"Wszyscy mówią, pozdrowienia i pożegnania,
Wszyscy płacą, nikt nie zna ceny,
My znamy cenę grzechu,
Grzechu poświęcenia,
Wiem, że zgrzeszę znowu,
Tylko kto mnie ocali dwukrotnie?"
~ Hollywood Undead S.C.A.V.A tłumaczone z j. ang.
Yes! Trzymałem się na łapach i nawet mogłem zrobić kilka kroków. Czyli jest postęp, a co za tym idzie możliwość walki. Odsłoniłem kły, podwijając wargi ni to w grymasie złości ni to w przerażającym uśmiechu, który mógł by zmrozić krew w żyłach przypadkowemu obserwatorowi. Oczywiście jak to zwykle w takich sytuacjach bywa, nie miałem czasu by na nowo przyzwyczaić się do sprawnego ciała i rozruszać mięśnie. Ciemna masa uderzyła mnie w bok i poleciałem na ziemię. Na szczęście nie było to żadne duże zwierzę, tylko czarny szczuro - kot, sycząc wściekle w moją stronę i machający puchatą kitą. Warknąłem, wściekły, że tak małe zwierze było zdolne do przewrócenia mnie. Skoczyłem ku niemu i wbiłem zęby w jego ciało. Wiewióro - kot ugryzł mnie w łapę, ale nawet tego nie poczułem. Właśnie uzupełniałem energię poprzez krew. Piłem łapczywie, czując jak w moje ciało wchodzi nowa energią. Tego mi właśnie trzeba było! Choć doceniałem pomoc Scarlet to w rzeczywistości o wiele bardziej przydała by mi się w tamtej chwili krew. Skąd jednak wadera mogła o tym wiedzieć? Nie mogła. Nie mówiłem jej, ani nikomu innemu o mojej "zdolności", która przypada w spadku demonom. Wolałem więc nie ryzykować. Nie byłem jednak sam - Yon, Moon, Picallo i Sophie wiedzieli. Odrzuciłem martwego gryzonia na bok. Walka powoli się kończyła z czego byłem zadowolony. Wśród walczących dojrzałam kilka nieruchomych ciał o wilczych kształtach. Przełknąłem ślinę. To mogli być moi przyjaciele ... a może są? Kto odszedł z tego świata, a kto przeżył? Nie zastanawiając się długo skoczyłem wśród walczących. Oderwałem zębami jakąś czarną hybrydę, która przyczepiła się do pleców Moon i cisnąłem nią o drzewo. Potem zabiłem kilka rosomaków. Był jeszcze niedźwiedź polarny z którym pomogła mi Sasha. Było to dziwne walczyć ramię w ramię z kimś kogo sam miałem ochotę kiedyś zabić. Na szczęście nie trwało to długo. Wgryzłem się w szyję czarnego psa, który padł nieżywy na ziemię. Nie zastanawiałem się dlaczego tak dobrze mi szło. To był pierwszy błąd ... Nie zastanowiłem się dlaczego moi przyjaciele z watahy patrzą na mnie ze strachem ... to był drugi błąd. Trzeciego nie było ... dwa wystarczyły by wywołać katastrofę.
CDN - tym razem ze złowieszczą nutą >:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz