście centymetrów wysokości, poza tym to prawie wyłącznie brązowe pierze i olbrzymie oczy o złotych tęczówkach, nadające jej ten przesłodki wygląd.
<Logan? Wesołych Świąt!>
Moja wina, że nie wstawiłam wcześniej ;_;
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz