- Bo nie lubię rozmawiać o przeszłości. Było, minęło i się nie odstanie.
- Powiedziałam wymijająco, powstrzymując z trudem zerwanie się z
miejsca. Basior chciał coś powiedzieć, ale nie zdążył, bo nagle coś
czarnego wleciało na mnie. Czarny kot stanął mi na brzuchu i zaczął
obwąchiwać z odległości Kaharamisa.
- Uff.. Dzięki Diabolo- mruknęłam cicho, by basior nie usłyszał. Diabolo uratował mnie właśnie od przeklętego tematu.
- Co, znalazłaś w końcu znajomego? - Zapytał.
- Ta... Co tu robisz? Chyba nie ma tu.. Wiesz kogo - popatrzyłam z niepokojem na wilka.
- Nie, narazie nic. Wpadłem od tak, nudzę się. - Odparł kot.
- A tak wogóle, może przedstawisz mi swoje przyjaciela? - Kaharamis zakłócił naszą roznowę.
- A... Tak... To jest Diabolo. Diabolo, to Kaharamis.
- Tak, tak fajnie. Ja już muszę lecieć - powiedział Diabolo. Po chwili
zostało po nim tylko piórko ze skrzydła. Uśmiechnęłam się do Kaharamisa.
- Idziemy gdzieś czy zostajemy? - Zapytałam
< Kaharamis? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz