niedziela, 25 października 2015

Od Heroiki - Opo Wojenne

"Najlepszym wojownikiem jest ten, kto zdoła wroga przemienić w przyjaciela."

Błysnęły śnieżnobiałe kły. Zdążyłam jednak zrobić unik, a przeciwnik wylądował na czterech łapach kilka metrów ode mnie. Nie powiem, żeby mnie to zachwyciło. Basior nadal się we mnie wpatrywał, z uśmiechem na pysku, co samo w sobie było wystarczająco dziwne i zaskakujące. W następnej chwili poczułam, jak przewracam się na ziemię. Coś w ataku mego przeciwnika jednak nie wyszło, jak powinno, gdyż z łatwością wymknęłam się spod jego ciała. W ciągu sekundy otoczyła mnie psychobariera. Cóż, zagranie trochę nie fair, ale sługa naszego wroga zapewne również dysponuje kilkoma sztuczkami. Na razie jednak się nie zorientował, o czym świadczył ponowny atak. Żebyście widzieli jego minę, kiedy odbił się ode mnie, nie czyniąc mi najmniejszej szkody. Rzuciłam się na niego, choć jakaś część wołała: „Nie rób tego, to nieuczciwe!”. Ale cóż miałam zrobić, nie potrafię zatrzymać się w powietrzu. Zatopiłam kły w ciele przeciwnika, z rany na barku pociekła szkarłatna krew. Basior spojrzał na mnie, nawet nie próbując ukrywać złości. W jego twarzy zaszła nagła zmiana, uśmiech zniknął w ułamku sekundy. Strącił mnie z gniewem na ziemię, wstając i szczerząc kły. Zrobiłam to samo. Skoro mamy walczyć to na śmierć i życie, to niech tak będzie. Z chęcią przekonam się o jego zdolnościach. Musiał być całkiem dobry, bo sprawiał wrażenie myślącego, że bez problemu mnie pokona. Jeszcze zobaczymy, kto wygra…

***

Odepchnęłam przeciwnika na bok. Walczymy już od co najmniej piętnastu minut, przynajmniej tak mi się zdawało. Myślałoby się, że koniec jest bliski. Akurat. Odnieśliśmy kilka lat, to prawda, ale nic poza tym. Przeciwnik był mocny, nareszcie trafiłam na kogoś równego sobie, nie powiem jednak, żeby to był jakiś plus. Przeciwnie, walka trwała i trwała, a żadne z nas nie zbliżyło się do zwycięstwa. Równie dobrze mogłabym atakować szafę… Właśnie, jaki to genialny pomysł! To przecież tylko wielka, pokrywa czarnym futrem szafa w kształcie wilka, która usiłuje mnie ugryźć drzwiami (czyli zębami). Przecież taki basior też musi coś jeść, więc wkłada do siebie różne rzeczy, jak do szafy. Z tego spostrzeżenia wniosek nasuwa się taki: wilk i szafa to jednak rodzina. Kiedy tak rozmyślałam, przeciwnikowi udało się mnie przewrócić, za co w zamian otrzymał cios łapą w czarny pysk. Zachwiał się, więc wykorzystałam okazję. Przewróciłam wilka, przygniatając go łapami do ziemi. Mój pysk zatrzymał się kilka centymetrów nad nim.
- Chciałeś tej walki i nagrody za nią, więc możesz ją teraz otrzymać – powiedziałam. Po raz pierwszy dostrzegłam to w oczach sługi Basiora Ciemności – w oczach mego przeciwnika czaił się… strach. Nabrałam powietrza, a potem powiedziałam na tyle głośno, by on mnie usłyszał, na tyle zaś cicho, by dotarło to tylko do jego uszu.
- Daję ci szansę. Zostań moim przyjacielem.
Patrzyłam w intensywnie zielone oczy basiora. Zaczynały się zmieniać, stawać coraz bardziej błękitne, aż w końcu stały się całkowicie niebieskie. Wiedziałam, że to nie podstęp.To już nie był wilk, który chciał mnie zabić. Teraz był to ktoś zupełnie inny. Teraz był to... przyjaciel.

C.D.N.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz