Podczas ucieczki przed tygrysem zauważyłam tuż w oddali duży strumyk. Musiałam go przeskoczyć i zyskać trochę czasu na kontrę.
Pochyliłam szyję i przyspieszyłam kroku. Mroczny tygrysek był tuż za mną. Ale strumyk był już blisko... .
Wykonałam długi skok, wyprężyłam całe ciało, napięłam łuk i jeszcze w powietrzu strzeliłam w przeciwnika. Zwierzę wrzasnęło z bólu. Nagle wybuchło (???). Zauważyłam że obok mnie stoi Elektro. Aż podskoczyłam.
- To ty Elektro? - krzyknęłam - Wystraszyłeś mnie.
- Przepraszam, nie chciałem - w głosie basiora słychać było lekki żal.
- Nic się nie stało. To ty rozwaliłeś tego tygrysa?
- Tak, z gorszymi rzeczami się walczyło.
- Dzięki za pomoc - mruknęłam z podziwem - Widziałeś Moon?
- Też cię miałem o to zapytać. Nie widziałem jej po rozpoczęciu wojny. Miejmy nadzieje że żyję.
Wtem z krzaków wyskoczyła dwójka nieprzyjaznych wilków. Elektro poraził je chwilowo prądem, a ja szybko napięłam łuk z kilkoma strzałami. Po czym wystrzeliłam. Zadało się słyszeć pisk strzał i głuchy wrzask. Razem z Elektro rzuciliśmy się na przeciwników. Nie było trudno. Jeden z nich był stosunkowo słaby i po krótkim szamotaniu się udało mi się przegryźć mu tętnice szyjną. Po chwili jednak skoczyła na mnie czarna lisica. Ta była cwańsza, a do tego szybsza. Przez chwilę odskakiwałam od jej szybkich ataków. Wyciągnęłam z kołczana jedną strzałę i wbiłam ją niczym mieczem w przełyk ofiary. Bum! po chwili cała trójka potworów leżała martwa. Podeszłam do Elektra. Z jego łapy spływały krople krwi.
- Ugryzł cię? - zapytałam.
- Raczej otruł. Jak szybko nie znajdziemy Moon to marnie skończę.
- Ja cię uleczę. To może jakoś super ci nie pomoże, ale zawsze coś.
Spojrzałam na mój amulet. Świecił, więc był w pełni energii.
- Twój amulet leczy?
- Coś w tym rodzaju.
Zbliżyłam medalion do łapy Elektra. Rana robiła się jaśniejsza, a potem krew z niej częściowo wyparowała.
- I jak? - zapytałam.
- Już lepiej. Dzięki.
- Nie ma za co, to normalne w watasze.
Usiadłam na ziemi i zaczęłam nasłuchiwać, czy nieprzyjaciela nie ma w pobliżu.
- Nie mogłeś tego wilka po prostu wybuchnąć? - spytałam nagle Elektro.
- Nie mam tyle energii, by robić to co chwilę.
- Aha.
- Pójdę poszukać Moon. Do zobaczenia później.
Basior oddalił się. Stwierdziłam, że Elektro nie jest wcale taki wredny za jakiego go miałam. Ale wcale się nie zakochałam! On nie jest tym typem basiora.
Na dalsze rozmyślania nie pozwolił mi mój pusty brzuch. Ruszyłam przed siebie, szukając nosem jakiejś zwierzyny. Natrafiłam na wilcze jagody. Zjadłam wszystkie z krzaczka, ale ciągle brakowało mi czegoś... .
Mięsa. Jednak znowu usłyszałam krzyk jakiegoś wilka. Potruchtałam w tym kierunku.
C.D.N.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz