- Idź za mną - szepnęła Heroika wślizgując się pomiędzy jakieś worki. Powoli ruszyłem za nią. Worki śmierdziały zgniłym ziarnem. Śmierdziały na tyle mocno że nasz zapach był prawie niezauważalny.
Obszar który mieliśmy do pokonania był krótki, ale po drugiej stronie jaskini siedziała grupka wilków stłoczonych przy ognisku. Mimo iż wilki były zajęte rozmową, to ktoś co jakiś czas odwracał łeb i patrzał badawczo na worki za którymi byliśmy schowani. Czułem, że musieli coś usłyszeć.
Cała grupa liczyła około piętnastu osób: zobaczyłem tam między innymi kilka częściowo zmutowanych psowatych, suczki i psy, wilki i Wolf Lady, która dowodziła całym oddziałem zmęczonych treningiem psów i wilków.
- Teraz - szepnęła znienacka Heroika i wybiegła zza worków i wskazała gestem łapy bym poszedł za nią. Jako trasę obraliśmy słabo oświetlony kąt a po pokonaniu odległości ruszyliśmy szerokim a zarazem dość ciemnym korytarzem.
Gdy tak biegliśmy z naprzeciwka usłyszeliśmy śmiechy. Przypomniałem sobie że duchy jednak istnieją i ukryłem się w najbliższym zagłębieniu. Heroika chyba zrobiła to samo, jednak śmiechy które słyszeliśmy nie należały do duchów. Na szczęście głos ten wydały żywe wilki które wyłoniły się z ciemności. Obok ukrytego mnie przemaszerowała grupa szarych, bardzo umięśnionych basiorów. Chwila...co jest? Wszystkie wilki miały identyczny odcień futra. Wszystkie. Każdy z nich miał czerwony kryształ włożony w lewą łopatkę, który mienił się jasnoczerwonym światłem. Każdy wilk miał te same rysy, chociaż dało się dostrzec drobną różnicę wieku. Oczy były świecące...ale oczywiście czerwone. To pewnie był oddział specjalny o którym mówiła Wolf Lady. Wilki były prawie identyczne niczym roboty, ale pomimo to zachowywały się swobodnie. Duży basior idący z przodu wyróżniał się od reszty brakiem kryształu. Nosił też czarny amulet. Doszedłem do wniosku, że był on dowódcą oddziału. Reszta wilków śpiewała podobnym do siebie basem jakąś piosenkę. Gdy Oddział Specjalny oddalił się, ruszyłem za Heroiką dalej korytarzem.
- Na pewno dobrze idziemy? - spytałem doganiając brązową waderę.
- Na pewno
Nie byłem tego jednak taki pewien. Korytarz stawał się coraz ciemniejszy. Prawie nic nie widziałem. W końcu dotarliśmy do niewielkich drzwi. Ostrożnie nacisnąłem na klamkę. Z tyłu usłyszeliśmy nagły hałas. Ukazał nam się duży posąg kota, który zaczął się ruszać i po chwili zamienił się w żywe zwierze.
Była to najwyraźniej przeszkoda która miała powstrzymać kogokolwiek przed wejściem w drzwi. Kot był czarny i miał bardzo długie, trujące pazury. Nie wyglądał też na zadowolonego naszą obecnością
- Idź dalej - mruknąłem do Heroiki - Później Cię dogonię.
Wadera chciała coś powiedzieć, ale zrezygnowała i przeszła przez drzwi, a ja zostałem sam z gigantycznym kocurem. Zacząłem się zastanawiać jak pokonać strażnika.
Kot zaczął syczeć i moment później zaatakował. Zrobiłem unik, a potem uderzyłem go ogniem, ale przeciwnik okazał się być odporniejszy niż myślałem.
Heroika? Nareszcie masz odpowiedź
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz