Kiedy tylko przeszłam przez próg, drzwi zamknęły się za mną z hukiem.
Przypadłam do nich natychmiast, słysząc stłumione odgłosy walki. Chwilę
później rozejrzałam się wokoło. Ciemny korytarz ciągnął się przez
jeszcze kilkanaście metrów, gdzieś na jego końcu widać było światło. Nie
wiedząc, czy iść dalej, czy zostać, usiadłam na ziemi, oparta o drzwi. W
pewnym momencie, czując nagłą falę gorąca, odskoczyłam na bok. I w samą
porę. Przez korytarz przeleciała kula ognia, pozostawiając w drzwiach
sporą dziurę. Zajrzałam przez nią i dostrzegłam Poisona, który właśnie
opluwał kota-strażnika. Zwierzę odskoczyło z wypalonym w kilku miejscach
futrem, lecz zaraz potem zaatakowało, powalając zielonego basiora na
ziemię. Oboje wstali i przez chwilę mierzyli się wzrokiem. Wtedy Poison
akurat musiał mnie dostrzec. Przez ułamek sekundy nie zwracał uwagi na
przeciwnika, co ten wykorzystał. Mój towarzysz legł na twardym dnie
korytarza, przygnieciony łapami kota. Pysk znalazł się pod jedną z
kończyn strażnika, uniemożliwiając basiorowi oplucie go kwasem. Kot
uniósł łapę, by zadać śmiertelny cios, lecz nagle upadł na ziemię,
odepchnięty przez moją psychobarierę. Wykorzystując zaskoczenie
zwierzęcia, podbiegłam do Poisona i pomogłam mu wstać. Strażnik dostał
kwasem w nos. Wrzasnął okropnie i uciekł gdzieś, zostawiając nas w
spokoju. Pytanie na jak długo. Przeskoczyłam przez dziurę i spojrzałam w
stronę światła. Nie widziałam nigdzie innej drogi, więc domyśliłam się,
że gdzieś tam musi być siostra Scarlet.
- Idziemy dalej? – zapytałam.
- No pewnie. Powinnaś to już zresztą zrobić dawno temu.
Przewróciłam oczami i ruszyłam przodem. Po kilku chwilach dotarliśmy do
granicy między cieniem i światłem. Przez jakiś czas przyzwyczajałam się
do zmiany oświetlenia, aż w końcu potrafiłam dostrzec szczegóły
pomieszczenia. Tuż obok stały skrzynie z mięsem, jak mi się zdawało.
Bellona siedziała odwrócona do nas tyłem i z kimś rozmawiała.
Przekradliśmy się za drewniane pudła. Wyjrzeliśmy zza nich
niezauważalnie.
- Jak ja mam zdobyć dla niej ten medalion? Jej szpiedzy próbowali już
podczas wojny, wszyscy zginęli. Co ja ma robić? – szepnęła siostra
Scarlet.
- Ucieknij. Okazja nadarzy się już niebawem.
Znałam ten głos. Był to głos… Scarlet? Przesunęłam się kilka metrów w
bok. Przed Belloną unosił się duch kremowo-rudej wadery, bez wątpienia
była to wilczyca, którą poznałam na polu bitwy. Chwilę później uniosła
głowę i zniknęła. Jej siostra wstała. Po dwóch minutach do jaskini wpadł
przywódca oddziału specjalnego wraz z Wolf Lady.
- Są tutaj szpiedzy, Bellono. Masz ich znaleźć – warknęła biała wadera.
Siostra Scarlet kiwnęła głową. Spojrzeliśmy na siebie z Poisonem. Albo
wykryli nas, albo Mirago i jego przyjaciół…
<Poison? Wybacz, że tak długo>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz